piątek, 28 grudnia 2012

Rozdział 23|XXIII


Olga bez problemów dotarła do UK. Razem z Kubą odebraliśmy Olgę z lotniska i wróciliśmy do domu. Bardzo cieszyłam się, że przyjechała. Kuba zaniósł rzeczy Olgi do gościnnego pokoju. A ja i Olga usiadłyśmy w salonie razem z ojcem. Długo nie gadaliśmy, bo jutro z samego rana jest trening i trzeba rano wstać.

Następnego dnia wstałam z piekielnym bólem kręgosłupa. Wzięłam gorący prysznic by rozgrzać plecy, ale to nie pomogło i musiałam znów sięgnąć po kortyzol. Niestety skończyła mi się 2 buteleczka i po raz kolejny muszę skorzystać z pomocy Sama. Dzisiejszy trening jakoś przebolałam. Starałam się jakoś wszystko przetrzymać i nie dać po sobie nic poznać. Po treningu spotkałam się z Samem przy starym magazynie. Niestety przekazanie towaru nie odbyło się ja powinno.

- Natasza… - wyłonił się jak duch z cienia Kuba – Co ty…? Natasza?! – prawie zawarczał
- Kuba?! – zbladła przestraszona – To nie tak jak myślisz…
- No to ja spadam – wtrącił Sam – Do następnego… - skinął głową i odszedł
- Natasza czy możesz mi to wytłumaczyć? – wyrwał jej torebkę – Kortyzol… No pięknie!
- Kubuś, to nie tak jak myślisz. To tylko na wszelki wypadek.
- Podejrzewałem, że coś się dzieje, ale nie wiedziałem że jest tak źle. Masz mi wszystko wytłumaczyć.
- Kręgosłup wcale mnie nie przestał boleć. Było gorzej… Ból się nasilał i nasilał aż nie mogłam wytrzymać, więc skorzystałam z wyjścia awaryjnego i pomogło.
- Ile zastrzyków już przyjęłaś?
- Tylko się nie wściekaj…
- Ile?! - krzyknął
- 6… ale robiłam przerwy…
- Natasza!!!! Jasna cholera!
- Kubuś, wiem i przepraszam. Ale nie dawałam rady tak mnie bolało.
- Trzeba było mi powiedzieć o tym. Natasza tak nie można. Wiesz, że to jest szkodliwe a jednak to zrobiłaś. Co cie podkusiło?
- Ból, ambicja, samozaparcie, dążenie do bycia idealną dla ojca… Przepraszam, to się nie powtórzy. Błagam nie mów ojcu. Błagam, błagam cię!
- Nie powiem… Byłaś u lekarza?
- Tak, byłam. Razem z Łukaszem byłam u specjalisty, ale czekam jeszcze na jakieś wyniki badań. W sumie powinny już być, bo trochę czasu minęło. – nastała niezręczna cisza – Mogę odzyskać buteleczkę?
- Nie użyjesz jej? – spojrzał podejrzliwie na Nataszę
- Nie – powiedziała bez zawahania
- Na pewno?
- Tak, na pewno. – chłopak oddał jej torebkę z zawartością – Możemy już jechać?
- Taaa… Jasne…
***
Późnym wieczorem wybrałam się na spacer po parku z Wojtkiem. Byłam trochę za na siebie za tą sytuacje przy magazynie. Czułam się teraz trochę winna. Ale dzięki Wojtkowi zapomniałam na chwilę o tym.

- Chciałam cie poinformować, że przyleciała do nas Olga – powiedziała Natasza
- Świetnie. Na długo przyjechała?
- Na kilka tygodni… Może dłużej. A co?
- Może się spotkamy i wyskoczymy na jakiegoś drinka, co?
- Po ostatnim drinku mam na jakiś czas ich dość. Ale na pewno wpadniemy do ciebie w najbliższym czasie.
- Proszę, proszę… Kogo ja widzę… - wyszedł z naprzeciwka Łukasz
- Łukasz? Co ty tu robisz? – Natasza lekko zbladła
- Nie ważne co ja tu robię. Ważne co ty tu robisz z nim… - Łukasz był zdenerwowany
- Spokojnie Łukasz. Natasza i ja tylko wyszliśmy się przejść. – wtrącił Wojtek
- Ty się lepiej nie odzywaj! – powiedział ostro Łukasz
- Będziecie się kłócić tylko oto, że wyszłam na spacer z przyjacielem? – Natasza prychnęła – Zachowujecie się jak dzieci a nie dorośli. – zaczęła się od nich oddalać
- Gdzie idziesz? – spytał Wojtek
- Do domu. Nie chcę widzieć waszej autodestrukcji. Żegnam… - odeszła od nich
- Czego ty od niej chcesz? – powiedział Łukasz
- Nic nie chcę. Jedynie chce być dobrym przyjacielem… - Wojtek również odszedł

Wróciłam do domu i musiałam się położyć. Ból kręgosłupa dokuczał mi jeszcze bardziej niż zwykle. Obiecałam Kubie, że już nie wezmę kortyzolu, ale ból był za silny. Zrobiłam zastrzyk i po kilkunastu minutach bolało coraz mniej i mniej aż w końcu przestało boleć. Poczułam ulgę.

Następnego dnia na treningu było dość spokojnie. Ojciec cały dzień nie wychodził z gabinetu, więc mogliśmy trochę przystopować i poudawać. Na koniec dnia zawołał wszystkich, bo chciał coś ogłosić.

- Rozmawiałem dziś z przedstawicielem Amerykańskiej Gimnastyki Sportowej. – powiedział dość głośno Sasha - Trevor zaproponował nam wyjazd sparingowy, zarówno drużyny męskiej jak i damskiej, do USA do Nowego Jorku. Mam nadzieję, że cieszycie się z takiego wyjazdu. – ale na sali panowała dziwna cisza
- A musimy koniecznie tam jechać? – wtrąciła Natasza – Nie długo MŚ i nie potrzebne są nam takie sparingi.
- Właśnie, że są potrzebne. Drużyna z USA też będzie brać udział w  MŚ i dobrze jest zobaczyć wcześniej jak są przygotowani.
- Takie sparingi to tylko zawracanie dup… znaczy głowy…
- Natasza, nie masz nic do gadania, bo już ustaliłem z Trevorem wszystkie szczegóły. Jedziemy do USA za tydzień. Koniec treningu – wrócił do swojego gabinetu
- Chce wam się jechać na ten sparing? – spytała Natasza
- Nie bardzo, ale jak mus to mus… - powiedziała Kate

Tego samego dnia wieczorem pojechałam do Wojtka razem z Olgą. Wojtek bardzo ucieszył się z tego spotkania. Bardzo dawno nie widział Olgi, więc że tak powiem był nią oczarowany. Poświęcał jej więcej uwagi niż mnie i to było bardzo dziwne. W sumie to dobrze. Olga straciła rodziców i przyda jej się takie oderwanie od rzeczywistości. Wojtek ciągle do niej zagadywał i ciągle ją rozśmieszał. Do domu wróciłyśmy późnym wieczorem i szczerze przyznam, że po całodniowym treningu i wizycie u Wojtka byłam wykończona, więc jak tylko się położyłam to od razu zasnęłam. Następnego dnia wstałam strasznie niewyspana i bolały mnie wszystkie mięśnie i kości. Najgorzej było chyba z kręgosłupem, ból był za śliny i ponownie sięgnęłam po kortyzol. Zamknęłam się w łazience i najpierw wzięłam prysznic później zrobiłam zastrzyk. Dziś zdecydowałam się w końcu na rozmowę z Łukaszem. Cholernie bałam się tej rozmowy. Bałam się, że możemy się jeszcze bardziej pokłócić i to może być nasz koniec a tego bym nie chciała. Gdzieś tak koło godziny 18.00 zostawiłam Olgę razem z Kubą a sama udałam się do mojego ukochanego. Przez całą drogę myślałam, co mam mu powiedzieć, jak go przeprosić za moje humorzaste nastroje i inne rzeczy…

- Łukasz… - weszła do mieszkania chłopaka i udała się do salonu, w którym siedział – Przyjechałam porozmawiać… - zdjęła płaszcza i usiadła przy nim - Chciałam cię przeprosić za moje zachowanie…
- Nie Natasza, to ja chciałem cie przeprosić – spojrzał jej w oczy
- Moje zachowanie było głupie i szczeniackie, ale nie podoba mi się to, że mnie szpiegujesz.
- Wiem i za to najmocniej cie przepraszam. Już nigdy nikomu nie uwierzę i będę wierzyć tylko tobie skarbie – przybliżył się i pocałował Nataszę w usta a ta oddała pocałunek
- Boże jak ja za tobą tęskniłam! – znów się pocałowali, ale tym razem to Natasza pocałowała Łukasza
- Ja też za tobą tęskniłem – znów się pocałowali - Teraz zapytam całkiem serio… - spoważniał
- Słucham? - również spoważniała
- Czy jest coś, o czym jeszcze mi nie mówisz? – Natasza pokiwała przecząco głową – Natasza wiem, że bierzesz na lewo kortyzol
- Wiesz? – spytała z niedowierzaniem
- Tak, wiem…
- Ale to nie jest prawda…
- Natasza kłamiesz! – wstał i wyjął z szafki małą pustą buteleczkę – Proszę – podał jej ją – Wypadła ci torebki jak się wtedy śpieszyłaś do domu.
- Łukasz… - zaczęła płakać -  Ja naprawdę przepraszam, ale nie chciałam aby ktoś się dowiedział
- Nie płacz proszę – pocałował ją w czubek nosa i zaczął uspokajać – Ze mną możesz gadać na każdy temat. Na każdy temat zwłaszcza jeśli jest to temat twojego zdrowia. – przytulił ją mocno – Musi cie mocno bolec, skoro sięgnęłaś po kortyzol.
- Nawet nie wiesz jak mnie boli. Każdy najmniejszy ruch jest strasznie bolesny. Tylko po kortyzolu mogę normalnie funkcjonować – pociągnęła nosem
- Spokojnie… - jeszcze mocniej ją przytulił – Wszystko będzie dobrze… - ucałował ją w głowę

Tę noc spędziłam z Łukaszem w jego ramionach. Prawie całą noc rozmawialiśmy. Zgodziłam się na wszystko co zaproponował mi Łukasz. Bardzo się cieszyłam, że między nami już jest wszystko w porządku. Brakowało mi jego, bardzo mi jego brakowało.

Następnego dnia spędziłam cały dzień z Łukaszem. Byliśmy razem w parku, w wesołym miasteczku, na objedzie w restauracji. Później pojechaliśmy na lody i tak minął nam cały dzień. Świetnie się bawiłam. Nawet zapomniałam o bolącym kręgosłupie i wszystkich problemach. Chyba Łukasz jest moją osobistą tabletką na ból i wszystkie problemy. Wieczorem Łukasz odwiózł mnie do domu i pożegnaliśmy się namiętnie przed domem. Kontem oka spojrzałam, że w oknie stoją Kuba z Olgą i śmieją się.

Tydzień później…

- Wojtek cholera jasna, spóźnię się przez ciebie na samolot! – krzyknęła do niego
- Już idę – wsiadł do samochodu, odpalił auto i po chwili ruszył
- Jestem ci wdzięczna za to, że pod nieobecność Łukasza zgodziłeś się być moim szoferem, ale jeśli za 20 minut nie zjawię się na lotnisku to ojciec mnie zabije gołymi rękoma – krzyknęła
- Spoko Natasza – już jedziemy
- Taaa… Zanim dojedziemy to samolot odleci – naburmuszyła się

I miałam rację. Zanim dojechaliśmy to samolot do USA już odleciał. No pięknie! Kapitan zespołu spóźnił się na samolot a po powrocie ojciec mnie zabije.

- I co mówiłam, że się spóźniony. Będziesz się srogo tłumaczył mojemu ojcu jak wróci.
- Nie panikuj. Zaraz się coś wymyśli – odszedł szybkim krokiem
- Ciekawe co wymyślisz? – krzyknęła – Bo jeśli myślisz, że dolecimy do USA na skrzydłach nadziei to się grubo mylisz! – wrzasnęła do niego

Czekałam chyba z 10 minut na tego patentowanego głupka ale w końcu pojawił się. Pojawił się z wielkim uśmiechem na twarzy.

- A ty co się szczerzysz głupku!?
- Lecimy do USA. Za 15 minut mamy bezpośredni samolot pierwszą klasą do Nowego Jorku i będziemy szybciej niż twoja drużyna.
- Naprawdę?? – ucieszyła się
- Tak, naprawdę. Przeze mnie się spóźniłaś i musiałem to jakoś naprawić. Chodź pod bramkę – pociągnął Nataszę za rękę
- Ty też jedziesz? – spytała zdziwiona
- Tak, muszę cie dostarczyć całą i zdrową… - uśmiechnął się

Poszliśmy pod bramkę i akurat zaczynała się odprawa, więc w samą porę zdążyliśmy. Byłam pod wrażeniem I klasy, bo nigdy nie latałam I klasą. Usiedliśmy w fotelach i cierpliwie czekaliśmy na start samolotu. W końcu się doczekaliśmy i wystartowaliśmy. Lot przebiegał bez żadnych zbędnych zakłóceń. Wysiedliśmy całe 20 minut przed lotem, którym lecieli mój ojciec i reszta drużyny. Ojciec jak tylko mnie zobaczył to dał mi jeden wielki ochrzan. W mojej obronie stanął Wojtek, ale to nic nie dało. Dojechaliśmy do naszego miejsca docelowego i mieliśmy resztę dnia wolną. Jako że Wojtek był pasażerem na gapę, zaoferowałam mu nocleg w moim pokoju na podłodze. Niestety nie miał innego wyjścia.

Następnego dnia Sasha zafundowała nam trening z piekła rodem. Wróciłam do pokoju cała poturbowana i cała obolała. Nie byłam pewna czy dam radę na jutrzejszym sparingu. Jak tylko wróciłam do pokoju to klapnęłam na łóżko. Do pokoju wszedł Wojtek…

- Ciężki trening? – spytał
- Nawet nie pytaj…. – westchnęła
- No to co… Może masażyk? – usiadł obok Nataszy
- O tak! Poproszę! – rozweseliła się na samą myśl
- No to rozbieraj się za chwilę poczujesz ulgę…

Ściągnęłam z siebie trykot i zostałam w samej bieliźnie. Wojtek dokładnie spojrzała na mnie od góry do doły ze zdziwieniem a ja tylko kiwnęłam nieznacząco głową i położyłam się na brzuchu, po czym zdjęłam stanik. Wojtek nakrył mnie od pada w dół kocem, wziął z torby olejek do masażu i usiadł delikatnie okrakiem na moich biodrach = tyłku. Po chwili Wojtek polał moje plecy olejkiem i zaczął delikatnie masować moje plecy. Robił to tak zmysłowo, że zatraciłam się i na chwilę odpłynęłam. Z zatracenia wyrwała mnie głos Wojtka.

- Słyszałem, że pogodziłaś się z Łukaszem – powiedział pytając
- Tak, tydzień temu się pogodziliśmy. I cieszę się z tego powodu.
- Dlaczego się cieszysz? – zadał głupie pytanie
- Cieszę się, bo już nie mogłam bez niego wytrzymać. Jestem od niego uzależniona.
- Widzę, że myślisz o nim bardzo poważnie… - zasmucił się lekko
- Bardzo poważnie. – westchnęła – Wydaje mi się, że znalazłam tego jedynego.
- Co masz na myśli?
- Chcę być z Łukaszem do końca mojego życia. Jestem w nim zakochana po uszy…
- Przemyślałaś to dokładnie?
- Tak i nie zmienię już zdania. Kocham Łukasza i nigdy go już nie zostawię.
- W takim razie cieszę się twoim szczęście i życzę ci jak najlepiej.
- Naprawdę życzysz mi jak najlepiej?
- Tak. Jeśli ty jesteś szczęśliwa to i ja jestem szczęśliwy… - westchnął ciężko i dalej masował mi plecy.

Następnego dnia wstałam z wielkim bólem pleców a raczej to ten ból mnie obudził. Ledwie wstałam z łóżka tak cholernie mnie bolało. Ale wstałam, syknęłam kilka razy z bólu, ominęłam Wojtka leżącego na podłodzie i udałam się do łazienki. Zaczęłam szukać w kosmetyczce buteleczki z kortyzolem. Już myślałam, że nie wzięłam, ale po chwili odetchnęłam z ulgą. Wyciągnęłam buteleczkę i strzykawkę jednorazową. Nabrałam odpowiednią porcję do strzykawki i zrobiłam zastrzyk domięśniowy w prawy bok pleców.

- Natasza! – nagle wszedł do łazienki Wojtek – Co ty robisz?
- O boże! Nie powinieneś tego widzieć! – wkurzyła się
- Bierzesz narkotyki?? – był cholernie zdziwiony
- Nie, to środek przeciwbólowy. Nie martw się. Nie jest szkodliwy i jest dozwolony.
- Nie powinnaś tego robić…
- Nie mów mi co mam robić, ok!? – krzyknęła i wyszła z łazienki a zaraz za nią Wojtek
- Co bierzesz? – wyrwał jej z ręki buteleczkę – Kortyzol… Natasza co ci jest?
- Mam uraz kręgosłupa. Nabawiałam się go podczas kontuzji przez Sandrę. Ból się nasilał aż w końcu stał się nie do zniesienia i musiałam wziąć pierwszą dawkę kortyzolu. Ale uwierz mi wszystko jest ok.
- Jak wszystko jest ok. skoro musisz brać tak silne środki przeciwbólowe?! – oburzył się
- Zapewniam cie, że wszystko jest ok. A teraz wybacz. Muszę iść, bo za 1h rozpocznie się sparing.

Przebrałam się w trykot i wyszłam z pokoju. Udałam się na rozgrzewkę, która trwała 45 minut. Później Sasha walnął rozgrzewającą mowę i ja też powiedziałam kilka słów zagrzewających do walki. Po 2h było już po wszystkim. Moja drużyna oczywiście wygrała. To nie było jakimś szczególnym zaskoczeniem, bo wiadomo, że ja i moja drużyna jest najlepsza. Jak tylko sparing się skończył to wróciliśmy do Londynu. Tym razem ojciec mnie pilnował abym tym razem nie spóźniła się na samolot.

Zaraz po powrocie pojechałam do Łukasza, który pogratulował mi wygrania sparingu. Bardzo cieszyłam się z tego, że nasze relacje są w końcu normalne. Spędziłam z Łukaszem cały wieczór po powrocie a musiałam wracać do domu, bo nie mogę wiecznie zostawiać Olgi z Kubą. Łukasz odwiózł mnie do domu i pożegnaliśmy się. Weszłam do pokoju Olgi i usiadłam na łóżku

- Co tam Olga? – spytała z uśmiechem na ustach Natasza – Jak ci się tu podoba?
- Fajnie jest. Chyba polubię Londyn. – odpowiedziała z entuzjazmem Olga
- Cieszę się, że ci się tu podoba, bo ja nie za bardzo lubię to miasto. Ale to chyba dlatego, że jestem już ty dobrych klika lat – zaśmiała się
- Natasza… ? – spytała nie pewnie
- Słucham cie uważnie…
- Kiedy pojedziemy do Wojtka?
- Uuuuuu… proszę, proszę… - Natasza uśmiechnęła się wiedząc co się kroi – Podoba Ci się Szczęsny, tak?
- Co?! Nie! – prychnęła
- Olga nie udawaj! Wiem, że ci się podoba i to od kilku lat.
- Głupoty gadasz! – Natasza posłała jej groźne spojrzenie – No dobrze… Podoba mi się… Ale nie mów mu, ok? Wiem, że nie mam u niego szans. Bynajmniej wiem, że nie mogę konkurować z tobą.
- Olga, mnie i Wojtka łączy tylko przyjaźń. Jestem z Łukaszem i to z nim chcę być do końca życia. Więc Wojtek jest cały twój.
- Fajnie ale on pewnie na mnie nawet uwagi nie zwraca… - zasmuciła się
- Teraz to ty głupoty gadasz! – zaśmiała się – Tydzień temu całkowicie mnie olał jak byliśmy u niego. I ty mówisz, że nie zwraca na ciebie uwagi… Pfff… - prychnęła a Olga rozweseliła się
- Czyli mam u niego szansę? – jej oczy zaczynały błyszczeć ze szczęścia
- Tak i ja już się oto postaram by coś z tego wynikło – uśmiechnęła się cwaniacko.

Somewhere and nowhere at Arsenal Training…

- Wojtek… - podszedł do chłopaka Boss – Możemy porozmawiać?
- Tak, jasne Boss – zeszli z boiska treningowego – O co chodzi?
- Nie pokazałeś się ostatnio na treningu i nie uprzedziłeś mnie o tym…
- A tak wiem i przepraszam, ale to wypadło mi tak nagle.
- Zostajesz zawieszony na 2 mecze. A na twoje miejsce wskakuje Łukasz Fabiański.
- Co?! Dlaczego? – oburzył się Wojtek
- Musisz zostać ukarany za niesubordynacje. Twoja absencja mam nadzieję, że będzie dla ciebie dobrą nauczką. Tak więc kolejne 2 mecze obejrzysz sobie z ławki na trybunach – odszedł od niego
- Kurwa! – przeklął i poszedł do szatni

Tego samego dnia. Ośrodek treningowy gimnastyków.

Na treningu byłam niezwykle skupiona. Dziś rano nie robiłam zastrzyku, więc plecy cholernie mnie bolały, ale starałam się nie myśleć o bólu tylko skupiłam się na wykonywanych zadaniach. Szło mi całkiem nieźle do czasu aż do ośrodka wszedł Wojtek. Kiedy go zauważyłam automatycznie straciłam kontrolę na skupieniem i spadłam z poręczy asymetrycznych. Wojtek widząc to podbiega do mnie.

- Natasza! – kucnął przy niej – Nic ci nie jest?
- Nie… Pomóż mi się podnieść… - chłopaka pomaga jej się podnieść i siadają na ławeczce obok – Dzięki…
- Nie ma sprawy… Ale na pewno wszystko w porządku?? – spojrzała na dziewczynę i jej plecy
- Tak, nie martw się o mnie. Takie upadki są u mnie na porządku dziennym.
- Nie prawda – krzyknął z Kuba, który podszedł do nich – Ostatnio coraz częściej spada z poręczy.
- Idź sprawdź do szatni czy ciebie tak mnie, ok? – warknęła do Kuby
- Taka prawda Natasza… Nie migaj się! – powiedział Kuba
- Dobra, dzięki za szczerość ale nie chcę jej słyszeć. – rzuciła i odwróciła się od brata – Dlaczego nie jesteś na treningu? - spytała Wojtka
- Boss zawiesił mnie na dwa spotkania, więc wkurzyłem się i tyle mnie widzieli.
- Że co słucham?? Zawiesił cie??!! – była w szoku
- Tak. Zawiesił za to, że pojechałam bez uprzedzenia z tobą do USA.
- No pięknie! Przeze mnie masz kłopoty. Muszę porozmawiać z Bossem
- Nie! Nie rób tego! – podniósł ton głosu – Po co? To tylko dwa mecze.
- Kto jest twoim zmiennikiem?
- Jakbyś nie wiedziała… - Wywrócił oczyma – Łukasz oczywiście…
- Naprawdę?? – w jej oczach pojawiła się radość
- Tak, naprawdę. Pokaże chłopak co potrafi a potrafi nie mało.

Kilkanaście minut później zwolniłam się z mojego treningu i pojechałam razem z Wojtkiem  na trening Arsenalu.  Co prawda on nie chciał jechać, ale zmusiłam go siłą. Usiedliśmy na ławeczkach i obserwowaliśmy jak chłopcy sobie grają. Arsenal podzielił się na dwie drużyny i zaczęli treningowy sparing. Theo Walcott był przeważnie przy piłce, ale przy każdej chwili nie uwagi zwinnie mu tą piłkę zabierał Jack Wilshere. W końcu nadarzyła się pierwsza okazja do strzelenia bramki. Ramsey biegł z piłą w stronę bramki Łukasza. Nie wiem dlaczego to zrobiłam, ale jak głupia wstałam i krzyknęłam na cały głos: „Come on Łukasz”. Łukasz niestety się zdekoncentrował i dostał piłką prosto w podbrzusze. Zgiął się wpół i klęknął na kolana. Podbiega do niego Ramsey i klepie go przepraszając w plecy. Łukasz podnosi się w schodzi z boiska zgięty lekko wpół i idzie do szatni. Bałam się, że będzie kontuzjowany i poszłam za nim.

- Żyjesz tam? – weszła do pokoju, w którym siedział Łukasz – Łukasz…
- Żyję… - powiedział prawie bez głośnie
- Nieźle dostałeś – zaśmiała się
- To nie jest śmieszne Natasza!
- A czy ja się śmieje?? – usiadła obok niego i dała mu całusa w usta – Dlaczego mi nie powiedziałeś, że Wojtek wyleciał ze składu na dwa mecze?
- Bo sam się dowiedziałem przed godziną. Dlaczego pytasz? Czyżby Wojtek ci się żalił?
- Tak się pytam i tak żalił mi się. Dobrze wiesz, że zależy mu na tym.
- A mi niby nie zależy na byciu I bramkarzem?
- No zależy, zależy… I bardzo się cieszę, że mój misiaczek w końcu stanie między słupkami w Arsenalu – pocałował go w usta
- Ja też się bardzo cieszę. – ponownie się pocałowali
____________
Ogłoszenia Parafialne:

1. Na samym wstępie chciałam was przeprosić za to, że ten rozdział pojawił się tak późno ale niestety kolejny też będzie wtedy kiedy będę miała czas go napisać. 
2. Kolejny rozdział pewnie pojawi się po nowym roku. Więc życzę wam : SZCZĘŚLIWEGO SYLWESTRA. ABY PO IMPREZIE WSZYSTKIE KRĘTE ZAKRĘTY BYŁY PROSTE. I SZCZĘŚCIA W NOWYM ROKU.
4. U góry z prawej strony macie taką wspaniałą ramkę "Szybkie linki", gdzie znajdują się linki to moich stron, które prowadzę.
5. Zapraszam na blog z One - Shotami, gdzie można zamawiać króciutkie historyjki ze swoimi ulubionymi piłkarzami. Link też znajduje się w "Szybkich linkach" ----> Football One Shots
6. Przepraszam za błędy i literówki  które na pewno są. Znając was to pewnie mi to wypomnicie. 
7. No i chciałam was poinformować że ten rozdział jest najdłuższy ze wszystkich
8. No i ostatnia informacja. Zostało się kilka rozdziałów do epilogu. 

To byłoby chyba na tyle... Tak więc komentujcie, polecajcie, czytajcie. Każdy komentarz bardzo mnie uszczęśliwia.

xoxo N.

wtorek, 18 grudnia 2012

Rozdział 22|XXII

Wysiadłam w pośpiechu z samochodu Wojtka i pobiegłam do domu. Zatrzasnęłam drzwi i usiadłam na podłodze oparta o nie. Boże! Co ja najlepszego wyprawiam. Moje zachowanie jest karygodne. Ale muszę się ogarnąć…

- Natasza… - podszedł do dziewczyny Kuba – Co się dzieje?
- Yyy… - zaczęła się jąkać 
- Czy to ma związek z tym, co się stało przed domem? – usiadł obok siostry
- Widziałeś to? – zbladła lekko
- Tak, widziałem… - ścisnął dłoń siostry
- Kuba to nie tak! Ja… Ja naprawdę… Znaczy nie wiem… - zaczęła się tłumaczyć
- Natasza nie musisz mi się tłumaczyć…
- Co jest ze mną nie tak? – zaczęła płakać
- Z tobą wszystko w porządku. Ale chyba jesteś zagubiona. 
- Nie, nie jestem… Kocham Łukasza i to się nie zmieni. – powiedziała pewna siebie
- Czy aby na pewno kochasz Łukasza?
- Co to ma znaczyć? 
- Może na to pytanie powinnaś sobie sama odpowiedzieć… - wstał – Chodź… - wyciągnął do niej dłoń
- Gdzie? – podała dłoń bratu i wstała z jego pomocą
- Pójdziemy się przejść… No i od razu porozmawiamy. 

Wyszłam z Kubą na bardzo długi spacer. Cały czas gadaliśmy. Kuba ciągle powtarzał mi czy aby na pewno kocham Łukasza. A ja mu ciągle odpowiadałam, że „TAK”. Byłam tego na 100% a nawet na 200% pewna. Wróciliśmy do domu bo telefonie od ojca, który kazał nam wrócić bo jest już późno. 

Następnego dnia na treningu zapieprzałam jak szalona. Byłam wyjątkowo skupiona na tym, co robię, bo nie chciałam myśleć o wczorajszym feralnym wieczorze. Przez cały trening przyglądał się mi Sasha. Nawet pochwalił mnie 2 razy co nie zdarza mu się często. Pod koniec treningu miałam niespodziewanego gościa.

- Natasza… - na salę treningową wszedł Łukasz – Możemy pogadać?
- Łukasz…? – powiedziała zaskoczona – Co ty tu robisz?
- Przyszedłem pogadać… Masz chwilkę?
- Nie, możemy to zrobić później?
- Dlaczego nie odbierasz ode mnie telefonów? – był nie co zły – Może inaczej… Dlaczego odrzuciłaś ode mnie wczoraj telefon?
- Nie chciałam z nikim gadać, ok!? – prawie krzyknęła – Spotkamy się u ciebie wieczorem… A teraz wybacz mam trening… - weszła na równoważnie i zrobiła przeskok w tył
- Dobrze… Widzimy się wieczorem… - wyszedł z ośrodka

- Natasza… Wszystko gra? – spytała Kate
- Tak… Mam nadzieję że tak… - westchnęła Natasza
- Na pewno? – spytała ponownie zmartwiona Kate
- Nie. – wyrzuciła z siebie Natasza
- Chcesz o tym pogadać? – spytała zmartwiona 
- Nie. Muszę sama się z tym uporać… - westchnęła Natasza
- Kłopoty w raju? – wtrąciła Sara
- Tak jakby… Ale mam nadzieję, że szybko miną. – Natasza zrobiła kolejny przeskok – Idę pod prysznic…
- Już? Przecież jeszcze godzina treningu – powiedziała Kate
- Trudno się mówi. To na mnie będzie ojciec zły…. – wyszła do szatni
***
Przed ośrodkiem treningowym.

- Łukasz…. – krzyknęła Sandra, kiedy zobaczyła wychodzącego z ośrodka Łukasza – Łukasz!
- Czego chcesz? – zatrzymał się nie chętnie i poczekał aż podejdzie do niego Sandra
- Porozmawiać chwilę. Możemy? – spytała niewinnie
- Ty nigdy nie chcesz ‘rozmawiać’. Ty zawsze czegoś chcesz, więc…?
- Nie, naprawdę chcę porozmawiać. Czy tak trudno w to uwierzyć?
- Tak. Bardzo trudno, ale dobrze… Porozmawiajmy… - Łukasz usiadł na ławeczce – Więc?
- Chodzi o Nataszę… - zaczęła powoli
- Boże! Sandra… - wziął głęboki oddech - Nie skłócisz mnie z nią!
- Nie oto tu chodzi. Chodzi tu oto, że ona cie oszukuję. – powiedziała szybko by jej nie przerywał – Za twoimi plecami spotyka się z Wojtkiem. 
- Więc tu o Wojtka chodzi, tak? – wstał – Sandra, nie mieszaj mnie w to ok? Ani Nataszy, bo będziesz tego gorzko żałować!
- Ale to prawda. – także wstała – Mam zdjęcia jak wczoraj świetnie się razem bawili – wyjęła z torebki zdjęcia i pokazała je Łukaszowi – Widziałam ich wczoraj w wesołym miasteczku. Wyglądają na szczęśliwych. Nie martwi cię to?
- Nie zły fotomontaż… - przegląda zdjęcia - Gratuluje Sandra świetnego pomysłu, ale ja się na to nie nabiorę. – po obejrzeniu zdjęć oddał je jej
- Ale to nie fotomontaż. Sama na własne oczy wczoraj ich widziałam. 
- I od razu przybiegłaś do mnie, tak? – Sandra pokiwała twierdząco głową 
- Tak, chciałam abyś wiedział co twoja ukochana wyprawia – Łukasz zrobił się na twarzy czerwony – Ale przyznaj, zdenerwowany jesteś?
- Nie, wcale… - nabrał powietrza do płuc
- Jasne… Widać że jesteś zdenerwowany…
- Strasznie nie miło się z tobą gadało. – odwrócił się i odszedł
- Z tobą też – uśmiechnęła się z triumfem 
***
Wyszłam do szatni by wziąć prysznic. Otworzyłam szafkę i wypadł z niej kolejny liścik: „Gra nie jest jeszcze skończona. xoxo S” – No myślałam, że mnie grom z jasnego nieba trafi. Zdenerwowałam się. Dosłownie kipiałam złością. Wyjęłam z szafki ręcznik i zamknęłam szafkę z hukiem. 

- Wow! Co tak nerwowo? – spytał Kuba, który właśnie wszedł do szatni
- Nie ważne. Ale mam ochotę zajebać dziwkę! – Natasza była purpurowa na twarzy
- Spokojnie… Oddychaj… Wdech i wydech… - Natasza odetchnęła – Niech zgadnę… Sandra?
- Taaa… - wywróciła oczyma i podała bratu liścik – Mam jej dość!
- Jak każdy. – chwilę później – Idziesz już do domu?
- Nie, idę do Łukasza. Tylko wezmę prysznic i przejdę się po mieście, bo powiedziałam mu, że będę wieczorem. 
- To może wyskoczymy na lody?
- Świetny pomysł… To ja zmykam pod prysznic… - wyszła

Wzięłam dość długi gorący prysznic, przebrałam się w swoje ciuchy i razem z Kubą poszliśmy na miasto. Poszliśmy do mojej ulubionej kawiarni i zamówiliśmy dwa wielkie kubełki z lodami pistacjowymi. Objadłam się lodami jak nigdy aż mi się zrobiło niedobrze. Gdzieś tak koło godziny 19.00 poszłam a raczej pojechałam autobusem do Łukasza. Chciałam mu wszystko wyjaśnić. W końcu się z nim pogodzić i znów móc się z nim normalnie spotykać. Znów go całować, znów na niego patrzeć, przytulać się do niego i być z nim. Chyba już mój zły, ponury humor zniknął całkowicie i w końcu będzie między nami normalnie. 

- Łukasz… - weszła do mieszkania chłopaka – Już jestem.. – była wyraźnie szczęśliwsza
- O już jesteś… - rzucił oschle – Dobrze…
- Musimy porozmawiać… - weszła do pokoju w którym siedział Łukasz i dała mu całusa ale ten nawet go nie odwzajemnił 
- Tak, musimy porozmawiać.
- Co się dzieje? – usiadła obok Łukasza – Jesteś jakiś oschły…
- Możesz mi wytłumaczyć to? – rzucił jej zdjęcia, które dała mu Sandra – Byłbym bardzo wdzięczny.
- Skąd je masz? – powiedziała zaskoczona Natasza 
- Od znajomej… Z resztą nie ważne. Więc?
- Od znajomej, czyli od Sandry?? – Łukasz skinął głową – Wiedziałam, że ta szmata coś wymyśli. 
- Chce wiedzieć czy to prawda?
- Tak to prawda. 
- Więc mnie z nim zdradzasz? – rzucił nagle
- Nie! – krzyknęła – Wojtek to bardzo dobry przyjaciel, na którego zawsze mogę liczyć. I nie gada mi ciągle o jednym i tym samym.
- A na mnie to co? Ja już się nie liczę?!
- Nie, ty byś tylko o tym gadał i ciągle to rozpamiętywał. A zrozum, ja straciłam matkę i takie przeżycie wszystko obudziło we mnie. Nie chciałam o tym gadać tylko o tym zapomnieć. A Wojtek sprawił, że zapomniałam. Zapomniałam choćby na chwilę, bo teraz też o tym gadamy. 
- Natasza… - zaczął
- Och nie trudź się! – wstała – Skoro wolisz ufać Sandrze, która na siłę próbuje rozwalić nasz związek by dopiąć swego, choć nie rozumiem tego, bo ja nie jestem Wojtkiem zainteresowana, to może nasz związek jest jednak pomyłką, bo ty mi nie ufasz!
- Nie, Natasza… Ufam ci… – Łukasz wstał i chwycił Nataszę za rękę – Ale te zdjęcia…
- Przyszłam tu, bo chciałam się z tobą w końcu pogodzić. – po policzku zaczęły cieć jej łzy – Bo chciałam się w końcu do ciebie normalnie przytulić, normalnie porozmawiać… Ale jak widać to nie ma sensu… - zaczęła zmierzać ku drzwiom wyjściowym 
- Natasza, gdzie idziesz? – poszedł za nią
- Do domu. – wzięła płaszcz i wyszła z mieszkania Łukasza

Rozpłakałam się. Szłam i płakałam żywymi łzami. Oczy mnie strasznie bolały, bo ciągle pocierałam je dłońmi. Pewnie też były czerwone, ale co tam i tak do najpiękniejszych nie należę. Po drodze zadzwoniłam do Kuby by po mnie przyjechał. Nie miałam chęci iść na pieszo do domu ani jechać w takim stanie autobusem. Po kilku minutach podjechał pode mnie Kuba. Był zdziwiony moim strasznym widokiem i próbował dowiedzieć się, co się stało, ale jedynie powiedziałam mu, że pokłóciłam się z Łukaszem. Nie było sensu by opowiadać mu wszystko, bo znając jego to pewnie by powiedział, że to wszystko moa wina. Ale chyba po części tak było. Dojechaliśmy do domu i od razy poszłam do swojego pokoju i zamknęłam się w nim. Długo płakałam i nie mogłam się pozbierać. Następnego dnia byłam załamana i nie poszłam na trening, co wieczorem odbiło się na mnie, bo Sasha urządził mi awanturę. Oczywiście mało mnie to obchodziło w tym momencie. Powiedziałam mu kilka gorzkich słów, za co ukarał mnie sobotnim treningiem, na który niechętnie poszłam. Dobrze, że byłam sama na sali treningowej i mogłam w spokoju sama potrenować. Ciągle myślałam o tym zajściu z Łukaszem. Nie wiem, dlaczego Sandrze tak zależy na tym by rozwalić mój i Łukasza związek. Ale miałam już tego serdecznie dość. Po przymusowym-dodatkowym treningu wróciłam do domu i wzięłam gorącą długą gorącą kąpiel. Znów zaczęłam o tym wszystkim rozmyślać i naglę zrobiłam się strasznie wściekła. Ubrałam się, więc w ładniejsze ciuchy, zrobiłam lekki make-up i poszłam do mojego ulubionego klubu w Londynie „Santona”. Nie powiedziałam nikomu, chciałam się po prostu zabawić. Raz w życiu się porządnie zabawić. Zamówiłam, więc jednego drinka, potem drugiego i trzeciego. Przed wyjściem nic nie zjadłam, więc zaszumiało mi trochę w głowie, ale zamówiłam kolejnego drinka. 

- Może na dziś wystarczy Nataszo… - wtrącił barman, kiedy Natasza zamówiła 5 drinka
- Oj przestań Sean. Tylko jeden… - uśmiechnęła się do niego uwodzicielsko
- Natasza jesteś już naprawdę wstawiona. Nie naleje ci kolejnego drinka. 
- Ale ja chcę! – powiedział głośniej – Ja płacę, ja wymagam!
- Nie Natasza! – powiedział hardo – Jesteś pijana! Zadzwonię do Kuby by po ciebie przyjechał. 
- Nie! Nie waż się tego robić! Sama wrócę do domu. Nawet nie jestem podpita  – wstała od baru ale zachwiała się i upadła na jakiego kolesia stojącego blisko niej – O! Przepraszam najmocniej – wybełkotała a nieznajomy posadził ją z powrotem na krześle przy barze – Tak! Chyba jednak jestem. 
- Co to? Mam zadzwonić do Kuby?
- Nie… Zadzwonię po kogoś innego? – wyciągnęła z torebki telefon
- Dzwonisz po Łukasza?
- Nie. Jestem teraz dla niego niedostępna. Dzwonię po Wojtka… - wstała i chwiejnym krokiem wyszła z klubu

Wyszłam z klubu i odetchnęłam świeżym powietrzem. Strasznie kręciło mi się w głowie, ale wybrałam numer do Wojtka i zadzwoniłam do niego. Starałam się mówić normalnym głosem a nie przepitym. Ale Wojtek nie dał się zwieść i mnie wyczuł. Kazał mi czekać i nie wpakować się w kłopoty. Po kilkunastu minutach pod klub podjeżdża Wojtek i wysiada z auta. 

- Hej… - pisnęła cichutko – To tylko ja..
- Natasza… - podszedł do dziewczyny – Co się z tobą dzieję?
- Przepraszam Wojtek… Ja… Ja chciałam się tylko dobrze zabawić…
- No zabawiłaś się. Odwiozę cię do domu. 
- Nie, tylko nie do domu. Nie chcę dziś wracać do domu. Już napisałam ojcu, że będę nocować u Łukasza. 
- To zawiozę cię do Łukasza. 
- Nie! Nie chcę do niego jechać. Pojedźmy do ciebie.. – uśmiechnęła się i obróciła na jednej nodze jak małe dziecko, po czym wpadła w ramiona Wojtka – Ups! Przepraszam…
- No dobra… Jedziemy moja panno. – uśmiechnął się i zaprowadził Nataszę do auta po czym otworzył jej drzwi
- Dziękuję… - wsiadła do auta i przypięła się pasem bezpieczeństwa
- Natasza, dlaczego to zrobiłaś? – spytał odpalając silnik, po czym ruszył
- Chciałam się zabawić… - Natasza przytknęła sobie dłoń do ust – Nie dobrze mi…
- Otwórz okno - Natasza posłusznie otworzyła okno i wystawiła głowę za szybę ja pies - Już dojeżdżamy 
- Nienawidzę swojego życia… - wybełkotała – Wszystko się komplikuje... – Wojtek zatrzymał się przed jego mieszkaniem
- Już dojechaliśmy – wysiadł z auta i otworzył drzwi dla Nataszy – Chodź, weźmiesz zimny prysznic i położysz się spać – wziął Nataszę pod ramię i poszli do mieszkania Wojtka
- Ale ja nie chcę spać… - zawiesiła się u Wojtka na szyi zaraz jak weszli do jego mieszkania
- Ale pójdziesz. Nie myślisz teraz realnie… - spojrzał jej w oczy
- Nie, nie pójdę! – tupnęła nogą
- Pójdziesz… - zaczął się z nią przekomarzać aż w pewnym momencie Natasza go pocałowała namiętnie. Wojtek odwzajemnił pocałunek, ale po chwili oderwał się od Nataszy – Co robisz?
- Całuje się… - uśmiechnęła się łobuzersko – Nie chcesz? Przecież zawsze byłeś taki chętny. 
- Tak… Znaczy nie.. Ale nie w ten sposób. Nie chcę abyś była pijana lub coś. Chcę byś była świadoma tego, co robisz. Idź wziąć prysznic… - otworzył drzwi do łazienki – Wiesz gdzie masz ręczniki… Możesz wziąć mój szlafrok…

Natasza weszła do łazienki i zamknęła za sobą drzwi. Wojtek oparł się o ścianę i kucnął trzymając się za głowę. Po chwili wstał i poszedł do swojego pokoju.

Następnego dnia obudziłam się z okropnym bólem głowy i strasznie mnie suszyło. A najgorsze było to, że obudziłam się w nieswoim pokoju tylko w pokoju Wojtka. Jakim cudem wylądowałam w pokoju Wojtka i to jeszcze leżę w jego koszuli. Zerwałam się jak opętana i dosłownie wybiegłam z pokoju. Weszłam do salonu i zobaczyłam, że Wojtek siedzi w samych spodniach od piżamy i popija kawę. 

- O wstałaś już? – uśmiechnął się do dziewczyny 
- Co ja tu robię?! Co ja tu robię w twojej koszuli, w twoim łóżku?! Czy my..??!! – powiedziała na jednym oddechu blada jak ściana
- Nie. My nie… - powiedział, po czym wlał kawy do kubka i podał go dla Nataszy - Wczoraj się upiłaś i zadzwoniłaś do mnie bym po ciebie przyjechał. Nie chciałaś jechać do domu, więc zabrałem cie do siebie. Wzięłaś prysznic, ale nie poszłaś do pokoju gościnnego tylko położyłaś się koło mnie, więc przeniosłem się do salonu. 
- O Boże! Pewnie się wczoraj wygłupiłam! – napiła się kawy krzywiąc się przy tym
- Nie, byłaś bardzo grzeczna. – zaśmiał się. Chwilę później – Pamiętasz coś chociaż?
- Nie… Mam totalną pustkę w głowie… - znów upiła łyk kawy – Przepraszam jeśli coś źle zrobiłam. Nie była świadoma…
- No na pewno nie byłaś… - zaśmiał się – Jesteś szczupłą, drobną osóbką… Alkohol w twoim wypadku to nie jest dobry pomysł. 
- Która godzina? 
- 12.30 a co?
- Już jestem trupem! – Natasza odstawiła kubek z kawą – Gdzie są moje ubrania?
- W pralni. Nie martw się o ojca. Dzwoniłem do niego i powiedziałem mu, że razem z Łukaszem jesteś u mnie. Na razie jesteś bezpieczna. A ubranie zaraz ci przyniosę.
- Dziękuję. Kochany jesteś – dała mu całusa w policzek
- A tak nawiasem… Strasznie seksownie wyglądasz w mojej koszuli – przygryzł wargę
- A ty wyglądasz seksownie bez koszuli… - uśmiechnęła się i wyszła z salonu. 

Zostałam u Wojtka jeszcze przez godzinkę aż w końcu przyniósł z prali moje ubrania. Kac mnie zaczął męczyć jeszcze bardziej. Nawet sok z cytryny mi nie pomógł. Oj, coś czuję, że będę się męczyć kilka dni. Ale to tylko i wyłącznie moja wina. Nie potrzebnie tyle piłam. Ale cóż… Młoda jestem i głupia. Wyszłam od Wojtka i zrobiłam sobie spacerek po Londynie. A raczej spacerek z domu Wojtka do mojego mieszkania. Przeciętnie taki spacerek trwa nieco ponad godzinę. Miałam o czym myśleć więc nawet nie wiedziałam kiedy doszłam do ulicy na której mieszkałam. Ale nie chciałam jeszcze wracać do domu, więc poszłam  się przejść po mieście. Jak na złość spotkałam Łukasza. Oczywiście chciał ze mną pogadać, ale skutecznie go zignorowałam. Nie miałam ochoty na rozmowę z nim. Poczekam jeszcze kilka dni by go porządnie ukarać. Ja mu bezgranicznie ufam a on mi nie może… Trochę to smutne. Wróciłam do domu i czekały mnie na szczęście dobre wieści. 

- Natasza?? – dobiegł ją głos Sashy z salonu
- Co tam tato? – weszła i usiadła koło niego
- Mam dla ciebie wiadomość. Mam nadzieję, że się ucieszysz…
- Jej! Koniec z całodniowymi treningami? – spytała złośliwie
- Nie bądź sarkastyczna, dobrze? – spojrzał na nią z lekkim uśmieszkiem
- No dobrze, więc co to za dobra wiadomość?
- Olga, twoja kuzynka, przyjeżdża do nas. 
- O! Fajnie! Kiedy przyjeżdża? – powiedziała z entuzjazmem
- Już do nas leci. Ta decyzja została podjęta znienacka…
- Mi tam to nie przeszkadza… Wiesz, że ją bardzo kocham… Więc kiedy będzie w UK?
- Za godzinę mamy ją odebrać z lotniska. Pojedziesz po nią?
- Jasne. Ale musi towarzyszyć mi Kuba, ok?
- Oczywiście, że pojedzie z tobą….
- A co z jej Maturą?
- Nie podchodzi w tym roku. Wiesz… Przez ostatnie wydarzenia nie była wstanie.
- Ach rozumiem ją… To ja idę do Kuby… - powiedziała radośnie i pobiegła do pokoju brata. 

Bardzo się ucieszyłam na myśl o tym, że przyjeżdża do nas Olga. Uwielbiam tą dziewczynę, bo jest wyluzowana. Weszłam do pokoju brata i powiedziałam mu, że musimy jechać na lotnisko. Oczywiście nie był tym zaskoczony, bo już ojciec zdążył mu powiedzieć o tym. Musiałam mu powiedzieć, dlaczego ja nie mogę prowadzić. Niestety… Stężenie alkoholu w mojej krwi było jeszcze zbyt duże abym mogła sama prowadzić. Nie chciałam się wpakować w kłopoty, bo jeszcze przez taki głupi wybryk straciłabym miejsce w zespole na MŚ. 

~~~~~~~~~~
Ogłoszenia Parafialne:
1. Wczoraj jedna osoba, w dzień przed moimi urodzinami, popsuła mi strasznie humor aż przyznam szczerze, że płakałam i już miałam nie wstawiać rozdziału bo byłam zbyt przybita. No ale dziś są moje urodziny i postanowiłam to zrobić dla was. Choć jest mi bardzo przykro i dalej bardzo smutno.
2. Zaczęłam prowadzić nowego Bloga: Because I love you...  Pojawił się prolog, a w zakładkach są bohaterowie.
3. U góry z prawej strony macie taką wspaniałą ramkę "Szybkie linki", gdzie znajdują się linki to moich stron które prowadzę.
4. W "Szybkich linkach" znajduje się zakładka "Spam - czyli zostawiacie swoje powiadomienia", gdzie bardzo bym prosiła o zostawianie powiadomień o nowych rozdziałach, czy nowych opowiadaniach Strasznie nie lubię jak ktoś piszę mi powiadomienie w komentarzu pod rozdziałem. W końcu to ma być komentarz do rozdziału a nie miejsce do powiadamiania.
5. Zapraszam na blog z One - Shotami, gdzie można zamawiać króciutkie historyjki ze swoimi ulubionymi piłkarzami. Link też znajduje się w "Szybkich linkach" ----> Football One Shots


To byłoby chyba na tyle... Tak więc komentujcie, polecajcie, czytajcie. Każdy komentarz bardzo mnie uszczęśliwia.


xoxo N.

sobota, 8 grudnia 2012

Rozdział 21|XXI

Kolejne dni były dość spokojne. Razem z Łukaszem w końcu poszłam do dr Hinigana, który był trochę zaniepokojony moimi wynikami badań, powiedział więc, że przyjrzy się im bliżej i podda je szczegółowej analizie. Do tego czasu przypisał mi witaminy na wzmocnienie mięśni kręgosłupa. Zaniepokoiło mnie to, że chce przyjrzeć się im bliżej. Ale kolejną wizytę u niego mam za miesiąc, więc to dej pory na pewno nie będę się tym martwić. Dziś impreza u Theo Walcotta, więc musiałam się przygotować. Nie bardzo chciało mi się tam iść, bo źle się czułam, że nie chciałam zawieść Łukasza. W sumie to nasz pierwsza Arsenalowa impreza, na której możemy pokazać się bez żadnych obaw oto, że ktoś nas wsypie. Wieczorem przyjechał po mnie Łukasz i poszliśmy na imprezę. Nie było sensu brać samochód, bo z pewności ja i on będziemy chcieli napić się jakiegoś drinka, więc jak będziemy wracać to weźmiemy taksówkę. Weszliśmy do domy Theo, w którym był już nie zły tłok. Przywitaliśmy się z gospodarzem i jego dziewczyną, ale po krótkiej chwili zauważyłam, że na imprezę wkręciła się też Sandra, co było dla mnie nie miłym zaskoczeniem. Powiedziałam o tym Łukaszowi, ale on powiedział, że nie mamy się przecież czym martwić i żebym ją ignorowała. Wojtek też nie był zadowolony z tego, że Sandra się wkręciła na imprezę. Po godzinie Sandra robi zamieszanie na imprezie. Głośno się zachowuje i wygląda jakby się upiła…

- Wojtek! – podszedł do niego Theo – Zrób coś z Sandrą, bo psuje wszystkim dobrą zabawę!
- Ok – Wojtek podszedł do Sandry i chwycił ją za rękę – Co ty tu w ogóle robisz!? – pociągnął ją za sobą – Wychodzimy!
- Ała!!! Puść mnie! To boli! – oburzyła się Sandra
- Po co tu przyszłaś? – powiedział zdenerwowany
- Chciałam z tobą porozmawiać, ale nie zwracałeś na mnie uwagi, więc musiałam to jakoś zrobić.
- Co chcesz?
- Muszę ci o czymś ważnym powiedzieć…
- Słucham i wynoś się stąd!
- Nie tak powinno się traktować matkę swojego dziecka…
- Co…? Co… Co takiego? – Wojtek zbladł
- Jestem w ciąży. A ty jesteś ojcem tego dziecka
- Kłamiesz! – był w szoku
- Nie, nie kłamię. Też jestem przerażona, bo jestem jeszcze młoda ale stało się Nic na to nie poradzimy - wzięła go za rękę
- Zostaw mnie! – wyrwał się jej – Muszę pomyśleć… - odszedł od niej i Sandra została sama

Przez cały wieczór świetnie się bawiłam z Łukaszem. Myślałam, że będzie gorzej, ale jest naprawdę przyzwoicie. Tylko trochę źle się czuje i zaczyna mnie pobolewać kręgosłup, ale po za tym wszystko jest ok. Łukasz poszedł pogadać z chłopakami z drużyny a ja zostałam sama z dziewczyną Theo, Melanie. Melanie to bardzo miła dziewczyna i bardzo ją lubiłam.

- Widzę, że twój związek z Łukaszem rozkwita… - wtrąciła Melanie
- Tak… W końcu mogę się z nim normalnie się spotykać. Cieszę się z tego powodu…
- Od czasu, kiedy Łukasz się z tobą spotyka jest innym człowiekiem…. Znaczy innym człowiekiem w dobrym sensie. Nie spieprz tego!
- Dlaczego mam to spieprzyć?
- Łukasz jest teraz najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Jeśli coś się między wami spieprzy to ty będzie odpowiedzialna za konsekwencje, które mogą być skutkiem waszego np. rozstania.
- Nie zamierzam już się z nim rozstawać. Zbyt bardzo go kocham. Prędzej sobie bym wyrządziła krzywdę niż jemu.
- No ja mam nadzieję… Bo wiesz… wszyscy lubią Łukasza i wiesz… nawet znajomość z Wojtkiem ci nie pomoże… - Melanie uśmiechnęła się - A tak nawiasem, dobrze się bawisz?
- Tak. Znakomicie… - Natasza była w lekkim szoku po tym, co Melanie jej powiedziała
- Cieszę się. A teraz wybacz, Theo mnie woła…
- Jasne… Na razie.

Trochę zaskoczyło mnie to, co powiedziała Melanie. Kocham Łukasza zbyt mocno by sprawić mu ból czy jakąś krzywdę. Tak jak powiedziałam, prędzej sama sobie coś zrobię niż jemu. No chyba, że mnie zmusi to postąpienia inaczej. Nie zauważyłam, kiedy było już grubo po godzinie 2-iej w nocy. Poprosiłam Łukasza by mnie już odprowadził, bo źle się czułam. Kręgosłup bolał mnie jeszcze bardziej, ale nie powiedziałam mu o tym. Nie chciałam go martwic. Nie zadzwoniliśmy po taksówkę, bo chcieliśmy się przejść na świeżym powietrzu. Dość blisko mieszkałam, więc nie zajęło nam długo dojście do domu. Kiedy już do niego doszliśmy zaniepokoiło mnie to, że w całym domu paliły się światła. Pożegnaliśmy się pocałunkiem i weszłam do mieszkania. W salonie siedziała Kasandra, co mnie zszokowało i zdziwiło, bo jak wychodziłam z domu to nawet nie wiedziałam, że przyjeżdża. W salonie siedział ojciec i Kuba. Żadne z nich nie miało wesołej miny.

- Co się dzieje? – Natasza weszła do salonu
- Natasza, skarbie proszę usiądź… - powiedział spokojnie Sasha
- Ci się stało? – Natasza spoważniała
- Stało się coś strasznego… - zaczął Sasha – Wujek Maciej i ciocia Maria mieli wypadek samochodowy…
- I co z nimi? – Natasza lekko zbladła
- Nie żyją… - podszedł do córki
- Co?!! To nie może być prawda!!! – zdenerwowała się Natasza – Olga! Co z Olgą?!
- Wszystko w porządku. Była w tym czasie w domu… - Sasha przytulił Natasze
- Jak… Jak to się stało? – zaczęła płakać w ramię ojca
- Pijany kierowca TIR-a nie zatrzymał się na czerwonym świetle. Nie mieli szans. Zginęli na miejscu.
- Nie wierzę! To jakiś sen! Obudźcie mnie z niego! – Natasza zaczęła histeryzować
- Skarbie spokojnie…. Ciii… - przytulił mocniej córkę

Następnego dnia z samego rana mieliśmy samolot powrotny do Polski. Uroczystość pogrzebowa nigdy nie należała do wesołych. Tym razem było jeszcze gorzej. Kiedy stałam w domu pogrzebowym, przypomniał mi się pogrzeb mojej mamy. Wszystko było takie samo… Był tylko jeden mały wyjątek… Stały dwie trumny a nie jedna. Chciałam aby to wszystko jak najszybciej się skończyło. Nie chcę drugi raz przechodzić to samo. Po kilku dniach wróciliśmy do Anglii. Nie byłam w nastroju by z kimś rozmawiać. Chyba nie byłam na to gotowa. Ten cały pogrzeb rozdrapał stare rany. Chyba bałam się, że mogę kogoś zranić, że mogę coś źle powiedzieć lub obrazić kogoś. Przez cały ten czas próbował skontaktować się ze mną Łukasz, ale nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Niestety w końcu musiałam się z nim spotkać.

- Natasza, jak się czujesz? – spytał troskliwie Łukasz
- I właśnie dlatego nie mam ochoty się z nikim teraz spotykać. Bo wszyscy martwią się o mnie!
- Natasza… Wiesz, że chcę dla ciebie…
- Tak, tak… Chcesz dla mnie „jak najlepiej”, ale zrozum! Przechodzę teraz ciężkie chwilę i nie mam ochoty gadać w kółko o jednym i tym samym. To jest dla mnie bardzo bolesna sprawa, bo wiem jak to jest nie mieć jednego rodzica! A ty? Ty masz dwoje kochających rodziców!
- Wiem o tym. Ale może warto o tym porozmawiać, może by ci się lżej zrobiło…
- Czy ty nie rozumiesz znaczenia słowa „nie”?? – powiedziała dość ostro – Bo jeśli nie możesz zrozumieć to nie mamy o czym rozmawiać… - wstała zaczęła zmierzać ku drzwiom wyjściowym
- Gdzie idziesz?
- Idę do domu. Zamknę się w swoim pokoju, gdzie mam święty spokój – wyszła z mieszkania Łukasza

Wiedziałam że to spotkanie tak się skończy. Nie lubiłam się z nim kłócić, ale czasami jest taki nad opiekuńczy, że aż rzygać mi się chce. Wracając od Łukasza mimowolnie zaszłam do mieszkania Wojtka. Chyba tylko jeden on nie gadała ciągle o tym wszystkim.

- Cześć… - weszła do mieszkania Wojtka – Nie przeszkadzam ci?
- Nie no co ty… Wchodź… Czuj się jak u ciebie w domu… - powiedział dość smutno
- Coś się stało? – usiadła koło niego
- A nie wiem czy cie to obchodzi…
- Obchodzi! Wojtek co się dzieje? – spytała zaniepokojona ale ten tylko wywrócił oczyma – Ok… Ja też coś ci powiem, ok? A wtedy ty mi też powiesz ok?
- No dobrze. Co się u ciebie stało?
- Pokłóciłam się z Łukaszem – Wojtek zrobił pytającą minę, ale tez na jego twarzy pojawił się uśmiech – Nie umiem się z nim teraz dogadać. Chyba tylko ty jesteś jedyną osobą, z którą potrafię teraz rozmawiać. Więc… Teraz kolej na ciebie…
- Pamiętasz jak Sandra pojawiła się na imprezie u Theo?? – Natasza skinęła twierdząco głową – I teraz jak mam ci to powiedzieć…
- Najlepiej powiedz prosto z mostu i będziesz mieć z głowy… - uśmiechnęła się do niego
- Sandra powiedziała mi… - zawahał się - Sandra powiedziała mi, że jest w ciąży – wykrztusił to z siebie
- Z kim? – spytała odruchowo dość naiwnie
- Bardzo śmieszne, wiesz… - uśmiechnął się na siłę – Ja jestem ojcem…
- Słucham!? – nie dowierzała temu, co usłyszała – Jak mogłeś być tak nieodpowiedzialny! - spoważniała
- I kto to mówi!!! – wkurzył się – Chyba sama o mało nie zaliczyłaś wpadki! – Natasza spoważniała jeszcze bardziej, ale w jej oczach pojawiły się łzy – Przepraszam… Nie to miałem na myśli…
- Nie, właśnie to miałeś na myśli. Ale masz rację. O mało nie zaliczyłam wpadki. I w sumie wiesz co… Jeśli była bym w ciąży to byłabym najszczęśliwszą dziewczyną na świecie!
- Natasza przepraszam. To nie tak miało zabrzmieć.
- Nie ważne… Wróćmy do ciebie… - zamyśliła się na chwilę – Tylko się na mnie nie wściekaj, ale może Sandra nie jest w ciąży. Może chce cie zaciągnąć do ołtarza przez dziecko.
- Sugerujesz, że to podpucha?
- Barawo Sherlocku! Jaki ty domyślny jesteś! – zadrwiła z niego – Ale tak, sugeruje że to podpucha. Zrób testy na to czy jest w ciąży, DNA i cokolwiek tam jeszcze. Nie daj się jej tak zmanipulować.
- Masz racje. Zrobię tak…
***
Kiedy Natasza wyszła w mieszkania Wojtka, ten nie mógł przestać myśleć o tym, co powiedziała mu Natasza. Przemyślał wszystko i zdecydował się na rozmowę z Sandrą.

- Wiedziałam, że w końcu zmądrzejesz i zaczniesz myśleć odpowiedzialnie – powiedziała z triumfem Sandra
- Masz racje. Jestem odpowiedzialny… Ale najpierw zrobimy testy, czy na pewno jesteś w ciąży… - powiedział ze spokojem Wojtek
- Nie wierzysz mi?! – oburzyła się Sandra
- Po twoich ostatnich wyskokach już w nic ci nie uwierzę. – spojrzał jej w oczy – Albo robimy testy albo sprawa jest na stracie przegrana. Wybieraj!
- Jak możesz tak mówić!? Jestem w ciąży nie mogę się denerwować….
- Sandra, wszyscy wiemy jaka jesteś. Długo zajęło mi dojście do tego, ale teraz już wiem. Więc?
- Daruj sobie. Jeśli masz być taki wobec mnie to nic od ciebie już nie chcę… - odwróciła się na pięcie i odeszła.
***
Mijały kolejne dni a ja nie mogłam się otrząsnąć. Ciągle siedziałam pokoju i oglądałam stare albumy ze zdjęciami mamy i czytałam moje stare pamiętniki, które wszystko mi przypominały. Każda dobra, ale także zła chwila odżyła na nowo.

- Natasza… - wszedł do pokoju Nataszy Kuba – Może byś tak w końcu wyszła ze swojego pokoju, co?
- Nie mam ochoty… - pociągnęła nosem Natasza
- Co się z tobą dzieję Natasza? – usiadł obok siostry – Ostatnio nawet z Łukaszem się nie spotykasz…
- Nic się nie dzieję. Po prostu jestem smutna. Nie mogę być smutna?
- Możesz, ale nie 2 tygodnie. Do tego cały czas płaczesz… Tak nie może być - objął siostrę
- Ten cały pogrzeb mnie przytłoczył. Przypomniało mi się jak to było z mamą… - znów pociągnęła nosem
- Natasza wiem, że jest ci ciężko. Mi też było, ale trzeba iść dalej. Życie na jednej tragedii się nie kończy. Zawsze będzie jakaś druga, trzecia…
- Wiem, ale to jest takie ciężkie…
- Natasza, jesteś silną dziewczyną! Zawsze sobie radziłaś, teraz też sobie poradzisz. A do tego masz jeszcze Łukasza, który cie wspiera…
- No właśnie Łukasza nie ma…
- Co? Jak to?! – był lekko zszokowany
- Pokłóciłam się z nim…
- Ale chyba nie zerwaliście co?
- Nie… Znaczy nie wiem… Mam nadzieję, że nie. Nie odpowiadam na jego sms-y i telefony. Ale naprawdę nie mam ochoty z nim teraz gadać…
- Natasza….
- Proszę…. Nie rób mi wymówek ok?
- Chciałem ci powiedzieć, że „będzie dobrze”. Idę do wesołego miasteczka. Idziesz ze mną?
- Nie. Umówiłam się w Wojtkiem. Może razem pójdziemy…
- Aaaa… No to ok. Może spotkamy się na miejscu.
- Powiedziała, że „może” tam pójdziemy… - chwilę później – A ty, z kim idziesz? Sam?
- A z taką jedną osóbką… - zaczerwienił się
- O mój Boże! Ty się czerwienisz! – jej oczy rozweseliły się – Kim ona jest? Znam ją?
- Nic ci na razie nie powiem, bo to jeszcze nic pewnego.
- Jak chcesz, ale będzie foch! – pokazała mu język
- A fochaj się ile zechcesz. Tylko znając ciebie to długo nie wytrzymasz bez wypytywania się… - wyszedł z pokoju Nataszy
***
Przebrałam się i pojechałam do Wojtka. Dobrze się czuje w jego towarzystwie.

- Gadałem z Sandrą… - powiedział pośpiesznie Wojtek – Powiedziałem jej o testach
- I co? Mów szybko! – powiedziała podekscytowana
- Zareagowała dość podejrzenie. Gadała, że jej nie wierzę i żebym sobie darował, bo jeśli mam być taki wobec niej to nic ode mnie już nie chcę i takie tam…
- Widzisz… Mówiłam, że to jedna wielka ściema. Gdyby była w ciąży to by zgodziła się na testy, bo przecież to właśnie na dziecko chciała cie naciągnąć. Ale skoro tak się wymigała to chyba oczywiste jest to, że nie jest w ciąży.
- Wiesz… Kamień spadł mi z serca… - odetchnął z ulgą
- Nie dziwie ci się…
- Mam nadzieję, że już nigdy więcej tu nie wróci.
- Ja też. Przez nią są same kłopoty.
- Natasza… Może pójdziemy do wesołego miasteczka, co?
- Yyy… Jakoś nie mam ochoty na wesołe miasteczko… - pokręciła głową
- Natasza, proszę… Chodź, będzie fajnie… - zrobił oczy szczeniaczka
- No już dobrze… Te twoje oczy namówią mnie do wszystkiego…

Świetnie się bawiliśmy w wesołym miasteczku. Po raz pierwszy od kilkunastu dni dobrze się bawiłam i byłam w miarę wesoła. Dom strachu był najlepszy. Myślałam, że umrę ze strachu. Jak to dobrze, że był ze mną Wojtek. Przynajmniej miałam się, za kim schować czy nawet przytulić. Wojtek wygrał w strzelaniu do celu wielkiego miska, którego później mi podarował. Po wesołym miasteczku poszliśmy do chińskiej knajpki cos zjeść. Ja zamówiłam sobie sajgonki a Wojtek sushi. Świetnie się przez cały wieczór bawiłam. Podczas kolacji zadzwonił do mnie Łukasz, ale odrzuciłam połączenie. Nie miałam ochoty psuć tak miłego wieczoru. Wojtek spytał się mnie kto dzwonił, ale zignorowałam go. Po kolacji odwiózł mnie do domu.

Następny dzień tez spędziłam z Wojtkiem. Naprawdę lubię jego towarzystwo. Przy nim czuje się teraz naprawdę swobodnie. Tegoż dnia Wojtek towarzyszył mi na zakupach w galerii. Chciał mnie sponsorować, ale sprzeciwiałam mu się. Ja też zarabiam kasę i mogę sobie kupować różne rzeczy, więc nie potrzebuje sponsora. Co prawda, nie zarabiam tylko, co on, ale Angielski Związek Gimnastyczny też dobrze płaci za zdobywanie tytułów czy medali. Kiedy chodziłam między półkami i wieszakami Wojtek dostał telefon i musiał wyjść na chwilę, więc zostałam sama. Bynajmniej myślała, że zostałam sama…

- Witaj szmato! – powiedziała niezbyt zadowolona Sandra
- O! Największa zdzira weszła do sklepu! – przeglądała ubrania wiszące na stojaku nie spoglądając na Sandrę – Coś ode mnie chcesz?
- Myślisz, że wygrałaś?
- Nie wiem o co ci chodzi…
- Już ty dobrze wiesz, o kogo mi chodzi. Jeszcze będzie tego gorzko żałować.
- Przestań mi grozić, bo twoje groźby są gówna warte i już mnie się ciebie nie boję. Ojciec wie o tym, że jestem z Łukaszem.
- To się jeszcze okaże. Powinnam być z Wojtkiem a nie sama…
- Wiesz co Sandra… Ty zasługujesz na bycie samą. Byłaś głupia myśląc, że złapiesz Wojtka na udawaną ciąże. Całe szczęście, że ma mnie.
- To ty mu powiedziałaś by zrobił testy?! – wściekła się
- Tak i całe szczęście, że na to wpadłam. Chłopak by se życie zmarnował!
- Ty… - podeszła do Nataszy – Ty! – podniosła rękę by ją walnąć, ale Natasza zareagowała w porę i złapała rękę Sandry
- Uważaj! Jestem gimnastyczką sportową i jestem od ciebie 10x silniejsza. – Sandra wyrwała swoją rękę z uścisku dłoni Nataszy – Jeszcze zostawię ci bliznę na tej szpetnej buźce!
- Suka! – krzyknęła Sandra
- Dziwka! – Natasza nie była jej dłużna, po czym wyszła ze butiku

Boże! Jak mnie ta dziewczyna denerwuje. Jeszcze wczoraj miałam nadzieję, że już jej nie spotkam a dziś miałam z nią stracie. Kiedy wyszłam z butiku to wpadłam na Wojtka. Przeszliśmy się jeszcze po kilku sklepach i Wojtek odwiózł mnie do domu. Jeszcze przez chwilę staliśmy koło mojego domu.

- Dziękuję ci za tak mile spędzone 2 dni. – powiedziała Natasza – Naprawdę dobrze się bawiłam. Dziękuję… - chwyciła dłoń Wojtka
- Polecam się na przyszłość – przybliżył się do Nataszy
- Na pewno cie jeszcze kiedyś wykorzystam… - uśmiechnęła się
- Z chęcią dam ci się wykorzystać – przybliżył się jeszcze bardziej i pocałował delikatnie Nataszę w usta.

Przez chwilę nie wiedziałam co się dzieję. Przez chwilę odwzajemniłam pocałunek, ale na szczęście zdążyłam się opamiętać i odepchnęłam od siebie Wojtka.

- Wojtek… Co ty robisz? – Natasza była lekko oszołomiona
- Myślałem, że chcesz… i odwzajemniłaś pocałunek – uśmiechnął się do dziewczyny
- Nie. Jestem z Łukaszem. To że się pokłóciliśmy nic nie zmienia. Przepraszam, że wysłałam ci złe sygnały. Nie chciałam…. Naprawdę nie chciałam – wysiada z samochodu Wojtka.

Wysiadłam w pośpiechu z samochodu Wojtka i pobiegłam do domu. Zatrzasnęłam drzwi i usiadłam na podłodze oparta o nie. Boże! Co ja najlepszego wyprawiam…


~~~~~~~~~~
Ogłoszenia parafialne
1. Jak pewnie niektórzy z was zauważyli na początku tygodnia wywiesiłam na tablicy "Nekrolog". Miałam bardzo poważny powód by go wywiesić i nie zawahałam się przed tym. Teraz jednak zmieniałam zdanie, choć dalej jestem okropnie zła za tą sytuacje. Zmieniłam też zdanie, bo jedna anonimowa osoba napisała mi, że jestem tchórzem i dlatego przestałam pisać. Ok. Dziękuję szanowny anonimie, ale to nie dlatego zrezygnowałam. Od kwietnia 2011 przechodzę bardzo ciężki okres. Bardzo poważnie zachorowałam a choruje do tej pory i miewam często wahania nastroju - a zresztą, co ja się będę tłumaczyć.
2. Od tego rozdziału, rozdziały będę pojawiać się raz na jakiś czas lub jak będę miała czas. Zaczęłam pisać pracę licencjacką i nie mam czasu. Na sobotę muszę sporo napisać. a mam dopiero kilka zdań. 
3. U góry z prawej strony macie taką wspaniałą ramkę "Szybkie linki", gdzie znajdują się linki to moich stron które prowadzę. 
4. W "Szybkich linkach" znajduje się zakładka "Spam - czyli zostawiacie swoje powiadomienia", gdzie bardzo bym prosiła o zostawianie powiadomień o nowych rozdziałach, czy nowych opowiadaniach  Strasznie nie lubię jak ktoś piszę mi powiadomienie w komentarzu pod rozdziałem. W końcu to ma być komentarz do rozdziału a nie miejsce do powiadamiania.
5. Zapraszam na blog z One - Shotami, gdzie można zamawiać króciutkie historyjki ze swoimi ulubionymi piłkarzami. Link też znajduje się w "Szybkich linkach" ----> Football One Shots
6. Przy poprzednim rozdziale zastawiłam na was pułapkę, w którą niestety wpadliście co mnie bardzo smuci. 

To byłoby chyba na tyle... Tak więc komentujcie, polecajcie, czytajcie. Każdy komentarz bardzo mnie uszczęśliwia.

xoxo N.

czwartek, 29 listopada 2012

Rozdział 20|XX


Minął tydzień odkąd nie mogłam spotykać się z Łukaszem. Było mi cholernie ciężko, ale postanowiłam, że dam radę. W końcu to tylko 2 tygodnie. Wróciłam na treningi i zaczęłam ostro trenować. Wiem, że nie powinnam się nadwyrężać, bo ostatnio zaliczyłam dość groźny upadek, ale lubię ostro trenować. Zdarzały mi się upadki, więc to dało ojcu do myślenia, że to jednak nie przez Łukasza są to wszystkie kontuzje. Po kilku kolejnych upadkach, na szczęście lekkich, znów zaczął boleć mnie kręgosłup. Nie dawałam tego po sobie znać, bo nie chciałam, aby ojciec gadał głupoty, ale strasznie mnie bolało. Nie powiedziałam też o tym Kubie. Nie chciałam go martwić. Z dnia na dzień ból się nasilał. Wiedziałam, że nie mogę z tym do nikogo pójść, nawet do Dave’a  więc zdecydowałam się kupić na lewo kortyzol. Wiem, że to złe i nie zdrowe, ale ból był nie-do-wytrzymania. Zadzwoniłam, więc do Sama, by poprosił ojca, lekarza, o kortyzol. Znając jego to pewnie go wykradł. I oczywiście sporo za to chciał. 60₤ to nie mała kasa, ale całe szczęście, że mam swoją pieniądze. Co prawda nie dużo jest jej, ale zawsze to nie muszę prosić ojca i wciskać mu jakiś kit. Spotkałam się z Samem przy starym magazynie. Tam nikt nie mógł nas zobaczyć. W drodze do domu zajechałam do apteki po strzykawki, igły, płyn antyseptyczny i waciki kosmetyczne. Wróciłam do domu. Ukradkiem przeniosłam wszystko do swojego pokoju i od razu schowałam by nikt się nie dowiedział. Była już godzina 23.20 więc poszłam wziąć prysznic by później jak już wszyscy pójdą spać, zrobić sobie zastrzyk. Jak to dobrze, że miałam kurs medyczny i mniej więcej pamiętam jak nie trafić w nerw. 
***
Następnego dnia wstałam w świetnym humorze. Nic mnie nie bolało i czułam się znakomicie, więc schowałam kortyzol do szafki na klucz by już go więcej nie używać. Przeprałam się szybko, zeszłam na do kuchni, zjadłam szybko śniadanie i pobiegłam na trening. Tak, pobiegłam. Przynajmniej nie będę musiała już się rozgrzewać na treningu. Cały dzień zleciał mi szybko i bez upadków, co mnie cieszyło. Pod koniec dnia przyszedł na trening Wojtek, co mnie nie zaskoczyło, ale troszkę zdziwiło. Oczywiście ojciec pozwolił mu zostać, bo strasznie go lubi. Szkoda, że takim samym uczuciem nie darzy Łukasza, ale mam nadzieję, że to się w końcu zmieni. 

- Natasza? – podszedł do Nataszy, kiedy ta ćwiczyła układy wolne
- Co tam Wojtek? – podeszła do niego
- Co porabiasz dziś wieczorem? – spytał pośpiesznie
- Nie wiem jeszcze… Pewnie będę się nudzić, a co?
- Może dasz się zaprosić na kolacje, co?
- Jasne… Z chęcią pójdę… - powiedziała bez wahania a Wojtek był wyraźnie zaskoczony – A twoja mina sugeruje co? Bo jakoś nie umiem jej odczytać…
- No zgodziłaś się bez namawiania… To jakiś cud chyba – dalej był zszokowany
- I tak nie mam, co robić wieczorem. A zresztą nie chcę mi się siedzieć z ojcem i ciągle analizować technik gimnastycznych dziewczyn z innych drużyn – wzdrygnęła się na samą myśl o tym – Więc z chęcią pójdę.
- Dobrze więc. Przyjadę po ciebie o 19.00, pasuje?
- Jasne… Będę gotowa. – wzięła torbę – A teraz wybacz. Idę wziąć prysznic i pójdę do domu. 
- Może odwiozę cię, co?
- Nie, przejdę się… - poszła w stronę szatni 
- Widzimy się o 19.00 – powiedział głośniej Wojtek 
- Już nie mogę się doczekać – zniknęła z winklem

Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się i poszłam do domu. W drodze napisałam do Łukasza sms’a: „Skarbie, muszę się dziś spotkać z Wojtkiem na mieście. Nie wściekaj się, jeśli nas razem zobaczysz. Tylko ciebie kocham, kochałam i zawsze będę kochać. Kocham Natasza :* ” Dziwnie jest pisać do chłopaka, że wieczorem zamierzam się spotkać z innym chłopakiem, ale cóż… Lepiej żeby wiedział. 
***
Wieczorem, tak jak zapowiedział, o 19.00 w drzwiach mojego domu ukazał się punktualny Wojtek. Był dość elegancko ubrany. Może nie elegancko, ale na pewno inaczej niż zwykle. Ja ubrałam się w ładniejsze ciuchy, ale nie przesadziłam z tym. Nie chciałam jakoś zbytnio się stroić. Więc pojechaliśmy… Zdziwiło mnie to, że nie pojechaliśmy do restauracji a pojechaliśmy do mieszkania Wojtka. W tym momencie mogłam się już spodziewać wszystkiego. Weszliśmy do mieszkania Wojtka i zobaczyłam świeczki… wszędzie rozstawione małe świeczuszki, które paliły się ciepłym pomarańczowym światłem, co dało niesamowity efekt. Na podłodze był rozłożony koc a na nim leżały poduszki…

- Co to ma być? – powiedziała zszokowana Natasza
- Nastrojowa atmosfera… - uśmiechnął się i wziął od Nataszy płaszcz
- Wojtek, wiem co kombinujesz, ale od razu ci mówię że nie masz szans… - powiedziała poważnie
- Oj… Od razu wysnuwasz takie wnioski… Poczekaj chwilę… - wszedł do kuchni – Rozgość się. Zaraz podam pierwsze danie – uśmiechnął się do dziewczyny
- No dobrze… - usiadła na kocu i rozejrzała się po salonie – Dużo pracy w to włożyłeś?
- No trochę… - słychać było jak Wojtek wyjmuje talerze w szafki – Ale dla ciebie wszystko…
- Wojtek… Błagam cię… - zaczęła
- Oj wiem… Wiem… - wszedł do salonu z dwoma talerzami – Proszę… - wręczył jej jeden z talerzy
- Sam gotowałeś – Wojtek pokręcił twierdząco głową – No nie wierzę… - zaśmiała się i po chwili spróbowała – To jest naprawdę dobre… Naprawdę sam gotowałeś? Przecież ty nie umiesz gotować.
- No wiesz… Książka kucharska nie gryzie… - nalał do kieliszka Nataszy białego wina -  Gotowałem zgodnie z przepisem – zaśmiał się
- Ale wiesz co… Kurczaka po hawajsku to każdy głupi potrafi zrobić – także się zaśmiała
- No dzięki! – nadął twarz 
- Ej no.. Nie dąsaj się, ale taka prawda – przysunęła się do niego – A tak po za tym, to uwielbiam kurczaka po hawajsku…
- Cieszę się, że chociaż ci smakuje… - spojrzał jej głęboko w oczy i przysunął się jeszcze bardziej
- Wojtek… Proszę cię, nie niszcz naszej przyjaźni – westchnęła głęboko
- Przecież ja nic nie robię… - przysunął się jeszcze bardziej aż czuli swoje oddechy na sobie
- Jak nic nie robisz… A to, że się przysunąłeś? 
- Ty też się przysunęłaś – dalej patrzył jej w oczy a ich usta prawie się spotykały
- Boże Wojtek… - ponownie westchnęła - Dlaczego jesteś taki…
- Dlaczego jestem jaki? – zaczął głębiej oddychać
- Nie! Nie mogę! – odsunęła się gwałtownie – Natasza ogarnij się!
- Dlaczego Natasza?! – Wojtek też ocknął się z transu
- Bo jestem z Łukaszem! – podniosła głos – Nie zdradzę go!
- Pocałunek to jeszcze nie zdrada – uśmiechnął się łobuzersko
- Odwieź mnie do domu… - wstała – Proszę, odwieź mnie do domu!

Ubrałam płaszcz i szybko wyszłam z mieszkania Wojtka. Po chwili Wojtek ruszył za mną. Przez całą drogę panowała grobowa cisza w aucie. Boże… Jeszcze chwila a bym pocałowała Wojtka w jego mieszkaniu. Co w nim jest takiego, że tak mnie do niego ciągnie? Na to pytanie chyba nigdy nie zdołam sobie odpowiedzieć. Podjechaliśmy pod dom. Pośpiesznie wysiadłam z auta i szybkim krokiem weszłam do domu a następnie niczym w transie poszłam do swojego pokoju. Usiadłam przy oknie i gapiłam się na samochód Wojtka, ale nie odjeżdżał. Stało się wręcz przeciwnie. Wojtek wysiadł z samochodu a do niego podszedł Kuba, co mnie cholernie zdziwiło. Jeszcze bardziej zdziwiła mnie ich rozmowa, bo gadali o mnie. Wojtek wyżalił się dla Kuby ze wszystkiego. No nic… Żeby nie podsłuchiwać poszłam się przebrać w piżamę do łazienki. Kiedy wróciłam nie było już Wojtka pod naszym domem. I bardzo dobrze… Następnego dnia nie miałam treningu, więc siedziałam w domku i się nudziłam. Ojciec gdzieś pojechał, więc byłam w domu sama z Kubą. 

- Kubuś skarbie… co to było wczoraj za obgadywanie mnie? – weszła do pokoju brata
- Podsłuchiwałaś? – oburzył się
- Nie. Ale dość głośno gadaliście. A zresztą nawet nie zamierzałam podsłuchiwać, bo zaraz poszłam do łazienki a jak wróciłam to już was nie było. Więc...?
- No co… Wojtek chciał się wyżalić to się wyżalił chłopak. 
- Taaa… I co lżej mu na duszy? – powiedziała dość sarkastycznie
- Chyba nie… Ale wiesz co Natasza… Zdecyduj się na jednego chłopaka ok?
- Powiedział ci? – Kuba pokiwał twierdząco głową – No to powinien ci też powiedzieć, że między nami nic nie było, bo kocham Łukasza i na pewno go nie zdradzę. 
- No ja myślę.. Spodobała mi się myśl, że będę go mieć jako „szwagra” – zaśmiał się
- Ha, ha, ha… - powiedział ironicznie – Bardzo śmieszne! – chwilkę później – Idę oglądać film, idziesz?
- Jasne… Co obejrzymy?
- Nie wiem… Zaraz coś wybierzemy… .
***
Nastały w końcu eliminacje do MŚ. Ja nie musiałam martwić się o miejsce w składzie, ale przyszłam na eliminacje by po dopingować moją drużynę. Z mojego ośrodka bez problemu do MŚ przeszli: z grupy męskiej: Kuba, Derek, Scott i Jackson. Z grupy damskiej: Ja, Kate, Sara i Anne. Choć Annie mogła nie przejść ze względu na nieudany skot przez kozła. Najbardziej chyba szkoda było mi Danielle, że nie przeszła. Ostatnio tak bardzo się starała na treningach, ale niestety taka jest gimnastyka. Wygrają tylko najsilniejsi. Po eliminacjach Sasha mianował kapitanów drużyn. Ja byłam w damskiej grupie a Scott był w męskiej. Oczywiście Annie oburzyła się jak dowiedziała się, że to ja jestem kapitanem, ale ja mam gdzieś jej fochy. To nie ja o tym zdecydowałam tylko mój ojciec. Sama nie chciałam być kapitanem. Bycie kapitanem zespołu to wielka odpowiedzialność, ale też i wielka władza ja tego zbytnio nie lubię. W końcu ojciec pozwolił mi na spotykanie się z Łukaszem. I całe szczęście, że tak się stało, bo już dłużej nie mogłam wytrzymać. Tego samego dnia pojechałam do Łukasza, bo powiedział, że ma dla mnie niespodziankę. Szczerze to byłam bardzo ciekawa, co mi przygotował. 

- Już jestem! – weszła do mieszkania Łukasza – O Łał! – zszokowało ją to, co przed chwilą zobaczyła
- Podoba ci się? – spytał Łukasz
- Nie wiem co was tak naszło na robienie takich romantycznych scenerii – w dalszym ciągu była zdziwiona bo idę tyczną scenerię zobaczyła podczas kolacji u Wojtka
- Nie podoba ci się?? – Łukasz się lekko zasmucił
- Podoba i to bardzo! – podeszła do niego i pocałowała go namiętnie – Romantyczna kolacja przy świecach… Bardzo mi się podoba. 
- Miałem nadzieje, że ci się spodoba… Siadaj! – rozkazał – Zaraz podam do stołu
- Sam gotowałeś?? – spytała
- Tak. Mam nadzieję, że będzie ci smakować. 

Łukasz poszedł do kuchni przyniósł dwa talerze. W sumie nie wiedziałam co to jest ale smakowało bosko i wzięłam nawet dokładkę. Trochę nie dowierzałam mu, że to on sam gotował, bo to było za dobre, ale niech mu będzie. Po kolacji usiadłam a salonie a Łukasz sprzątnął ze stołu i pozmywał naczynia. Dobrze jest mieć takiego dobrego mężczyznę. Łukasz wszedł do salonu i włączył wolną muzykę.

- Mogę prosić? – spytał wyciągają do Nataszy dłoń
- Chcesz tańczyć? – spytała z niedowierzaniem
- Tak. Chce cie mieć jak najbliżej siebie – uśmiechnął się a Natasza podała mu rękę
- No dobrze… - wstała i Łukasz objął ją w pasie rękoma a Natasza przytuliła się do niego
- Boże! Jak dobrze, że mam znów ciebie przy sobie – pocałował delikatnie Nataszę w szyję
- Ja też się cieszę! Nawet nie wiesz jak bardzo….
- Natasza…
- Tak kochanie?
- Byłaś u Dr. Hinigana?
- Jezu Łukasz! – zatrzymali się na chwilę – Ty znów swoje??
- Tak Natasza. Martwię się o ciebie. 
- Nie, nie byłam. Ale przyznaje się bez bicia, że nie miała czasu. 
- Kiedy zamierzasz pójść do niego?
- Za kilka dni mam umówioną z nim wizytę. Pójdziesz ze mną?
- Oczywiście, że pójdę. Zawsze chcę być przy tobie. Mam nadzieję, że tym razem uda się nam pójść. 
- Uda, uda… Przed imprezą u Theo jestem umówiona… 

Tak bardzo nie chciało mi się iść do tego lekarza, ale wiedziałam, że Łukasz nie odpuści, więc niech już mu będzie. Jeszcze przez chwilę tańczyliśmy i poszliśmy do pokoju Łukasza. Byłam troszkę zmęczona treningiem, więc wzięłam prysznic, przebrałam się w piżamę, która zawsze tu na mnie czkała i położyłam się. Za kilkanaście minut dołączył do mnie Łukasz. Wtuliliśmy się w siebie i tak zasnęliśmy. Następnego dnia obudziłam się o 7.00. Łukasz jeszcze spał, więc miałam chwilę czasu, by przygotować śniadanie. Poszłam do kuchni by sprawdzić czy cokolwiek jest coś w lodówce. Oczywiście prawie nic w niej nie było, więc postanowiłam pójść do sklepu. Całe szczęście, że dziś nie mam treningu, więc mogę sobie spokojnie pobyć z Łukaszkiem. Tylko szkoda, że on ma trening. Wróciłam ze sklepu a Łukasz dalej spał. W sumie nie dziwie mu się była dopiero 7.55. Rozpakowałam wszystkie zakupy i zabrałam się za przygotowywanie prostego śniadania, bo ja też mistrzem kucharskim nie jestem. Przygotowałam jajeczniczkę ze szczypiorkiem i tościkami. No i kawę rzecz jasna. Kiedy tylko kawa się zaparzyła, jakimś cudem w kuchni zjawił się Łukasz, który się przeciągał. 

- Cześć kochanie! – podszedł do Nataszy i ucałował ją w policzek – Co tak ładnie pachnie?
- Wiedziałam, że się obudzisz jak poczujesz zapach? – uśmiechnęła się do niego
- Co tam takiego dobrego upichciłaś?
- A sam zobacz… - wskazała na przygotowany talerz, który stał już na stole
- Ooo… - spojrzał na stół - Uwielbiam jajecznicę i tosty… Jesteś kochana… - pocałował ponownie Nataszę w policzek
- Dla ciebie wszystko skarbie… - nalała do kubka kawy i podała Łukaszowi – Proszę… - chwilę później – O której masz trening?
- O 10.00 A ty dziś nie masz treningu? – spytał po czym zaczął pałaszować śniadanie
- Nie, dziś mam wolne, więc jak wrócisz z treningu to możemy cały dzień spędzić razem. 
- Podoba mi się taki dzień – uśmiechnął się
- Mi też – zaczął dzwonić telefon Nataszy – O poczekaj… - odebrała – No co tam Kuba?
- No gdzie ty jesteś?! – prawie że krzyknął
- Dzień dobry tobie też bracie… 
- Gdzie jesteś? – jego głos być zdenerwowany
- U Łukasza. A co się stało? 
- Ojciec wydzwania do ciebie cały wieczór i cały ranek a ty nie odpowiadasz.
- Przepraszam wyłączyłam wczoraj telefon… Co się stało?
- Masz wrócić do domu, bo mi kończą się kłamstwa gdzie mogłaś być przez całą noc. 
- Przecież zostawiłam kartkę na lodówce, że będę u Łukasza i by na mnie nie czekał. 
- Jak widać nie widział jej. Wracaj do domu i to natychmiast! – rozłączył się nagle
- O co chodzi? – spytał przejęty Łukasz
- A ja wiem… Coś ojcu znów odbiło. Muszę jechać… - w pospiechu chwyciła za torebkę, ale cała zawartość wysypała się z niej. Natasza zaczęła zbierać w pośpiechu swoje rzeczy do torebki, ale nie wszystko zabrała – Zobaczymy się później… - wyszła
- Natasza… Coś ci wypadło! - podniósł buteleczkę, która wypadła z torebki, ale Natasza już go nie słyszała – Kortyzol…? Po co dla Nataszy kortyzol? – był wyraźnie zdziwiony i zaniepokojony

Wyszłam w pośpiechu z mieszkania Łukasza. Zdenerwował mnie trochę telefon od Kuby, bo wyraźnie napisałam gdzie będę nocować. Mam nadzieję, że wyjdę cało z kolejnej kłótni. Ale po dojechaniu do domu nic się nie stało takiego. Weszłam do domu, ale nic się nie stało. Ojciec jedynie powiedział, że mogłam do niego zadzwonić a nie zastawiać kartkę na lodówce i tyle było z rozmowy. Ucieszyłam się, bo nastawiłam się na coś gorszego. Po tej krótkiej, ale jakże przyjemnej rozmowie poszłam do swojego pokoju i włączyłam laptopa. Na 10.30 umówiłam się z siostrą cioteczną na skype. Olga to przemiła dziewczyna i zawsze mogę na nią liczyć. 

- No Hej… Dawno nie gadałyśmy – powiedziała wesoło Olga
- No trochę czasu minęło. Co tam w nudnej Polsce słychać?
- Same nudy. Bez ciebie mi smuto…. Ale opowiadaj co tam u ciebie?
- A u mnie też raczej nudno. Trening - dom - trening - dom i tak w kółko. 
- A jak tam chłopak? Łukasz zdaje się nazywa…
- Skąd ty o tym wiesz?!
- Twój ojciec powiedział Kasandrze a Kasandra powiedziała mi. Więc??? Chcę wiedzieć wszystko…
- Co mam ci powiedzieć… Spotykamy się od jakiegoś czasu, jest nam razem dobrze i co tu dużo mówić…
- Jaki on jest?
- Kochany, miły, dobrze wychowany, zdecydowanie spokojny, na pewno dobrze ułożony i oczywiście idealny na męża. Kocham go nad życie!
- Cieszę się twoim szczęściem… 
- Jak przyjedziesz do mnie to cie z nim poznam. 
- Naprawdę?
- Jasne. Poznam cię, z kim tylko będziesz chciała. 
- Kochana jesteś… Pewnie dopiero w wakacje przyjadę.
- A dlaczego nie teraz?
- Bo matura na głowie…
- A no tak… matura… Ale przecież za kilka dni już koniec egzaminów więc będziesz mogła do mnie przyjechać. 
- Ostatni egzamin mam 15 maja więc jeszcze prawie miesiąc. 
- A umiesz coś?
- To się okaże jak będę pisać – zaśmiała się Olga 
- Czyli podchodzisz do tego jak ja – Natasza również się zaśmiała 
- Dalej piszesz pamiętniki??
- Hmm… Nie, już nie… Dlaczego pytasz? – Natasza chwyciła torebkę i zaczęła czegoś w niej szukać. 
- A tak jakoś mi się przypomniało o nich…
- Chcesz pogadać z Kubą? Bo ja muszę wyjść na miasto…
- Co?? Już? Dopiero zaczęłyśmy gadać… - powiedziała zawiedziona
- Gadamy już prawie godzinę… - chwilę później – Do zobaczenia Olga… 
- Trzymaj się ciepło…

Posłałam jej buziaka i rozłączyłam się. Zaczęłam nachalnie szukać buteleczki z kortyzolem w torebce, ale nie mogłam jej znaleźć. Byłam przekonana, że jeszcze mam go trochę, ale najwidoczniej już musiał mi się skończyć. Napisałam więc do Sama by skołował dla mnie kolejną buteleczkę. Nie chciałam tego ponownie robić, ale zaczęłam czuć, że ból zaczął się odnawiać. Znów spotkałam się z Samem przy starym magazynie i odebrałam swoje zamówienie. Wróciłam do domu i położyłam się na chwilę, bo czułam jakby mi ktoś wbijał szpilkę w kręgosłup. Nie jest to całkiem przyjemne uczucie. Kiedy tak leżałam to przypomniałam sobie o pamiętnikach. A raczej Olga mi o nich przypomniała. I dobrze, że to zrobiła. Podniosłam się z łóżka i zaczęłam szukać w szafce jednego z nich. Usiadłam z powrotem na łóżku i otworzyłam pamiętnik na losowo wybranej stronie:

„22 Kwiecień 2008

Drogi pamiętniku! To już 3 miesiące odkąd zmarła mama. Tak bardzo mi jej brakuje. W sercu mam wielką pustkę, której nie mam, czym zapełnić. Wszyscy wokół starają się mnie na siłę pocieszyć. Wmusić we mnie pozytywne uczucia i emocje, ale ja nie mogę. Rozpacz przepełnia moje serce i nie chce mi się żyć. Podejrzewam, że to jest mój ostatni wpis. Jutro już nic nie będzie się liczyć. Ostatnie 3 miesiące były koszmarne. Nie umiem a raczej nie potrafię sobie z tym poradzić. Boże!!! Dlaczego akurat mi się to przytrafiło… Nie dam rady tak żyć, dlatego tak postąpię. Nie mam innego wyjścia, tak będzie lepiej dla mnie i dla wszystkich. Tato, proszę wybacz mi. Wiem, że cię rozczaruje (zresztą zawsze cie rozczarowywałam) ale tak będzie lepiej. Kuba, jesteś moim najukochańszym bratem i bardzo cie kocham. Przykro mi, że muszę cie zostawić. Mam nadzieję, że mi kiedyś wybaczycie…

                                                                                                              Kocham Natasza!”

Pamiętam, że położyłam wtedy otwarty pamiętnik na stoliku nocnym. Następnie wzięłam wszystkie tabletki, które przypisał mi lekarz i połknęłam je popijając dla pewności alkoholem. Położyłam się na łóżku, zamknęłam oczy i czekałam na śmierć. Obudziłam się po kilku tygodniach w szpitalu…

~~~~~~~~~~
Ogłoszenia Parafialne:
1. Poszłam na ugodę z moim bratem i mam internet. Niestety to wiąże się z kosztami, bo będę musiała mu płacić za internet. Nie bardzo mi to pasuje bo on zarabia 20 razy więcej niż ja, ale wolę już taki układ niż tracić co jakiś czas dostęp do Internetu. 
2. Rozdział 20 za nami i szczerze powiedziawszy jeszcze 5 rozdziałów i byłby koniec ALAS. 25 rozdział byłby ostatni i zostałby się tylko epilog. 
3. Nawiązując do podpunktu 2, ogłaszam iż ALAS zostaje 'przedłużone' ale będzie to na takich zasadach jak pisałam po poprzednim rozdziałem, czyli jak będę mieć czas to będę wstawiać rozdziały. 
4. U góry z prawej strony macie taką wspaniałą ramkę "Szybkie linki", gdzie znajdują się linki to moich stron które prowadzę. 
5. W "Szybkich linkach" znajduje się zakładka "Spam - czyli zostawiacie swoje powiadomienia", gdzie bardzo bym prosiła o zostawianie powiadomień o nowych rozdziałach, czy nowych opowiadaniach  Strasznie nie lubię jak ktoś piszę mi powiadomienie w komentarzu pod rozdziałem. W końcu to ma być komentarz do rozdziału a nie miejsce do powiadamiania. 
6. Zapraszam na blog z One - Shotami, gdzie można zamawiać króciutkie historyjki ze swoimi ulubionymi piłkarzami. Link też znajduje się w "Szybkich linkach" ----> Football One Shots
7. Przepraszam wszystkich tych, którzy wysłali mi powiadomienia o nowych rozdziałach. Cześć już przeczytała i skomentowałam ale zostało mi się jeszcze trochę. Przepraszam najmocniej ale ja naprawdę nie mam czasu. III rok studiów do najłatwiejszych i najlżejszych nie należy.
8. Nie wiem czy mi się wydaje, ale chyba przestało się wam opowiadanie podobać.
9. Kolejny rozdział tak jak zawsze w czwartek, choć zastanawiałam się by nie przenieść tego na środę.
10. DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM ZA NOMINACJE DO LIEBSTER AWARDS!!!!!

To byłoby chyba na tyle... Tak więc komentujcie, polecajcie, czytajcie. Każdy komentarz bardzo mnie uszczęśliwia.

xoxo N. 

(P.S. Dla tych którzy nie wiedzą jak mam na imię: Natasza. Ostatnio rozwaliło mnie to jak ktoś się mnie oto zapytał xD)