czwartek, 29 listopada 2012

Rozdział 20|XX


Minął tydzień odkąd nie mogłam spotykać się z Łukaszem. Było mi cholernie ciężko, ale postanowiłam, że dam radę. W końcu to tylko 2 tygodnie. Wróciłam na treningi i zaczęłam ostro trenować. Wiem, że nie powinnam się nadwyrężać, bo ostatnio zaliczyłam dość groźny upadek, ale lubię ostro trenować. Zdarzały mi się upadki, więc to dało ojcu do myślenia, że to jednak nie przez Łukasza są to wszystkie kontuzje. Po kilku kolejnych upadkach, na szczęście lekkich, znów zaczął boleć mnie kręgosłup. Nie dawałam tego po sobie znać, bo nie chciałam, aby ojciec gadał głupoty, ale strasznie mnie bolało. Nie powiedziałam też o tym Kubie. Nie chciałam go martwić. Z dnia na dzień ból się nasilał. Wiedziałam, że nie mogę z tym do nikogo pójść, nawet do Dave’a  więc zdecydowałam się kupić na lewo kortyzol. Wiem, że to złe i nie zdrowe, ale ból był nie-do-wytrzymania. Zadzwoniłam, więc do Sama, by poprosił ojca, lekarza, o kortyzol. Znając jego to pewnie go wykradł. I oczywiście sporo za to chciał. 60₤ to nie mała kasa, ale całe szczęście, że mam swoją pieniądze. Co prawda nie dużo jest jej, ale zawsze to nie muszę prosić ojca i wciskać mu jakiś kit. Spotkałam się z Samem przy starym magazynie. Tam nikt nie mógł nas zobaczyć. W drodze do domu zajechałam do apteki po strzykawki, igły, płyn antyseptyczny i waciki kosmetyczne. Wróciłam do domu. Ukradkiem przeniosłam wszystko do swojego pokoju i od razu schowałam by nikt się nie dowiedział. Była już godzina 23.20 więc poszłam wziąć prysznic by później jak już wszyscy pójdą spać, zrobić sobie zastrzyk. Jak to dobrze, że miałam kurs medyczny i mniej więcej pamiętam jak nie trafić w nerw. 
***
Następnego dnia wstałam w świetnym humorze. Nic mnie nie bolało i czułam się znakomicie, więc schowałam kortyzol do szafki na klucz by już go więcej nie używać. Przeprałam się szybko, zeszłam na do kuchni, zjadłam szybko śniadanie i pobiegłam na trening. Tak, pobiegłam. Przynajmniej nie będę musiała już się rozgrzewać na treningu. Cały dzień zleciał mi szybko i bez upadków, co mnie cieszyło. Pod koniec dnia przyszedł na trening Wojtek, co mnie nie zaskoczyło, ale troszkę zdziwiło. Oczywiście ojciec pozwolił mu zostać, bo strasznie go lubi. Szkoda, że takim samym uczuciem nie darzy Łukasza, ale mam nadzieję, że to się w końcu zmieni. 

- Natasza? – podszedł do Nataszy, kiedy ta ćwiczyła układy wolne
- Co tam Wojtek? – podeszła do niego
- Co porabiasz dziś wieczorem? – spytał pośpiesznie
- Nie wiem jeszcze… Pewnie będę się nudzić, a co?
- Może dasz się zaprosić na kolacje, co?
- Jasne… Z chęcią pójdę… - powiedziała bez wahania a Wojtek był wyraźnie zaskoczony – A twoja mina sugeruje co? Bo jakoś nie umiem jej odczytać…
- No zgodziłaś się bez namawiania… To jakiś cud chyba – dalej był zszokowany
- I tak nie mam, co robić wieczorem. A zresztą nie chcę mi się siedzieć z ojcem i ciągle analizować technik gimnastycznych dziewczyn z innych drużyn – wzdrygnęła się na samą myśl o tym – Więc z chęcią pójdę.
- Dobrze więc. Przyjadę po ciebie o 19.00, pasuje?
- Jasne… Będę gotowa. – wzięła torbę – A teraz wybacz. Idę wziąć prysznic i pójdę do domu. 
- Może odwiozę cię, co?
- Nie, przejdę się… - poszła w stronę szatni 
- Widzimy się o 19.00 – powiedział głośniej Wojtek 
- Już nie mogę się doczekać – zniknęła z winklem

Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się i poszłam do domu. W drodze napisałam do Łukasza sms’a: „Skarbie, muszę się dziś spotkać z Wojtkiem na mieście. Nie wściekaj się, jeśli nas razem zobaczysz. Tylko ciebie kocham, kochałam i zawsze będę kochać. Kocham Natasza :* ” Dziwnie jest pisać do chłopaka, że wieczorem zamierzam się spotkać z innym chłopakiem, ale cóż… Lepiej żeby wiedział. 
***
Wieczorem, tak jak zapowiedział, o 19.00 w drzwiach mojego domu ukazał się punktualny Wojtek. Był dość elegancko ubrany. Może nie elegancko, ale na pewno inaczej niż zwykle. Ja ubrałam się w ładniejsze ciuchy, ale nie przesadziłam z tym. Nie chciałam jakoś zbytnio się stroić. Więc pojechaliśmy… Zdziwiło mnie to, że nie pojechaliśmy do restauracji a pojechaliśmy do mieszkania Wojtka. W tym momencie mogłam się już spodziewać wszystkiego. Weszliśmy do mieszkania Wojtka i zobaczyłam świeczki… wszędzie rozstawione małe świeczuszki, które paliły się ciepłym pomarańczowym światłem, co dało niesamowity efekt. Na podłodze był rozłożony koc a na nim leżały poduszki…

- Co to ma być? – powiedziała zszokowana Natasza
- Nastrojowa atmosfera… - uśmiechnął się i wziął od Nataszy płaszcz
- Wojtek, wiem co kombinujesz, ale od razu ci mówię że nie masz szans… - powiedziała poważnie
- Oj… Od razu wysnuwasz takie wnioski… Poczekaj chwilę… - wszedł do kuchni – Rozgość się. Zaraz podam pierwsze danie – uśmiechnął się do dziewczyny
- No dobrze… - usiadła na kocu i rozejrzała się po salonie – Dużo pracy w to włożyłeś?
- No trochę… - słychać było jak Wojtek wyjmuje talerze w szafki – Ale dla ciebie wszystko…
- Wojtek… Błagam cię… - zaczęła
- Oj wiem… Wiem… - wszedł do salonu z dwoma talerzami – Proszę… - wręczył jej jeden z talerzy
- Sam gotowałeś – Wojtek pokręcił twierdząco głową – No nie wierzę… - zaśmiała się i po chwili spróbowała – To jest naprawdę dobre… Naprawdę sam gotowałeś? Przecież ty nie umiesz gotować.
- No wiesz… Książka kucharska nie gryzie… - nalał do kieliszka Nataszy białego wina -  Gotowałem zgodnie z przepisem – zaśmiał się
- Ale wiesz co… Kurczaka po hawajsku to każdy głupi potrafi zrobić – także się zaśmiała
- No dzięki! – nadął twarz 
- Ej no.. Nie dąsaj się, ale taka prawda – przysunęła się do niego – A tak po za tym, to uwielbiam kurczaka po hawajsku…
- Cieszę się, że chociaż ci smakuje… - spojrzał jej głęboko w oczy i przysunął się jeszcze bardziej
- Wojtek… Proszę cię, nie niszcz naszej przyjaźni – westchnęła głęboko
- Przecież ja nic nie robię… - przysunął się jeszcze bardziej aż czuli swoje oddechy na sobie
- Jak nic nie robisz… A to, że się przysunąłeś? 
- Ty też się przysunęłaś – dalej patrzył jej w oczy a ich usta prawie się spotykały
- Boże Wojtek… - ponownie westchnęła - Dlaczego jesteś taki…
- Dlaczego jestem jaki? – zaczął głębiej oddychać
- Nie! Nie mogę! – odsunęła się gwałtownie – Natasza ogarnij się!
- Dlaczego Natasza?! – Wojtek też ocknął się z transu
- Bo jestem z Łukaszem! – podniosła głos – Nie zdradzę go!
- Pocałunek to jeszcze nie zdrada – uśmiechnął się łobuzersko
- Odwieź mnie do domu… - wstała – Proszę, odwieź mnie do domu!

Ubrałam płaszcz i szybko wyszłam z mieszkania Wojtka. Po chwili Wojtek ruszył za mną. Przez całą drogę panowała grobowa cisza w aucie. Boże… Jeszcze chwila a bym pocałowała Wojtka w jego mieszkaniu. Co w nim jest takiego, że tak mnie do niego ciągnie? Na to pytanie chyba nigdy nie zdołam sobie odpowiedzieć. Podjechaliśmy pod dom. Pośpiesznie wysiadłam z auta i szybkim krokiem weszłam do domu a następnie niczym w transie poszłam do swojego pokoju. Usiadłam przy oknie i gapiłam się na samochód Wojtka, ale nie odjeżdżał. Stało się wręcz przeciwnie. Wojtek wysiadł z samochodu a do niego podszedł Kuba, co mnie cholernie zdziwiło. Jeszcze bardziej zdziwiła mnie ich rozmowa, bo gadali o mnie. Wojtek wyżalił się dla Kuby ze wszystkiego. No nic… Żeby nie podsłuchiwać poszłam się przebrać w piżamę do łazienki. Kiedy wróciłam nie było już Wojtka pod naszym domem. I bardzo dobrze… Następnego dnia nie miałam treningu, więc siedziałam w domku i się nudziłam. Ojciec gdzieś pojechał, więc byłam w domu sama z Kubą. 

- Kubuś skarbie… co to było wczoraj za obgadywanie mnie? – weszła do pokoju brata
- Podsłuchiwałaś? – oburzył się
- Nie. Ale dość głośno gadaliście. A zresztą nawet nie zamierzałam podsłuchiwać, bo zaraz poszłam do łazienki a jak wróciłam to już was nie było. Więc...?
- No co… Wojtek chciał się wyżalić to się wyżalił chłopak. 
- Taaa… I co lżej mu na duszy? – powiedziała dość sarkastycznie
- Chyba nie… Ale wiesz co Natasza… Zdecyduj się na jednego chłopaka ok?
- Powiedział ci? – Kuba pokiwał twierdząco głową – No to powinien ci też powiedzieć, że między nami nic nie było, bo kocham Łukasza i na pewno go nie zdradzę. 
- No ja myślę.. Spodobała mi się myśl, że będę go mieć jako „szwagra” – zaśmiał się
- Ha, ha, ha… - powiedział ironicznie – Bardzo śmieszne! – chwilkę później – Idę oglądać film, idziesz?
- Jasne… Co obejrzymy?
- Nie wiem… Zaraz coś wybierzemy… .
***
Nastały w końcu eliminacje do MŚ. Ja nie musiałam martwić się o miejsce w składzie, ale przyszłam na eliminacje by po dopingować moją drużynę. Z mojego ośrodka bez problemu do MŚ przeszli: z grupy męskiej: Kuba, Derek, Scott i Jackson. Z grupy damskiej: Ja, Kate, Sara i Anne. Choć Annie mogła nie przejść ze względu na nieudany skot przez kozła. Najbardziej chyba szkoda było mi Danielle, że nie przeszła. Ostatnio tak bardzo się starała na treningach, ale niestety taka jest gimnastyka. Wygrają tylko najsilniejsi. Po eliminacjach Sasha mianował kapitanów drużyn. Ja byłam w damskiej grupie a Scott był w męskiej. Oczywiście Annie oburzyła się jak dowiedziała się, że to ja jestem kapitanem, ale ja mam gdzieś jej fochy. To nie ja o tym zdecydowałam tylko mój ojciec. Sama nie chciałam być kapitanem. Bycie kapitanem zespołu to wielka odpowiedzialność, ale też i wielka władza ja tego zbytnio nie lubię. W końcu ojciec pozwolił mi na spotykanie się z Łukaszem. I całe szczęście, że tak się stało, bo już dłużej nie mogłam wytrzymać. Tego samego dnia pojechałam do Łukasza, bo powiedział, że ma dla mnie niespodziankę. Szczerze to byłam bardzo ciekawa, co mi przygotował. 

- Już jestem! – weszła do mieszkania Łukasza – O Łał! – zszokowało ją to, co przed chwilą zobaczyła
- Podoba ci się? – spytał Łukasz
- Nie wiem co was tak naszło na robienie takich romantycznych scenerii – w dalszym ciągu była zdziwiona bo idę tyczną scenerię zobaczyła podczas kolacji u Wojtka
- Nie podoba ci się?? – Łukasz się lekko zasmucił
- Podoba i to bardzo! – podeszła do niego i pocałowała go namiętnie – Romantyczna kolacja przy świecach… Bardzo mi się podoba. 
- Miałem nadzieje, że ci się spodoba… Siadaj! – rozkazał – Zaraz podam do stołu
- Sam gotowałeś?? – spytała
- Tak. Mam nadzieję, że będzie ci smakować. 

Łukasz poszedł do kuchni przyniósł dwa talerze. W sumie nie wiedziałam co to jest ale smakowało bosko i wzięłam nawet dokładkę. Trochę nie dowierzałam mu, że to on sam gotował, bo to było za dobre, ale niech mu będzie. Po kolacji usiadłam a salonie a Łukasz sprzątnął ze stołu i pozmywał naczynia. Dobrze jest mieć takiego dobrego mężczyznę. Łukasz wszedł do salonu i włączył wolną muzykę.

- Mogę prosić? – spytał wyciągają do Nataszy dłoń
- Chcesz tańczyć? – spytała z niedowierzaniem
- Tak. Chce cie mieć jak najbliżej siebie – uśmiechnął się a Natasza podała mu rękę
- No dobrze… - wstała i Łukasz objął ją w pasie rękoma a Natasza przytuliła się do niego
- Boże! Jak dobrze, że mam znów ciebie przy sobie – pocałował delikatnie Nataszę w szyję
- Ja też się cieszę! Nawet nie wiesz jak bardzo….
- Natasza…
- Tak kochanie?
- Byłaś u Dr. Hinigana?
- Jezu Łukasz! – zatrzymali się na chwilę – Ty znów swoje??
- Tak Natasza. Martwię się o ciebie. 
- Nie, nie byłam. Ale przyznaje się bez bicia, że nie miała czasu. 
- Kiedy zamierzasz pójść do niego?
- Za kilka dni mam umówioną z nim wizytę. Pójdziesz ze mną?
- Oczywiście, że pójdę. Zawsze chcę być przy tobie. Mam nadzieję, że tym razem uda się nam pójść. 
- Uda, uda… Przed imprezą u Theo jestem umówiona… 

Tak bardzo nie chciało mi się iść do tego lekarza, ale wiedziałam, że Łukasz nie odpuści, więc niech już mu będzie. Jeszcze przez chwilę tańczyliśmy i poszliśmy do pokoju Łukasza. Byłam troszkę zmęczona treningiem, więc wzięłam prysznic, przebrałam się w piżamę, która zawsze tu na mnie czkała i położyłam się. Za kilkanaście minut dołączył do mnie Łukasz. Wtuliliśmy się w siebie i tak zasnęliśmy. Następnego dnia obudziłam się o 7.00. Łukasz jeszcze spał, więc miałam chwilę czasu, by przygotować śniadanie. Poszłam do kuchni by sprawdzić czy cokolwiek jest coś w lodówce. Oczywiście prawie nic w niej nie było, więc postanowiłam pójść do sklepu. Całe szczęście, że dziś nie mam treningu, więc mogę sobie spokojnie pobyć z Łukaszkiem. Tylko szkoda, że on ma trening. Wróciłam ze sklepu a Łukasz dalej spał. W sumie nie dziwie mu się była dopiero 7.55. Rozpakowałam wszystkie zakupy i zabrałam się za przygotowywanie prostego śniadania, bo ja też mistrzem kucharskim nie jestem. Przygotowałam jajeczniczkę ze szczypiorkiem i tościkami. No i kawę rzecz jasna. Kiedy tylko kawa się zaparzyła, jakimś cudem w kuchni zjawił się Łukasz, który się przeciągał. 

- Cześć kochanie! – podszedł do Nataszy i ucałował ją w policzek – Co tak ładnie pachnie?
- Wiedziałam, że się obudzisz jak poczujesz zapach? – uśmiechnęła się do niego
- Co tam takiego dobrego upichciłaś?
- A sam zobacz… - wskazała na przygotowany talerz, który stał już na stole
- Ooo… - spojrzał na stół - Uwielbiam jajecznicę i tosty… Jesteś kochana… - pocałował ponownie Nataszę w policzek
- Dla ciebie wszystko skarbie… - nalała do kubka kawy i podała Łukaszowi – Proszę… - chwilę później – O której masz trening?
- O 10.00 A ty dziś nie masz treningu? – spytał po czym zaczął pałaszować śniadanie
- Nie, dziś mam wolne, więc jak wrócisz z treningu to możemy cały dzień spędzić razem. 
- Podoba mi się taki dzień – uśmiechnął się
- Mi też – zaczął dzwonić telefon Nataszy – O poczekaj… - odebrała – No co tam Kuba?
- No gdzie ty jesteś?! – prawie że krzyknął
- Dzień dobry tobie też bracie… 
- Gdzie jesteś? – jego głos być zdenerwowany
- U Łukasza. A co się stało? 
- Ojciec wydzwania do ciebie cały wieczór i cały ranek a ty nie odpowiadasz.
- Przepraszam wyłączyłam wczoraj telefon… Co się stało?
- Masz wrócić do domu, bo mi kończą się kłamstwa gdzie mogłaś być przez całą noc. 
- Przecież zostawiłam kartkę na lodówce, że będę u Łukasza i by na mnie nie czekał. 
- Jak widać nie widział jej. Wracaj do domu i to natychmiast! – rozłączył się nagle
- O co chodzi? – spytał przejęty Łukasz
- A ja wiem… Coś ojcu znów odbiło. Muszę jechać… - w pospiechu chwyciła za torebkę, ale cała zawartość wysypała się z niej. Natasza zaczęła zbierać w pośpiechu swoje rzeczy do torebki, ale nie wszystko zabrała – Zobaczymy się później… - wyszła
- Natasza… Coś ci wypadło! - podniósł buteleczkę, która wypadła z torebki, ale Natasza już go nie słyszała – Kortyzol…? Po co dla Nataszy kortyzol? – był wyraźnie zdziwiony i zaniepokojony

Wyszłam w pośpiechu z mieszkania Łukasza. Zdenerwował mnie trochę telefon od Kuby, bo wyraźnie napisałam gdzie będę nocować. Mam nadzieję, że wyjdę cało z kolejnej kłótni. Ale po dojechaniu do domu nic się nie stało takiego. Weszłam do domu, ale nic się nie stało. Ojciec jedynie powiedział, że mogłam do niego zadzwonić a nie zastawiać kartkę na lodówce i tyle było z rozmowy. Ucieszyłam się, bo nastawiłam się na coś gorszego. Po tej krótkiej, ale jakże przyjemnej rozmowie poszłam do swojego pokoju i włączyłam laptopa. Na 10.30 umówiłam się z siostrą cioteczną na skype. Olga to przemiła dziewczyna i zawsze mogę na nią liczyć. 

- No Hej… Dawno nie gadałyśmy – powiedziała wesoło Olga
- No trochę czasu minęło. Co tam w nudnej Polsce słychać?
- Same nudy. Bez ciebie mi smuto…. Ale opowiadaj co tam u ciebie?
- A u mnie też raczej nudno. Trening - dom - trening - dom i tak w kółko. 
- A jak tam chłopak? Łukasz zdaje się nazywa…
- Skąd ty o tym wiesz?!
- Twój ojciec powiedział Kasandrze a Kasandra powiedziała mi. Więc??? Chcę wiedzieć wszystko…
- Co mam ci powiedzieć… Spotykamy się od jakiegoś czasu, jest nam razem dobrze i co tu dużo mówić…
- Jaki on jest?
- Kochany, miły, dobrze wychowany, zdecydowanie spokojny, na pewno dobrze ułożony i oczywiście idealny na męża. Kocham go nad życie!
- Cieszę się twoim szczęściem… 
- Jak przyjedziesz do mnie to cie z nim poznam. 
- Naprawdę?
- Jasne. Poznam cię, z kim tylko będziesz chciała. 
- Kochana jesteś… Pewnie dopiero w wakacje przyjadę.
- A dlaczego nie teraz?
- Bo matura na głowie…
- A no tak… matura… Ale przecież za kilka dni już koniec egzaminów więc będziesz mogła do mnie przyjechać. 
- Ostatni egzamin mam 15 maja więc jeszcze prawie miesiąc. 
- A umiesz coś?
- To się okaże jak będę pisać – zaśmiała się Olga 
- Czyli podchodzisz do tego jak ja – Natasza również się zaśmiała 
- Dalej piszesz pamiętniki??
- Hmm… Nie, już nie… Dlaczego pytasz? – Natasza chwyciła torebkę i zaczęła czegoś w niej szukać. 
- A tak jakoś mi się przypomniało o nich…
- Chcesz pogadać z Kubą? Bo ja muszę wyjść na miasto…
- Co?? Już? Dopiero zaczęłyśmy gadać… - powiedziała zawiedziona
- Gadamy już prawie godzinę… - chwilę później – Do zobaczenia Olga… 
- Trzymaj się ciepło…

Posłałam jej buziaka i rozłączyłam się. Zaczęłam nachalnie szukać buteleczki z kortyzolem w torebce, ale nie mogłam jej znaleźć. Byłam przekonana, że jeszcze mam go trochę, ale najwidoczniej już musiał mi się skończyć. Napisałam więc do Sama by skołował dla mnie kolejną buteleczkę. Nie chciałam tego ponownie robić, ale zaczęłam czuć, że ból zaczął się odnawiać. Znów spotkałam się z Samem przy starym magazynie i odebrałam swoje zamówienie. Wróciłam do domu i położyłam się na chwilę, bo czułam jakby mi ktoś wbijał szpilkę w kręgosłup. Nie jest to całkiem przyjemne uczucie. Kiedy tak leżałam to przypomniałam sobie o pamiętnikach. A raczej Olga mi o nich przypomniała. I dobrze, że to zrobiła. Podniosłam się z łóżka i zaczęłam szukać w szafce jednego z nich. Usiadłam z powrotem na łóżku i otworzyłam pamiętnik na losowo wybranej stronie:

„22 Kwiecień 2008

Drogi pamiętniku! To już 3 miesiące odkąd zmarła mama. Tak bardzo mi jej brakuje. W sercu mam wielką pustkę, której nie mam, czym zapełnić. Wszyscy wokół starają się mnie na siłę pocieszyć. Wmusić we mnie pozytywne uczucia i emocje, ale ja nie mogę. Rozpacz przepełnia moje serce i nie chce mi się żyć. Podejrzewam, że to jest mój ostatni wpis. Jutro już nic nie będzie się liczyć. Ostatnie 3 miesiące były koszmarne. Nie umiem a raczej nie potrafię sobie z tym poradzić. Boże!!! Dlaczego akurat mi się to przytrafiło… Nie dam rady tak żyć, dlatego tak postąpię. Nie mam innego wyjścia, tak będzie lepiej dla mnie i dla wszystkich. Tato, proszę wybacz mi. Wiem, że cię rozczaruje (zresztą zawsze cie rozczarowywałam) ale tak będzie lepiej. Kuba, jesteś moim najukochańszym bratem i bardzo cie kocham. Przykro mi, że muszę cie zostawić. Mam nadzieję, że mi kiedyś wybaczycie…

                                                                                                              Kocham Natasza!”

Pamiętam, że położyłam wtedy otwarty pamiętnik na stoliku nocnym. Następnie wzięłam wszystkie tabletki, które przypisał mi lekarz i połknęłam je popijając dla pewności alkoholem. Położyłam się na łóżku, zamknęłam oczy i czekałam na śmierć. Obudziłam się po kilku tygodniach w szpitalu…

~~~~~~~~~~
Ogłoszenia Parafialne:
1. Poszłam na ugodę z moim bratem i mam internet. Niestety to wiąże się z kosztami, bo będę musiała mu płacić za internet. Nie bardzo mi to pasuje bo on zarabia 20 razy więcej niż ja, ale wolę już taki układ niż tracić co jakiś czas dostęp do Internetu. 
2. Rozdział 20 za nami i szczerze powiedziawszy jeszcze 5 rozdziałów i byłby koniec ALAS. 25 rozdział byłby ostatni i zostałby się tylko epilog. 
3. Nawiązując do podpunktu 2, ogłaszam iż ALAS zostaje 'przedłużone' ale będzie to na takich zasadach jak pisałam po poprzednim rozdziałem, czyli jak będę mieć czas to będę wstawiać rozdziały. 
4. U góry z prawej strony macie taką wspaniałą ramkę "Szybkie linki", gdzie znajdują się linki to moich stron które prowadzę. 
5. W "Szybkich linkach" znajduje się zakładka "Spam - czyli zostawiacie swoje powiadomienia", gdzie bardzo bym prosiła o zostawianie powiadomień o nowych rozdziałach, czy nowych opowiadaniach  Strasznie nie lubię jak ktoś piszę mi powiadomienie w komentarzu pod rozdziałem. W końcu to ma być komentarz do rozdziału a nie miejsce do powiadamiania. 
6. Zapraszam na blog z One - Shotami, gdzie można zamawiać króciutkie historyjki ze swoimi ulubionymi piłkarzami. Link też znajduje się w "Szybkich linkach" ----> Football One Shots
7. Przepraszam wszystkich tych, którzy wysłali mi powiadomienia o nowych rozdziałach. Cześć już przeczytała i skomentowałam ale zostało mi się jeszcze trochę. Przepraszam najmocniej ale ja naprawdę nie mam czasu. III rok studiów do najłatwiejszych i najlżejszych nie należy.
8. Nie wiem czy mi się wydaje, ale chyba przestało się wam opowiadanie podobać.
9. Kolejny rozdział tak jak zawsze w czwartek, choć zastanawiałam się by nie przenieść tego na środę.
10. DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM ZA NOMINACJE DO LIEBSTER AWARDS!!!!!

To byłoby chyba na tyle... Tak więc komentujcie, polecajcie, czytajcie. Każdy komentarz bardzo mnie uszczęśliwia.

xoxo N. 

(P.S. Dla tych którzy nie wiedzą jak mam na imię: Natasza. Ostatnio rozwaliło mnie to jak ktoś się mnie oto zapytał xD)


czwartek, 22 listopada 2012

Rozdział 19|XIX


Zastrzyk, który zrobił mi Dave przyniósł mi ulgę. Mogłam zacząć normalnie trenować. Mam nadzieję, że to nie będzie chwilowa ulga, bo taki zastrzyk można brać tylko raz na 6 miesięcy. A 6 miesięcy to jest bardzo, bardzo długo. Mam też nadzieję, że Sasha nie dowie się o tym, że wzięłam kortyzol. W każdym bądź razie czuje się świetnie. Na treningu nie oszczędzałam się. Ćwiczyłam zawzięcie by powrócić do formy. Niestety przez te dwa upadki i kilka dni odpoczynku straciłam formę. Wszyscy widząc mnie tak zawzięcie ćwiczącą byli trochę zdziwieni. W sumie nie dziwię się im. Najpierw 2 upadki, spadek formy a teraz taki wystrzał energii, ale mnie to najmniej obchodzi. Ważne, że wszystko wróciło do normy.

- Natasza… Skąd u ciebie taki przypływ energii? – spytała Kate
- Już dobrze się czuję, więc, po co zwlekać z treningami… - odpowiedziała za spokojem Natasza
- Taki nagły skok formy? – spytała z ironią Anne
- A tobie o co chodzi An?! – spytała Natasza
- O nic. Tak się tylko pytam… - odpowiedziała Anne
- No ja myślę – uśmiechnęła się Natasza -  Po prostu odpoczynek i okłady z lodu dobrze mi zrobiły.
- Zbliża się 17.00 może już skończymy na dziś trening? – wtrąciła Sara
- Dobry pomysł – uśmiechnęła się Natasza

Po treningu wróciłam z Kubą do domu. Weszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Byłam trochę zmęczona po dzisiejszym treningu, ale przynajmniej mnie nic nie boli. Chwilkę poleżałam i poszłam pod prysznic. Kiedy wróciłam, w pokoju zastałam Kubę siedzącego na łóżku. Pewnie gdybym go nie znała to by mnie to zaskoczyło, ale to mój brat, zawsze spodziewam się jego w moim pokoju i to w najmniej oczekiwanym momencie. 

- Co tam Kuba? – spytała ze spokojem Natasza
- Mamy do pogadania… - powiedział beznamiętnie
- Oho… O czym chcesz gadać? – Natasza usiadła przy toaletce i zaczęła osuszać ręcznikiem włosy
- Jakoś nie wierzę w te twoje nagłe ozdrowienie. Jeszcze 3 dni temu ledwie chodziłaś a dziś na treningu byłaś w olśniewającej formie…
- Znasz mnie, jestem perfekcjonistką. Te 2 upadki to tylko chwilowa utrata formy, ale jak widać już jest wszystko ok.
- Nie pieprz Natasza! – zabrzmiał groźnie a Natasza drgnęła lekko – Jesteś perfekcjonistą, ale taki upadek, jaki miałaś to nie jest błahostka. Powiedz prawdę, bo wiem, że coś kręcisz.
- No dobrze… - westchnęła Natasza – Ale przyrzeknij, że nikomu nie powiesz, ok?
- Przecież mnie znasz… Nikomu nic nie powiem.
- Więc dobrze… - podeszła do drzwi i rozejrzała się czy nikogo nie ma za nimi – Byłam u Dave’a i zrobił mi zastrzyk z kortyzolu…
- Że co? – był zszokowany – Natasza, wiesz że ten lek jest niebezpieczny i łatwo…
- Tak, wiem. Nie musisz mi o tym powtarzać. – usiadła obok brata – Ale ostatni raz brałam kortyzol 3 lata temu jak miałam uraz kolana, więc minęły 3 lata… A ten ból co miałam był tak nieznośny, że musiałam coś z nim zrobić.
- Ale po co od razu kortyzol, co? Kortyzol to ostateczność.
- Kuba, zrozum mnie. Czekają mnie ostatnie Mistrzostwa w karierze, chciałbym na nich wystartować.
- Rozumiem… Mam nadzieję, że zrobisz czegoś głupiego.
- Niby czego? – zdziwiła się
- Kortyzol uzależnia…
- Kubuś wiem o tym i na pewno go teraz drugi raz nie wezmę. Zresztą Dave mi nie pozwoli, no i ja nie jestem aż tak głupia.
- Wiem, że nie jesteś głupia. Tylko cie ostrzegam – przytulił siostrę
- Dobrze już dobrze… Ale dość tych czułości. – odsunęła się od brata
- Jak tam układa ci się z Łukaszem? – spytał
- Dobrze. Jakoś leci… - odpowiedziała bez emocji
- O, coś jest nie tak. Co jest grane.?
- Nie, wiem. Nie słucham radia… - zadrwiła z Kuby by uniknąć odpowiedzi na pytanie
- Ha, ha, ha… No bardzo śmieszne… Mów, co się dzieje i to szybko.
- Nic się takiego nie dzieję. Po prostu mamy chyba zły okres i tyle. W każdym związku są gorsze dni.
- Gorszę chwilę, tak? – potarł brodę – Więc o co się kłócicie?
- Kuba, daj spokój. To są nasze sprawy, ok? – podniosła lekko ton głosu
- Dobra, jak chcesz. Ale pamiętaj, że ze mną możesz na każdy temat pogadać.
- Wiem i jeśli będę miała jakiś temat to na pewno przyjdę i pogadamy. A teraz mogę się przebrać, bo tak w ręczniku jakoś nie bardzo mi się przy tobie siedzi.
- Aaaa… No dobra… Już się zmywam. – wstała i wyszedł

Kiedy wyszedł Kuba zaczęłam się przebierać. Szybko wysuszyłam włosy, przebrałam się i pojechałam do Łukasza. Z jednej strony chciałam się z nim spotkać chociażby tylko by  na niego popatrzeć i posłuchać jego męskiego głosu, ale z drugiej strony to jak znów zacznie się wypytywać oto czy byłam już u specjalisty to już aż tak bardzo nie chcę mi się do niego jechać, bo kolejna kłótnia z Łukaszem mi się nie marzy. Podjechałam pod mieszkanie Łukasza, ale przez kilka minut nie wysiadałam z samochodu. Nie wiem, dlaczego ale ogarnęły mnie wątpliwości czy wysiąść z samochodu. Gdy nagle zadzwonił telefon a ja podskoczyłam.

- Tak, słucham… - odebrała nawet nie patrząc, kto dzwonił
- Skarbie, no gdzie ty jesteś? – odezwał się Łukasz
- Yyy… Już jestem… Siedzę w samochodzie… - oparła głowę o szybę
- Dlaczego? – spytał
- A chce chwilę posiedzieć sama… - westchnęła
- Coś się stało? – spytała lekko przejęty
- Nie, tak po prostu siedzę – wtedy ktoś zapukał w szybę a Natasza podskoczyła zaskoczona – Jesus Christ!!! – krzyknęła – Łukasz!!!!
- Skarbie, to tylko ja… - otworzył drzwi – Wystraszyłem cie?
- Nie! Wcale! – serce waliło jej jak oszalałe
- Przepraszam, nie chciałem cie wystraszyć  - kucnął i pocałował ją w czubek nosa
- Ale wystraszyłeś! Już myślałam, że to jakiś wandal. Musisz zmienić dzielnice, bo ta jest przerażająca.
- Nie przesadzaj… Enfield nie jest takie złe – uśmiechnął się do Nataszy
- Enfield to najgorsza dzielnica Londynu. Pełna zamieszek i innych okropnych rzeczy. Nie podoba mi się, że mieszkasz w tak niebezpiecznej dzielnicy.
- Skarbie spokojnie, Każda dzielnica jest niebezpieczna.
- Ale twoja to już najbardziej. No i moja nie jest aż tak niebezpieczna. – westchnęła ciężko – Pojedziemy do parku?
- Jasne… Suwaj się na miejsce pasażera… - Natasza posłusznie przesiadła się nie miejsce pasażera a Łukasz usiadł za kierownicą. 

Kilkanaście minut później, w parku 

- Natasza? - zaczął Łukasz
- Słucham cię? – szli sobie alejką w parku trzymając się za ręce
- Byłaś już u Dr Hinigana?
- Wiedziałam, że się oto zapytasz i obawiałam się tego – przygryzła wargę
- Dlaczego? Przecież to bardzo proste pytanie. Więc?
- Nie, nie byłam. Bo po co?
- Jak to po co? Przecież wiesz, co powiedział Matt…
- Wiem, ale bardzo dobrze się czuje. Nic mnie nie boli, a wszystkie dolegliwości odeszły w zapomnienie. Nie mam, po co już iść do Dr Hinigana.
- Natasza, proszę cie… - zatrzymał się – Wiesz, że się o ciebie martwię.
- Wiem, że się o mnie martwisz, ale może ja nie chcę iść do lekarza. Dobrze się czuje i nie mam ochoty iść do lekarza, więc błagam daj sobie spokój, bo ja naprawdę nie chcę się kłócić.
- Ja też nie chcę się kłócić…
- Ale ta rozmowa doprowadzi do ….
- Boże! Jaka ty jesteś uparta!
- Tak, jestem uparta. Jesteśmy razem 9 miesięcy, powinieneś wiedzieć, że jestem uparta – odsunęła się od Łukasza
- Jak widać nie znamy się aż tak dobrze – odwrócił się nie co i rozejrzał wokoło
- Cieszę się, że to ty to zauważyłeś… - zaczęła iść uliczką - Idę do domu…
- Natasza daj spokój – podszedł do Nataszy, chwycił ją za biodra i przyciągnął do siebie – Natasza proszę…
- Mam blisko do domu, więc przejdę się – wyrwała się – Ty masz dalej, więc jutro odstawisz mi auto do domu – rzuciła mu kluczyki i odeszła.

Wiedziałam, że tak się skończy ten wieczór. Po co do niego jechałam. Przynajmniej mam blisko do domu i mogę się przejść. Następnego dnia na treningu byłam bardzo zamyślona, totalnie nie skupiałam się na tym co robię. Skutkiem tego był kolejny upadek. Znów spadłam z poręczy asymetrycznych. Tym razem skończyło się o wiele gorzej… Straciłam przytomność na kilka minut.

- Natasza… Natasza… – prawie krzyczał zdenerwowany Sasha, który stał obok swojej córki – Natasza…
- Tato, co się stało dla Nataszy – podbiegł Kuba do ojca
- Spadła z poręczy i straciła przytomność… - Sasha był zdenerwowany – Wezwijcie pogotowie!
- Już zadzwoniłam panie Belov – powiedziała Sara, która właśnie podbiegła do nich
- Dziękuję Sara… - odpowiedział dziewczynie – Natasza… - pogłaskał ją po włosach – Ocknij się! – spojrzał na córkę z uczuciem – Jak to się stało?
- Anne miała asekurować Nataszę – zaczęła Kate – Ale Natasza ześlizgnęła się ze środkowej poręczy i spadła, spadła prosto na tą twardą matę
- Boże! Mam nadzieję, że nie złamała kręgosłupa szyjnego – wtrącił Kuba
- Miejmy nadzieję, ze nie… - odpowiedział Sasha – Poczekajmy na karetkę. Powinni zaraz już być…
- Co… Co się… - Natasza zaczynała się budzić – Co się stało?
- Spokojnie Natasza. Nie ruszaj się. – powiedział szybko Sasha – Spadłaś z poręczy. Upadłaś na kark. Nie ruszaj się, zaraz przyjedzie karetka.
- Nic mi nie jest – wyciągnęła rękę do Kuby by pomógł jej wstać – Kuba pomóż mi? – chłopak posłusznie pomógł siostrze – Widzisz tato, nic mi nie jest. Nie potrzebna mi karetka..
- Natasza proszę nie sprzeczaj się. Zaraz przyjedzie lekarz i sprawdzi czy wszystko jest ok… - powiedział dość ostro

Nie miałam innego wyjścia musiałam zaczekać aż przyjedzie karetka i lekarz. Lekarz obejrzał mnie i osłuchał, ale nic nie powiedział nic, czego bym nie wiedziała. Bolał mnie kark, ale nic więcej mi nie było. No może oprócz tego, że czułam się okropnie. Wypisał mi leki przeciwbólowe, dał skierowanie na prześwietlenie i na wizytę kontrolną u ortopedy. I to byłoby na tyle. Ale wtedy do ośrodka wszedł Łukasz i zobaczył mnie razem z sanitariuszami i z lekarzem. Podbiegł do mnie zaniepokojony.

- Natasza! Co ci się stało? – spytał zaniepokojony
- Nic takiego… Spadłam z poręczy. Normalna kontuzja – potarła kark dłonią
- Normalna kontuzja?!! – wtrącił się Sasha – Natasza! Mogłaś być sparaliżowana od szyi w dół.
- Wielkie mi rzeczy… - pokręciła głową Natasza ale coś strzyknęło jej w karku
- Boże! Natasza… - chwycił ją za rękę – Na pewno nic ci nie jest? Coś cie boli? – pytał dociekliwie Łukasz
- Trochę kark, ale to normalne… - uśmiechnęła się – Naprawdę wszystko jest ok. Nie musisz się o mnie martwić… - wstała z krzesła, ale zakręciło jej się w głowie i upadła wprost w ramiona Łukasza
- Nic ci nie jest tak? – spojrzał na Natasze z uczuciem
- Tak. Możemy już jechać? – stanęła na własne nogi
- Gdzie ty chcesz jechać? – wtrącił Sasha
- Mamy swoje sprawy z Łukaszem… - odpowiedziała Natasza – Chyba nie zabronisz mi z nim jechać?
- Nie, ale miałaś poważny upadek i powinnaś odpocząć… - powiedział wyraźnie zmartwiony Sasha
- Wiem i odpocznę, ale w mieszkaniu Łukasza – chwyciła Łukasza za rękę i pokuśtykała do wyjścia

Czułam się okropnie. Strasznie polały mnie plecy i kark. Coś niedobrego się ze mną dzieję, tylko jeszcze nie wiem co. Mam nadzieję, że dotrwam do Mistrzostw Świata. Razem z Łukaszem wsiedliśmy do samochodu. Przez chwilę nie odzywałam się. Każde słowo źle wypowiedziane w tej chwili  mogłoby doprowadzić do kolejnej kłótni a tego bym nie chciała.

- Gniewasz się na mnie jeszcze za wczoraj? – wtrącił Łukasz
- Nie, a dlaczego pytasz?
- Jakaś taka cicha jesteś… Wszystko w porządku?
- Tak. Po prostu boli mnie trochę i tyle… - Natasza potarła kark dłonią
- Wiesz, że teraz już nie odpuszczę i będziesz musiała pójść do dr Hinigana – Łukasz położył dłoń na udzie Nataszy
- Wiem i pójdę do niego. Obiecuje, że pójdę… - położyła swoją dłoń na dłoni Łukasza
- Pójdziemy razem dobrze?
- Dobrze. Jeśli tego chcesz to ok. – oparła głowę o szybę i odetchnęła ciężko
- Gdzie jedziemy?
- Odwieź mnie do domu. Położę się… Dobrze mi to zrobi… - powiedziała bez emocji w głosie

Łukasz posłusznie odwiózł mnie do domu i pomógł mi wejść do mojego pokoju. Nie czułam się na siłach nic robić, więc tylko położyłam się na łóżku a obok mnie położył się Łukasz, który przytulił mnie mocno. Leżałam w ramionach Łukasza do czasu aż do mojego pokoju wpadł Sasha.

- Łukasz na ciebie już czas. – powiedział dość ostro Sasha, który wpadł nagle do pokoju Nataszy
- Co?! Nie!! – odparła Natasza – Dlaczego go wypraszasz!?
- Łukasz musi już iść bo my musimy poważnie porozmawiać… - dodał Sasha
- Natasza nie ma sprawy, jutro się zobaczymy… - pocałował Nataszę w czoło – Do zobaczenia jutro – wyszedł z pokoju
- Tato, dlaczego mi to robisz?! – w jej oczach prawie że były widoczne łzy
- Za 5 minut w salonie… - wyszedł i zamknął za sobą drzwi

Pięknie! Pewnie znów dostanę ochrzan za coś, czego nie zrobiłam. Podniosłam się więc ledwie z łóżka i wyszłam z pokoju. Po drodze zaszłam po wsparcie moralne, czyli po mojego kochanego brata.

- Kuba… - weszła do pokoju brata – Chodź za mną…
- Co się stało? – Kuba wstała i poszedł za siostrą
- Tego jeszcze nie wiem, ale chyba dostanę kulkę w łeb, więc chcę abyś mnie osłaniał… – zaśmiała się
- Szykuje się afera… - uśmiechnął się – Lubię to!

Ten żart był trochę nie na miejscu, ale mając przy sobie Kubę, czułam się bezpieczniej, bo nie wiedziałam, o co chodzi ojcu. Razem z Kubą zeszliśmy na dół i weszliśmy do salony gdzie czekał na mnie ojciec. Jego mina była nietęga. Kompletnie nie wiedziałam, o co mu chodzi, ale po minie wnioskowałam, że to nie będzie miła rozmowa.

- Kuba, na górę! I to szybko! – powiedział srogo Sasha
- Nie, chcę zostać… - Sasha zrobił jeszcze groźniejszą minę i Kuba posłusznie poszedł na górę
- Więc o co chodzi? – spytała niepewnie Natasza
- Zacznę od samego początku… Miałaś 3 poważne upadki, jesteś nieskoncentrowana i dajesz zły przykład innym.
- Chodzi ci oto, że mam chłopaka? – wtrąciła Natasza
- Między innymi. - pokiwał głową - Przez Łukasza jesteś rozkojarzona i nie skupiasz się na tym, co robisz, więc co za tym idzie masz głupie upadki, przez które możesz zakończyć karierę. Do czasu eliminacji, zabraniam ci się spotykania z Łukaszem.
- Co?! Nie możesz! – zbulwersowała się Natasza
- Ależ mogę! – krzyknął – Jestem twoim ojcem do cholery!
- Jakoś tego nie było widać przez ostatnie kilka lat!
- Nie graj tą kartą, bo zabronię ci się z nim spotykać do końca życia, a nie tylko do eliminacji.
- Dlaczego to robisz? Przecież wiesz, że ja eliminacji nie muszę przechodzić ze względu na mistrzostwo na krajowych.
- Ale rozpraszasz innych swoim zachowaniem.
- Czyli znów wracamy to starej taktyki tyraństwa. No po prostu cudownie.
- Czy zrozumieliśmy się w kwestii chłopaka i treningów? – powiedział dość ostro
- Tak… - po policzku Nataszy polecała łza – Zrozumieliśmy się.
- Więc koniec rozmowy… - usiadł na kanapie i włączył TV
- Traktujesz mnie jak przedmiot a nie jak córkę – powiedziała odchodząc w kierunku wyjścia
- A ty gdzie?! – krzyknął Sasha
- Do Wojtka, no chyba, że z nim też nie mogę się spotykać… - Natasza założyła płaszczyk i wyszła z mieszkania.

Rozpłakałam się. Szłam ulicą i płakałam żywymi łzami. Minęło dopiero kilka dni odkąd ojciec pozwolił mi być razem z Łukaszem a już zabronił mi się z nim spotykać, bo niby to przez niego nie jestem skoncentrowana. Raczej to dzięki niemu jeszcze żyje, ale mojego ojca nie zrozumiesz. Postanowiłam się przejść do Wojtka. Spacer dobrze mi zrobi…

- Hej – weszła do mieszkania Wojtka – Przeszkadzam?
- Nie. Cieszę się, że cie widzę… - wziął płaszcz Nataszy i powiesił go na wieszaku – Dlaczego masz zapłakane oczy? Co się stało?
- Nic takiego… - przetarła oczy rękawem bluzki – Coś mi do oka wpadło…
- Do dwóch naraz? – ujął twarz dziewczyny w dłonie – Co się stało? Łukasz coś ci zrobił?
- Nie. Raczej mój ojciec terrorysta powrócił z krainy umarłych… - pociągnęła nosem
- Siadaj i mów co się stało… - razem z Nataszą usiadł na kanapie
- Mój ojciec uważa, że jestem nieskoncentrowana na treningach i to, dlatego mam te upadki i kontuzje…
- Ty nieskupiona? Proszę cię… Większej perfekcjonistki w życiu nie widziałem… - podał Nataszy chusteczki
- Ale on uważa, że to przez Łukasza nie jestem skupiona i zabronił mi się z nim spotykać – Wojtek uśmiechnął się pod nosem – Nienawidzę mojego ojca! Skończony skurwiel!
- Wow! Natasza jakich ty słów używasz? – był zszokowany
- No wiesz, uczyłam się od najlepszych – spojrzała z podtekstem na Wojtka
- Dobra, kumam… - zaśmiał się wiedząc, że to o niego chodzi – I co zamierzasz? Zerwiesz z nim?
- Nie. Po prostu zaczekamy trochę i tyle w temacie. Nie zrezygnuje z niego – Wojtek zasmucił się – I nie rób takiej miny. Przecież wiesz dobrze, że to Łukasza kocham. Tyle razy o tym rozmawialiśmy…
- Wiem, ale…
- Nie ma żadnego ale… - podsunęła się do Wojtka i przytuliła się do niego – Potrzebny mi teraz przyjaciel a tylko tobie całkowicie ufam… - Wojtek objął ją ramieniem
- Wiem Natasza… Wiem…
***
Następnego dnia razem z Kubą pojechałam na trening Arsenalu powiedzieć o wszystkim Łukaszowi. Oczywiście powiedzieliśmy ojcu, że idziemy do kina, bo by w życiu mnie nie puścił. Po dojechaniu na miejsce strasznie się denerwowałam. Denerwowałam się tym jak zareaguje Łukasz na wiadomość o tym, że musimy na jakiś czas przestać się spotykać. Chłopcy skończyli trening, więc poszłam na spokojnie porozmawiać z Łukaszem. Kiedy opowiedziałam mu całe zajście, Łukasz zdenerwował się troszkę, ale też zrozumiał moją sytuację? Na początku zaproponował abyśmy się ukrywali, ale ja powiedziałam, że bezpieczniej będzie jak nie będziemy się widywać. W końcu to tylko 2 tygodnie, które pewnie będą się dłużyć jak cholera, ale tak będzie bezpieczniej. Po dłuższej namowie Łukasz zgodził się. Pożegnaliśmy się namiętnie i wróciłam razem z Kubą do samochodu.

~~~~~~~~~~
Na początek bardzo ważna wiadomość: NIE MAM INTERNETU! Skurwiel (czyt. mój brat) znów mi odciął neta, co za tym idzie kolejny rozdział nie wiem kiedy będzie. Będę się bardzo starać by był w czwartek, ale nie wiem jak to wyjdzie i czy wgl wyjdzie. 

Teraz info które miałam wam podać. Moja odpowiedź dalej brzmi NIE. Ale jeśli tak bardzo chcecie to jest opcja B, która by polegała na tym, że ALAS by toczyło się dalej ale ja bym dodawała rozdziały wtedy kiedy bym miała czas. Np. raz na 2 tyg, ran na 3 tyg czy raz na miesiąc. Czy satysfakcjonuje to was?

Nie wiem czy jest sens dalej coś pisać bo kolejny rozdział nie wiadomo kiedy będzie a więcej jako takich informacji dla was nie mam oprócz tego, że nie mam neta. 

Jeśli podobał się wam rozdział to zapraszam do skomentowania jego, polecenia i oczywiście czytania. 

xoxo N.


czwartek, 15 listopada 2012

Rozdział 18|XVIII


Trochę mi było głupio przed Wojtkiem i Kubą po tym, co zobaczyli na zapleczu. Całe szczęście, że tylko oni to widzieli a nie wszyscy zaproszeni goście. Kiedy jechałam razem z Kubą po imprezie do domu, w samochodzie panowała niezręczna cisza. Wiedziałam, że jest na mnie zły, więc nie chciałam go nawet zaczepiać. Weszliśmy cicho do domu by nie obudzić ojca, choć wiedział że jesteśmy imprezie urodzinowej. Jak śpi to niech śpi. Weszłam do swojego pokoju, przeprałam się w piżamę i od razu zasnęłam. Byłam strasznie zmęczona, nawet nie chciało mi się brać prysznica, po prostu wezmę go rano jak wstanę. 

Następnego dnia, wieczorem, pojechałam do Łukasza. Musiałam mu powiedzieć o czymś ważnym. A raczej musieliśmy porozmawiać o ważnej sprawie. 

- Łukasz… - weszła do mieszkania chłopaka – Mam nadzieję, że nie śpisz. W końcu jest 17.00
- Nie, nie śpię – odpowiedział Łukasz, który krzątał się po kuchni – Co cie do mnie sprowadza?
- Chłopaka własnego nie mogę odwiedzić? – podeszła do niego i pocałowała go
- Nie no, oczywiście że możesz… - odwzajemnił pocałunek
- Ale tak, sprowadza mnie sprawa, ważna sprawa…
- Brzmi poważnie – wyjął z lodówki sok cytrynowy
- Masz kaca, prawda? – zaśmiała się
- Taaa… - napił się soku prosto z kartonu – Więc co to za sprawa?
- Dużo dziś myślałam, na temat naszego związku i już dłużej nie możemy się ukrywać. Strasznie mnie to całe ukrywanie się irytuje. Ciebie pewnie też…
- Nawet nie wiesz jak… - napił się ponownie soku
- Powiedzmy dziś mojemu ojcu o tym, co?
- Czy ja dobrze słyszę? Chcesz nas ujawnić?
- Tak. Nie chcę się już dłużej ukrywać. Chcę się normalnie spotykać z moim chłopakiem. Móc wyjść z nim na miasto wieczorem i nie dostawać liścików z groźbami. Zgadzasz się na to?
- Tak, oczywiście że chcę! Przebiorę się tylko i możemy jechać. 
***
Razem z Łukaszem weszliśmy do mojego domu. Trochę się obawiałam reakcji mojego ojca na to, co za chwilę usłyszy ale ponoć raz się żyje.

- Tato… - Natasza i Łukasz weszli do salonu – Musimy porozmawiać… - powiedziała niepewnie
- O czym skarbie? – nawet nie spojrzał na córkę tylko dalej czytał gazetę
- Czy mógłbyś na chwilę przerwać czytanie… i spojrzeć na nas?
- Tak – uniósł nos znad gazety – Oo.. Łukasz… Natasza, o co chodzi?
- No bo widzisz tato…. Łukasz i ja jesteśmy razem… - powiedziała bardzo nie pewnie a jej twarz zrobiła się nieco bielsza
- W jakim sensie? – spojrzał na córkę bardzo zdziwiony
- Jesteśmy parą. Łukasz to mój chłopak a ja… - zawahała się – A ja jestem jego dziewczyną.
- Słucham?! – wyprostował się a jego wzrok był przepełniony chłodem – Przecież wiesz, że nie wolno ci mieć chłopaka!
- Wiem, ale stało się. Kochamy się i ja nie zrezygnuje z Łukasza dla gimnastyki – Sasha milczał – Przepraszam tato, ale tylko dzięki Łukaszowi jestem wstanie przetrwać wszystkie treningi rodem z koszmaru… 
- Natasza… Zawiodłem się na tobie… - powiedział jakby zawiedziony
- Czym jesteś zawiedziony  – wszedł nagle do salonu Kuba – Ooo! Łukasz… Natasza? – spojrzał pytająco na siostrę – Powiedzieliście mu?
- Wiedziałeś o tym Kuba? – spytał Kubę Sasha 
- No… Tak… - powiedział Kuba
- Tato, proszę cię… Nie psuj tego… - powiedziała Natasza błagalnym tonem – Proszę…
- No dobrze… Masz moją zgodę. – powiedział prawie na siłę 
- Naprawdę – Natasza uśmiechnęła się od ucha do ucha – Dziękuję! – rzuciła się ojcu na szuję i dała mu całusa w policzek
- Dobrze, już dobrze… - Natasza odsunęła się od Sashy – Miło mi się poznać Łukasz – wyciągnął dłoń do chłopaka – Jestem Sasha
- Mi również miło pana poznać – uścisnęli sobie dłonie
- Jeśli skrzywdzisz moją córkę, to nie chcesz wiedzieć co z tobą zrobię… - powiedział groźnie Sasha
- Nigdy jej nie skrzywdzę – spojrzał na Nataszę – Zbyt bardzo ja kocham – Natasza uśmiechnęła się do niego słodko
- No ja myślę! – Sasha wyszedł z salonu
- Witaj w rodzinie bracie! – klepnął Łukasza w plecy Kuba – A raczej ‘szwagrze’ – zaśmiał się
- Yyy… Natasza…? – spytał zdezorientowany Łukasz
- Kuba chciał tylko powiedzieć, że ojciec cie zaakceptował – pocałowała go 
***
- Natasza! – zaczepił Nataszę na ulicy przy swoim mieszkaniu Wojtek - Nie chcę mi się w to wierzyć, że Łukasz jest zazdrosny oto, że się ze mną widujesz! – powiedział wkurzony  – Łukasz całkowicie ci ufa i wie, że jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- Co mam ci powiedzieć, co? – powiedziała dość głośno Natasza
- Najlepiej prawdę! – pociągnął ją za rękę
- Wojtek to boli! – Wojtek puścił rękę Nataszy – Chcesz wiedzieć?
- Tak, chcę wiedzieć. 
- Ok. Ale nie tu, nie na ulicy.
- Chodź do mojego mieszkanie. Przecież jesteśmy kilka kroków od niego. 
- A Sandra?
- Nie ma jej. Wróci dopiero wieczorem… Chodź… - udali się do mieszkania Wojtka – Mów! Chce wiedzieć wszystko… - wziął Nataszy płaszczyk i razem ze swoją kurtką powiesił na wieszaku obok drzwi – Zrobić ci coś do picia?
- Tak, herbatę poproszę. Tą co zawsze… – usiadła na kanapie – No więc nie mogłam się z tobą spotykać nie przez Łukasza a przez Sandrę. To ona jest wszystkiemu winna. 
- Natasza – powiedział z kuchni Wojtek – Wiem, że się nie lubicie, ale co ona może mieć z tym wspólnego. 
- Nawet nie wiesz jak dużo może mieć z tym wspólnego – powiedziała dość smutno Natasza 
- Więc mów… - przyniósł herbatę i postawił ją na stoliku – Zamieniam się w słuch. 
- Sandra dowiedziała się, że ja i Łukasz jesteśmy razem i zagroziła mi, że jak nie przestanę się z tobą spotykać to powie wszystko mojemu ojcu. Nie mogłam ryzykować więc… Więc przystałam na jej warunki i przestałam się z tobą spotykać. 
- Sandra ci groziła?! – był zszokowany
- Tak, ale to nie wszystko. To przez Sandrę miałam tą kontuzje. To przez nią o mały włos byłam od złamania stawu skokowego. 
- Słucham!? – teraz był wstrząśnięty – Co Sandra zrobiła?!
- Nie przesłyszałeś się. Sandra o mało włos wszystkiego nie zniszczyła! – w jej oczach pojawiła się nienawiść - Byłam na nią taka wściekła, taka zła!
- Nie dziwie ci się… - także Wojtek był zły na Sandrę
- A ja dziwie się, że z nią jesteś. Sandra to zwykły pustak, który leci na twoje pieniądze! Nie wiem co ty widzisz w tej okropnej kobiecie!
- Masz rację. Nie powinienem być z nią, ale lepiej jest mieć kogoś niż nikogo nie mieć. 
- A ja ci powiem, że lepiej jest nikogo nie mieć niż mieć kogoś takiego jak Sandra, Wojtek… - zaczęła
- Ooo… Nie przeszkadzam wam – do mieszkania weszła Sandra
- Nie, ja już wychodzę… - Natasza wstała i zaczęła podążać w kierunku wyjścia
- No ja myślę, że wychodzisz – powiedziała triumfatorsko Sandra i weszła do kuchni
- Natasza… - wtrącił szybko Wojtek – Zaczekaj! A my Sandra mamy ze sobą do pogadania! – powiedział groźnie i nie zbyt zadowolony
- Wojtek, pójdę już. Nie chcę się awanturować – otworzyła drzwi – Choć i tak jej groźby nic nie zdziałają bo ja i Łukasz powiedzieliśmy ojcu, że jesteśmy razem… Po prostu sobie pójdę… - wyszła z mieszkania Wojtka.
- Czego tu chciała? – spytała zazdrosna Sandra
- Nie wiedziałam, że taka suka z ciebie jest! – powiedział bardzo zły Wojtek
- Słucham?! Jak śmiesz mnie tak nazywać!? – zbulwersowała się Sandra 
- Dałem ci drugą szansę a ty tak ją zmarnowałaś! Mam tego dość!
- O co ci chodzi, co?! 
- Jesteś wredną suką! Jak mogłaś tak postąpić z Nataszą! Spowodowałaś jej kontuzje! Groziłaś jej! Mam ciebie dość! Masz natychmiast wynieść się z mojego mieszkania a przede wszystkim z mojego życia! Masz 24h by to zrobić! – nałożył na siebie kurtkę – Ja tu wrócę ma ciebie nie być!
- Wojtek… - była blada na twarzy – Wojtek… Przepraszam…
- Nie mam zamiaru tego słuchać! Masz się wynieść! Nie obchodzi mnie gdzie, ale ma cie tu nie być jak wrócę!
***
W tym tygodniu odbywały się treningi przygotowujące do eliminacji na Mistrzostwa Świata w gimnastyce. Ja nie musiałam się ich obawiać, bo zdobycie tytułu na krajowych zagwarantowało mi swobodne przejście do MŚ bez eliminacji. Ale ćwiczyłam z dziewczynami, by nie wypaść z formy. Eliminacje odbędę się za około 3 tygodnie. Dziś ćwiczyłam na poręczach asymetrycznych i los chciał, że ześliznęłam się ze środkowej poręczy i spadłam na krawędź maty, tracąc na chwilę przytomność.

- Natasza! – podbiegł co córki zaniepokojony Sasha – Kochanie, nic ci nie jest?! – dotknął policzka córki
- Yyy… - ledwie mówiła, ale po chwili, gdy zorientowała się, że leży na macie a wszyscy przy niej stoją, podniosła się by pokazać, że nic jej nie jest – Nie, nic mi nie jest… - złapała się za plecy
- Na pewno? – ponowił pytanie Sasha – To był dość groźny upadek. Wylądowałaś na kręgosłupie i to na krawędzi maty…
- Nie, naprawdę nic mi nie jest… - wzięła głęboki wdech, bo ból był nieznośny, ale nie dała tego po sobie poznać
- Natasza wezwę lekarza… Widzę, że coś jest nie tak. – powiedział zmartwiony Sasha
- Nie! Naprawdę nic mi nie jest! – powiedziała ze złością – Pójdę do domu odpocząć…
- Dobrze… Idź. Kuba cie odwiezie…
- Nie potrzebuje niańki! – powiedziała wychodząc z sali – Przejdę się, dobrze mi to zrobi. 

Wyszłam z ośrodka i poszłam prosto na przystanek autobusowy. Chciałam się przejść, ale strasznie mnie bolały i kłuły plecy. Wiedziałam, że nie jest zwykła kontuzja tylko coś poważniejszego. Bałam się tylko jednego… Że to będzie poważniejsze niż myślę. Z treningu pojechałam prosto do Łukasza. Jak to dobrze, że już nie muszę tam ukradkiem jeździć. Po prostu wychodzę mówiąc, że jadę do chłopaka. Nie muszę kłamać, że jadę ko Kate czy Sary, mogę swobodnie powiedzieć: Jadę do chłopaka. To cudowne uczucie móc z nim być bez żadnych ograniczeń. Wsiadłam w autobus i pojechałam pod ośrodek treningowy Arsenalu, bo pewnie Łukasz jeszcze nie skończył treningu. Po kilkunastu minutach wysiadłam z autobusu i ledwie doszłam ośrodka. Czułam się jak stara babcia, tak mnie bolały plecy. Ale jakoś doszłam i usiadłam na ławeczce by poczekać aż Łukasz skończy trening. Jako pierwszy zauważył mnie Łukasz a zaraz po nim wszyscy inni trenujący. Zaraz po treningu podszedł do mnie Łukasz, ale powiedziałam mu żeby poszedł się od razu przebrać a ja na niego tu poczekam. Po kilkunastu minutach wrócił do mnie. 

- No to co, jedziemy? – spytał się Łukasz
- Tak… - Natasza miała ból wypisany na twarzy – Ale nie dam rady wstać… Boli mnie kręgosłup.
- Trening był dziś ostry? – spytał zatroskany
- Coś z ten deseń… Pomożesz mi? 
- Oczywiście… - nachylił się – Chwyć mnie mocno za szyje – Natasza posłusznie zrobiła to co powiedział Łukasz – Zaniosę cię do samochodu…
- Jak romantycznie… - pocałowała go 

Łukasz chwycił mnie mocno i zaniósł do samochodu. Wszyscy wychodzący z ośrodka gapili się na mnie i na Łukasza. Pojechaliśmy do jego mieszkania, do którego też musiał mnie wnieść. Wniósł mnie do mieszkania i położyła na kanapie. 

- Natasza, co się stało na treningu? – spytał troskliwie
- Nic, naprawdę nic… Chyba się przetrenowałam… - na jej twarzy dalej rysował się ból – Masz coś przeciwbólowego?
- Tak… - wszedł do kuchni i wyjął apteczkę – Na pewno nic się nie stało? Nigdy po treningu nie bierzesz tabletek przeciwbólowych… - był lekko zdziwiony
- Spadłam z poręczy i walnęłam kręgosłupem o matę, trochę się potłukłam. – Łukasz przejął się – Spokojnie to nic groźnego. Ale teraz potrzebuje coś przeciwbólowego…
- Może zamiast tabletek rozmasuje ci mięśnie, co? – podszedł do Nataszy z listkiem tabletek i szklanką wody
- Dobrze, spróbujmy… Ale jak nie pomoże to wezmę tą tabletkę, ok?
- Ok. – Łukasz wziął Nataszę na ręce, zaniósł do pokoju i położył na łóżku – Zdejmij bluzkę pójdę po oliwkę – Łukasz wyszedł, ale po chwili wrócił – Natasza?! – zdziwił się to, co zobaczył na plechach Nataszy
- Co jest? – spytała zaniepokojona
- Masz wielkiego siniaka na plecach! – podszedł bliżej by się przyjrzeć – Jesteś pewna że…
- Tak, jestem pewna – Łukasz dotknął pleców Nataszy a Natasza syknęła z bólu – Proszę nie..
- Natasza, to wygląda na złamanie. – Łukasz był bardzo przejęty – Jutro pójdziemy do lekarza
- Nie, to nie jest potrzebne. – Natasza podniosła się nagle i nałożyła na siebie bluzkę – Po prostu stłukłam sobie kilka żeber i tyle…
- Natasza, to nie wygląda najlepiej. – Łukasz był przejęty – Musi to obejrzeć lekarz. Proszę nie sprzeczaj się ze mną, ok?
- Łukasz, nie mogę pójść do mojego lekarza, ok? Bo Steve zaraz nagada coś ojcu i będzie źle. 
- Pójdziemy do mojego lekarza, ok? I proszę Natasza nie protestuj… Martwię się o ciebie. Nie chcę, aby coś ci się stało, dobrze?
- Dobrze, zgadzam się.. Pójdziemy do twojego lekarza.
- No! – uśmiechnął się triumfalnie – Jutro pójdziemy do niego. Zaraz zadzwonię do Matta – Łukasz wyszedł z pokoju
- Mam nadzieję, że to będzie zwykłe stłuczenie a nie coś gorszego – powiedziała sam do siebie. 
Następnego dnia, z samego rana pojechaliśmy do lekarza. Nie byłam tym zachwycona, ale nie chciałam się spierać z Łukaszem i kłócić z nim. Jeszcze doprowadziłaby taka mała sprzeczka do czegoś większego a tego bym nie przeżyła. Pojechaliśmy, więc do lekarza Łukasza, który skierował mnie na RTG klatki piersiowej i USG jamy brzusznej. Obydwa badania nic nie wykazały, co mnie bardzo ucieszyło. Ale jak to lekarz ma zawsze jakieś, ale…

- I co Matt? Jak wyniki badań? - spytał zmartwiony Łukasz
- Wydaje się być wszystko w porządku, ale martwi mnie jedna rzecz… - potarł palcami podbródek, kiedy patrzył się na wyniki badań
- Co cie martwi? – spytał zaniepokojony Łukasz
- Na zdjęciu RTG widzę małe, ale to małe nieprawidłowości. Dla pewności Nataszo, pojedziesz na rezonans magnetyczny, dobrze? – powiedział ze spokojem Matt
- A mam inne wyjście? – spojrzała na Łukasza Natasza 

Po kilku minutach pielęgniarka zabrała mnie na badanie. Rezonans jest strasznie długi a co za tym idzie strasznie nudny. Leżałam w komorze rezonansowej chyba z 30 minut. Po czym pielęgniarka ponownie zabrała mnie do gabinetu lekarskiego. Na opis badania musieliśmy trochę poczekać, więc pojechaliśmy z Łukaszem do mnie. W tym czasie zdążyłam zrobić obiad i się przebrać. Zaraz po tym znów wróciliśmy do kliniki, gdzie czekały już na nas opis badania i zła wiadomość od Matta

- I co wykazał rezonans? – spytała Natasza lekko zaniepokojona
- Tak jak myślałem… - zawahał się przez chwilę Matt a Natasza z Łukaszem zbledli lekko
- Więc… - powiedziała Natasza
- Nataszo, masz pierwsze oznaki dyskopatii kręgosłupa. Skieruje cie do specjalisty. Dr Hinigan jest wybitnym specjalistą od traumatologii i neurologii. Pomoże ci... Sam osobiście dziś do niego zadzwonię…
- Dziękuję… - powiedziała Natasza niezbyt zadowolona.

Zaraz po tej wiadomości wyszłam z kliniki i poszłam do samochodu. Łukasz został na chwilę zamienić dwa słowa z Mattem. Wiedziałam, że coś wyjdzie no i wyszło szydło z worka. Mam nadzieję, że nikt więcej nie dowie się, że mam podejrzenie dyskopatii kręgosłupa, bo jeśli tak to nie dopuszczą mnie do Mistrzostw Świata, na których mi zależy, bo to będą już moje ostatnie.  Zaraz po powrocie do mieszkania Łukasza pokłóciliśmy się właśnie oto. Łukasz nalegał abym jak najszybciej poszła do tego specjalisty, ale ja nie chciałam. Wiem, że tu chodzi o moje zdrowie, ale chcę podejść do moich ostatnich MŚ. Ostro się wtedy pokłóciliśmy, ale też i szybko pogodziliśmy. Nie mogliśmy długo się na siebie gniewać. 

Następnego dnia wróciłam na trening. Cały czas ból nie dawał mi spokoju. Bolało coraz mocniej i mocniej. Aż w końcu ból był nie do wytrzymania i skutecznie przerwał mi ponownie trening kolejnym upadkiem. Tym razem stłukłam sobie biodro. Przez kilka dni leżałam w domu i odpoczywałam. Robiłam okłady z lodu, ale nic nie pomagało. W końcu zdecydowałam się na kortyzol. Poprosiłam, więc Dave’a, mojego lekarza, o zastrzyk z kortyzolu, na który o dziwo się zgodził. Oczywiście wcisnęłam mu bajeczkę, że ojciec mi pozwolił, ale to nie było prawdą. Dave rozbił mi zastrzyk i już po kilku godzinach poczułam się lepiej. 

~~~~~~~~~~

Rozdział 18 już za nami i bardzo się cieszę, bo nie ubłaganie zbliżamy się do końca. 

Dziś miałam wam podać moją odpowiedz o tym czy będę dalej kontynuowała ALAS i moja odpowiedź skłaniała by się ku "NIE". Dlaczego? Wiem, że jesteście tym zawiedzeni, ale musicie też mnie zrozumieć. Jestem studentką, w tym roku piszę pracę licencjacką i się bronię. Temat pracy mam nie najłatwiejszy i chciałabym temu więcej uwagi poświęcić. Jeszcze do końca decyzji nie podjęłam, więc wszystko może się zmienić. Mam pewną opcje zapasową, ale przedstawię wam ją w kolejnym rozdziale.

Chciałabym was serdecznie zaprosić do przeczytania nowego projektu, który prowadzę wraz z Olgą. A mianowicie piszemy One-Shoty, czyli króciutkie piłkarskie historyjki. Zapraszam do składania zamówień, przeczytania regulaminu! A jeśli chcecie dowiedzieć się czegoś więcej o nas to zapraszam do zakładki "About Us"

Nasza strona: Football One Shots

Tu są moje dwa już napisane: 

A tu jest Olgi:

Jeśli się wam spodoba zapraszam do reblogowania i polecania innym :)

Kolejny rozdział pojawi się w czwartek. Mam nadzieję, że z netem wszystko będzie ok i pojawi się planowo i w terminie. Tak więc komentujcie, polecajcie, czytajcie. Każdy komentarz bardzo mnie uszczęśliwia. 

Moje strony, na które zapraszam serdecznie: 

xoxo N.


czwartek, 8 listopada 2012

Rozdział 17|XVII

W ciągu kilkunastu ostatnich dni dużo się zmieniło. Ojciec nie pilnował mnie tak, więc mogłam swobodniej wychodzić z domu. Na treningach też mniej na cisnął, co było strasznie podejrzane, ale bałam się go zapytać, o co chodzi, bo jeszcze nagle by oprzytomniał. Dzięki większej swobodzie ja i Kuba zaczęliśmy chodzić na każdy mecz naszej ulubionej drużyny, czyli Arsenalu. Ja oczywiście chodziłam tam dla Łukasza. Szkoda tylko, że ciągle grzeje ławę. Mam nadzieję, że jeszcze wróci do bramki, bo jest świetnym bramkarzem. Ale póki, co, to Wojtek godnie reprezentuje barwy Arsenalu. Zdarzają mu się straszne szmaty, ale każdemu się zdarzają. Nawet Łukasz w swoim czasie wpuszczał straszne szmatławce. Choć przyznam, że czasami kłóciłam się z Wojtkiem oto, jakie gole puszczał. Oczywiście każda kłótnia kończyła się śmiechem, bo Wojtek umiał wszystko obrócić w żart.

Następnego dnia nie dawał mi spokoju ten liścik od Sandry. Byłam zła. Że też ona musiała się o tym dowiedzieć. Dlaczego życie zawsze mi się komplikuje wtedy, kiedy zaczyna mi się w końcu układać. Chciałam powiedzieć o tym Kubie, ale nie chcę go w to mieszać. Postanowiłam spotkać się z Sandrą i porozmawiać z nią jak człowiek z człowiekiem, ale nie wiem czy z nią taka rozmowa jest realna.

- Widzę, że ciąży ci to na sercu, prawda? – spytała złośliwie Sandra
- Co mam zrobić, abyś nikomu o tym nie mówiła? – spytała wyraźnie niezadowolona Natasza
- Już ci mówiłam, co masz zrobić… - Sandra nie przestawała się uśmiechać
- Ale wiesz, że to nie możliwe. Jesteśmy przyjaciółmi. Wojtek nie jest głupi od razu zacznie coś podejrzewać.
- Nie moja już w tym głowa. W końcu to ty chcesz utrzymać związek z Łukaszem w tajemnicy – Sandra uśmiechnęła się triumfatorsko
- Wiesz, co Sandra, żałuje, że cie poznałam. A tym bardziej żałuje naszej przyjaźni. – Natasza zasmuciła się – Kasa zawróciła ci w głowie, ale powiem jedno… To nie kasa jest w życiu najważniejsza.
- Chyba doszłyśmy do porozumienia, co? – z jej sztucznie opalonej twarzy nie schodził uśmiech – Bo jakoś nie dosłyszałam wyraźnej odpowiedzi?
- Tak, doszłyśmy do porozumienia. – Natasza obróciła się na pięcie, wsiadła w samochód i odjechała.

Nienawidzę tej dziewczyny! No po prostu jej nienawidzę. Ona cały czas coś miesza, zawsze jej coś nie pasuje a teraz jeszcze ta sprawa w Wojtkiem. Dla swojego świętego spokoju przez jakiś czas nie będę rozmawiać z Wojtkiem. Wiem, że to nie zda egzaminu, bo ja i Wojtek jesteśmy kumplami i prędzej czy później domyśli się wszystkiego. Ale cóż Sandra jest głupia i chyba nic jej nie zmieni. Po rozmowie z Sandrą wróciłam do mieszkania Sary na jaj urodziny. W tym roku nie robiła wielkich urodzin tylko małe, skromne urodziny w gronie przyjaciółek.

- Zobaczcie co mam? – weszła do pokoju Sara trzymając 3 butelki wina w rękach.
- Chcesz nas upić i wykorzystać? – zaśmiała się Natasza – Już 2 wypiłyśmy…
- Ha, ha, ha… Bardzo śmieszne… - usiadła na łóżku Sara i rozdała dziewczynom kieliszki, po czym nalała do każdego z nich trochę wina.
- Ach… - westchnęła Kate – Uwielbiam te nasze babskie wieczory…
- Ja też… - powiedziała Anna – To co zagramy w prawda czy wyzwanie? Mamy wódę, więc będziemy za każde niewykonanie zdania pić… - uśmiechnęła się łobuzersko
- O nie… Tylko nie to… - powiedziała Natasza – Aż tak pijana jeszcze nie jestem, by grać w tą grę.
- Oj Natasza weź! – szturchnęła ją Sara – To tylko gra... – dziewczyny zaczęły nalegać
- No dobra już dobra… Niech wam będzie – przełknęła ciężko ślinę – Ja zaczynam… Sara… Prawda czy wyzwanie?
- Prawda… - powiedziała niepewnie Sara
- Podoba ci się Alex Oxlade-Chamberlain? – zadała pytanie Natasza
- Ten, z którym wczoraj tańczyłam? – spytała Sara – Bo jeśli tak, to bardzo. Nie zła z niego dupeczka – zaśmiała się -  Teraz ja… Anne… Prawda czy wyzwane?
- Wyzwanie – odpowiedziała stanowczo i bez wahania Anne
- Przebiegnij się w samej bieliźnie po ulicy… - dziewczyny popatrzyły ze zdziwieniem na Sarę – No co? W końcu to jest wyzwanie…
- No to pije. – Kate nalała jej pół szklanki wódki – Nie zrobię z siebie kretynki biegając nago – wypiła wszystko do dna – No to teraz ja… Natasza… - uśmiechnęła się – Prawda czy wyzwanie?
- Prawda… - powiedziała bez wahania Natasza
- Czy masz chłopaka? – spytała Anne
- Nie – odpowiedziała bez wahania Natasza
- Na pewno – wtrąciła Anne z uśmiechem na ustach
- O co ci chodzi?! – Natasza się wkurzyła
- O nic… tak tylko draże – wycofała się Anne
- No ja myślę. Anne, prawda czy wyzwanie? - spytała Natasza
- Prawda – odpowiedziała Anne
- Czy specjalnie robiłaś wszystko abym złapała kontuzje? – spytała Natasza
- Tak – odpowiedziała bez wahania Anne – Natasza, prawda czy wyzwanie?
- Prawda…
- Czy jesteś dziewicą? – walnęła prosto z mostu Anne
- Nie… a ty? – powiedziała bez zastanowienia Natasza, po czym zamilkła
- Natasza… - zaczęła Kate – To prawda? – dziewczyny były w szoku
- Jeśli naprawdę chcecie wiedzieć to, tak, nie jestem dziewicą. Zresztą ty też Kate, nie oszukujmy się. Sara tak samo. Tylko Anne to cnotka nie wydymka. – powiedziała Natasza
- A skąd ty to możesz wiedzieć, co? Może też nie jestem dziewicą – oburzyła się Anne -  To ty zawsze byłaś tą najświętszą z nas wszystkich.
- I właśnie dlatego nie chciałam grać w tą głupią grę! – wściekła się Natasza – Przez nią zawsze dochodzi do kłótni a przecież mamy urodziny Sary i to ona powinna być gwiazdą wieczoru a nie nasze kłótnie czy inne frazesy!

Strasznie się wkurzyłam wtedy. Ta gra zawsze się tak kończy i zawsze wychodzi od Annie. Ona chyba robi to specjalnie. Przynajmniej dziś była szczera, bo powiedziała że chciała abym nabawiła się kontuzji. Ale było minęła, a następnym razem ja będzie chciała zrobić mi krzywdę to chyba ja jej coś zrobię tak dla odmiany. Później cały wieczór minął dość spokojnie. Oczywiście wypytywały się mnie o mój pierwszy raz, ale ja dzielnie trzymałam język za zębami i nic nie pisnęłam. Kate zaczęła sugerować, że zrobiłam to z Wojtkiem, ale ciągle zaprzeczałam temu. Trochę ta myśl spędzenia z nim nocy napawała mnie obrzydzeniem, ale po kilku minutach dały sobie spokój i zeszłyśmy na inne tematy. Oczywiście gadałyśmy o chłopakach a o kim by innym… Następnego dnia wstałam z wielkim bólem głowy. Jak tylko wróciłam do domu to zażyłam aspirynę i położyłam się spać. Obudziłam się dopiero następnego dnia, bo musiałam wstać na trening.
***
2 tygodnie później… 18 kwietnia 2012

Wstałam rano z myślą, że o czymś zapomniałam. Zajrzałam do kalendarza i spojrzałam na wpis „18 kwietnia 2012 – WAŻNA DATA!!! KCHANIE MA URODZINY! No Wojtek także”. Zerwałam się z łóżka jak oszalała, bo przecież Natasza jest zapominalska i nie kupiła jeszcze chłopakom prezentów. Ubrałam się w pośpiechu, wzięłam ze skarbonki kasę na czarną godzinę, zjadłam na chybcika śniadanie i pojechałam na miasto. Totalnie nie miałam pojęcia, co kupić chłopakom. Z resztą, co ja mogę im dać… Ja jestem trochę biedniejsza od nich. Ale mam nadzieję, że wykombinuje coś fajnego. Pojechałam do sklepu z pasmanterią męską. Dla Wojtka kupiłam elegancki męski zegarek A dla Łukasza też elegancki męski zegarek z wygrawerowaną datą tego, kiedy Łukasz poprosił mnie pierwszy raz o chodzenie, czyli 16.08.2011 i skórzany portfel, bo jego obecny jest w opłakanym stanie niestety. Chciałam dla Wojtka kupić portfel i włożyć do niego jedną prezerwatywę, by nie wpadł z Sandrą za szybko, ale pomyślałam, że to głupie i dziecinne a my już dziećmi nie jesteśmy. Zaraz po zakupach pojechałam do domku by wziąć prysznic, przebrać się i pojechać do Łukasza. Trochę mi na mieście zeszło, bo jest już 17.00. Mam nadzieję, że do 19.00 wyrobię się ze wszystkim. Niestety zasiedziałam się w łazience i dopiero około 20.00 pojechałam do Łukasza.

- Myślałem, że spotkamy się dopiero jutro, na imprezie – powiedział Łukasz, kiedy Natasza weszła do jego mieszkania
- Nie mogłam się powstrzymać… W końcu to dziś są twoje urodziny… - podeszła do niego u pocałowała czule Łukasza w usta
- Mmm… - mruknął – Takie zakończenie urodzin jak najbardziej mi odpowiada – uśmiechnął się
- Ale to jeszcze nie koniec… Mam dla ciebie prezent… - wyjęła z torebki niewielkie pudełko opakowane w czerwono biały papier z kokardą na wierzchu
- Nie musiałaś mi nic kupować…
- Owszem musiałam… - wręczyła mu pudełko – Przepraszam, że to nic lepszego, ale nie wiedziałam, co mam kupić – uśmiechnęła się nieśmiało a Łukasz otworzył pudełko – Mam nadzieję, że ci się spodoba…
- Portfel… - obejrzał go – Dobrze trafiłaś… - uśmiechnął się a Natasza ucieszyła się – I zegarek. Też dobrze trafiony, ale to musiało kosztować fortunę… Nie powinnaś się tak wykosztowywać… – powiedział to jakby chciała skarcić Nataszę
- Powinnam, w końcu dziś są twoje urodziny a ja chciałam sprawić ci prezent – zawiesiła się u Łukasza na szyi i pocałowała go
- Najlepszym prezentem jesteś dla mnie ty… - odwzajemnił pocałunek Nataszy – I niczego mi więcej do szczęścia potrzeba.
- Przyjrzyj się zegarkowi – szepnęła mu do ucha Natasza, Łukasz posłusznie przyjrzał się zegarkowi – Mam nadzieję, że pamiętasz…
- 16.08.2011 hmm… Coś mi mówi ta data… - zamyślił się na chwilkę a Natasza spoważniała i zasmuciła się – Pewnie, że pamiętam! – zaśmiał się i ucałował czubek nosa Nataszy – To dzień, w którym poprosiłem cie o chodzenie a także dzień twoich urodzin… Myślałeś, że zapomniałem?
- Yyy… Miałeś taką minę, że tak, pomyślałam, że mogłeś zapomnieć – powiedziała znacznie weselsza Natasza
- Nigdy nie zapomnę tej daty. To był najszczęśliwszy dzień w moim życiu – uśmiechnął się
- W moim też… Nigdy lepszych urodzin nie miałam… - pocałowali się namiętnie. Po chwili – Głodny jesteś?
- Trochę… Chodź, zapraszam cie do restauracji. - powiedział szybko Łukasz i chwycił Nataszę za dłoń
- Nie, zrobimy coś w domu. Jadąc do ciebie zrobiłam zakupy – uśmiechnęła się, po czym udała się do kuchni by rozpakować torbę z zakupami
- Brzmi kusząco… - poszedł za Nataszą – Uwielbiam rzeczy robione przez ciebie…

Razem z Łukaszem wypakowaliśmy zakupy i wzięliśmy się za gotowanie. Łukasz zamiast mi pomagać to raczej mi przeszkadzał. Cięgle mnie rozpraszał. Kiedy wszystko było już gotowe powiedziałam Łukaszowi by rozstawił talerze, zapalił świeczki i zgasił światło. Nagle zrobiła się bardzo romantyczna atmosfera. Cała noc minęła w bardzo romantycznej atmosferze. Siedzieliśmy przytuleni do siebie i gadaliśmy na różne poważne tematy. Niektóre tematy zaskakiwały mnie. Np. temat ślubu troszkę mnie zaskoczył. Ale to chyba tylko, dlatego, że mam 18 lat a Łukasz 27. Tak było mi przyjemnie w ramionach Łukasza, że nawet nie zauważyłam, kiedy zasnęłam. Obudziłam się rano trochę zdezorientowana. Spojrzałam na zegarek i zerwałam się jak opętana z łóżka. Weszłam do salonu i zobaczyłam, że Łukasz siedzi i ogląda coś w TV.

- Dlaczego mnie nie obudziłeś? – podeszła do niego i dała mu całusa w usta
- Tak słodko spałaś. Nie chciałem się budzić… - uśmiechnął się czule
- Jest 12.00 ojciec mnie zabije! – była trochę zdenerwowana – Trzeba było mnie obudzić z rana…
- Przepraszam, to moja wina – posmutniał
- Nie, no co ty… Trzymaj kciuki. – nałożyła na siebie szybko płaszcz – Może przeżyje kłótnię z ojcem, dlaczego nie wróciłam do domu na noc – ucałowała go na do widzenia i wyszła z mieszkania Łukasza

Wyszłam w pośpiechu z mieszkania Łukasza i mam złe przeczucia. Coś czuje, że będzie wielka awantura. Chociaż ostatnio Sasha dziwnie się zachowuje, więc może ujdzie mi to płazem… Ale nie, mam naprawdę złe przeczucie. Chyba naprawdę tym razem to mi się dostanie. Dojechałam do domu i starałam się wejść najciszej jak potrafię to i tak na nic się zdało.

- Natasza… - zawołał Sasha z salonu – Pozwól tu do mnie…
- Już po mnie… - wyszeptała sama do siebie i weszła do salonu
- Gdzie byłaś? – spytał spokojnie Sasha
- U koleżanki… - powiedziała nieśmiało Natasza
- Nie kłam! – podniósł nieco ton głosu – U żadnej z dziewczyn cie nie było. Gdzie byłaś się pytam?
- Tu i tam… - odpowiedziała szybko – Z resztą to nie twój interes!
- Właśnie, że to mój interes. Jeśli nie powiesz, gdzie byłaś to będziesz mieć szlaban i podwójne treningi przez kolejne 2 tygodnie – powiedział twardo
- Mam rozumieć, że Sasha terrorysta wrócił, tak?
- Nie zmieniaj tematu… I uważaj na słowa…
- Wiesz co ci powiem? – Sasha spojrzał pytająco na córkę – Jakbyś nie zauważył, to jestem dorosła. Tak! Mam 18 lat i wyobraź sobie to ja decyduje gdzie spędzam noce.
- Mieszkasz pod moim dachem i masz mi mówić gdzie chodzisz! - krzyknął
- Tak, to prawda. Ale jak dalej będziesz na mnie naciskać to skończę z gimnastyką, wrócę do Polski i zamieszkam z Kasandrą – Natasza także krzyknęła a jej mina była poważna – Tak, dobrze słyszałeś. Zakończę karierę już teraz!
- Dobrze… Przepraszam – powiedział ze skwaszoną miną – Wypadałoby mi powiedzieć, że nie wrócisz na noc i że jesteś bezpieczna. Całą noc się martwiłem o ciebie.
- Byłam na urodzinach. Przepraszam, że nie zadzwoniłam, ale zapomniałam.
- Mam nadzieję, że to się nie powtórzy…

Całe szczęście… Przeżyłam rozmowę z ojcem. Chyba wziął sobie mojego słowa do serca, bo jego ton głosu diametralnie się zmienił. Weszłam do swojego pokoju i naszykowałam ciuchy na wieczorną imprezę urodzinową Łukasza i Wojtka. Impreza zaczyna się o 18.00 więc mam sporo czasu. Zdaje się spałam w nocy a byłam strasznie śpiąca. Nastawiłam, więc budzik w telefonie na godzinę 14.00 i położyłam się trochę. Oczywiście budzik dzwonił o 14.00 ale go zignorowałam i obudziłam się o 15.30. Pięknie! Mam niecałe 3h by się przygotować. Wzięłam więc szybki prysznic, wskoczyłam w sukienkę i zaczęłam prostować włosy. Prostowanie najwięcej czasu mi zajęło, bo mam strasznie długie włosy. No nic, ale wyrobiłam się ze wszystkim nawet z makijażem, że nie robiłam nic mocnego, tylko delikatny kobiecy makijaż. Pojechałam, więc do klubu, w którym odbywała się impreza. Wręczyłam Wojtkowi jego prezent, ale Sandra strasznie z tego powodu była niezadowolona. W pudełeczku, w którym dałam mu prezent znajdowała się również karteczka, w której wyjaśniłam Wojtkowi, dlaczego muszę go ignorować. Oczywiście musiałam się powołać na Łukasza, który ‘niby’ jest zazdrosny, bo przecież nie mogłam mu powiedzieć, że Sandra mnie szantażuje. Wojtek przyjął to z godnością a ja wróciłam do Łukasza. Całe szczęście, że w zaproszonych gościach nie było nikogo, kto mógłby mnie i Łukasza zdradzić, więc mogliśmy się zachowywać swobodnie. No może oprócz Sandry. W pewnym momencie imprezy, chwyciłam Łukasza za rękę i pociągnęłam go na zaplecze.

- Natasza? – Łukasz był zdezorientowany – Co robisz? – weszli na zaplecze
- Nie widzisz… - zamknęła drzwi – Chce cię wykorzystać… - zaśmiała się
- Ty… chcesz … wykorzystać mnie? – spytał zdziwiony
- Tak – pociągnęła go i usiadła na stoliku, który stał przy ścianie – Cały wieczór powstrzymywałam się by cie pocałować a po za tym kręci mnie urodzinowy seks – pocałowała go namiętnie
- Urodziny maiłem wczoraj – oderwał się od Nataszy
- Nie zmieniaj tematu… - znów się pocałowali
- Nie poznaje cie… - wyszeptał ale po chwili ktoś wszedł na zaplecze
- Widziałem ich jak… - przerwał nagle Kuba, kiedy razem w Wojtkiem wszedł na zaplecze
- I się nie myliłeś… - powiedział zniesmaczony Wojtek
- Ale wpadka… - powiedziała Natasza, która odepchnęła lekko Łukasza i zeskoczyła ze stołu
- No… - Kuba był w szoku
- Chyba nic tu po mnie – Wojtek trzasnął drzwiami wychodząc
- A temu co? – zapytał się Łukasz
- Nie wiem… - powiedziała Natasza – Coś chciałeś Kuba?
- Tak... Ale to już nie ważne… - chwilę później – Tak nawiasem… Znajdźcie sobie jakiś hotelowy pokój, tu są ludzie…
- Ale my nic… - zaczęła Natasza – Do niczego nie doszło… - Natasza zawstydziła się
- Nie tłumacz się. Jesteś dorosła. – otworzył drzwi i także wyszedł
- O Boże! Co oni sobie o nas pomyśleli… - Natasza schowała twarz w dłoniach i przytuliła się do Łukasza
- Tak jak Kuba powiedział, jesteśmy dorośli… - przytulił mocno Nataszę

~~~~~~~~~~

A więc kolejny rozdział za nami. Mam nadzieje, że się wam podobał. Swoją opinię na jego temat wyraźcie w komentarzu. 

Mam jeszcze pytanie. Ponieważ za niedługo ALAS skończy się (???), więc mam pytanie, na które mam nadzieję odpowiecie mi.

~Czy chcielibyście abym dalej pisała ALAS? Np. w innym kontekście czy nawet przedłużyła to opowiadane.


Kolejny rozdział pojawi się w czwartek. Mam nadzieję, że z netem wszystko będzie ok i pojawi się planowo i w terminie. Tak więc komentujcie, polecajcie, czytajcie. Każdy komentarz bardzo mnie uszczęśliwia. 

Moje strony, na które zapraszam serdecznie: 

xoxo N.

sobota, 3 listopada 2012

Rozdział 16|XVI


Przez jakiś czas w samochodzie panowała cisza. Trochę podejrzana cisza. Znaczy ja się nie odzywałam głównie, dlatego, że myślałam. Myślałam o dzisiejszej, wspaniałej i namiętnej nocy. 

- Dlaczego nic nie mówisz? – zapytał Łukasz – To trochę nie w twoim stylu…
- A bo myślę… - spojrzał na Łukasza 
- A o czym tak myślisz, kochanie? – uśmiechnął się
- Myślę o dzisiejszej nocy.. – rozmarzyła się na chwilę
- Coś było nie tak? – ożywił się nagle zaniepokojony
- Nie, wszystko było ok. Naprawdę, było cudownie… - chwilę później – Lubię sobie przypominać każdy pocałunek, każdy dotyk, każdy oddech… - spojrzała na Łukasza - To jak przechodziły mnie cudowne dreszcze… - Łukasz milczał – A ty co teraz tak zamilkłeś?
- Wsłuchałem się w to, co mówisz… - chwilę później – Mi też z tobą było bardzo dobrze – położył dłoń na udzie Nataszy – Masz strasznie miękką skórę…
- Tylko to zdołałeś zapamiętać? – zaśmiała się
- No co… To prawda. - również się zaśmiał – A po za tym pamiętam dokładnie wszystko, każdy pocałunek, każdy dotyk, każdy nasz oddech…
- Kocham cię! – pochyliła się do Łukasza
- Ja ciebie też kocham – pocałowali się – A teraz pozwól skupię się na drodze – wtedy ziewnął
- Jeśli chcesz to mogę ja prowadzić bo widzę, że ziewasz – powiedziała
- Nie, jest ok. – przez krótką chwilę spojrzał na Nataszę 
- Na pewno? Po takiej nocy jak dzisiejsza każdy by był zmęczony – uśmiechnęła się cwaniacko
- A ty to nie jesteś zmęczona, co? – odpowiedział szybko
- Ja nie… Dla mnie to była istna przyjemna rozkosz – ponownie się uśmiechnęła
- Dla mnie też – Łukasz także się uśmiechnął
***
O 9.20 dotarliśmy do siedziby PZG. Pożegnałam się namiętnym pocałunkiem z Łukaszem i patrzyłam jak odjeżdża. Szkoda, że nie mógł zostać w Warszawie w swoim mieszkaniu, ale mam jedno pocieszenie… Za kilka dni znów się spotkamy już w Londynie. Po chwili weszłam do budynku i poszłam prosto do klatki lawa, znaczy do gabinetu prezesa. Jak to dobrze, że byłam dość elegancko ubrana, bo nawet nie zajeżdżałam do domu by się przebrać. Tak, więc weszłam do gabinetu i zobaczyłam dwie osoby, lawa we własnej postaci i powiedzmy, że 'mistrzynię' Polski w gimnastyce. Niestety Kinga nigdy nie zdołała przejść eliminacji do Mistrzostw Świata czy nawet Mistrzostw Europy. 

- O już jesteś Nataszo – powitał ją z szerokim uśmiechem na ustach prezes PZG
- Tak, melduje się na wezwanie – powiedziała Natasza – Więc jaka to sprawa, która nie cierpi zwłoki?
- Proszę usiądź – wskazał na miejsce obok drugiej zawodniczki – Kinga już o tym wie…
- Sądzę po jej minie, że nie jest z tej sprawy zadowolona… - usiadła na krześle – Więc o co chodzi?
- Razem z zarządem chcielibyśmy cie poprosić o powrót do Polskiej drużyny narodowej…
- Żartujecie sobie? Chcecie mnie znowu powołać? – Natasza zaczęła się śmiać
- Nie, nie żartujemy. I tak, chcemy cie znów powołać do kadry. To jest bardzo poważna propozycja i liczymy, że przystaniesz na nią. – powiedział ze spokojem prezes PZG
- To chyba nie jest możliwe. Angielski związek gimnastyczny nigdy nie zgodzi się abym odeszła. Zbyt cenna dla nich jestem. A nawet ja tego nie chcę. Tu niczego nie osiągnę. 
- Masz o sobie niezłe mniemanie… - burknęła pod nosem Kinga
- Wiesz kochana… Ja mogę mieć takie mniemanie. W końcu to ja mam kilkanaście złotych medali na koncie i kilka mistrzowskich tytułów. A ty…? Co sobą reprezentujesz, co? – powiedziała dość złośliwe Natasza. Kinga nadęła twarz, a w jej oczach pojawiły się łzy
- Dziewczęta proszę. – uspokoił je – Jeśli Natasza wyrazi chęć powrotu, to będziecie musiały ze sobą pracować. W końcu będziecie w jednej drużynie narodowej.
- Moja odpowiedz brzmi nie. Zastanowię się jeszcze, ale to chyba nie ma sensu. 
- Twoja obecność by nam wiele dała. I bardzo zależy nam na twoim powrocie do kadry narodowej. Zwłaszcza, że zbliżają się Igrzyska Olimpijskie. 
- Przemyślę to, ale nie róbcie sobie nadziei – powiedziała spokojnie i z powagą – Czy mogę już iść?
- Tak, proszę… - kiwnął głową 
- No to do widzenia… - wyszła z gabinetu nie czekając na odpowiedź

Wiedziałam, że oto będzie mu chodzić. Tylko nie wiem, po co zaprosił na spotkanie Kingę. Chciał wywołać u mnie litość jak będę patrzeć na tą niedoszłą gwiazdę gimnastyki. Niestety nie ze mną takie numery. Zaraz po wyjściu z budynku zadzwoniłam do Łukasza by mu opowiedzieć całą sytuację. Oczywiście Łukasz śmiał się razem ze mną z tej propozycji. Bo kto normalny chciałby reprezentować denny poziom Polski i polaków. Za dużo kasy dostaje w Anglii by przenosić się do Polski. A z resztą w czerwcu kończę karierę a Igrzyska są chyba w lipcu lub w sierpniu, więc to nie maiłoby składu i ładu. Ale cieszy mnie fakt, że Polacy chcą mojego powrotu. Taka akcja jest za każdym razem, kiedy są jakieś poważniejsze zawody a ja za każdym razem mówię im nie. Mogliby już w końcu przestać próbować. 
***
I znów jesteśmy w Anglii. Jak tylko wróciliśmy do kraju to byłam pewna, że ojciec zagoni mnie do intensywnych treningów, ale byłam bardzo zdziwiona, bo dał mi i wszystkim innym kilka dni wolnego. Nie często zdarzają mu się takie akty miłosierdzia, więc byłam bardzo zdziwiona, ale dla mnie to jest całkowicie na rękę. Od czasu spotkania z prezesem PZG nie rozmawiałam o tym z nikim oprócz Łukasza. Ale w końcu porozmawiałam na ten temat z Kubą. Kuba nie był tym zdziwiony i wcale nie był zdziwiony tym, że się nie zgodziłam. W końcu cały czas się nie zgadzam…. W końcu nastał czas treningów, a raczej zapieprzania na treningach. I tu znów zastało mnie wielkie zaskoczenie. Ojciec dał nam straszny luz. Wcale nie cisnął, nie darł się na nas tak jak zawsze to robił. Był podejrzanie spokojny i miły. Nie mogłam wyjść z szoku, bo to trwało już kilka dni…

- Ej, Natasza… - powiedziała Kate – Co się stało twojemu ojcu?
- Ty… Właśnie nie wiem – dalej była zdziwiona postawą ojca
- A może on teraz daje nam luzy, by później dać nam wycisk taki jak ostatnio był – wtrąciła Sara
- Sama nie wiem… - powiedziała Natasza
- W końcu to twój ojciec. – wtrąciła Anna – Powinnaś wiedzieć…
- Ale nie wiem, ok?! – podniosła głos Natasza
- Spokojnie, tylko tak mówię – wycofała się lekko Anna
- To jest naprawdę dziwne… Naprawdę dziwne… - powiedziała wolno Natasza
- Myślisz, że coś nam planuje? – powiedziała Kate
- Nie, myślę, że chyba zmądrzał… - zaśmiała się Natasza a razem z nią inne dziewczyny
- To może to wykorzystamy? – spytała nagle Sara
- W jaki sposób? – odpowiedziała pytaniem na pytanie Kate
- Ja mam pomysł! – wtrąciła Natasza
- Jaki? – spytały z zaciekawieniem jednocześnie wszystkie dziewczyny
- Wyskoczmy do jakiegoś klubu. Zabawmy się. – powiedziała Natasza
- Ty tak na serio? – spytała zdziwiona Sara
- No raczej, a co? – tym razem to Natasza była zdziwiona
- Żeby ciebie wyciągnąć na imprezę to trzeba plan działania lub podstępu a tu nagle ty wyskakujesz z taką propozycją – w dalszym ciągu zdziwiona Sara
- Mam ochotę zabawić się. Przecież raz się żyje… - uśmiechnęła się Natasza
- No dobra… - uśmiechnęła się Kate – Gdzie i kiedy?
- Może „Santona” w sobotę o 19.00? – powiedziała z lekkim zastanowieniem Natasza
- Bardzo dobry pomysł… - powiedziała Kate
- Kurczę… A moje urodziny? – zasmuciła się Sara
- No to w piątek do klubu a w sobotę do ciebie na urodziny, pasuje? – powiedziała zadowolona Natasza
- I to jeszcze jak. – ucieszyła się Sara
- Wiecie co…? Ja muszę lecieć. Spotykamy się jutro o 19.00 przy klubie – powiedziała Natasza
- A ty gdzie? – spytała Anne
- Mam sprawę do załatwienia. – wzięła torbę i poszła do szatni

Weszłam do szatni, wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w świeże ciuchy. Później poprawiałam makijaż i wyszłam przed budynek, bo za kilka minut miał podjechać Łukasz. Usiadłam i czekałam. Po kilku minutach nie mogłam uwierzyć temu, co zobaczyłam. 

- O! Natasza! – podeszła do Nataszy Sandra – Nasza sławna gimnastyczka skończyła trening – powiedziała z głupim uśmieszkiem
- Ciebie też miło widzieć – powiedziała nie spoglądając na Sandrę Natasza – Czego chcesz? My chyba nie mamy o czym rozmawiać.
- Mamy – odpowiedziała oschle – Masz zostawić Wojtka w spokoju, rozumiesz?
- Słucham?! – zbulwersowała się Natasza – Chyba jesteś nienormalna!
- Zważaj na słowa! – podniosła ton Sandra
- To ty uważaj! Nikt nie może zabronić mi spotykania się z Wojtkiem! – Natasza również podniosła ton głosu – Zwłaszcza taka trzeciorzędna tyczkarka jak ty!
- Masz się z nim nie spotykać, bo…
- Bo co?! Co ty mi możesz zrobić!? – stanęły twarzą w twarz – Z mojej strony możesz być spokojna o Wojtka. On nigdy mnie nie interesował, jako mężczyzna… A zresztą, co się będę ci tłumaczyć… - odwróciła się by odejść, ale Sandra chwyciła ją za rękę
- Uważaj, bo możesz mieć kolejną kontuzję… - ścisnęła ją mocno za nadgarstek – Tym razem może to być coś poważniejszego, niż zwykłe skręcenie kostki. 
- Czy ty mi grozisz? – znów stanęły twarzą w twarz i zmierzyły się wzrokiem – Naprawdę chcesz pójść ze mną na wojnę? 
- Nie, na razie cię ostrzegam – patrzyły sobie zawzięcie w oczy gotowe stanąć do walki
- Co się tu dzieje?! – wysiadł z samochodu trzaskając drzwiami Łukasz 
- Nic…. – odparła Sandra
- Całkowicie nic… - potwierdziła Natasza robiąc krok w tył Natasza
- Co ty tu robisz Łukasz? – spytała Sandra
- Natasza poprosiła mnie o przysługę. A tak nawiasem to, co się to obchodzi, co? – opowiedział Łukasz
- Natasza, tak…? – zamyśliła się na chwilę Sandra zadając retoryczne pytanie – No dobra… Nic tu po mnie. – odeszła szybkim krokiem
- O co jej chodziło? – zapytał się Łukasz
- Aj weź! Ona jest chora psychicznie. Wsiądźmy do samochodu to ci opowiem – podeszli do samochodu i Łukasz otworzył drzwi dla Nataszy, po czym sam wsiadł do auta
- Więc o co chodzi Sandrze? – spytał zniecierpliwiony
- Sandra jest zazdrosna o Wojtka. – powiedziała prosto z mostu Natasza
- Co? Dlaczego? – Łukasz był troszkę zaskoczony
- Bo Sandra myśli, że mnie i Wojtka coś łączy… A ja go nawet nie traktuje jako potencjalnego mężczyzny a jako brata, więc nie wiem o co jej chodzi. 
- Skarbie pamiętaj o tym, że ona nie wie że masz chłopaka, czyli mnie. I nie dziwię się, że jest zazdrosna. 
- Ale jej zazdrość jest do przesady. Uwielbiam Wojtka, bo jest moim najlepszym przyjaciele i nie zrezygnuje z przyjaźni z nim tylko dla niej, bo ona sobie coś ubzdurała. Tyle razy jej mówiłam, że ja i Wojtek nigdy nie będziemy razem a ta dalej swoje. Nawet doszło między nami do nieprzyjemnych konfrontacji…
- Jakich konfrontacji? – spytał zaniepokojony Łukasz
- No to przez Sandrę między innymi miałam tą kontuzję w grudniu… 
- I nic mi nie powiedziałaś?! – zbulwersował się
- Jak miałam ci powiedzieć skoro wtedy już nie byliśmy razem głuptasie – odpowiedziała szybko Natasza
- A no fakt – uśmiechnął się – To co jedziemy?
- Tak. Już nie mogę się doczekać. Mam tylko nadzieję, że Sandra nie skuma, że jesteśmy razem…
***
W piątek od godziny 18.00 szykowałam się do wyjścia. Oczywiście wszystko robiłam tajemnicy przed ojcem a nawet Kubą. Ojcu i Kubie powiedziałam, że idę na weekend do Sary. O dziwo ojciec nie wyraził sprzeciwu, co mnie znów zaskoczyło. Zapakowałam rzeczy do torby i wyszłam z pokoju. Kiedy szłam przez salon zatrzymał mnie Sasha. 

- Natasza… - powiedział Sasha, który oglądał mecz w TV
- Co tam? – zatrzymała się niepewna tego, co może za chwilę usłyszeć
- Na stole leży do ciebie list… - powiedział nawet nie spoglądając na córkę
- Ok. Od kogo? – spytała 
- Nie wiem. Nie czytam twojej korespondencji. 
- No dobra… To ja lecę… - wzięła ze stolika list 
- Baw się dobrze – powiedziała Sasha – Tylko nie pij za dużo. 
- Dobrze, będę grzeczna… - wyszła z mieszkania

Uff… Już myślałam, że się rozmyśli lub coś innego. Ale na szczęście to tylko list, a raczej niestety list. Wsiadłam do samochodu i otworzyłam tajemniczą kopertę. W środku koperty była mała różowa karteczka, na której pisało: „Czy warto zaryzykować gniew ojca dla jednego chłopaka? Przemyśl to co powiedziałam. xoxo S.” Boże! Ona wie! Ta mała żmija wie! I co ja teraz zrobię, ona na pewno powiem ojcu, że spotykam się z kimś a mianowicie, że spotykam się z Łukaszem. Od razu jak to przeczytałam to napisałam Łukaszowi, który był zszokowany tak samo jak ja. Wiedział, że to niczego dobrego nie wróży. Teraz to już na pewno napije się w klubie. Dobrze, że nocuje u Sary. Przynajmniej ojciec mnie nie zobaczy. Pojechałam, więc do Sary i zostawiłam rzeczy w jej pokoju by zaraz po tym udać się do klubu ”Santona”. Ja, Kate, Sara i Anne bawiłyśmy się wspaniale aż w pewnym momencie wydawało mi się, że widziałam Łukasza, Wojtka, Kubę i Alex’ a. Ale dziewczyny powiedziały mi, że pewnie mi się wydaje, bo one nic nie widzą. No nic… Pewnie mi się wydawało. Kilka minut później razem z dziewczynami poszłyśmy pod bar zamówić kolejne drinki i odpocząć chwilę. 

- Postawić ci drinka? – Natasza usłyszała za sobą całkowicie nieznajomy głos
- Nie dziękuję – odwróciła się by zobaczyć rozmówce i pokazała mu, że ma już drinka
- To może zatańczymy? – spytał nieznajomy
- Nie, jestem tu z kimś… - odpowiedziała ignorując nieznajomego 
- Może jednak… - nieznajomy chwycił Nataszę za talię
- Spadaj facet! – wyrwała się – Nie rozumiesz słowa nie!
- No weź… Zatańczmy… - przybliżył się ponownie do Nataszy nieznajomy, ale po chwili trafił go lewy sierpowy prosto w szczękę
- Nie waż się jej dotykać! – powiedział wściekły Łukasz, który chciał ponownie przyłożyć nieznajomemu, ale Wojtek i Kuba go powstrzymali. Nieznajomy zmył się w mgnieniu oka…
- Co wy tu robicie? – Natasza była lekko zdziwiona – Łukasz?
- Boże Natasza jak ja się cieszę, że nic ci się nie stało – powiedział zmartwiony Łukasz
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie… - Natasza wydawała się być teraz lekko zdenerwowana
- No Kuba powiedział, że wychodzisz do Sary na weekend, ale pewnie to jest tylko przykrywka, więc wpadliśmy na pomysł sprawdzić twój ulubiony klub… - zaczął się tłumaczyć – I całe szczęście, że tu byłem – odetchnął z ulgą
- Nie rozumiem, po co się ukrywaliście… - powiedziała Natasza
- No… No… - Łukasz zaczął się jąkać
- Chcieliśmy być waszymi prywatnymi ochroniarzami, ale incognito – wtrącił się Wojtek
- Rozumiem… - powiedziała ze spokojem Natasza – Łukasz… - szepnęła w stronę Łukasza – Z chęcią bym cie teraz pocałowała mój obrońco… - uśmiechnęła się łobuzersko
- No to zrób to – szepnął i również się uśmiechnął 
- Nie mogę, bo wszyscy się na nas patrzą – rozejrzeli się wokół siebie – Dziękuję za ratunek, a teraz możecie już iść. 
- Ej! Wyganiasz nas?! – powiedział oburzony Kuba – Wyganiasz swoich wybawicieli?
- Moim wybawicielem jest Łukasz – zaśmiała się – A tak nawiasem to żartowałam. Jasne, że możecie zostać. Sara, Kate i Anne są samotne. Możecie dotrzymać im towarzystwa. 
- Natasza, Mogę cie prosić do tańca – spytał wyciągając dłoń Łukasz
- Jasne – chwyciła go za dłoń i poszli na parkiet. Reszta zrobiła to samo.

Miałam wielką ochotę nawrzeszczeć na nich za to, że ukrywali się przez prawie cały wieczór, ale nie miałam serca tego zrobić. Całe szczęście, że przyszła ich czwórka. Przynajmniej żadna z dziewczyn nie jest samotna i ma, z kim zatańczyć. Przez całą noc świetnie się bawiliśmy. Pierwszy raz od wielu, wielu miesięcy naprawdę dobrze się bawiłam. 

~~~~~~~~~~
Aaaaaaaaaaaaa!!!! /krzyczy/ Aaaaaaaaaaaaa!!!! /krzyczy/ Aaaaaaaaaaaaa!!!! /krzyczy/ MAM INTERNET!!!!!!!!! Wygrałam inteligentną wojnę z moim bratem i już mam internet. Teraz normalnie nad nim triumfuje xD Ale nie cieszcie się zbyt długo, bo nie wiadomo czy mu coś znów do główki nie strzeli i znów mi nie odetnie neta. Liczę na to, że jednak już mu nic do główki nie strzeli. 

A teraz przejdźmy do ogłoszeń parafialnych:

Nie wiem czy zauważyliście wstawiałam cały Halloween House. Jest mało komentarzy (a dokładnie to jeden), więc chyba wam się nie podobało, co mnie smuci :( Tu macie linki to wszytskiego:

Tu macie link do opowiadania: http://scary-halloween-house.blogspot.com/


Kolejny?? Kolejny rozdział pojawi się w czwartek. Postanowiłam, że rozdziały będą pojawiać się raz w tygodniu. Mam nadzieję, że z netem wszystko będzie ok i pojawi się planowo i w terminie. 

Tak więc komentujcie, polecajcie, czytajcie. Każdy komentarz bardzo mnie uszczęśliwia. 

Moje strony, na które zapraszam serdecznie:

xoxo N.