niedziela, 31 marca 2013

Rozdział 27|XXVII

Łukasz natychmiast zjawił się w szpitalu. Wbiegł na oddział cały roztrzęsiony i zaczął szukać sali, w której leżała Natasza. Biegł przez korytarz i wpadł na pielęgniarkę. Przeprosił ją i pobiegł dalej. W końcu trafił. Na korytarzu stała cała rodzina Nataszy. Sasha, Kuba, Olga i Wojciech. Podbiegł do niech cały roztrzęsiony.

- Co z Nataszą? – był bardzo niespokojny – Co się z nią dzieje?!
- Spokojnie – powiedział ze spokojem ojciec dziewczyny – Z Nataszą wszystko w porządku… Znaczy… - zawahał się
- Co? Znaczy co? – dopytywał się zaniepokojony Łukasz 
- Jest nieprzytomna i bardzo mocno poobijana – dokończyła Olga – Ma złamaną rękę i prawdopodobnie wstrząśnienie mózgu, ale jej zdrowiu na razie nic nie zagraża. 
- O BOŻE! Co ja narobiłem… - złapał się za głowę Łukasz
- Nic nie zrobiłeś! – powiedział stanowczo Kuba – Jakiś pijany głupek wjechał prawej strony na czerwonym świetle. 
- Na szczęście jest już w areszcie i nikogo więcej nie skrzywdzi – powiedział Sasha
- Nie powinienem jej puszczać samej. – obwiniał się Łukasz - Powinienem z nią jechać!
- Przestań sobie wmawiać, że to przez ciebie, bo ciebie tam nie było. – wtrącił Wojtek – Gdybyś to ty był za kierownicą to ten głupek i tak by w was wjechał. 
- Wojciech ma racje – powiedział Sasha – Już jest wszystko dobrze. Życiu Nataszy nic nie zagraża. – położył dłoń na ramieniu chłopaka
- Można do niej wejść? – spytał
- Nie, jest u niej pielęgniarka. Sprawdza czy się wybudza… - powiedziała miękko Olga
- Boże, mam nadzieję, że się zaraz obudzi – stanął przy oknie i oparł się o ścianę

Po kilkunastu minutach z sali Nataszy wyszła pielęgniarka, która uśmiechnęła się do wszystkich i powiedziała, że jedna osoba może do niej wejść. Oczywiście Łukasz wszedł jako pierwszy. 

- Skarbie, tak się martwiłem! – podszedł do łóżka Nataszy i chwycił jej dłoń by po chwili móc ją pocałować – Jak się czujesz?
- Poobijana i jak widać mam złamaną rękę… - wychrypiała
- Boże, to przeze mnie… - znów zaczął się obwiniać – Tak mi przykro Natasza. To ja powinienem być na twoim miejscu. 
- Przestań! – podniosła głos, ale sprawiło jej to chyba ból – I co by to zmieniło? Zastanów się co czasami gadasz – skarciła go
- Co się stało? Jak do tego doszło? – spytał
- Jechałam, stanęłam na światłach, na zielonym ruszyłam i dalej nic nie pamiętam…
- Kuba mówił… - zaczął
- Jest tu Kuba? – przerwała mu pytając
- Tak, jest tu cała twoja rodzina. Kuba, Sasha, Wojtek, Olga…
- Dlaczego nie weszli?
- Bo może być na razie tylko jedna osoba.
- Zacząłeś mówić, że coś Kuba mówił, dokończ proszę… - spojrzała mu w oczu
- Kuba mówił, że jakiś pijany facet wjechał na czerwonym i tak doszło do wypadku. Boże Natasza, jak się dowiedziałem to serce mi stanęło. – ponownie pocałował dłoń Nataszy
- Nie martw się już skarbie. Nic mi nie jest. 
- Nie powinienem puszczać cie samej…
- Błagam cie nie zaczyna znów. Nie zamierzam się kłócić, bo i tak boli mnie klatka piersiowa. A zresztą za bardzo dramatyzujesz. 
- Ja dramatyzuje?! Ja bym bez ciebie nie przeżył! Zrozum to, kocham cie nad życie. 
- Ja też cie kocham i też bym bez ciebie nie przeżyła. Ale postaw się teraz w mojej sytuacji. Gdybyś to ty tu leżał, to ja bym się o ciebie zamartwiała, także proszę cie Łukasz, daj już temu spokój - do sali wszedł lekarz 
- Widzę, że się już pani obudziła – stwierdził lekarz
- Proszę mówić mi Natasza, czuję się staro jak ktoś mówi mi per Pani – powiedziała z uśmiechem Natasza
- Dobrze Nataszo. Właśnie odebrałem twoje wyniki… - powiedział ze spokojem
- Mam nadzieje, ze wszystko jest okay – lekko się zmartwiła – Co z moim kręgosłupem?
- Na szczęście kręgosłup nie uległ urazowi i wszystko jest okay. Skontaktowałem się już z Dr. Hiniganem i za kilkanaście minut wpadnie tu by cie dokładniej obejrzeć. Reszta badań też wygląda na bardzo porządku, ale… - zawahał się
- Co ale?! – jednocześnie powiedzieli Łukasz i Natasza 
- Spokojnie, to nic groźnego. Wydaje mi się nawet, że będziecie się cieszyć – uśmiechnął się a Natasza zrobiła pytającą minę – Nataszo, Łukaszu, gratuluje wam… Zostaniecie rodzicami – uśmiechnął się
- Co takiego? – Natasza była w szoku Łukasz chyba tak samo – Ale jak…?
- Z badań krwi jasno wynika, że jesteś w ciąży. Za chwilę pielęgniarka w wiezie ultrasonograf, więc dla pewności dowiemy się czy żyje już w tobie mała istotka – po chwili do pokoju weszła pielęgniarka z USG – Dziękuję siostro – wyszła a lekarza podłączył maszynę – Podciągnij bluzkę – powiedział – Poczujesz zimno i lekkie dotknięcie…

Lekarz posmarował jakimś żelem mój brzuch i po chwili poczułam lekki zimny ucisk na moim brzuchu. Na ekranie ultrasonografu pojawił się obraz, który był dla mnie zupełnie nieczytelny. Po chwili lekarz powiedział.

- Tak, jesteś w ciąży – stwierdził – Widzisz tą małą plamkę na ekranie – palcem wskazał na plamkę – To jest wasze dziecko…
- Naprawę? – spytała Natasza ucieszona a Łukasz ściskał ją mocno za rękę i również się temu przyglądał – To jest ta mała kruszynka?
- Tak i wygląda na to, że jesteś w 6 tygodniu ciąży. Gratuluje młodym rodzicom – powiedział, po czym zrobił zdjęcie i wręczy je dla Nataszy – Możesz już wytrzeć brzuch – podał jej ręcznik papierowy
- Jejku on jest taki malutki – powiedziała Natasza wpatrując się w zdjęcie, które przed chwilą otrzymała 
- Nie długo urośnie, tylko nie przemęczaj się. Jutro wypiszemy cie do domu. Nie ma potrzeby abyś tu zostawała – powiedział a po chwili wyszedł z sali 
- Nie mogę w to uwierzyć… - powiedziała Natasza dalej wpatrując się w zdjęcie
- Ale kiedy? – spytał Łukasz a Natasza zaczęła się nad tym zastanawiać – Przecież się zabezpieczamy… Ale cieszę się. Bardzo się cieszę – pocałował Natasze w usta
- Poczekaj… - powiedziała zamyślona – To chyba było przed operacją. Pamiętasz…? Lekarz kazał mi zaprzestać brać antykoncepcje, bo byłam przygotowywana do zabiegu, więc chyba wtedy… - uśmiechnęła się do chłopaka – Będziemy rodzicami, możesz w to uwierzyć…
- Na to wygląda, że będziemy… - pocałowali się namiętnie

Po kilu minutach do sali weszła reszta mojej rodziny. Wszyscy się cieszyli, że odzyskałam przytomność i że wszystko jest ze mną w porządku. Oczywiście nie powiedzieliśmy im, że spodziewamy się dziecka. Dla nas to świeża wiadomość i my musimy się z nią oswoić zanim ogłosimy ją światu. 

Następnego dnia wróciliśmy do domu. Oczywiście Łukasz cały czas nosił mnie na rękach. Dosłownie i w przenośni to robił. Kocham go kiedy jest taki. Zresztą zawsze go kocham. Lepszego chłopaka sobie wymarzyć nie mogłam. Po powrocie do domu w dalszym ciągu nie mogliśmy w to wszystko uwierzyć. Ale po kilku dniach dotarło to w końcu do nas. Niestety mnie gnębiły dziwne przeczucia.

- Naprawdę się cieszysz? – spytała Natasza, która razem z Łukaszem siedzieli w salonie i oglądali TV
- Tak, bardzo się cieszę – uśmiechnął się do dziewczyny i dał jej całusa w głowę
- Ale naprawdę się cieszysz, czy…
- Natasza, dlaczego zadajesz takie pytania? 
- No bo wiesz… To spadło na nas tak nagle. Ja jestem po operacji, ty rehabilitujesz ramię…
- Ale co to ma do rzeczy, co? Kocham cie i prędzej czy później chciałbym mieć z tobą dziecko. Dlaczego zadajesz takie pytania? – spojrzał na dziewczynę pytająco – Natasza czy ty masz jakiekolwiek wątpliwości?
- Nie skądże! – powiedziała – Kocham cię nad życie!
- Już myślałem… - odetchnął z ulgą – Poczekaj chwilę… - wstał i wyszedł na chwilę z pokoju zostawiając Nataszę samą, ale po kilku chwilach wrócił – Chciałem to zrobić już kilka dni temu, ale miałaś ten feralny wypadek a później dowiedzieliśmy się, że zostaniemy rodzicami i tak w zamieszaniu gdzieś mi to umknęło. Ale teraz… - klęknął przed Nataszą i wyjął z kieszeni spodni małe kwadratowe pudełeczko – Nataszo, czy wyjdziesz za mnie? – spytał i otworzył pudełeczko
- Łukasz… - westchnęłam nie wiedząc, co powiedzieć – Nie wiem… Nie wiem co powiedzieć…
- Masz dwie możliwości: Tak lub Nie – powiedział miękko patrząc się dziewczynie w oczy 
- Tak! Tak! Tak! Zgadzam się! – powiedziała radośnie i pocałowała Łukasza, chwile później Łukasz włożył jej na palec pierścionek zaręczynowy
- Kocham cię! – szepnął - Teraz już nigdy się nie rozstaniemy! 
- Też cie kocham. – znów pocałowali się namiętnie – Mam pytanie…
- Słucham cie skarbie… - uśmiechnął się
- Kiedy powiemy wszystkim o tych dwóch cudownych nowinach? – spytała
- Kiedy tylko zechcesz – pocałował rękę dziewczyny

Razem z Łukaszem postanowiliśmy powiedzieć wszystkim o tych dobrych nowinach podczas niedzielnego obiadu. Do Londynu przyleciała moja macocha – Kasandra – Więc wszyscy się od razu dowiedzą. Tylko rodzice Łukasza dowiedzą się o tym nieco później, bo nie mamy jak im teraz powiedzieć a na pewno nie dowiedzą się o tym prze telefon, bo to jakoś nie wypada. Postanowiliśmy, że w następnym tygodniu polecimy do Polski. 

W sobotę wieczorem leżałam na kanapie i odpoczywałam. Jedną ręką gładziłam się cały czas po brzuszku i myślałam o tej małej istotce. Łukasz gdzieś wybył z domu, więc miałam chwilę tak dla samej siebie. Miałam tylko nadzieję, że nie wygada nikomu przed wcześnie, bo to by zepsuło wszystkim niespodziankę. Czasami zastanawiam się jak on ze mną wytrzymuje. Z moimi wszystkimi humorami, zmianami nastroju, fochami. Czasami ja sama z sobą nie potrafię wytrzymać. Teraz, kiedy jestem w ciąży i kiedy będą szaleć we mnie hormony to będzie jeszcze gorzej. W sumie to współczuje teraz Łukaszowi. Będzie się ze mną miał. 

W końcu nastała niedziela. Cholernie się bałam reakcji mojej rodziny. Chyba najbardziej to reakcji ojca. On zawsze był taki… No taki… Rygorystyczny w tych sprawach. Wcześniej taki nie był, ale po sprawie z Kubą, zrobił się z niego niezły asceta. No trudno. W końcu musi się dowiecie. Jak nie ode mnie to chociażby przez to, że za kilka miesięcy urośnie mi brzuch i naga prawda już się nie da ukryć. 

Zaraz po obiedzie usiedliśmy w salonie. Byłam strasznie zestresowana, ale Łukasz dzielnie mnie wspierał. Sam był chyba trochę zestresowany, bo w końcu miała za chwilę stanąć twarzą w twarz z moim ojcem i powiedzie mu, że zrobił dziecko jego ukochanej córeczce. W sumie ta myśl trochę mnie śmieszyła, nie powinna, ale śmieszyła. W końcu nastała godzina zero. Ja i Łukasz wstaliśmy. Wszyscy skierowali na nas swój zdziwiony i pytający wzrok.

- Chcielibyśmy wam coś ogłosić – powiedziałam strasznie nie pewnie drżącym głosem
- Słuchamy… - powiedziała delikatnie Kasandra 
- Bo my… - zaczęłam a Łukasz objął mnie w pasie ręką i przycisnął mocno do siebie – No bo…
- Natasza! – powiedziała ojciec dziewczyny – Wykrztuś to z siebie…
- Sasha! – uciszyła go Kasandra – Nie widzisz, że dziewczyna się stresuje… Zaraz nam powie – powiedziała i uśmiechnęła się do Nataszy
- Mamy dla was dwie wiadomości – zaczął Łukasz
- Mam nadzieję, że to dobre wiadomości – powiedział ponowie zniecierpliwiony Sasha
- Tak, to są dobre wiadomości. – uśmiechnęła się do ojca – Mam nadzieję, że się ucieszysz, tak bardzo jak my się cieszymy
- No więc dajesz Natasza – powiedział Kuba a ta mimowolnie zaśmiałam się – Co w tym takiego śmiesznego? – spytał
- Nic, tak mi się coś skojarzyło… - spojrzałam na Łukasza – No więc Ja i Łukasz się zaręczyliśmy… - powiedziałam w końcu i nastała chwila ciszy
- To cudowna nowina! – powiedziała Kasandra, która chwilę później podeszła do dziewczyny i uścisnęła ją – Chyba wiem co jest drugą nowiną – szepnęła jej do ucha
- Zaraz się przekonasz  - odszepnęłam jej
- Łukasz stary… - powiedział Kuba – Co cie podkusiło brać za żonę moją głupią siostrę – zaśmiał się a ja kopnęłam go w tyłek
- No wiesz… Kocham tego głuptaska – Łukasz dał jej całuska w policzek a ta zarumieniłam się
- Gratuluje wam – powiedziała Olga, która razem z Wojtkiem stała w kolejce by ich uścisną. Jedynie ojciec siedział na kanapie z posępną miną
- Sasha – powiedziała Kasandra – A ty co? Nie pogratulujesz córce? – spytała
- A czy wy nie jesteście za młodzi? – spytał nagle, po czym wstał
- Tato… - zaczęła błagalnie
- No tak! Łukasz to jest stary, ale ty… Ty jesteś gówniarą! – powiedział
- Sasha! – krzyknęła Kasandra – Natasza ma 20 lat, nie możesz tak mówić! Skoro wybrała Łukasza to chyba coś znaczy. 
- Wiesz co tato… Aż boję się ci powiedzieć drugą wiadomość… - do oczu dziewczyny napłynęły łzy
- Natasza… - powiedziała Kasandra, po czym przytuliła Nataszę  – Powiedz… Jestem przy tobie. Łukasz z resztą też – uśmiechnęła się do chłopaka
- Tak, jestem przy robie – powiedział – Ale jeśli chcesz to mogę ja to powiedzieć… - wszyscy gapili się na nich zniecierpliwieni
- Nie, ja to powiem… - wzięła głęboki wdech – Jestem w ciąży – wszyscy zamarli – Ja i Łukasz spodziewamy się dziecka… - powiedziała szybko
- No i wszystko jasne… - powiedział niezadowolony Sasha – Wpadliście i dlatego bierzecie ślub… - był lekko zdenerwowany – Natasza są przecież inne metody rozwiązania…
- Sasha! – krzyknęła Kasandra – Co ty… Czy ty chcesz powiedzieć… - nie wiedziała jak to ująć w słowa – O nie mój drogi… - wszyscy stali jak wmurowani i patrzyli się na nich – Musimy porozmawiać na osobności! – powiedziała hardo, po czym chwyciła Sashę za ucho i pociągnęła za sobą do drugiego pokoju
- Twoja macocha jest przerażająca powiedział Łukasz… - powiedział lekko przerażony, kiedy usłyszeli jak Kasandra sprzecza się i krzyczy na Sashę 
- Natasza… Nie martw się… - podszedł do dziewczyny Kuba i przytulił ją mocno – Ja się cieszę, że zostanę wujkiem – uśmiechnął się
- No, no, no Łukasz… - powiedział Wojtek – Zdaje się jesteś bramkarzem a bramki strzelasz – zaśmiał się, chcąc rozładować atmosferę. I w sumie udało mu się. Wszyscy zaczęli się śmiać, tylko Łukasz zrobił się czerwony na twarzy
- Wojtek… - powiedziała Olga – Mógłbyś przystopować z tymi żartami – śmiała się przez zęby
- No co? Taka prawda… - powiedział ponownie Wojtek i klepnął przyjaciela po ramieniu – Więc co to będzie? – spytał
- Nie wiemy jeszcze. To dopiero 7 tydzień, jest o wiele za wcześnie. – uśmiechnęła się na siłę
- Natasza, masz pewność, że tym razem to nie fałszywy alarm? – spytał Kuba a wszyscy się zdziwili
- Co to ma znaczyć „tym razem masz pewność”? – spytał Sasha, który pojawił się nagle w salonie
- Nie ważne tato… - powiedziała patrząc w dół i nastała chwila ciszy – Jestem w ciąży – zaczęła – Pogódź się z tym, bo nic na to nie poradzisz… 
- Wiem i przepraszam cie… - powiedział skruszony – Oczywiście, że się cieszę z tego powodu. Choć osobiście wolałbym, aby to się stało o wiele później. 
- Stało się teraz i cieszę się z tego powodu – uśmiechnęła się do Łukasza, Sashy i reszty 

6 miesięcy później. Luty 2013

Przez kręgosłup i operacje przez 8 miesięcy nie mogłam się praktycznie ruszać z domu. Byłam totalnie uziemiona. Może bym to jakoś przebolała, ale źle znosiłam ciąże. Przez 6 miesięcy ciągle wymiotowałam, miałam zawroty głody i chyba z 10 razy leżałam w szpitalu. Łukasz strasznie się o mnie i o dziecko martwił. Nie odstępował nas na krok. Czasami to strasznie wkurzało, ale wiem że to robił dl nas. W sumie przez ten cały czas był kontuzjowany, więc nie miał nic innego do roboty. Dopiero jak byłam w 7 miesiącu to dolegliwości nieco ustały i tak już został odo końca. 

Pewnego wieczoru odwiedzili nas Kuba z jego nową dziewczyną – Eve, Wojtek i Olga. Chcieli jeszcze wpaść Melanie i Theo, ale coś im wypadło. Oczywiście chłopaki jak to chłopaki, długo z nami nie posiedzieli, tylko poszli grać w Fife. W sumie to dobrze. Przynajmniej mogłyśmy pogadać.

- Ustaliliście już datę ślubu? – spytała Olga
- Tak, wstępnie na sierpień 2013 roku, ale tak naprawdę to nie wiem czy na jest potrzebny ślub kościelny. 
- Co?! Dlaczego? – spytała ponownie
- No wiesz… Zapisaliśmy się w tamtym roku, więc po co nam kościelny. Bez tego da się żyć. Ja wiem, że biała suknia i te wszystkie inne sprawy… Ale czy to jest tak nam bardzo potrzebne? 
- Przecież wiesz, że chciałam być twoją druhną… - powiedziała zasmucona
- I będziesz. Przecież powiedziałam, że termin mamy ustalony na sierpień. – Olga rozweseliła się – A jak tam u ciebie? Wojtek nie prosi cie o rękę?
- Chciałabym, ale w sumie krótko z sobą jesteśmy. 8 miesięcy to trochę krótko. Przy tobie i Łukaszu wyglądamy jak gówniarze – zaśmiała się
- Daj spokój! Nie ważne ile z sobą jesteście. Ważne jest to jak się wam układa, czy się kochacie, czy ufacie sobie na tyle by być z sobą do końca i iść razem przez życie…
- Jak ty to ładnie ujęłaś w słowa… - westchnęła Olga
- No wiesz…. – spojrzała na swój wielki brzuch – Hormony robią swoje i jestem nieco sentymentalna.
- Ślicznie wyglądasz… - powiedziała
- Nie kłam! Wiem że jestem brzydka… - zaśmiała się
- Teraz to ty kłamiesz – powiedziała na przekór Olga – Nie na próżno mówią, że kiedy będzie chłopczyk to mam ładnieje.
- Taaa, jasne… Ałć… - wtedy Natasza poczuła kopnięcie
- Co się dzieje? – spytała przerażona Olga
- Nic, tylko kopie nasz mały piłkarz… - pogłaskał się po brzuchu
- Mogę dotknąć? – spytała
- Jasne – powiedziała Natasza z uśmiechem na ustach – Śmiało, ponoć to przynosi szczęście… 

Olga i Eve zaczęły głaska mnie po brzuchu co było bardzo przyjemne. Wtedy dziecko, zaczęło mocniej kopać, ale po chwili się uspokoiło. Chyba wyczuło, że ktoś inny dotyka brzuszka niż mama i tata. 

- Jejku… - powiedziała Olga – Ależ kopał… To będzie definitywny piłkarz, jak tatuś…
- Tatuś jest bramkarzem… - wzięła głęboki wdech, gdy znów poczuła mocne kopnięcie
- Tak, ale piłkarz to piłkarz. – wtedy Natasza jęknęła z bólu – Natasza, dobrze się czujesz?
- Tak… To tylko mały skurcz… - wzięła ponownie głęboki wdech i wypuściła powoli powietrze z płuc – Przecież jeszcze nie jest czas. 
- Ile zostało do końca? – spytała
- 3 tygodnie – złapała się za brzuch, gdy znów poczuła skurcz – Spokojnie tam… - powiedziała do brzucha
- Na pewno wszystko w porządku? – spytała Olga lekko zmartwiona
- Tak, na pewno. To normalne. Teraz będę mieć takie skurcze częściej – uśmiechnęła się
- My już pójdziemy… - powiedziała Olga – Musisz odpoczywać…
- Nie, zostańcie… - powiedziała Natasza błagalnie 
- Pójdziemy… - wstała – Wojtek! – zawołała – Czas iść. Natasza musi odpocząć…

Wojtek jak na zawołanie zjawił się obok Olgi. Nieźle go sobie wytresowała – muszę stwierdzić. Zaraz za nim w salonie zjawili się Kuba i Łukasz. Kuba i Eve również zaczęli zbierać się do wyjścia. Chciałam, aby zostali jeszcze, ale oparcie mówili, że muszę odpocząć… No cóż, pożegnaliśmy się i zostaliśmy z Łukaszem sami. 

- Jak się czujesz? – spytał Łukasz, po czym usiadł obok Nataszy na kanapie
- Dobrze. Dziś skurcze są silniejsze niż zwykle… - wtuliła się w ukochanego
- Może Pojedziemy do szpitala, co? – pocałował ją w głowię i objął ramieniem
- Nie, nie ma takiej potrzeby. Zresztą mam dość szpitali. Ała! – Natasza pory szła się nagle z bólu
- Natasza… - przeraził się trochę Łukasz 
- Wszystko okay… - zaczęła głęboko oddychać – Holy Mother Fucker – krzyknęła i zgięła się w pół
- Natasza – był jeszcze bardziej przerażony
- Łu-Luk-asz… - szepnęła – Dzwoń do szpital, powiedz, aby przygotowali salę… Wody mi odeszły… 
- Co? Ale jako to?! – był przerażony i zdziwiony, wstał – Przecież jeszcze nie czas… - zaczął chodzić po salonie
- Zamknij się! – krzyknęła, kiedy poczuła kolejny silmy skurcz – Rodzę! Weź torbę z pokoju…
- Jaką torbę? – był zdezorientowany 
- No tą co przygotowałam wcześniej – oddychała głęboko by się uspokoić – Czego tu stoisz?! - znów krzyknęła, kiedy poczuła ból – Idź po tą cholerną torbę! Aaaaaa…. – zaczęła krzyczeć
- Już… - poleciał do pokoju i po chwili wrócił z torbą
- A teraz weź kluczyki do auta i jedziemy do szpitala… Aaaaa…. – poczuła kolejny skurcz
- Natasza, ale… - zaczął
- Ale co kretynie?! – spojrzała na niego z furią w oczach trzymając się za brzuch
- Już nic… - przełknął głośno ślinę – Jedziemy…

Wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu. Cały czas miałam silne, piekielnie bolące skurcze. Non stop klęłam i krzyczałam z bólu. Po kilku minutach dotarliśmy do szpitala i przejęli mnie lekarze. Zdecydowałam się na naturalny poród, więc był przy mnie cały czas Łukasz. Nie raz solidnie mu się oberwało, ale w tym momencie nie byłam świadoma tego, co gadam, bo ból był takie wielki, że przesłaniał wszystko. Po 3 godzinach niezwykle ciężkiego porodu, urodziłam w końcu ślicznego synka. Lekarz przebadał go i po chwili przyniósł go nam. Położył go w moich ramionach i zostawił nas samych. 

- Świetnie sobie poradziłaś – powiedział Łukasz, po czym pocałował Nataszę w czoło
- On jest taki malutki… - powiedziała cała rozpromieniona i pocałowała synka w czoło. Do Sali ponownie wszedł lekarz
- Nataszo… Musisz teraz odpocząć – powiedział. Chwilę później do sali weszła pielęgniarka – Siostra weźmie malucha i zaniesie go na oddział noworodkowy. Szczęśliwy tatuś będzie mógł pójść tam, ale ty musisz teraz odpocząć, rozumiesz?
- Tak, rozumiem – pocałowała synka i oddała do siostrze – Kiedy będę mogła go ponownie zobaczyć?
- Jak tylko się obudzisz. – uśmiechnął się do dziewczyny -  Za chwilę dostaniesz coś przeciwbólowego i na uspokojenie abyś lepiej spała – wyszedł z Sali
- Nie chcę mi się spać… - powiedziała niezadowolona – Chcę trzymać mojego synka w ramionach…
- Lekarz ma racje… - powiedział Łukasz – Musisz odpocząć. Jesteś wykończona… - dał jej całusa w czoło i chwycił za rękę – Śpij… Będę przy tobie…

Łukasz ponownie pocałował mnie w czoło i pozwolił zasnąć. Nastąpiło to bardzo szybko, bo nie pamiętam co było chwile później. Następnego dnia, pielęgniarka przyniosła nam małego. Położyła go na mojej piersi abym mogła go nakarmić. 

2 godziny później w szpitalu zjawili się Kuba, Eve, Olga, Wojtek, Sasha i Kasandra. Wszyscy byli zdziwieni, że tak szybko urodziłam, bo jeszcze do terminu były 3 tygodnie, ale 14 lutego o godzinie 22.34 przyszedł na świat Tomasz Fabiański, nowy członek rodziny Belov i rodziny Fabiańskich. 

 ~~~~~~~~~~
Ogłoszenia parafialne:

WESOŁYCH ŚWIĄT!!!!

Witam w ostatnim rozdziale ALAS. Czeka mnie już tylko napisanie Epilogu. Mam nadzieję, że opowiadanie się wam podobało i nie zanudziłam was na śmierć.

Chciałam serdecznie podziękować za komentarze po poprzednim.

Epilog pojawi się mam nadzieję, że już wkrótce. Mam tyle teraz na głowie, że nie wiem kiedy to będzie, ale postaram się aby to było jak najszybciej. 

U góry z prawej strony macie taką wspaniałą ramkę "Szybkie linki", gdzie znajdują się linki to moich stron, które prowadzę.

Zapraszam też do linku moja twórczość. Tam znajdują się moje wszystkie opowiadania. Zaczęłam nowe opowiadanie True Lies. Zapraszam do czytania jego. Im więcej komentarzy tym jak mam większe na pisanie jego. 

Przepraszam za błędy i literówki  które na pewno są. Znając was to pewnie mi to wypomnicie.

Chciałam napisać o jeszcze jednej bardzo ważnej sprawie. Mianowicie chodzi oto jak komentuje wasze opowiadania. Mówicie, że komentuje je złośliwie lub za ostro. Ja uważam inaczej. Niestety gdybym skomentowała wasze opowiadania "naprawdę złośliwie" to płakałybyście czytając mój komentarz, bo ja nie jestem osobą która cacka się z wami, więc to co czytacie nie jest złośliwości. Jest to tylko moja opinia. Moje komentarze raczej powinny wam pomóc a nie na odwrót. Także przemyślcie sobie to, ok...

To byłoby chyba na tyle... Tak więc komentujcie, polecajcie, czytajcie. Każdy komentarz bardzo mnie uszczęśliwia.


xoxo N.

środa, 13 marca 2013

Rozdział 26|XXVI


W końcu nastał ten dzień. Niczym się tak nie stresowałam jak tym dniem. Dzień, jeden jedyny dzień by udowodnić wszystkim, że jesteś mistrzem. Mistrzostwa świata w gimnastyce sportowej i artystycznej to nie byle zawody. Zawodnicy biorący udział w zawodach muszą wykazać się wyrachowaniem, stoickim spokojem i piekielnie wielkimi zdolnościami fizycznymi. Bądź, co bądź gimnastyka to sport wysiłkowy i wyczynowy.

Nastał dzień sądu ostatecznego. Razem z ekipą pojechaliśmy do miasta, w którym rozgrywały się tegoroczne MŚ w gimnastyce. Łukasz był ze mną cały czas a i tak się cholernie stresowałam. Może stres byłby mniejszy, ale dzisiejsze zawody były najważniejsze w moim całym życiu i nie mogłam ich zawalić. Zresztą dużą presje wywierali na mnie inni… Zwłaszcza ojciec, który liczył, że zdobędę mistrzostwo.

Im bliżej było rozpoczęcia, tym bardziej świrowałam. Gdyby nie Łukasz to pewnie bym rozniosła całą szatnię, a reszta drużyny ostro oberwałaby po uszach.

- Ej… Natasza – przytulił mocno dziewczynę – Wiem, że się stresujesz, ale to nie powód by terroryzować innych…
- Tak, wiem… Przepraszam. – schowała twarz w ramię swojego chłopaka – Zamieniam się w swojego ojca. – spojrzała na zegarek -  O Boże jeszcze 15 minut…
- Spokojnie – powiedział – jak wejdziesz na matę to cały stres odpłynie i będziesz już w swoim żywiole – pogłaskał ją po plecach.
- No dobra moi drodzy… - do pokoju wszedł ojciec Nataszy – Za 15 minut zacznie się wasz ostateczny i najważniejszy test w życiu. Dla niektórych jest już to ostatni test. – spojrzał na córkę – Natasza… Możesz powiedzieć coś na otuchę… - oddał głos córce
- No więc… To co powiedział trener to prawda… - zaczęła a wszyscy skupili na niej wzrok – Dziś stajemy przed wielkim zadaniem. Dla każdego jest ono ważne i mam nadzieję, że odniesiemy całkowite zwycięstwo, miażdżąc konkurencje. Ale tak na serio to liczy się zabawa i mam nadzieję, że będziemy się świetnie bawić…

Skończyłam swoją beznadziejną przemowę i wszyscy zaczęli bić mi brawo. Tylko nie wiem po co, skoro to była beznadziejna przemowa. Po mojej przemowie, razem z grupą poszliśmy do sali, na której miały rozegrać się mistrzostwa. Jak tylko zobaczyłam matę, równoważnię, odskocznie, kozła i poręcze to automatycznie mnie sparaliżowało. Dopiero ocknęłam się z transu jak zobaczyłam coś czego się całkowicie nie spodziewałam zobaczyć. Zobaczyłam Kingę w barwach reprezentacji Polski.

- Proszę, proszę… - Natasza była zaskoczona – Kogo ja widzę na mistrzostwach…
- Widzisz… Udało się nam… - uśmiechnęła się Kinga – A ty mówiłaś, że się nam nie uda…
- Jak widać jestem zaskoczona. – wymusiła uśmiech
- Ach… Jak widzę ta sama, dobra, stara Natasza… - zaśmiała się Kinga – Życzę powodzenia. Niech wygra najlepszy. – wysunęła swoją dłoń w kierunku Nataszy
- Taaa… Niech wygra lepszy… - uścisnęły sobie dłonie

W końcu nastała godzina zero. Mistrzostwa w Gimnastyce sportowej i artystycznej się rozpoczęły a mi skoczyło ciśnienie. Pierwszą konkurencją był skok przez kozła. W tej konkurencji startowałam ja Anne, Sara i Kate, czyli wszystkie z reprezentacji Anglii. Dwie osoby z Irlandii i jedna z Węgier zostały zdyskwalifikowane, bo doznały lekkich kontuzji. Nastała nasza kolej. Byłam lekko zestresowana, ale kiedy wbiegłam na rozbiegł wszystkie emocje ze mnie uleciały i poczułam, że jestem w swoim świecie. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam… Wylądowałam perfekcyjnie na drugim końcu Sali i dostałam najwyższe noty. Niestety poczułam lekki ból w dole kręgosłupa, kiedy uderzyłam stopami o ziemnie podczas kończenia skoku. Ale nie dałam tego po sobie poznać. Zajęłam pierwszą lokatę, za raz za mną była Anne, na trzecim była jakaś Rosjanka, później Kate a Sara zajęła 10 miejsce.

Kolejną konkurencją była równoważnia. Równoważnia to mój żywią tak jak poręcze asymetryczne. W tym czuję się mistrzynią i nikt nie może mnie pokonać, dlatego równoważni byłam całkowicie pewna. Kiedy stanęłam przed równoważnią, miałam chwilę zawahania. Po skoku przez kozła czułam lekki ból w dole kręgosłupa i może to mnie lekko paraliżowało. Ale wskoczyłam na równoważnie. Wskoczyłam na równoważnie i perfekcyjnie wykonałam układ tak jak założyłam przed rozpoczęciem konkurencji. Dostałam maksymalne noty za mój występ. Trochę gorzej poszło dla Sary, Kate i Anne.

Podszedł do nas Sasha i pogratulował nam świetnego wyniku. Oczywiście w stosunku do mnie był totalnie oziębły, ale mam go gdzieś. Nie dam się wybić z rytmu.  Kolejna konkurencja przerażała mnie szczególnie. A kolejną konkurencją były poręcze asymetryczne. Mimo iż czułam się na nich świetnie, to ostatnie upadki z nich, skutecznie zabiły tą pewność siebie. Siedziałam na krześle i obgryzałam paznokcie. Podszedł do mnie Łukasz.

- Skarbie, nie martw się. Wszystko będzie dobrze. – pogłaskał ja po ramionach – Jesteś świetna na ich i poradzisz sobie.
-Ale ostatnio tyle razy z nich spadłam. Już nie czuje się taka pewna. A zresztą bol… - przerwała w półsłowa
- Co z resztą? – spoważniał – Powiedz mi…
- Boli mnie kręgosłup. Już przy pierwszej konkurencji poczułam lekki ból. Teraz się nasila. Nie wiem czy wytrwam do końca zawodów. – powiedziała smutna
- A brałaś dziś rano leki?
- Tak, ale chyba coś zruszyłam i zaczęło bole…

NATASZA BELOV JEST PROSZONA NA 3 KONKURENCJĘ! – powiedział speaker

- Boję się! – skryła twarz w rękach
- Trzymam za ciebie kciuki i pamiętaj, że jestem przy tobie – dał jej całusa
- No to idę… - powiedziała i podążyła ku wyjściu
- Natasza… - zatrzymał ją Sasha
- Co jest tato? – spytała
- Pamiętaj, aby się skupić na zadaniu…. – powiedział
- Wiem co mam robić. Nie pierwszy raz biorę udział w takim czymś… - uśmiechnęłam się na siłę a chwilę później stałam już przy poręczach.

Stanęłam przy pierwszej poręczy, cała zestresowana i bez nadziei, ze mi się uda. Spojrzałam ostatni raz na Łukasza, który ciągle się do mnie uśmiechał i trzymał zaciśnięte kciuki. Po chwili wskoczyłam na pierwszą poręczę i zaczęłam się na niej obracać. Kiedy jestem w powietrzu wtedy czuję, że żyje i jestem w swoim żywiole. Podczas przeskoku miałam chwilę kolejnego zawahania, ale wszystko się udało. Po przeskoczeniu na trzecią poręcz mogłam później po obróceniu się spokojnie wylądować. Byłam szczęśliwa, że mi się udało. Zaraz po zakończeniu zadania, pobiegłam w stronę Łukasza. Rzuciłam się mu na szyję i uścisnęłam mocno. Po chwili pocałowałam go i ponowie uścisnęłam, on zrobił to samo. Za tą konkurencję dostałam dość dobre noty, ale nie tak dobre jak chciałam. Uklasowałam się na drugim miejscu i w klasyfikacji ogólnej indywidualnej zajęłam I miejsce, czyli dostałam złoto. Ale następna konkurencja była decydująca, to od niej zależało czy zdobędę Mistrzostwo Świata w Gimnastyce sportowej i artystycznej. Konkurencją tą są układy wolne. Nawet mimo tego, że jestem uklasowana na I miejscu w klasyfikacji ogólnej, to i tak nie mogę dopuścić do tego by mi się powinęła noga. Zaraz za mną jest jakaś Chinka, więc tym bardziej nie mogę stracić panowania nad sobą.

Układami wolnymi szczególnie był zestresowany Sasha. Bał się, że którejś z nas powinie się noga i wyjdzie, że nic nie przywieziemy do domu. Na szczęście o mnie się już nie musiała martwić, bo ja już miejsce an podium mam zagwarantowane. Jak nie MŚ to zawsze może być drugie czy trzecie, choć osobiście wolałabym zdobyć mistrzostwo. Nadszedł czas ostatecznej próby. Wyszłam na matę i zaczęła grać muzyka. Mój układ przygotowywany był do utworu z Jeziora Łabędzie. Sama go układałam, więc powinno być dobrze. I tak się stało. Co prawda nie uzyskałam maksymalnego wyniku, ale to nie zmieniło mojej pozycji w klasyfikacji ogólne. Tym samym wywalczyłam sobie Mistrzostwo Świata w Gimnastyce Sportowej i Artystycznej w roku 2012. To był piękny moment, kiedy speaker zaczął ogłaszać wyniki końcowe:

IV MIEJSCE – SUE CHANG - CHINA
III MIEJSCE – KATE TRASCOTT - ENGLAND
II MIEJSCE – ROXANA PETROVA – RUSSIA
I i MŚ – NATASHA BELOV – ENGLAND

Cała moja drużyna zaczęła skakać z radości a w tym ja. Moja radość w tym momencie była nie do opanowania. Uwiesiłam się Łukaszowi na szyje i nie puszczałam go. Łukasz szeptał mi do ucha, że wiedział, że tak będzie. Nigdy we mnie nie wątpił. Sasha pogratulował mi jak na trenera przystało a później mocno mnie uścisnął jak na ojca przystało.

W tym samym czasie rozgrywały się MŚ także mężczyzn. W ich przedziale, IV miejsce zajął ktoś z Belgii, III miejsce ktoś z USA, II miejsce mój brat Kuba a I miejsce jakiś chińczyk. Też dobrze. Bardzo się cieszyłam, że mój brat zdobył wicemistrzostwo. Zaraz po indywidualnych rozegrały się dyscypliny grupowe. Tu już było gorzej. Niestety reprezentacja Anglii w kategorii dziewcząt, czyli moja, zajęła II miejsce, a reprezentacja Anglii w kategorii męskiej III. W sumie to też dobrze. Zawsze do domu coś zostanie przywiezione.

Po powrocie do domu oczywiście wszyscy hucznie świętowaliśmy. Moim domu zebrały się wszystkie rodziny startujących w zawodach. Wszyscy zebraliśmy się w salonie. Ojciec rozlał wszystkim szampana i wznieśliśmy toast. Oczywiście mój ojciec walnął mówkę, ale taką mówkę, że miałam ochotę się schować pod stół. Później przekazał mi pałeczkę. Właśnie teraz miałam wszystkim ogłosić, że kończę karierę. A mianowicie, że ja i mój brat kończymy karierę.

- Ja i Kuba… - zaczęła, kiedy wyszli przed „tłum” – Może niech zacznie Kuba… - wszyscy popatrzeli na nasz zdziwieni
- No dobrze… - spojrzał na Nataszę – Tak więc, jak wszystkim wiadomo, za 3 miesiące kończę 22 lata i tym samym mój udział w gimnastyce dobiegnie końca. Ze względu na kontuzję kolana zakończę karierę nieco wcześniej. Tak, więc to były moje ostatnie Mistrzostwa Świata w Gimnastyce.
- Co, ale jak to? – spytał Scott przyjaciel Kuby z treningów
- No tak to. Kontuzja kostki się odnawia i już nie daje rady. Zresztą mój czas minął. Czas na was młodzi. – zaśmiał się – Natasza teraz twoja kolej… - uśmiechnął się w Nataszy stronę i oddał jej głos
- Moja sprawa jest podobna jak Kuby – spojrzała na Łukasza, który ściskał jej dłoń – Doznałam poważnego urazu kręgosłupa, co dyskwalifikuje mnie z dalszej kariery. Tak więc to też są a raczej były moje ostatnie Mistrzostwa w Gimnastyce.
- Co się stało Natasza? – spytała Sara
- Trzy upadki z poręczy starczyły by kręgosłup nie wytrzymał. – zasmuciła się – Nie Powinnam nawet teraz brać udziału w MŚ, tylko od razu zakończyć karierę, ale udało mi się wybłagać lekarza o pozwolenie.
- Więc to koniec? – spytała Kate – Opuszczasz nas?
- Niestety tak, ale będę was dzielnie wspierać. Macie jeszcze półtora roku, cały czas będę przy was. – powiedziała wspierając resztę dziewcząt na duchu

Wszyscy się zasmucili tymi wiadomościami. Ja również byłam tym bardzo zasmucona. Ale moją uwagę przykuła jedna osoba. A mianowicie chodzi mi o Wojtka, który stał z Olgą w drugiej części spokoju i dyskutował zawzięcie na jakiś temat. Olga wydawała się, że chciała go uspokoić, więc podeszłam do nich by sprawdzić, co się dzieje.

- Co się dzieje? – spytała, kiedy podeszła do dwójki zakochanych
- Wojciech jest wściekły. – powiedział Olga
- Na co jest wściekły? – Natasza była zdziwiona
- Na to co powiedziałaś. Nie na to, że kończysz z gimnastyką, ale na to, że to prze kontuzje, które wywołała Sandra musisz skończyć z tym, co kochasz. – powiedział jednym tchem Olga
- Wojtek, co już się stało to się nie odstanie. A to, że Sandra miała w tym swój udział też niczego nie zmieni. Najwyraźniej tak musiało być. – powiedziała ze spokojem Natasza
- Nie jesteś na nią wściekła? – spytał Wojtek – Za to, że zniszczyła ci karierę a może i życie.
- Jestem, ale tak jak już powiedziałam… To już się stało. Przecież nie cofnę czasu. – w dalszym ciągu z dużym spokojem mówiła Natasza
- A co ty taka spokojna jesteś, co? – spytał Woj.
- Spokojna jestem, bo ty się wściekasz za nas dwoje – Natasza ścisnęła dłoń Wojtka – Odpuść sobie Woj. Już nic się nie da zrobić…

Miesiąc później…

Miesiąc później przeszłam pierwszą operację kręgosłupa, która miejmy nadzieję, że się udała. Bardzo się bałam operacji i praktycznie non stop histeryzowałam. Cały czas był i wspierał mnie Łukasz. Byłam mu za to bardzo wdzięczna, bo nie wiem co by się ze mną działo gdyby go nie było. Przez miesiąc czekałam na tą cholerną operacje. To, że nie mogłam trenować strasznie dobijało. W pewnym momencie nawet byłam załamana przez to, że nie mogłam robić tego, czego kocham. W 2 tygodnie po operacji mogłam wrócić do domu. Leżałam w salonie i nie mogłam się ruszać. Cały czas oglądałam TV i cierpiałam. Każdy by na moim miejscu chciałby se całymi dniami leżeć i nic nie robić, ale dla mnie była to udręka. Ja nie potrafiłam się obijać. Przeważnie całe dnie spędzałam na sali treningowej i teraz tak mi trochę dziwnie. Przez cały czas ktoś mi dotrzymywał towarzystwa. Przeważnie był to Łukasz, ale nie gardziłam towarzystwem Olgi lub Kuby. Pewnego wieczoru siedzieliśmy u mnie w pokoju i Łukasz złożył mi zaskakującą propozycje.

- Natasza… - zaczął powoli – Mam do ciebie pytanie, propozycje…
- Słucham cię uważnie. – uśmiechnęła się do chłopaka
- Zamieszkaj ze mną. Chcę z tobą mieszkać, więc zgodzisz się ze mną zamieszkać? – spytał
- Tak, zgadzam się – uśmiechnęła się do chłopaka i dała mu soczystego całusa w usta
- Naprawdę?  - był lekko zdziwiony – Bez zastanowienia się zgadzasz?
- Nie mam nad czym się zastanawiać. Kocham cię i też chcę z tobą mieszkać, więc chyba decyzja była prosta. Tylko jest mały problem…
- Jaki? – spytał Łukasz
- Mój ojciec. Nie wiem czy on będzie taki chętny mnie wypuścić teraz z domu.
- Jakoś go przekonam… - uśmiechnął się i ponownie pocałował dziewczynę
- Kiedy zamierzasz go przekonać? – spytała
- Nawet dziś, nawet teraz jeśli jest w domu – odpowiedział bez wahania
- Odważny jesteś… - zaśmiała się
- A co mi tam. Raz się żyje. - również się zaśmiał

Kilkanaście minut później do mojego pokoju wszedł mój ojciec, który przyniósł mi kolacje. Łukasz już nie była taki odważny jak kilkanaście minut wcześniej, ale spytał się go. Na początku był bardzo sceptyczny, ale Łukasz zaczął go przekonywać, że będę mieć u niego najlepszą opieką, jaką mogę sobie zamarzyć, że zadba o wszystko i nie pozwoli, aby coś mi się stało. Sasha, oczywiście jak to Sasha musiał na początku odmówić, ale później ja wkroczyłam do akcji i jakoś wspólnymi siłami udało się nago przekonać do zmiany decyzji. Tak więc następnego dnia, zabrałam wszystkie swoje manatki, a raczej Łukasz je zabrał bo ja nie mogłam niczego dźwigać, i znalazłam się u Łukasza w mieszkaniu. W jego pokoju czekały już na mnie wolne półki, więc mogłam ułożyć w nich swoje ubrania. Nie było ich dużo, bo ja nie jestem zbytnią materialistką, ale też i nie było ich małą, bo przecież nie byłam aż tak biedna.

Po kilku dniach odwiedzili nas Wojtek i Olga. Oznajmili mi, że są parą. Bardzo się z tego powodu cieszyłam, bo chciałam, aby Olga była szczęśliwa. Zwłaszcza, że ostatnio tyle złego się jej przytrafiło. Niestety nie było przy tym Łukasza, bo on pojechał dla mnie do sklepu po sok marchwiowy i jakieś słodycze, bo ostatnio strasznie miałam na nie ochotę.  Wojtek i Olga wypytywali się mnie jak mi się mieszka z Łukaszem. Opowiedziałam im, że świetnie. Dogadujemy się jak nigdy i, że mam nadzieję, że tak będzie zawsze. Po jakieś godzinie Wojtek z Olgą poszli sobie. Prosiłam, aby poczekali na Łukasza, ale mieli jakieś sprawy do załatwienia, wiec nie zatrzymywałam ich.

Łukasz nie wracał i nie wracał. Zaczęłam się martwić i już, kiedy miałam do niego dzwonić to zjawił się w drzwiach.

- Gdzie ty do jasnej cholery byłeś? – krzyknęła
- Spokojnie. Już jestem – podszedł do dziewczyny i złożył na jej ustach namiętny pocałunek
- O nie Fabiański! Tak łatwo to ty mi się nie wywiniesz. Jestem na ciebie zła. Pojechałeś rano a teraz jest 17.00 czy ty wiesz jak ja się martwiłam.
- Wiem, wiem… Przepraszam skarbie, ale na mieście zaczepił mnie Walcott i tak se pogadaliśmy trochę.
- A o czym to gadaliście?
- A o naszych klubowych sprawach. W sumie to nic ważnego.
- Dobra, chcesz to nie mów. – Natasza nadęła twarz
- Oj skarbie, to nasz nudne Arsenalowe sprawy… - chwycił dziewczynę za biodra i przysunął mocno do siebie, ale Natasza pisnęła z bólu – Oj! Przepraszam! Nie chciałem tak mocno…
- Nic nie szkodzi… Jeszcze trochę boli. W końcu operacja była 3 tygodnie temu. – Łukasz wziął ją na ręce i zaniósł na łóżko – Kupiłeś mi to co chciałam?
- Tak, mam wszystko. Tak nawiasem mówiąc to ostatnio bardzo dużo jesz słodyczy. Nie zaszkodzą ci?
- Nie. Ale chyba spada mi ciągle cukier, bo jest mi słabo. Być może to przez te leki.
- Może trzeba to zgłosić do lekarza.
- Nie, nie trzeba. W sumie to od zawsze jem masę słodyczy – zaśmiała się – Choć tego po mnie nie widać.
- No, nie widać…
- Tak nawiasem, to byli dziś u nas Wojtek i Olga.
- Tak?? I co ciekawego mówili?
- Gdybyś był to być się dowiedział – pokazała mu język
- Oj no weź… Co mówili? – spojrzał na nią błaganie
- Wojtek i Olga oznajmili mi, że są parą. Świetna wiadomość, prawda?
- I to jeszcze jak świetna. W końcu się ten erotoman od ciebie odczepi – zaśmiał się
- Ej! Przestań! Przecież wiesz, że tylko ciebie kocham głuptasie… - pochyliła się do chłopaka, chwyciła za podbródek i pocałowała w usta
- Wiem, ale i tak się cieszę. Teraz już o nic nie muszę się martwić – teraz to ona pocałował dziewczynę
- Od jutra zaczynam rehabilitacje… - westchnęła
- Tak szybko?? – zdziwił się Łukasz
- No… Lekarz powiedział, że im szybciej tym lepiej. – nastała chwilka ciszy – Pomasujesz mi plecy?
- Jasne. – uśmiechnął się do dziewczyny

Zdjęłam bluzkę a także biustonosz i położyłam się na brzuchu. Po chwili poczułam ciepła dłonie Łukasz na swoich obolałych plecach. Jego dotyk sprawiał, że cała dygotałam. Przez moje cało przechodziło miliony cudownych prądów. Łukasz był tak delikatny i zmysłowo, że czułam jak moje ciało się podnieca pod jego dotykiem. Po chwili poczułam na plechach delikatny pocałunek, Po kolejnej chwili drugi i trzeci. Te delikatne pocałunki spotęgowały moje doznania. Niestety wszystko kiedyś się kończy. Łukasz nie chcą zruszyć operowanego miejsca po kilkunastu minutach przerwał ten cudowny masaż.

Następnego dnia razem z Łukaszem wybraliśmy się do Dr. Hinigana na badania kontrolne. Lekarz powiedział, że wszystko jest w porządku i jestem na dobrej drodze do całkowitego wyleczenia. Bardzo mnie to ucieszyło, bo zależało mi na tym, aby wrócić na salę treningową, ale nie jako gimnastyczka, tylko jako trener gimnastyków. Zrobię tylko potrzebne kursy i gotowe. Byłam bardzo szczęśliwa, kiedy lekarz powiedział, że jest wszystko ok. Ostatnim razem, kiedy z nim gadałam na temat mojego zdrowia to nie wypowiadała się w takich superlatywach. Na szczęście koszmar już minął. Razem z Łukaszem w drodze powrotnej zajechaliśmy do naszej ulubionej restauracji i wzięliśmy żarcie na wynos. Woleliśmy ten wieczór spędzić w swoim towarzystwie niż ciągać się po restauracjach. Kiedy pałaszowaliśmy naszą kolację w romantycznej atmosferze, nagle zerwało mnie na wymioty. Co prawda, cały dzień jakoś źle się czułam, ale teraz już nie mogłam i zwymiotowałam.

- Natasza? – pobiegł za nią zaniepokojony Łukasz – Dobrze się czujesz?
- Teraz już tak. Chyba się czymś zatrułam. O rana tak źle się czuje. – wyszła z łazienki - Ale teraz już mi lepiej.
- Na pewno. Może pojedziemy do lekarza, co? – dalej był zaniepokojony
- Przestań! To tylko zatrucie. Już mi lepiej. Chyba potrzebowałam zwymiotować.
- Ale na pewno? Jesteś tego pewna? – dopytywał się troskliwie
- Tak, mój ty troskliwy misiu – dała mu całusa w policzek
- Ale na pewno? – ponownie spytał
- Jezu, Łukasz! – podniosła ton głosu – Chcesz się oto kłócić?
- Nie, ale zawsze możemy się namiętnie pogodzić… - puścił dla Nataszy oczko a ta zaśmiała się i walnęła go lekko w bark
- EJ! Tylko nie w kontuzjowany bark! – zaśmiał się pocierając chore ramię
- To się nie sprzeczaj ze mną. Bo cie inaczej ukażę – teraz co Natasza puściła oczko do Łukasza – Jutro jadę do domu na kilka godzin. Przeżyjesz beze mnie?
- Jasne, i tak ma do załatwienia na mieście kilak spraw. Więc śmiało możesz jechać do domu. – uśmiechnął się i ponownie pocałował Nataszę, ale tym razem w usta.

Tak jak zapowiedziałam, następnego dnia wybrałam się do mojego „rodzinnego” domu. Powiedziałam tacie, że byłam u Dr. Hinigana i powiedział, że wszystko jest ok i wszystko jest na dobrej drodze do wyleczenia. Oczywiście podczas obiadu znów wymiotowałam. Mój cholerny żołądek zaczyna mnie solidnie wnerwiać. Chyba jednak skorzystam z pomysłu Łukasza i zgłoszę się do lekarza. Przecież to nie może tak być, że za każdym razem jak coś jej to wymiotuje.

Gdzieś na mieście…

- Stary już myślałem, że się nie zjawisz… - powiedział Łukasz
- No jak się mogłem nie zjawić, skoro prosiłeś o spotkanie – zaśmiała się Walcott
- Dzięki za to, że się zgodziłeś. – uścisnęli sobie dłonie
- Nie ma sprawy. Więc o co chodzi? – spytał
- Chcę się oświadczyć dla Nataszy – wyciągnął z kieszeni małe pudełeczko
- Stary, to świetna wiadomość. – powiedział ucieszony – Pierścionek już masz?
- Tak. – otworzył małe pudełeczko – Myślisz, że się jej spodoba?
- A myślisz, że nie? – teraz to on spytał, kiedy zobaczył dość mały złoty pierścionek z dość dużym brylantem 
- No nie wiem. Ostatnio Natasza jest humorzasta i… – zawahał się
- I co? Jak znam Nataszę to będzie wniebowzięta – uśmiechnął się – A to, że jest humorzasta, to nie martw się. Ona od zawsze taka jest – zaśmiał się
- Więc myślisz, że się jej spodoba? – powtórzył pytanie
- Tak, tylko nie zwlekaj długo z oświadczynami. Zasługujecie na siebie. A przede wszystkim pasujecie do siebie jak nikt inny na świecie.
- Dzięki. Na twojej opinii bardzo mi zależało… -uścisnął chłopaka po przyjacielsku

[…]

Była godzina 18.00 i wracałam już do domu, po długim dniu spędzonym u rodziny. Byłam troszkę zmęczona, więc ostrożniej niż zwykle prowadziłam samochód. Stanęłam na światłach i czekałam na zapalanie się czerwonej lampki. Po kilku chwilach zapaliła się, więc ruszyłam… Niestety nie pamiętam, co było dalej. Ujrzałam przez sobą białe światło i urwał mi się film.

 ~~~~~~~~~~
Ogłoszenia parafialne:

Chciałam serdecznie podziękować za komentarze po poprzednim. Co prawda mało ich, ale ja cieszę się z każdego. I nie ważne jaki by in był. 

Kolejny ALAS?? Zobaczymy. Mam bardzo mało czasu. Ciąganie się po lekarzach + pisanie pracy licencjackiej + uczelnia = no life

U góry z prawej strony macie taką wspaniałą ramkę "Szybkie linki", gdzie znajdują się linki to moich stron, które prowadzę.

Zapraszam też do linku moja twórczość. Tam znajdują się moje wszystkie opowiadania. Zaczęłam nowe opowiadanie True Lies. Zapraszam do czytania jego. Im więcej komentarzy tym jak mam większe na pisanie jego. 

Przepraszam za błędy i literówki  które na pewno są. Znając was to pewnie mi to wypomnicie. 

To byłoby chyba na tyle... Tak więc komentujcie, polecajcie, czytajcie. Każdy komentarz bardzo mnie uszczęśliwia.


xoxo N.