sobota, 29 września 2012

Rozdział 7|VII


 Kiedy lecieliśmy do Polski byłam strasznie podekscytowana. Bardzo się cieszyłam, że w końcu spotkam się ze znajomymi i z rodziną. Tylko jednej myśli znieść nie mogłam… Znów spotkam Kasandrę. Ta kobieta szczególnie działa mi na nerwy. Może gdyby się tak nie starała to może i bym ją jakoś przetrawiała, ale jakoś nie potrafię. Przez cały lot do Polski słuchałam muzyki, ponieważ trochę bałam się latać samolotem.

- Tylko bądź miła dla Kasandry – powiedział Sasha zdejmując słuchawki z uszu Nataszy
- Jak mi się ze chce – nałożyła słuchawki z powrotem na uszy
- Natasza… - znów ściągnął jej słuchawki – Bądź miła, zrozumiano?
- No dobra już dobra. Teraz mogę już słuchać?
- Tak, możesz… - powrócił do czytania lektury

Po kilku godzinach byliśmy już w naszym starym domu. Weszliśmy do środki i od samego progu z wielkim uśmiechem powitała nas Kasandra. Boże! Jaki ten uśmiecha jest sztuczny, pewnie jak ona cała.

- Sasha – uścisnęła swojego męża – Martwiałam się…
- Nie potrzebnie – trwał w uścisku z żoną – Korki na mieście. Wszyscy robią zakupy.
- Kuba, jak miło cie widzieć… - uścisnęła chłopaka zaraz po Sashy
- Mi ciebie też – uścisnął się z Kasandrą
- Natasza… - podeszła by uścisnąć Nataszę
- Whatever… - przeszła obok macochy nawet na nią nie spoglądając
- Ciebie też miło widzieć – odparła smutno Kasandra
- Nie przejmuj się – wziął za rękę ukochaną – Natasza przeszła wiele ostatnio. Miała kilka kontuzji… daj jej chwilę czasu – uśmiechnął się czuje.
- Ona nigdy mnie nie zaakceptuje… - poszła smutna do kuchni

Poszłam do swojego starego pokoju. Gdy tylko weszłam, moje nozdrza wypełnił zapach białych kwiatów. W pokoju było wszystko idealnie takie samo jak go zostawiałam ostatnim razem. Całe szczęście, że Kasandra tu nie wchodziła. Kocham mój pokój, jego lawendowe ściany a na nich lekkie zarysy ciał ludzi. Sama go zaprojektowałam, szkoda, że musiałam go opuścić na rzecz Londynu. Usiadłam na swoim wielkim łożu, zamknęłam oczy i przez chwilę delektowałam się zapachem białych kwiatów.

- Rozpakowałaś się już? – wszedł z wielkim hukiem do pokoju Kuba
- Fuck! – wystraszyła się – Inaczej już nie umiesz?!
- Przecież tylko wszedłem – zaśmiał się
- Ale to było wejście smoka – też się zaśmiała – A co do twojego pytanie, to nie. Jeszcze tego nie zrobiłam. Chciałam chwilkę posiedzieć w swoim pokoju.
- Zaraz ojciec przywiezie choinkę. Liczę, że pomożesz mi ją ubrać?
- Jasne. Uwielbiam ubierać choinkę. – wstała z łóżka i otworzyła walizkę z ubraniami
- Natasza… Jeśli chodzi o Kasandrę… - zaczął powoli
- Ojciec cie nasłał czy sam „cerber”?
- Nikt mnie nie nasłał. Chcę ci powiedzieć, żebyś dała jej szanse. Przecież nic ci nie zrobiła.
- Ależ zrobiła… Wystarczy, że weszła do naszej rodziny i to był błąd.
- Oj Natasza, Natasza… - z dołu dobiegł trzask otwierających się i zamykających się drzwi – O chyba już wrócił. Chodź… - pociągnął siostrę za rękę.

Zeszliśmy szybko na dół schodami. W salonie zobaczyliśmy wielką, zieloną choinkę, lekko oprószoną białym śniegiem. Kiedy ją zobaczyłam oszalałam z radości. Ostatni raz widziałam taką choinkę jeszcze jak mama żyła. Kilkanaście minut później, kiedy choinka lekko obeschła, ja i Kuba zaczęliśmy ją ubierać. Oczywiście nie obyło się wydurniania się, bez owijania się łańcuchami czy bez pobitych bombek. Stłukliśmy ich chyba z 6 jak nie 7. Przy ubieraniu choinki wyglądaliśmy jak małe dzieci. Nawet Sasha wziął kamerę i zaczął nas filmować.

Następnego dnia była wigilia. Nie miałam pojęcia jak ja wytrzymam te kilkanaście minut przy jednym stole z Kasandrą. Ale jakoś będę musiała. Całe szczęście, że to tylko kilkanaście minut. Ja i Kuba rozłożyliśmy talerze i sztućce. Kiedy wzeszła pierwsza gwiazdka usiedliśmy do stołu by rozpocząć wigilię. Omówiliśmy modlitwę, po czym zaczęliśmy konsumować dania przygotowane wcześniej przez Kasandrę.

-Chciałabym ci pogratulować, Natasza, wspaniałego występu na Mistrzostwach Europy i zdobycia tytułu mistrza – wtrąciła Kasandra po kilku minutach
- Jakby cie to naprawdę obchodziło – odpowiedziałam oschle Natasza
- Natasza… Zachowuj się! – podniósł ton Sasha
- A obchodzi ją to?! – też podniosła ton
- Obchodzi mnie – wtrąciła Kasandra – Strasznie przeżywałam twój cały występ. A kiedy twój ojciec powiedział mi, że ostatnio odniosłaś 2 kontuzje to nawet płakałam.
- Pewnie to były łzy radości, że coś mi się stało…
- Natasza! – krzyknął Sasha
- Daj spokój Sasha – powiedziała Kasandra – Wiesz Natasza… To były łzy tego, że martwiłam się o ciebie. – wstała od stołu i odeszła
- Widzisz, co narobiłaś… - powiedział bardzo zły Sasha i wyszedł zaraz za Kasandrą
- No i koniec przyjemnego wieczoru – powiedział Kuba – Oj Natasza…
- No co?
- Przestań zachowywać się jak rozkapryszony bachor. Zraniłaś ją.
- Przepraszam… To nie było naumyślnie… Samo jakoś tak wyszło z moich ust.
- To nie mnie powinnaś przeprosić – wstał od stołu – Posprzątajmy naczynia. I tak pewnie już nie wrócą – zaczął zbierać sztućce
- Wiem… - także wstała od stołu i zaczęła zbierać naczynia
- Jesteś dla niej za ostra. Zbliż się do niej, pozwól aby ona się do ciebie zbliżyła.
- Ostatnio jestem dla wszystkich za ostra. Nawet Wojtek ostatnio oberwał ode mnie. – zaniosła naczynia do kuchni.
- Wiem, że cierpisz z powodu Łukasza, ale rozstaliście się ponad 2 tygodnie temu. Musisz pójść dalej, bo ranisz siebie i wszystkich dookoła.
- Wiem, ale to jest trudne. Nikogo tak nie kochałam jak jego. – po jej policzku poleciała łza
- Powiem coś, ale nie gniewaj się na mnie, ok?
- To zależy, co powiesz, ale ok.
- Może powinnaś dać Wojtkowi szanse. Może dzięki niemu zapomnisz o Łukaszu i zaczniesz żyć normalnie.
- Taaa… Jasne… I ma to być taki sam związek, jaki był między mną a Łukaszem, co? Ukrywanie się po kontach by ojciec nas nie zobaczył.
- Zawsze możesz powiedzieć o tym ojcu. – zaśmiał się
- I co jeszcze, co? – zaczęła zmywać naczynia – Przecież wiesz…
- Tak, wiem. Jak się dowie to twoje życie zamieni się w koszmar Freddiego Krugera – zaśmiał się
- To nie jest śmieszne. Ty możesz mieć dziewczynę a ja nie mogę mieć chłopaka. – podała bratu talerz by go wytarł
- Mogę, ale nie mam. – zaczął wycierać talerz - Wygodniej jest mi być singlem. Nie muszę się o nic martwić.
- Masz rację. Jeśli miałabym być w takiej sytuacji jak ty, kiedy byłeś z Alice to wolałabym nie mieć chłopaka.
- Proszę… Możemy nie gadać o Alice? – włożył talerz do szafki
- Jasne – podała mu kolejny talerz
- Mam nadzieję, że ty tego błędu nie popełnisz, co? – wytarł talerz
- Spoko, wciąż jestem… No wiesz… - pokiwała głową
- I bardzo dobrze. To nie jest tego warte… - zaczął wycierać sztućce – A zapomniałem ci powiedzieć. Alicja zaprosiła nas na świąteczny obiad. Chociaż tam zachowuj się normalnie i najdź na Kasandrę.
- Dobrze. Będę grzeczna…

Następnego dnia pojechaliśmy do rodziny Szczęsnych na świąteczny obiad. Przez cala drogę w samochodzie panowała sztywna atmosfera. Ojciec się do mnie nie odzywał od feralnej wigilii. Tak samo Kasandra. Przez całą drogę milczała. W sumie mi to było na rękę. Caly obiad przebiegał spokojnie. Przyjechał ojciec Wojtka, brat Wojtka, Janek i reszta rodziny Wojtka. Ku mojemu zaskoczeniu była także Sandra. Zaprosiła ją mama Wojtka, ale po kilkunastu minutach Wojtek się jej pozbył. I bardzo dobrze, bo nie miałam ochoty patrzeć na tą szmatę. Wystarczyło mi, że muszę patrzeć się na Kasandrę. Po kilku godzinach ja, Kuba i Wojtek pojechaliśmy na cmentarz. Ja i Kuba zapaliliśmy znicza przy grobie naszej mamy a Wojtek przy malutkim grobie swojej siostrzyczki.

- Mamo… Dlaczego ciebie tu nie ma… Tak bardzo chcę twojej rady, tak bardzo chcę wypłakać się w twoje ramię – szlochała nad gromem matki, Natasza – Tak mi ciebie brakuje… Dlaczego musiałaś odejść? Dlaczego? – wtuliła się w ramię brata, kiedy zaczęła płakać
- Spokojnie Natasza… – Kuba przytulił mocno siostrę - Jestem ja jestem przy tobie
- Piękne imię miała wasza mama, Łucja… - wtrącił Wojtek
- Tak… Nie tylko miała ładne imię. Była też piękną kobietą – odparł Kuba – Szkoda, że rak ją zniszczył – Natasza szlochała jeszcze głośniej
- Natasza… - stanął obok dziewczyny – Tak mi przykro… - Natasza oderwała się od Kuby i przytuliła się do Wojtka a ten objął ją ramieniem.
- Już późno, wracajmy… - powiedział Kuba patrząc na zegarek
- Już? – powiedziała Natasza odrywając się od Wojtka
- Tak. Jest 19.00. Pewnie ojciec i Kasandra martwią się, gdzie nas poniosło. Wracajmy już…
- No dobrze… - złapała Wojtka za rękę i poszli do samochodu – Pewnie wyglądam koszmarnie, przez to jak płakałam, co? – przetarła rękawem płaszcza twarz
- Nie… Uważam, że wyglądasz ślicznie… - spojrzał głęboko w oczy
- Wiem, że kłamiesz… ale dziękuję – uśmiechnęła się do chłopaka
- Naprawdę wyglądasz ślicznie – otarł jej łzę z policzka
- Zrobiło się trochę dziwnie – odsunęła się od chłopaka i puściła jego rękę – Przepraszam…
- Nie musisz za nic przepraszać… - otworzył dla Nataszy drzwi do auta, aby mogła wsiąść.
- Dzięki – wsiadła poczym zamknęła drzwi – Kuba… Nie chcę mi się wracać do domu. Jeźdźmy gdzieś na miasto, co?
- Nie. Jedziemy do domu – odpowiedział szubko – Jutro gdzieś wyskoczymy.
- No dobrze… - Wojtek odpalił samochód o odjechali
Kilkanaście minut później…

- Natasza? – zaczął Wojtek, kiedy ta chciała wysiąść z auta
- Tak? – zatrzymała się na chwilę
- Mam dla ciebie prezent… - z kieszeni kurtki wyjął małe ciemno niebieskie pudełeczko – Wcześniej nie było, kiedy – wręczył jej pudełeczko
- Wojtek… Nie trzeba było… - przez chwilę patrzyła się na chłopaka – Ja nic dla ciebie nie mama…
- Nie musisz mi nic kupować… - uśmiechnął się chłopak – Otwórz proszę…
- O Mój Boże! – otworzyła pudełeczko – To jest takie śliczne… - w pudełeczku był złoty łańcuszek z dwoma literkami N.B (czyli Natasza Belov). Natasza wyjęła medalik – Wojtek… Dziękuję… Jeśli naprawdę śliczny. – pocałowała chłopaka
- Cieszę się, że ci się podoba – był zdziwiony pocałunkiem
- Natasza, chodź już… - powiedział Kuba, który stało obok auta. Po chwili Natasza wysiadła z samochodu i poszli do mieszkania.
***
- Sasha… Ona mnie nienawidzi… - powiedziała płacząc Kasandra. Usłyszała to Natasza, która razem z Kubą stała w ganku – Ona naprawdę mnie nienawidzi – przetarła oczy
- Nie płacz… Natasza ostatnio dużo przeszła a ja jej nic nie ułatwiam… - przetarł dłonią pliczek Kasandry – Daj jej trochę czasu…
- Ile? – pociągnęła nosem – Jesteśmy już prawie rok po ślubie a ona dalej jest taka oschła wobec mnie. Ja nic jej nie zrobiłam. Staram się być dla niej przyjaciółką a nie matką… a ona… - znów się rozpłakała
- Przepraszam – wychyliła się z za ściany Natasza – Możemy porozmawiać? – swoje słowa skierowała ku Kasandrze. Sasha posłusznie wyszedł z salonu wcześniej pocałowawszy Kasandrę w policzek – To nie jest tak, że ja ciebie nienawidzę. – usiadła obok Kasandry - Tylko ty się tak bardzo starasz zastąpić mi matkę czy coś tam… ja miałam tylko jedną matkę i nikt więcej mi jej nie zastąpi. Na siłę jesteś strasznie miła. Ja nie lubię takiej pustej szczerości…
- Co mam zrobić abyś mnie zaakceptowała?
- Błagam nie staraj się tak… Znaczy staraj się, ale bez przesady.
- Dobrze… - uścisnęły się na zgodę

Reszta świąt minęła bez żadnych przykrych niespodzianek. Następnego dnia ja, Kuba i Wojtek poszliśmy na spacer. Oczywiście zostałam wytacza w śniegu i rozchorowałam się. Nasza sielanka nie trwała długo, ponieważ zaraz po świętach musieliśmy wracać do Londynu. Sama nie wiem, po co, bo i tak nie mieliśmy treningów. Ale jak ojciec tak chciał, więc tak zrobił…


~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Witam, witam i o zdrowie pytam… Jak widzicie rozdział VII jest już za nami. Mam też nowy nagłówek dzięki mojej prze-kochanej Oldze. Kocham cie, wiesz? <3

Ten rozdział napisałam dość szybko. Zajęło mi to jedyne 4,5h. Mam nadzieję, że się wam podobał, bo mi tak sobie się podoba. Jeśli się wam podobało to dajcie znać w komentarzu. Lubię je czytać, bo dają mi siłę na pisanie kolejnych.

Przepraszam za wszystkie błędy jakie zrobiłam, ale nie mam siły na sprawdzanie. Jestem tak zmęczona po dzisiejszym dniu, że nie mam na nic chęci. 

Kolejny rozdział… Hmm… Jak będę mieć czas. Ponieważ mamy na nosie już październik a ja
zaczynam 10 miesięczną mordęgę.
xoxo N.

czwartek, 27 września 2012

Rozdział 6|VI


Zaraz jak wróciliśmy do domu, szybkim krokiem udałam się do swojego pokoju i trzasnęłam drzwiami. Usiadłam na łóżku, włączyłam laptopa, po czym załączyłam muzykę. Byłam na siebie wściekła a jednocześnie byłam bardzo smutna. Nie potrzebnie zgodziłam się pojechać na trening Arsenalu. Doskonale wiedziałam, że będzie tam Łukasz i na pewno go zobaczę. Ale cóż... Głupie serce miało nadzieję, że go spotka.

- Natasza… - do pokoju Nataszy wszedł Kuba – Wszystko z tobą ok?
- Tak, a co? – usiadła na łóżko i oparła się o ścianę
- Tak naglę poszłaś do samochodu… - usiadł koło siostry
- Alex mnie wkurzył, bo ciągle mnie zaczepiał – skłamała dość przekonująco
- A ja myślałem, dlatego, że Łukasz tam podszedł – spojrzał na siostrę z lekkim uśmieszkiem
- To źle myślałeś. – po krótkiej chwili – Jeśli masz zamiar dalej drążyć ten temat to lepiej już daj sobie spokój, ok?
- Jeśli nie chcesz o tym rozmawiać to nie będę nalegać, ale o jedno muszę cie spytać… - spojrzał na siostrę
- Słucham?
- W co ty grasz z Wojtkiem, co?
- Co? Że ja niby z nim w coś gram? – oburzyła się lekko
- No… Całujesz się z nim, przebywasz z nim ostatnio dużo czasu… - zaczął wyliczać – Nie sądzisz, że mącisz mu w głowie?
- Nie. Wojtek wie, że między nami nic nigdy nie będzie. –odpowiedziała szybko – Jesteśmy przyjaciółmi i nie chcę tego zepsuć.
- To, po co się z nim całujesz?
- Nie całuje się z nim. W porę się opamiętałam.
- Opamiętałaś, tak? Robisz mu nadzieję…
- Tak ci powiedział?
- Nie, ja tak mówię. Robisz mu tylko nadzieje. Zastanów się nad tym, co robisz, bo później będziesz miała bardzo duży kłopot. – wziął Nataszy laptopa na kolana
- To co ja mam zrobić. Wojtek wypełnia pustkę w moim sercu po Łukaszu. Lubię z nim przebywać, bo nie czuje się samotna i zawsze dostarcza mi rozrywki.
- Czyli go wykorzystujesz, tak? – był wpatrzony w ekran laptopa
- Nie! – krzyknęła – Wszystko przekręcasz! Wcale go nie wykorzystuje. Tylko z nim się dobrze czuje…
- A ja to co? – spojrzał na siostrę z wyrzutem
- No i mam ciebie – uścisnęła brata
- No ja myślę – odwzajemnił uścisk.

Trening…

- A ta, co tu robi? – powiedziała Sara, kiedy zobaczyła Sandrę w holu ośrodka treningowego
- O ja pierniczę. Ta dziewczyna nie umie odpuścić. – zrobiła przeskok w przód na równoważni  – Czego tu chcesz? - krzyknęła do Sandry
- Przyszłam sobie popatrzeć. Nie można? – dziewczyna podeszła do równoważni
- Akurat ty nie możesz! – zrobiła szpagat
- Sandra, idź stąd – wtrąciła Anne – Przeszkadzasz nam…
- Ale w czym? Przecież tylko stoję - oparła się o równoważnie
- Czy mogłabyś odejść od równoważni? – zapytała grzecznie Natasza
- Nie, nie chce mi się. – odparła dziewczyna
- Jeśli upadnę to gorzko tego pożałujesz…
- Naprawdę? A co mi zrobisz? – stuknęła w równoważnie, Natasza straciła równowagę i spadła – Ups! Tak jakoś ręka mi się omsknęła… - odeszła od równoważni
- Ty suko! – Natasza podniosła się, ale lewie stanęła na kontuzjowaną wcześniej kostkę – Pożałujesz tego, co zrobiłaś! – próbowała podejść do Sandry, ale nie dała rady
- To za to, co było wczoraj rano… Uważaj na mnie kochaniutka, potrafię gryźć. – wyszła z sali treningowej.
- Ja tak samo! – Natasza była wściekła, podszedł do niej Kuba
- Co się stało? – spytał zmartwiony siostrę
- Sandra się stała! – oparła się o brata – Ta suka jest szurnięta!
- Usiądź… - Natasza usiadła na ławce – Ona ci to zrobiła? -spytał czule Kuba
- Tak. Walnęła w równoważnie i straciłam przez to równowagę no i efekt jest widoczny – spojrzała na lekko opuchniętą kostkę
- Zawiozę cię do domu. – obłożysz kostkę lodem i będzie dobrze
- A co z ojcem? – pocierała spuchniętą kostkę
- Wytłumaczę mu wszystko jak wróci do domu. Nie przejmuj się nim. Najważniejsze jest twoje zdrowie – wziął siostrę na ręce i zaniósł do samochodu.

Wieczór…

- Natasza, musisz być bardziej skupiona na tym, co robisz. – powiedział Sasha siedzący obok w fotelu
- Wiem, ale czasami to takie trudne… - leżała na sofie z nogą uniesioną ku górze
- Nie może cie byle jaka osoba rozpraszać. Jesteś na bardzo wysokim poziomie i musisz być naprawdę skoncentrowana, jeśli chcesz zdobyć mistrzostwo na krajowych.
- Ty znów o tym? – oburzyła się
- Tak Natasza, znów o tym. – zaczął owijać kostkę Nataszy bandażem elastycznym – Po zawodach krajowych są Mistrzostwa Świata, musisz się skupić.
- Możesz przestać to powtarzać? Wiem, że muszę się skupić. I na pewno tak będzie, ale daj mi już święty spokój z tym, ok?!
- Natasza, jestem twoim ojcem i mów spokojniej. Nie jestem twoim kolegą. – skończył owijać nogę Nataszy
- Dobrze… Mogę już iść? – spytała, po czym wstała z sofy
- Tak… - wziął gazetę i zaczął czytać
- O dziękuję ci łaskawco… - zadrwiła z ojca i udała się schodami na górę
 ***
- Kuba, ja już mam dość! – weszła do pokoju brata
- Czego masz dość? – spojrzał na siostrę
- Mam dość tej presji. – usiadła na łóżku brata – Nic innego nie słyszę tylko: Musisz się skupić! Masz się bardziej starać! Będziesz więcej trenować! Skupienie to podstawa! Masz wysoki poziom i musisz być skoncentrowana… bla, bla, bla… Mam już tego dość!
- Co zamierzasz? – usiadł koło siostry
- Chyba skończę z gimnastyką… - powiedziała bez ogródek
- Wiesz, że ci ojciec nie pozwoli. – spojrzał ze zdziwieniem na siostrę
- Mam 18 lat, a i tak zostało mi się 2 lata do zakończenia kariery. Zdobędę Mistrzostwo Świata i kończę z tym. To już postanowione.
- Ojciec cie poćwiartuje jak mu o tym powiesz.
- Na razie nic mu nie powiem. Dowie się dopiero po Mistrzostwach Świata. A zresztą jak ty mu powiedziałeś, że rezygnujesz to nie był aż tak bardzo zły.
- Tak Natasza, ale ja za 6 miesiące skończę 22 lata i moja kariera samoczynnie się skończy. Ojciec pozwolił mi odejść za 2 miesiące, bo kontuzja kolana zaczęła się poważnie odzywać.
- U mnie tylko 2 lata. A zresztą znudziło mi się to…
- Tobie się znudziło? Gimnastyka to twoja pasja, twoje życie. Tylko dzięki temu jeszcze żyjesz.
- Nie, żyję dzięki Łukaszowi, dzięki Wojtkowi i dzięki tobie. Gdyby nie wy, to już dawno skończyłabym z sobą.
- I całe szczęście, że masz nas - zaśmiał się
- To nie jest śmieszne! – szturchnęła go w bok – Bardzo wiele wam zawdzięczam.
- Wiem, że to nie jest śmieszne. – walnął Natasza w obandażowaną kostkę
- Ał! – krzyknęła – Ty idioto!
- Tylko sprawdzałem… - zaśmiał się

Kika dni później…

Nie wiem, po co ja się na to zgodziłam, ale udało się Wojtkowi wyciągnąć mnie to kina. Z kinem wiążą się sama bolące wspomnienia. Zawsze z Łukaszem chodziłam do kina. Lubiliśmy przychodzić do kina, bo na sali kinowej nikt nas nie mógł zobaczyć i panowała zawsze jakaś taka magiczna, romantyczna atmosfera. Dziś po raz pierwszy idę do kina z kimś innym. Może to będzie jakieś ciekawe doświadczenie.

- Więc na co idziemy? – spytała Wojtka, kiedy wysiadali z samochodu
- Na miejscu coś wybierzemy – odpowiedział szybko
- Ok. – weszli do kina – Więc co bierzemy?
- A na co masz ochotę? – spojrzał na telebim wyświetlający nazwy filmów
- No nie wiem… Może jakiś horror…? – pokazała „niby” kły palcami
- Nie rób tak. – spojrzał na Nataszę - Strasznie wyglądasz…
- Dzięki wiesz… - odwróciła się od niego
- Nie to miałem na myśli – przyciągnął do siebie dziewczynę
- Wiem… Więc, co polecasz? – znów patrzeli na telebim
- Może „Zakochani w Rzymie”?
- Eee… To komedia romantyczna, może coś innego…
- Właśnie... – podszedł do kasy – Poproszę 2 bilety na „Zakochani w Rzymie” – zapłacił i wziął 2 bilety
- Specjalnie to zrobiłeś, prawda? – zmroziła go wzorkiem
- Ja? No co ty…. – weszli na salę kinową i zajęli swoje miejsca

Komedia romantyczna? Pff… Wdziałam, że coś kombinuje. W trakcie seansu objął mnie ręką, więc od raz zdjęłam ją, ale nie poddawał się. Kilka razy próbował aż w końcu uległam, bo nie miałam wyjścia. Następnego dnia Sasha dał mi dzień wolny, więc wykorzystałam go najlepiej jak potrafiłam, czyli poszłam na zakupy. Kupiłam sobie kilka ładnych bluzek, 2 pary spodni i inne dziewczyńskie badziewia. Wszystko było pięknie, ładnie, ale niestety do czasu…

- Natasza… - usłyszała znajomy głos za sobą
- Łukasz… - powiedziała niezbyt zachwycona ze spotkania z ukochanym
- Na zakupy się wybrałaś? – spojrzał z czułością na Nataszę
- Jak widać… - uniosła torby z ubraniami w górę – Tak, wybrałam się na zakupy.
- Jak ci się układa? – spytał nie pewnie
- Jeśli chodzi ci, czy mam chłopka, to nie mam. – odpowiedziała szybko
- Wczoraj widziałem co innego…
- Śledzisz mnie? – dodała szybko zanim ten skończył
- Nie. Przejeżdżałem i zobaczyłem was. – zasmucił się lekko
- Nie, nie jestem z Wojtkiem. – Łukasz uśmiechnął się – Jesteśmy przyjaciółmi i tyle. Przepraszam Łukasz, ale muszę już iść… - odeszła bez słowa pożegnania

Zachowałam się trochę chamsko wobec Łukasza. Nawet się z nim nie pożegnałam, tylko odeszłam jak jakaś zimna suka. Boże, co się ze mną dzieje? Czasami jestem taka głupia. Całe szczęście, że w domu czekała mnie lepsza atmosfera i lepsze wiadomości.

- Natasza… Widzę, że zakupy udane. – spojrzał Sasha na dziewczynę, która weszła właśnie do salonu.
- Tak i to bardzo udane… - usiadła na sofie
- Mam dobrą wiadomość… - odłożył gazetę na stolik
- Przestaniesz mnie męczyć na treningach? – spytała wesoło
- Nie… Na święta jedziemy do Polski – powiedział głośno i radośnie
- Naprawdę? – była wyraźnie zaskoczona – Nie żartujesz?
- Nie. Nie żartuje. W tym roku jedziemy na święta Bożego Narodzenia do polski.
- O Matko! – krzyknęła radośnie – Spotkam się z kumplami! – uścisnęła ojca – Kuba wie?
- Tak. – wyrwał się z objęć córki
- A gdzie on jest?
- Wyszedł gdzie na chwilę…

Gdzieś w parku…

- Chciałeś się spotkać, więc...? – powiedziała Sandra i usiadła na ławce obok Kuby
- Tak. Przestań zaczepiać Nataszę, ok.?
- A co? Staniesz w jej obronie?
- Oczywiście, że tak, bo to moja siostra. Lepiej daj sobie spokój, bo ja nie ręczę ze siebie, jeśli jeszcze raz Nataszę spotka jakaś krzywda z twojej strony.
- Niech nie startuje do mojego Wojtka, to nie będę jej zaczepiać.
- Akurat o Wojtka nie musisz się martwić. Ona jest nim totalnie niezainteresowana.
- Skończyłeś już? - spytała chłodno
- Nie… Masz jeszcze skończyć z tymi głupimi liścikami i sms’ami.
- Nie wiem o czym ty mówisz. – udała głupią
- Oj Sandra, Sandra… Na głupiego nie trafiłaś. Ostrzegam cię ostatni raz… - wstał z ławeczki i zaczął oddalać się od Sandry


~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
No nie wierzę VI rozdział za nami. Jak nigdy napisałam go w niecałe 2h. Mam nadzieję, że się wam podobał, bo mi tak sobie się podoba. Jeśli się wam podobało to dajcie znać w komentarzu. Lubię je czytać, bo dają mi siłę na pisanie kolejnych.

Kolejny rozdział, jak najdzie mnie ochota na napisanie czegoś. Od października, niestety ta częstotliwość pojawiania się rozdział zmniejszy się.

wtorek, 25 września 2012

Rozdział 5|V


Cały dzień siedziałam w domu ze spuchniętą kostką i się nudziłam. Nie miałam, co do roboty, więc zaczęłam skakać po kanałach. Po kilku minutach wpadłam na meczyk. Niestety nie mogłam go obejrzeć, bo w bramie stała Łukasz a ja nie za bardzo chciałam go oglądać. Ciągle byłam na siebie wściekła za to, że z nim zerwałam. Byłam totalnie głupia, ale cóż… Nie wszystko da się od przewidzieć. W końcu do domu wrócili Kuba i Sasha.

- Jak tam noga? – wszedł do salonu Sasha
- Opuchlizna znikła. – odsłoniła nogę – Lód bardzo pomógł. Dziękuję tato, że mnie zwolniłeś do domu.
- Nie ma sprawy. Możesz chodzić? – spojrzał na kostkę Nataszy – Dasz radę stanąć na stopę?
- Tak… - wstała i przeszła się po pokoju – Trochę kuleję, ale jest ok. Czuje trochę dyskomfort, ale jest ok.
- No to dobrze. Jutro zaczniesz od ćwiczeń na poręczach asymetrycznych by nie nadwyrężać nogi. – wszedł do kuchni
- Tato? – spytała niepewnie.
- Tak, skarbie – zaczął wypakowywać z Kubą zakupy
- Będę mogła wyjść dziś? – spytała bardzo niepewnie
- Już cie noga nie boli? – odpowiedział dość ostro
- Nie… znaczy tylko tak troszeczkę… - odpowiedziała szybko – Obiecuje, że nie będę nadwyrężać nogi. Proszę… - wyszczerzyła zęby
- A gdzie to chcesz wyjść? – spojrzał na córkę
- Obiecałam Wojtkowi, że pojedziemy w jedno miejsce.
- No dobrze. Możesz jechać. – otworzył lodówkę by włożyć do niej wędlinę
- Naprawdę? – powiedziała z niedowierzeniem
- Tak. Jemu ufam, więc możesz jechać. – zamknął lodówkę
- Dziękuję – podbiegła do niego uścisnęła go – Dziękuję – pobiegła na górę

Nie wierzyłam w to, że ojciec się zgodził. Zazwyczaj muszę go błagać przez kilkanaście minut. Szybko przebrałam się i byłam gotowa do wyjścia…
***
- Gdzie jedziemy? – razem z Wojtkiem jechali autem
- Zobaczysz… - uśmiechnął się do dziewczyny
- Jesteś bardzo tajemniczy – odwzajemniła uśmiech - Ale jedziemy już prawie 30 minut i jesteśmy grubo za miastem. Jest ciemno a my jesteśmy na jakimś zadupiu.
- Spokojnie… Ze mną nic ci się nie stanie.
- Wierze ci, ale wiesz… - zawahała się na chwilę – Nie chcę zawieść zaufania ojca. Ostatnio trochę to nadwyrężyłam. No i mam złe przeczucia…
- Jakie złe przeczucia…? – samochód zaczął zwalniać
- Dlaczego zwalniamy? – zmieniła pozycje w fotelu
- Yyy… Chyba…. – zaczął się jąkać
- No co „chyba”? – zdenerwowała się lekko
- Chyba zabrakło nam paliwa… - powiedział dość cicho
- Że co?! – krzyknęła – Nie zatankowałeś wiedząc, że jedziesz za miasto!?
- Yyy… zapomniałem… - stuknął się ręką w czoło
- Noe ładnie. Jesteśmy na jakimś wypizdowie, gdzie nikt nigdy nie jeździ. Ojciec mnie zabije! – złapała się za głowę – Jestem już martwa!
- Spokojnie. Zadzwonimy po pomoc – wyjął telefon – No to ładnie…
- Co jest?
- Nie mam zasięgu – cisnął telefonem w deskę rozdzielczą
- Nie gadaj! – wyciągnęła swój – Ja też nie mam! To musi być jakiś żart! To jest jakieś pieprzone fatum! Inaczej tego nazwać nie mogę…
- Natasza, oddychaj… - przerwał jej – Pewnie zaraz ktoś będzie jechać i nam pomoże.
- Wojtek, jesteśmy na jakimś zadupiu, gdzieś daleko na jakimś wypizdowie za Londynem. – prawie krzyczała – Jak nie wrócę do domu na czas, to będę mieć… No po prostu ojciec mnie zabije!
- Nie jest aż tak źle. Jesteś ze mną – uśmiechnął się do dziewczyny
- Ależ mi pociesznie – odwróciła w drugą stronę głowę
- Jest dopiero 22.00 więc do 22.00 czy do 23.00 jest jeszcze daleko. Zaraz na pewno będzie ktoś jechać.
- Nie odzywam się do ciebie! – rzuciła oschle
- Natasza, no weź… Co będziemy robić przez ten czas? – położył dłoń na jej udzie – Tylko rozmowa nam została…
- To pogadaj sobie z telefonem… - zepchnęła jego dłoń
- Natasza…

Powiedział coś do mnie, ale skutecznie go ignorowałam. Po chwili włączył radio. Właśnie leciała jedna z moich ulubionych piosenek: Usher – Scream. Pogłośniłam radio i zaczęłam sobie po cichu nucić. Minęła chyba z 2 lub 3 godziny a na horyzoncie nie było widać ani jednej żywej duszy. Wojtek wysiadł z samochodu i otworzył bagażnik wyjął coś z niego i po chwili wsiadł z powrotem do auta.

- Masz koc. – podał jej ciemno niebieski koc - Okryj sobie nogi. Ogrzewanie działa, ale od ziemi może trochę ciągnąc zimno.
- Dziękuję – wzięła koc i przykryła sobie nogi – Wojtek…?
- Tak – odpowiedział szybko
- Już nic…
- No mów jak zaczęłaś – powiedział niecierpliwie Wojtek
- Tak sobie myślałam o naszej przyjaźni… - spojrzała na chłopaka – Taka przyjaźń jak nasza nie zdarza się często.
- Tak, to prawda – spojrzał głęboko w oczy dziewczynie
- Nie chcę aby ona się skończyła… - lekko się speszyła spojrzeniem Wojtka
- Nie musi… - przybliżył się do Nataszy – Może być coś z tego więcej – lekko pocałował Nataszę w usta
- Wojtek… - nie zbyt się opierała pocałunkom Wojtka – My nie możemy…
- Możemy… - pocałował Nataszę jeszcze raz tylko razem namiętniej
- Dość! – oderwała się od Wojtka – Nie możemy! Właśnie takie zachowanie może doprowadzić do końca naszej przyjaźni.
- Dlaczego Natasza? Przecież nie jesteś już z Łukaszem…
- To, że z nim zerwałam nie znaczy, że go nie kocham. – otworzyła drzwi do samochodu i wysiadła, zaraz za nią wysiadł Wojtek – Proszę cię, nie zepsuj tego.
- Natasza – podszedł do niej
- Wojtek, nie. Koniec rozmowy. – jej głos brzmiał naprawdę groźnie – O popatrz! Ktoś jedzie… - wyszła na jezdnię by zatrzymać jadące auto – Dzięki Bogu, że pana spotkaliśmy…
- A co się stało? – spytał się nieznajomy mężczyzna
- Zabrakło nam benzyny w samochodzie – odpowiedział szybko Wojtek
- Rozumiem. W bagażniku mam zapasowy karnister – nieznajomy wysiadł z auta i otworzył bagażnik – To powinno starczyć by dojechać do Londynu – wyjął z bagażnika dość duży karnister z paliwem - Dziękuję panu bardzo. – Wojtek wyjął z kieszeni portfel – 100$ powinno starczyć
- Oh… to za dużo – powiedział nie śmiało nieznajomy
- Ależ proszę się nie krępować – wręczył nieznajomemu 100$ - Należy się panu zapłata chociażby za samą benzynę.
- Dziękuję – nieznajomy wsiadł do swojego auta
- To my dziękujemy – wtrąciła Natasza a po chwili nieznajomy odjechał
- No i widzisz, w końcu ktoś się zjawił – powiedział z uśmiechem do dziewczyny
- No właśnie! „W końcu” ktoś przyjechał. – Natasza zerknęła na zegarek – Osz ty w mordę! Odwieź mnie szybko do domu;.
- Ok. Ale to już chyba nie ma sensu. Jest grubo po 23.00 – spojrzał na swój zegarek
- Więc co mam zrobić? – w jej ochach prawie pojawiły się łzy
- Zadzwoń do Kuby i powiedz mu, że by jak zwykle cie krył a ty przenocujesz u mnie.
- Ok, ale wątpię, że to wypali. Na razie wyjedźmy z tego głuchego pola, bo tu nie mam zasięgu.

Wojtek odpalił samochód i odjechaliśmy. Jak tylko dojechaliśmy do Londynu to natychmiast zadzwoniłam do Kuby by mu wszystko powiedzieć. Kuba bez wahania zgodziła się. Właśnie za to kochałam mojego brata. Zawsze jest wobec mnie fair i zawsze mi pomaga.

Dojechaliśmy w końcu do mieszkania Wojtka. Panowała między nami trochę niezręczna atmosfera po tym, co się stało w samochodzie na tym pustkowiu. Weszliśmy do mieszkania i Wojtek zaprowadził mnie do mojego pokoju. Po chwili przyniósł mi swoją większą koszulkę, która miała mi służyć, jako koszula nocna a ja sama poszłam się odświeżyć do łazienki. Wróciłam do pokoju i od razu położyłam się spać. Niestety długo nie mogłam zasnąć. Ciągle myślałam o tym, co się stało. Długo nie mogłam zasnąć, ale w końcu udałam się do krainy morfeusza.

Następnego dnia wstałam bardzo wcześnie. Ubrałam się w swoje ciuchy i po cichu wyszłam z mieszkania Wojtka. Nie chciałam go budzić, bo wiedziałam, że dziś ma trening i musi być wypoczęty. Niestety los jest ostatnio dla mnie nie przychylny, więc dlaczego i tym razem miałoby być inaczej.

- Przepraszam… - powiedziała zaraz po tym jak wpadła na kogoś
- Uważaj! – krzyknęła Sandra - Ty! Co ty tutaj robisz?! – powiedziała dość ostro
- O, to ty… - powiedziała z odrazą – Co za nie miłe spotkanie…
- Wystarczyło, że na chwilę opuściłam Wojtka a ty już się z nim puszczasz?! – spojrzała groźnie na Nataszę.
- Dziewczyno idź się leczyć. Widać, że masz nie równo pod sufitem! – ominęła Sandrę i zaczęła iść chodnikiem
- Uważaj z kim zaczynasz – krzyknęła do Nataszy kiedy ta odchodziła.
- Ta jasne… Już się ciebie boję – powiedziała tak, aby Sandra ją usłyszała

Nie chciało mi się z nią dyskutować, bo, po co sobie nerwy psuć takim pustakiem. Strasznie Sandry nie lubię i pomyśleć, że kiedyś byłyśmy przyjaciółkami. Niestety te czasy minęły. Sodówka jej do głowy niestety uderzyła.

Szłam bardzo szybko. Miałam nadzieję, że zdążę na trening jeszcze przed przyjście Sashy. I udało mi się. Przez cały trening nic nie mówił, co było bardzo podejrzane, ale cieszyłam się. Przynajmniej nie muszę kłamać. Po treningu razem z Kubą pojechaliśmy na trening Arsenalu. Zanim skończył się ich trening, razem z Kubą usiedliśmy na ławeczkach i patrzyliśmy jak chłopacy grają. Muszę przyznać, że to chyba najlepsza drużyna, jaka gra w PL. Bardzo się cieszę, że mam zaszczyć znać cały skład. Nie każdemu jest to dane, ale skoro ja jestem przyjaciółką Wojtka, to, czemu by nie… Zaraz po tym jak chłopacy przestali grać, weszłam na murawę by się z nimi przywitać. Niestety chwilę później z oczu straciła Wojtka i Kubę.

- Wojtek… Co wczoraj między wami było? – spytał Kuba Wojtka
- Między kim a kim? – Spytał jakby nie wiedział, o co chodzi Kubie
- No między tobą a Natasza, rzecz jasna. I nie udawaj głupka.
- Nic nie było, a co miało być? – starał się nie patrzeć na Kubę
- Ale ściemniasz!  - zaśmiał się – I tak Natasza mi powie…
- No dobra… Całowaliśmy się – w końcu odpowiedział normalnie
- Gratulacje… - klepnął chłopaka po plecach – Było coś, więc…
- Nie. Natasza jest bardzo zaborcza. Nawet pocałować się normalnie nie dała.
- Co? A niby, dlaczego? – spytał wyraźnie zdziwiony
- Bo Natasza kocha Łukasza… - wywrócił oczyma
- No tak Łukasz…- chwilę później - Może za wcześnie do niej wystartowałeś… Ona dopiero, co zerwała z nim. Poczekaj trochę, a może coś z niego…

Przyjemnie gadało mi się z chłopakami. Lubiłam ich towarzystwo, bo nie traktowali mnie jak gówniarę czy obcą osobę tylko jak członka rodziny, a ja czułam jakbym miała 20 braci. Fajne uczucie jest mieć tyle zaufanych osób przy sobie. Alex ciągle mnie zaczepiał, trochę to denerwujące.

- Alex, czy ty możesz przestać mnie zaczepiać? – stanęła obok Thomasa
- Przeszkadza ci to? – znów stanął obok Nataszy i szturchnął ją w bok
- Tak, trochę tak. – złapała go za rękę
- No trudno… Uwielbiam cie zaczepiać. – znów szturchnął Nataszę w bok
- Jak małe dziecko się zachowujesz, wiesz…?
- Wiem… - odparł z uśmiechem
- Natasza? – podszedł Łukasz – Co ty tu…
- Chłopaki ja muszę już lecieć. – wtrąciła szybko – Wpadnę z Kubą jeszcze kiedyś…
- Co?? Już idziesz? – powiedział pośpiesznie Alex
- No niestety – zaczęła się oddalać – Kuba! Idę do samochodu – krzyknęła do brata, który wciąż rozmawiał z Wojtkiem.
- Łukasz… Co ty jej zrobiłeś, co? – powiedział Alex do Łukasza
- Nie wiem… - odwrócił się na pięcie i poszedł w kierunku szatni.



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~  ~ ~
Uff… V rozdział za nami. Męczyłam się z nim 6 h. Jak nigdy, nie umiałam przenieść myśli na papier. Mam nadzieję, że się wam podobał, bo mi tak sobie się podoba. Jeśli się wam podobało to dajcie znać w komentarzu. Lubię je czytać, bo dają mi siłę na pisanie kolejnych.

Kolejny rozdział, jak najdzie mnie ochota na napisanie czegoś. Ale jak ostatnio zauważyliście pojawiają się one dość często. Ale od października, niestety ta częstotliwość pojawiania się rozdział zmniejszy się. 

niedziela, 23 września 2012

Rozdział 4|IV


Dzisiejszy trening przebiegał bardzo spokojnie. Jak nigdy Sasha niczego się nie czepiał, co jest wyjątkową rzadkością. Dziś czekały nas niestety badania. Mówię niestety, bo strasznie boję się pobierania krwi. Takie badania odbywają się jaz na 2 tygodnie. Rok temu u Anne wykryto niedozwoloną substancje i nie mogła startować w zawodach krajowych. Trochę było wybiło nas to z rytmu, bo Anne jest jedną z lepszych zawodniczek, więc w tym roku Sasha dokładnie nas sprawdza pod tym względem.

- Jak co dwa tygodnie – zaczął Sasha – czekam na próbki krwi i moczu. Macie je zdać do jutra wieczora. Jutro w moim gabinecie będzie czekać pielęgniarka by pobrać wam krew. Mam nadzieję, że tym razem wszystkie badania u wszystkich wyjdą jak należy i nie będzie niespodzianek przed krajowymi. – spojrzał na Anne
- Wiem, że zawaliłam, ale nie wiem jak to się stało. Obiecuje, że tym razem to się nie powtórzy.
- Liczę na to, że się to nie powtórzy. A teraz do roboty. – wrócił do swojego gabinetu.

- Naprawdę nie wiesz jak to się wtedy stało? – spytała podejrzliwie Natasza
- Nie. Zawsze starałam się pilnować i nie brałam niczego podejrzanego. – Anne wyglądała jakby naprawdę mówiła prawdę – Teraz jeszcze bardziej tego pilnuje. Czytam wszystkie okładki napojów, jakie pijam.
- Najlepiej jest pić wodę niegazowaną – zaśmiała się Natasza –Wtedy będziesz pewna, że nic w tym nie ma.
- Nie każdy jest taki jak ty, Natasza. Grzeczna i ułożona córeczka tatusia – zadrwiła z Nataszy
- Dajże spokój Anne – wtrąciła się do rozmowy Sara – Nie złe jest z ciebie ziółko, więc nie wiadomo czy sama czegoś nie brałaś na poprawienie formy.
- Żartujesz sobie?! Miałabym zaryzykować miejsce w składzie przez jakieś dopalacze? – oburzyła się Anne – Gimnastyka to moje życie. Nie chcę tego zmarnować. – oburzona wyszła z sali do szatni – Ale czasami warto sobie pomóc, tylko szkoda, że zostało to wykryte. No nic… Teraz Natasza, nasza gwiazda dowie się, dowie się, co to znaczy być na dopingu. – otworzyła swoją szafkę i wyjęła małą torebeczkę z białym proszkiem, poczym otworzyła szafkę Nataszy i wsypała zawartość torebeczki do butelki z wodą Nataszy. – Ciekawe, co zrobi Sasha jak się dowie, że jego córeczka bierze prochy… - zaśmiała się i wyszła z szatni.

2 dni później. Trening. Sasha w swoim gabinecie prowadził bardzo niespokojną a wręcz burzliwą konwersacje z lekarze gimnastyków. Po chwili wyszedł z gabinetu Sashy lekarz a następnie sam Sasha. Jego mina nie sugerowała niczego dobrego.

- Natasza! – krzyknął – Do mnie! Natychmiast!
- Oho, ciekawe, co tym razem zrobiłam – weszła do gabinetu ojca – Co jest tato?
- Brałaś coś? – spytał bez ogródek ojciec Nataszy
- Słucham?! – zdziwiła się – Że ja niby coś brałam?
- Tak, w twojej krwi wykryto efedrynę. – był wściekły – Czy ty wiesz, co to oznacza?!
- Ale ja niczego nie brałam! – podniosła głos – Piję tylko wodę i tylko tą, co ty kupujesz więc, niby jakim cudem?!
- Nie podnoś głosu moja panno! Jakoś w wynikach u Kuby nie stwierdzono efedryny we krwi i moczu. Muszę cię zawiesić, nie mam innego wyjścia.
- Co?! Błagam nie… - w jej oczach pojawiły się łzy – Przysięgam, że niczego nie brałam.
- W wynikach jest jasno stwierdzone, że masz we krwi efedrynę. Jesteś zawieszona do czasu wyjaśnienia zaistniałej sytuacji. – jego twarz była nie wzruszona
- Ale… -zaczęła
- Natasza do jasnej cholery! Nic więcej nie mów! Ledwie udało mi się wybłagać Dave’a by nie zgłaszał tego komisji nadzorującej. Jak za 2 tygodnie twoje wyniki wrócą do normy to zostaniesz przywrócona do gry. A teraz jesteś zawieszona aż do odwołania.
- Wierzysz mi, że nie brałam efedryny? – spytała nieśmiało
- Idź już proszę – usiadł w fotelu i zaczął przeglądać wyniki badań innych osób.
- Ok… Własny ojciec mi nie wierzy.  – wybiegła z płaczem z gabinetu Sashy

- Natasza – zobaczył płaczącą siostrę – Co się stało? – poszedł za nią
- Właśnie zostałam wywalona z drużyny… - oczy miała czerwone i spuchnięte od płaczu.
- Słucham? – niedowierzał temu, co powiedziała mu siostra – Żartujesz sobie tak?
- Nie. Właśnie nasz ojciec wywalił mnie. – zaczęłam przebierać się w swoje ubrania
- Za co? – dalej nie wierzył w to, co mówiła jego siostra
- Właśnie dowiedziałam, że biorę środki dopingowe. – naciągnęła spadnie – Wyniki badań mojej krwi to wykazały. Tylko szkoda, że ja nic takiego nigdy nie brałam.
- To musi być jakaś pomyłka. Mówiłaś mu, że to nie prawda?
- Tak, ale zignorował to, czyli wierzy, że jednak mogłam to zrobić.
- A zrobiłaś? – wypalił nagle
- Nie! Głupi jesteś!? Czy już jak! – zamknęłam z trzaskiem drzwiczki do swojej szafki.
- Więc dlaczego?
- Wróżka jestem?! Czy już jak?! – wyszła z szatni
- Gdzie jedziesz? – wyszedł za nią
- Przed siebie… - wsiadła do samochodu i odjechała z piskiem opon

Jechałam bardzo szybko, ale chyba nie zdawałam sobie sprawy jak szybko. Nie myślałam, co w tej chwili robię. W głowie miałam tylko słowa mojego ojca, że jestem zawieszona. Nie wiem, jakim cudem, ale kiedy zatrzymałam się uświadomiłam sobie, że jestem koło mieszkania Wojtka.

- Obyś był w domu – zapukała do drzwi mieszkania swojego przyjaciela, a po chwili drzwi się otworzyły
- Natasza? – przetarł oczy ze zdumienia – Co ty tu robisz?
- Mogę wejść? – zapytała nieśmiało
- Jasne, wchodź… - zaprosił dziewczynę do środka – Napijesz się czegoś?
- Herbatę poproszę – usiadła na białej sofie.
- Co cie do mnie sprowadza? – wlał wody do czajnika
- Potrzebuje towarzystwa, tylko tyle… - rozejrzała się po salonie chłopaka
- A czy ty przypadkiem nie powinnaś być na treningu? – wyjął 2 kubki z szafki
- Powinnam… - na chwilę się zawahała - ale jak widać nie jestem.
- Dlaczego? Coś się stało? – wszedł do salonu i podał kubek herbaty dla Nataszy
- Ojciec wywalił mnie z drużyny… - upiła łyk herbaty – Znaczy… Tak jak to on ujął: Zawieszam cię.
- Za co? – zdziwił się – Coś zrobiłaś?
- Przepraszam Wojtek, ale nie mam siły kolejny raz o tym rozmawiać. Jestem teraz zbyt zdenerwowana, żeby znów o tym myśleć.  – znów napiła się herbaty
- Rozumiem. Powiesz jak będziesz chciała. – upił łuk herbaty – Mam pomysł. Wyskoczmy na miasto, co? Do kina lub gdzieś?
- W sumie nie chce mi się. Zostańmy u ciebie. – wstała z sofy – Sam masz bogatą biblioteczkę z filmami, więc możemy coś w domu obejrzeć.
- Rozumiem…. Nie chcesz się ze mną na mieście pokazać. – zasmucił się
- Nie, to nie tak. Po prostu nie chcę nigdzie wychodzić. – chwilę później -  O może obejrzymy meczyk?
- Dobry pomysł… - wziął płytkę i załączył pierwszy lepszy mecz.

***
Kilka godzin później…

- Pierwsza część planu wykonana pozytywnie – weszła Anne do mieszkania Sandry
- Gratulacje! – uścisnęła ją – Co zrobiłaś?
- Wsypałam trochę efedryny do wody Nataszy. Sasha jak zobaczył wyniki badań Nataszy aż zagotował się ze złości i wyrzucił z drużyny.
- A jak miało mi to pomóc? Póki, co to chyba pomogłaś tylko sobie.
- Spokojnie. Jeśli wyniki Nataszy nie poprawią się to Sasha wyśle ją do Polski i zniknie ci z pola widzenia.
- No, no, no… Czyli jakiś postęp mamy. – uśmiechnęła się cwaniacko – Jaki będzie kolejny krok?
- Tego to ja już nie wiem. Jeśli chcesz być z Wojtkiem to ty też musisz się postarać.
- Tylko jak…. – zamyśliła się
- Jeśli Natasza wróci do składu, to ja postaram się o jej kontuzje…

***
Wieczorem wróciłam do domu w o wiele lepszym humorze niż byłam rano. Wojtek zawsze umiał poprawić mi humor, dlatego cieszę się, że jest moim przyjacielem. A takiego przyjaciela to tylko ze świeczką szukać. Oglądaliśmy i analizowaliśmy mecze Arsenalu. Ja nabijałam się z jego czasem śmiesznych interwencji a on strzelał fochy.

- Musimy porozmawiać. – wszedł do pokoju Nataszy
- Oooo… Jeszcze chcesz ze mną rozmawiać? – powiedziała z pogardą
- Zejdź z tonu… Nie jestem twoim kolegą. Jak już przestaniesz stroszyć piórka to zejdź na dół. Ja i Kuba będziemy na ciebie czekać. – wyszedł z pokoju Nataszy zamykając drzwi.
- Boże… Czego oni ode mnie chcą… - powiedziała sama do siebie i wyszła niechętnie z pokoju – No to jestem. Coś się jeszcze stało? Czy może chcesz mnie całkowicie usunąć ze składu?
- Natasza wyluzuj ok.? – powiedział Kuba
- No dobra… Więc słucham… - oparła się o stół
- Rozmawiałem na twój temat z Kubą. Kuba uświadomił mi, że nie mogłabyś tego zrobić, bo to nie jest twój styl. – powiedział spokojnie - Jeszcze nikt o tym nie wie, więc przywracam cię do składu.
- Naprawdę? – ucieszyła się – Wierzysz mi?
- Tak, wierze ci. Jesteś moją córeczką i komu miałbym wierzyć jak nie tobie. – uśmiechnął się
- Dziękuję! – podbiegła do ojca i uścisnęła go a on odwzajemnił uścisk – Naprawdę dziękuję.
- Nie dziękuj mi, tylko podziękuj bratu. – spojrzał na Kubę – Bo to on uświadomił mi kilka rzeczy.
- Czy ty wiesz, że cie kocham? – zwróciła się do Kuby
- Wiem, ale możesz to powtórzyć…
- Kocham cię – uścisnęła brata z całej siły.
- Jutro wracasz na trening. – powiedział Sasha – Zachowuj się tak jakby nie było zaistniałej sytuacji. Za 2 tygodnie powtórzymy testy i wtedy zobaczymy.
- Obiecuje, że będę pilnować każdej rzeczy, aby się to nie powtórzyło – jeszcze raz uścisnęła ojca i razem z Kubą wróciła do swojego pokoju.

Następnego dnia zjawiłam się na treningu. Wszyscy wypytali się mnie, dlaczego wczoraj tak nagle wyszłam z ośrodka treningowego po rozmowie z Sashą, ale ja nie mogłam odpowiedzieć na żadne z pytań. Cała ta afera nie mogła wyjść na jaw, bo była bym skończona. Dzisiejszy dzień zaczęłam na równoważni.

- Natasza… - zaczęła Sara – Dlaczego wczoraj tak nagle wyszłaś z treningu?
- Źle się poczułam i ojciec mnie zwolnił z reszty dnia. – weszła na równoważnie
- To nie wyglądało jakbyś źle się czuła. – wtrąciła się Anne – To wyglądało jakbyś uciekła z płaczem, bo Sasha cie ochrzanił.
- A może tak przestaniesz wtrącać się w nieswoje, Anne – powiedziała dość ostro Natasza i zrobiłam przeskok tyłem na równoważni
- Ja się tylko pytam – powiedziała Anne – A zapytać się już nie można, czy jak?
- Jak mówię, że źle się czułam to źle się czułam i tyle w temacie. – znów wykonała przeskok -  Płakałam tylko dlatego, że Sasha potrafi mi dowalić.
- Ok… Rozumiem… - chciała odejść, ale zaczepiła się o matę i upadła na równoważnie tym samy strąciła z niej Nataszę a ta z wielkim hukiem upadła na podłogę.
- Ała! – Natasza pocierała kostkę, która zaczęła sinieć i lekko puchnąć – ANNE!!!! Cholera jasne!
- No co to nie moja wina – lekko jej warga drgnęła w uśmiechu – Zaczepiłam się…
- Naprawdę? – wszyscy się do niej zbiegli – A może zrobiłaś to specjalnie, co?!
- Co się tu dzieje? – podszedł do nich Sasha – Natasza… Co się stało? – zobaczył córkę siedzącą na podłodze
- Anne, specjalnie zepchnęła mnie z równoważni! – powiedziała ostro Natasza
- Ja nikogo nie zrzucałam, jasne!? Potknęłam się i niechcący zaczepiłam o równoważnie. To nie moja winie, że nie złapałaś równowagi! – krzyknęła Anne
- Nie wierzę ci! Zawsze mi zazdrościłaś! – krzyknęła Natasza
- Dość! – powiedział Sasha – Anne zajmij się ćwiczeniem skoków. A ty Natasza do mnie do gabinetu i to natychmiast!
- Tylko jak? Nie dam rady stanąć na kostkę… - chciała się podnieść, ale nie dała rady stanąć na stopie
- Ja cie wezmę… - podszedł Kuba, wziął siostrę na ręce i zaniósł ją do gabinetu ojca.
- Pokaż kostkę? – nachylił się do córki i podniósł jej nogę do góry – Naprawdę uważasz, że Anne mogła to zrobić specjalnie?
- Sama nie wiem… Ona strasznie zazdrości mi tego, że jestem najlepsza, więc kto wie..
- Dobrze… - spojrzał na kostkę – Nie jest złamana ani skręcona. Jedynie jest nabita.
- Całe szczęście… - odetchnęła z ulgą
- Kuba zawiezie cie do domu, obłożysz kostkę lodem i będziesz trzymać ja w górze. Po kilku godzinach opuchlizna zniknie. Nie chodź i nie nadwyrężaj jej ok? – powiedział z troską Sasha
- Dobrze… - do Nataszy podszedł Kuba, znów wziął ją na ręce i zaniósł do samochodu.
- Oj Natasza, Natasza… Ty to masz szczęście… - odpalił samochód – Jak nie jakieś narkotyki to jakaś kontuzja…
- Co ja poradzę… Pechowa ze mnie dziewczyna.

~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Kolejny rozdział za nami. Mam nadzieję, że się wam podobał, bo mi wcale. Jeśli się wam podobało to dajcie znać w komentarzu. Lubię je czytać, bo dają mi siłę na pisanie kolejnych.

Kolejny rozdział, jak najdzie mnie ochota na napisanie czego. 

piątek, 21 września 2012

Rozdział 3|III


Nie wiem, po co to zrobiłam, ale to był chyba najgorszy i największy błąd w moim życiu. Myślałam, już o tym od kilku dni. Ja nie umiem tak żyć i mam nadzieję, że Łukasz mnie zrozumie. Zaraz po treningu poszłam do jego mieszkania.

- Łukasz… - zaczęła bardzo pewnie – Musimy porozmawiać.
- Oho. Brzmisz poważnie – krzątał się w kuchni – Chcesz coś do picia?
- Yyy… Może herbatę… - usiadła na sofie
- Tą co zwykle?
- Tak, tak… - jej pewność siebie powoli ulatywała. – Możesz już tu przyjść, bo dłużej nie mogę.
- Coś się stało? – Usiadł przy Nataszy podając jej kubek herbaty – Mów szybko, zaczynam się denerwować.
- Tak jakby się stało? – nie wiedziała jak myśli ubrać w słowa – Ale nie wiem jak to powiedzieć…
- Najlepiej powiedz prosto z mostu – upił lyk herbaty.
- No dobra… - odstawiła herbatę na stolik – Myślałam nad tym bardzo długo i boli mnie ta decyzja, ale ja nie mogę tak żyć.
- Zaczynam się bać – wtrącił Łukasz
- Chodzi oto, że nie możemy być razem. – powiedziała bez ogródek -  Musimy się rozstać.
- Słucham? – był z szokowany – Żartujesz prawda? Powiedz, że tak. Proszę, powiedz, że tak…
- Przykro mi, ale nie żartuje. – wstała z sofy – Tak będzie lepiej.
- Ale dlaczego? – dalej w to nie wierzył
- Spotykamy się raz na jakiś czas, bo ja nie mogę mieć chłopaka. A jak już się spotkamy to nawet wtedy nie możemy być sami, bo zawsze ktoś przy nas jest. Ja dłużej tak nie mogę to jest męczące. A ojciec mnie już dobija swoją gadką.
- Ale sama mówiłaś, że wytrzymaliśmy 2 miesiące to… - wstał z sofy i podszedł do Nataszy
- Pamiętam, co mówiłam, ale jak widać kłamałam. Nie mogę z tobą być…
- Natasza, proszę… - złapał ja za rękę i przyciągnął do siebie – Powiedzmy dla Sashy o nas i po kłopocie.
- Żartujesz sobie!? – wyrwała się – On mnie zabije jak się dowie a później zabije ciebie. Nie przedłużajmy tego.  Muszę już iść… - zaczęła iść w kierunku wyjścia
- Natasza… - powiedział błagalnie – Proszę… Kocham cię… - w jego brązowych oczach pojawiły się łzy rozpaczy
- Przepraszam Łukasz, ale ja nie... – wyszła z mieszkania Łukasza, oparła się o drzwi i zalała się łzami. Jedynie, co usłyszała to dźwięk tuczącego się szkła.

Przez moment nie wiedziałam, co się stało. Myślałam, że to sen. Ale po chwili znów usłyszałam jak coś się tłucze i wtedy do mnie dotarło, że właśnie zerwałam z miłością mojego życia. Szybko wyszłam na ulicę i kilkanaście metrów dalej usiadłam na ławce. Siedziałam na ławce i ryczałam, wtedy ktoś do mnie podszedł.

- Natasza… - odezwał się znajomy głos – Natasza, to ty?
- Yyy… - podniosłam głowę – Wojtek? Co ty tu robisz?
- Wracam do domu – usiadł koło Nataszy – Dlaczego płaczesz?
- Nie ważne – zaczęła przecierać oczy placami – Naprawdę to już przeszłość.
- Proszę powiedź. mi, przecież wiesz, że mi możesz powiedzieć wszystko.
- Nie. To moja sprawa – zdenerwowała się – Jak zechcę to ci powiem ok. – wstała z ławki i odeszła szybkim krokiem.

Szłam bardzo szybko, praktycznie nie zważałam na to czy idę w dobrym kierunku czy w złym. Mało mnie w tym momencie obchodziło. Weszłam z wielkim hukiem do domu i od razu poszłam do swojego pokoju. Nie miałam teraz chęci na żadne rozmowy.

- Natasza, gdzie byłaś? – do pokoju Nataszy wszedł Sasha
- Nie ważne – powiedziała przez poduszkę – Możesz już iść!
- Właśnie, że ważne. – podszedł do łóżka Nataszy – Coś się stało?
- Czy ja się nie wyrażam jasno. Nie ważne – podniosła głowę z poduszki – Proszę daj mi spokój.
- Dlaczego płaczesz? – spojrzał na zapłakaną twarz córki
- Tato, naprawdę daj spokój. To już jest nie ważne. – przetarła twarz nawilżaną chusteczką
- Czy ktoś zrobił ci krzywdę? – dalej drążył
- Boże czy ty nie rozumiesz jak się do ciebie mówi po ludzku, że nie chcę o tym gadać. – wstała z łóżka i poszła do pokoju Kuby – Cześć! – usiadła na łóżku
- Yyy… a może tak puk, puk… - spojrzał na siostrę lekko zdziwiony
- Taaa… jasne… Może następnym razem zapukam, oczywiście jak będzie mi się chciało – widać, że była zła
- No dobra… Mów, co się stało – usiadł koło siostry.
- Właśnie zerwałam z miłością mojego życia. – po policzku spłynęła jej łza i zakryła twarz ręką.
- Co zrobiłaś? Dlaczego? – zdziwił się jeszcze bardziej
- Nie mogłam tego dłużej ciągnąć. Musiałam wybrać i wybrałam. Wolę być sama niż nie móc się z nim spotykać. – Kuba dał dla Nataszy chusteczkę higieniczną
- Jak zareagował Łukasz?
- Poleciało szkło… - Natasza zaczęła wycierać oczy
- Skrzywdził cię?! – poruszył się naglę – Niech ja go…
- Kuba! – przerwała mu – Nic mi nie zrobił. Jak wyszłam z jego mieszkania to usłyszałam dźwięk tuczącego się szkła.
- I co teraz zrobisz?
- Będę żyć dalej, a co mi zostało… - przytuliła się do brata
- I tak po prostu tak mówisz? – objął siostrę ramieniem – Przecież go kochasz…
- Teraz to już chyba nie ważne. – wtuliła się w ramię brata

***
- Napijesz się czegoś Anne? – spytała się Sandra
- Nie, dziękuję. Więc co ode mnie chcesz? – zapytała podejrzliwie dziewczyna
- Skąd wiesz, że czegoś do ciebie chcę, co? Może tylko chciałam się z tobą spotkać.
- Za dobrze cie znam. Więc, o co chodzi?
- Jak bardzo nienawidzisz Nataszę? – spojrzała cwaniacko na Anne, Sandra
- W skali od 1 – 10 to chyba 11.
- Jak dobrze się składa… - uśmiechnęła się – Witaj w klubie.
- Dalej nie wiem, o co ci chodzi. Może mnie oświecisz
- Pozbądźmy się razem Nataszy, co? – wypaliła z grubej rury
- Mówisz serio? – dziewczyna była lekko zszokowana
- Bardzo serio. Mam dość tej małej łajzy.
- Co chcesz zrobić? Bo chyba nie… - wstrzymała się na chwilę
- Nie! Nie chcę jej zabić! – natychmiast przerwała jej Sandra – Zgłupiałaś?! Za kogo ty mnie masz?!
- Przepraszam, ale to ja powiedziałaś „pozbyć się jej” zabrzmiało trochę dziwnie.
- Nie, pomóż usunąć mi ją z mojej drogi, ok.?
- Ok. Na taki układ idę. Postaram się, aby wróciła do Polski.  – chwilę później – A dlaczego chcesz, aby zniknęła?
- Bo przeszkadza mi w osiągnięciu celu….

***
Wiem, że to, co wczoraj zrobiłam było głupie, ale mam nadzieję, że teraz będzie lepiej. Całkowicie będę mogła się skupić na treningach. Przynajmniej Sasha nie będzie miał do mnie pretensji, ale pewnie jak znam życie to uczepi się mojego wyglądu lub czegoś innego, aby mi tylko dowalić. Boże! Dlaczego ja mam takiego ojca!? No dlaczego?!
Wzięłam swoją gitarę i zaczęłam grać najsmutniejsze piosenki, jakie znałam. Od wczoraj Łukasz dzwonił do mnie chyba ze 100 razy i zostawił mi 50 wiadomości na poczcie głosowej. Żadnej nie odsłuchałam. Zdziwił mnie tylko 1 sms i o dziwo nie był od niego.

- Kuba, znów to samo – pokazała mu telefon – Jakiś głupi sms z pogróżkami. Mam dość.
- Pewnie ktoś się z ciebie nabija. Nie przejmuj się takimi głupotami. A zresztą zablokuj wiadomości od anonimów i będziesz mieć spokój. – oddał siostrze telefon
- Nie sądzisz, że to dziwne, że nagle teraz dostaje tak sms’y?  - zamyśliła się na chwilę
- Co masz na myśli?
- No… Jestem mistrzynią Europy i to może ktoś z przeciwnej drużyny lub coś.
- Nie wydaje mi się. Wszyscy wiedzą, że jesteś najlepsza i raczej nie robią takich głupot. – chwilę później – To pewnie jakiś dzieciak. Nie martw się na zapas, ok.?
- Oki.
- Natasza – zawołał Sasha z dołu – Ktoś do ciebie…
- O nie… Oby to nie był Łukasz… - zmartwiła się – Niech wejdzie na górę – odkrzyknęła ojcu – Zmykam do swojego pokoju.

Wyszłam w pokoju Kuby i na schodach zobaczyłam Wojtka.
- Ach… to ty… - odetchnęła z ulgą
- No ja. A kogo się spodziewałaś, co? – wszedł na górę
- Nikogo specjalnego. Co cie do mnie sprowadza – weszli do pokoju Nataszy
- A nic. Chciałem cie zawiadomić, że zerwałem z Sandrą – usiadł na łóżku Nataszy
- No w końcu poszedłeś po rozum do głowy – Natasza była wyraźnie z tego zadowolona
- Boże, dlaczego każdy mi to powtarza?
- Bo każdy wie jaka jest Sandra, tylko ty tego nigdy nie widziałeś. –usiadła koło Wojtka – Zawsze miałeś klapki na oczach.
- Nie prawda – zaprzeczył stanowczo
- Prawda, prawda i nie sprzeczaj się ze mną. – położyła dłoń na udzie chłopaka
- Wiedzę, że jesteś z tego bardzo zadowolona – był nieco zdziwiony
- Tak i to nawet bardzo. Ciszę się, że w końcu oprzytomniałeś.
- A tak zmieniając temat… Dlaczego wczoraj płakałaś?
- Chyba jednak nie zmienimy tematu – wyraźnie posmutniała
- Dlaczego? Coś się stało? – zmartwił się
- Rozstałam się z Łukaszem. – po policzku poleciała jej łza
- Co takiego? – zdziwił się a jednocześnie ucieszył się – Przecież była z was para idealna.
- Jak widać nie aż taka idealna. Musiałam to zakończyć, bo już dłużej nie mogłam tak żyć.
- Skrzywdził cię, jakość, że musiałaś z nim zerwać?
- Nie. Ale nasz związek chyba od początku nie miała sensu. Musieliśmy się ciągle ukrywać przed moim ojcem. To było strasznie męczące. Teraz przynajmniej skupie się na gimnastyce. - I na mnie rzecz jasna – zaśmiał się
- Słucham? – szczęka jej opadła ze zdziwienia – Przecież wiesz, że my nie będziemy razem.
- Wiem. Tak tylko zażartowałem.  – zaczął się śmiać
- No ja myślę… A z resztą nasz związek od samego początku był skazany na porażkę….




~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Jak widzicie rozdział bardzo smutny. Wiem, że rozdział jest beznadziejny i strasznie króki, ale jeśli się wam podobało to mam nadzieję, że dacie mi znać o tym w komentarzach. Lubię czytać wasze komentarze, ponieważ bardzo mnie inspirują i bardzo motywują Krytyka jest mile widziana, bo chcę wiedzieć, na czym popełniam błędy i co muszę poprawiać.

Kolejny rozdziała będzie za tydzień lub jak będę mieć przypływ chęci do pisania.