piątek, 26 października 2012

Rozdział 15|XV



Święta Wielkanoce w Polsce…

Święta Wielkanoce znów spędzałam w Polsce. Tym razem jest zupełnie inaczej. Ja i Kasandra jesteśmy w dobrym kontakcie, więc nie ma konfliktów i jest całkiem spokojnie. Czasami mam zgrzyty z ojcem, ale to u nas normalka. W nocy z soboty na niedziele całą rodziną poszliśmy do kościoła. Oczywiście towarzyszyła nam rodzina Szczęsnych, więc był tam też i Wojtek. Przez te kilka tygodni a dokładnie przez 3 tygodnie zdążyłam się oswoić z myślą, że Wojtek znów wrócił do Sandry a Wojtek chyba przyzwyczaił się do myśli, że ja i Łukasz jesteśmy razem. I bardzo dobrze. Mam nadzieje, że tak zostanie na dłużej. A więc jak byliśmy w kościele to po krótkim czasie ja, Kuba i Wojtek musieliśmy opuścić kościół bo nasze zachowanie było naganne. Ludzie gapili się na nas a my dostaliśmy głupawki. Po powrocie z kościoła byłam tak zmęczona, że od razu położyłam się spać. Wymieniłam jeszcze kilka sms-ów z Łukaszem po czym zasnęłam.

Z samego rana, a dokładnie o 8.00, zbudził mnie mój ukochany ojciec na świąteczne śniadanie. Jak ja go za to nienawidzę. Przecież takie śniadanie można zjeść o 10.00 a nie o 9.00. Ale nie to koniecznie musi być 9.00. Wstałam więc i ogarnęłam się jakoś o tak wczesnej porze. Zeszłam na dół do salonu i zobaczyłam, że już wszystko czeka gotowe. Zasiedliśmy więc do stołu i zaczęliśmy w ciszy i spokoju konsumować śniadanie. Przy śniadaniu ojciec oznajmił nam, że o godzinie 14.00 jedziemy do państwa Szczęsnych na świąteczny obiad. Nie byłam zachwycona tą wiadomością, bo pewnie będzie tam Sandra, ale przemilczałam to by nie pogarszać sytuacji.

Tak więc wybiła godzina 13.30. Przeprałam się ładniejsze ciuchy i pojechaliśmy do domu państwa Szczęsnych. Od samego progu witała nas Alicja, mama Wojtka. Cieszę się, że ją widzę. O czasu śmierci mamy, to właśnie ona najbardziej mi pomogła uporać się z żalem i smutkiem. I właśnie dlatego kocham tą kobietę, kocham ją prawie jak matkę. Zasiedliśmy za stołem i wywiązała się rozmowa.

- Natasza, gratuluje ci zdobycia mistrzostwa na krajowych – powiedziała radośnie – To bardzo duże osiągnięcie – uśmiechnęła się Alicja
- Dziękuję, ale gratulowałaś mi już przez telefon… - opowiedziała szybko Natasza
- Wiem. Ale gratuluje ci jeszcze raz osobiście… - uśmiechnęła się ciepło. Natasza odwzajemniła uśmiech
- Tylko to nie jest jej szczyt możliwości… – wtrącił Sasha
- Boże! Naprawdę?! Teraz?! – Natasza się zdenerwowała
- Sasha, Natasza poradziła sobie wystarczająco dobrze, skoro zdobyła mistrzostwo – stanęła w obronie Nataszy, Alicja
- Ale przecież to mojemu tatusiowi nie wystarczy, prawda? – powiedziała z ironią Natasza
- Tak – powiedział Sasha – I dlatego do Mistrzostw Świata będziesz pracować jeszcze ciężej.
- Świetnie – rozległ się trzask spadających sztućców – No po prostu genialnie… - odsunęła się od stołu i wstała
- A ty gdzie?! – powiedział ostro Sasha – Siadaj!
- Chyba sobie śnisz! – Natasza było ostro wkurzona – Alicjo, mogę odejść od stołu? – spytała spokojnie Natasza
- Tak, proszę… - Natasza odeszła od stołu – Wojtek… - zaczęła mama Wojtka – Idź za nią… - Wojtek posłusznie wstał od stołu i poszedł za Nataszą.
- Ten dzieciak jest nieznośny! – skwitował Sasha
- A może to ty jesteś nieznośny! – powiedziała ostro Alicja
- Ja?! A co ja takiego powiedziałem? Jedynie prawdę a jak widać, prawda boli. – powiedział spokojnie Sasha
- Nie możesz tak ciągle naciskać na Nataszę. Musisz przystopować z tym wszystkim… Z treningami i z dyscypliną. – zaczęła spokojnie mama Wojtka
- Muszę trzymać dyscyplinę. Jeśli Natasza chcę coś osiągnąć to musi ciężko trenować a to wiąże się z wyrzeczeniami. – powiedział spokojnie Sasha jakby nie dotarło do niego to co powiedziała Alicja
- Czy ty w ogóle zrozumiałeś co ja do ciebie powiedziałam? – spytała zaskoczona Alicja – Jeśli tak dalej będzie to Natasza przejdzie kolejne załamanie nerwowe i zamknie się w sobie tak jak to było 4 lata temu. Chcesz żeby ponownie targnęła się na swoje życie.
- Wtedy to była inna sytuacja… - Sasha wywrócił oczyma – Wtedy zmarła jej matka, teraz nie ma takiej sytuacji – powiedział dość ozięble
- Tak, masz racje. Wtedy zmarła jej matka, ale teraz już jej nie ma. Wybacz Kasandra – wtrąciła szybko by nie urazić Kasandry a ta kiwnęła porozumiewawczo głową – Rozumiesz, teraz już jej nie ma, więc i tak ma ciężko. Ma tylko ciebie, ma tylko jednego rodzica a ty nawet tego nie potrafisz jej pokazać. Bądź jej trenerem ale bądź też jej ojcem. Dobrze ci radzę… - Sasha siedział ze spuszczoną głową
- Alicja dobrze mówi – wtrąciła się do rozmowy Kasandra – Musisz zachowywać się jak ojciec a nie tylko jak trener. Posłuchaj Alicji kochanie… - położyła dłoń na udzie Sashy
- Dobrze, zobaczę co da się zrobić… - rzucił oschle
***
Wyszłam zdenerwowana z do domu państwa Szczęsnych i usiadłam na ganku. Boże! Czy każdy rodzinny obiad musi się tak kończyć?!

- Natasza – usłyszała za sobą znajomy głos – Zimno jest… Chodź do środka – powiedział Wojtek
- Nie mam ochoty patrzeć na jego mordę! – w dalszym ciągu była wściekła
- Poczekaj – wszedł do mieszkania i wyniósł koc – Proszę, chociaż przykryj się.
- Siadaj obok mnie. Przykryjemy się i posiedzimy razem – wskazała na miejsce obok siebie
- Wkurza cie, tak? – Wojtek usiadł obok Nataszy i okryli się kocem
- Nawet nie wiesz jak! – zacisnęła zęby – Ten człowiek jest nienormalny! Dwoję się i troję na treningach abym była wstanie zdobywać tytułu i medale a on i tak tego nie zauważa.
- Wiem coś o tym. Mój ojciec też taki był jak byłem mały – westchnął – Całe szczęście że już teraz nie ma nade mną kontroli
- Ciesz się, ja jeszcze przez 4 miesiące będę musiała go znosić.
- 4 miesiące? – był zdziwiony
- Tak. Jeszcze nikt o tym nie wie, ale po Mistrzostwach Świata kończę z gimnastyką – przytuliła się do Wojtka – Nie daję już rady. Kilka tygodni temu zafundował mi taki trening, że ledwie chodziłam. Nie mam już siły.
- Rozumiem cie w pełni, ale chyba i tak ci się mało zostało do skończenia kariery, tak? Bo wy chyba trenujecie tylko przez jakiś czas, tak? – objął Nataszę ramieniem
- Tak, dziewczyny do 20 roku życia a płeć przeciwna do 22. Ale jak ja mam się męczyć jeszcze półtora roku to mi się słabo robi, dlatego chcę to zakończyć wcześniej.
- Kuba o tym wie? Znaczy o tym, że chcesz zrezygnować?
- Tak. Wiedzą o tym tylko Kuba, Łukasz i teraz ty. Proszę cię, tylko nie mów o tym nikomu, ok?
- Będę milczeć jak grób. – przytknął palec do ust
- Oo! Kogo ja widzę! – naprzeciw nich stanęła niezbyt zadowolona Sandra
- Sandra…? – spytał zdziwiony Wojtek
- A no Sandra… - powiedziała Sandra – Nie przeszkadzam wam?
- Nie… My tylko siedzimy i rozmawiamy – powiedziała szybko Natasza
- Tak… - wtrącił się Wojtek – Tylko rozmawiamy. Natasza ma problemy i rozmawiamy o nich…
- Tak, Natasza ma zawsze problemy. Widzę bardzo blisko rozmawiacie cie o nich – spojrzała na nich od góry do dołu Sandra
- Nie musisz być tak zazdrosna… My tylko rozmawialiśmy – powiedziała dość ostro Natasza
- Jasne… - prychnęła Sandra
- Dobra Wojtek… - wstała – Ja nie chcę się kłócić… Pójdę po płaszcz i torebkę i zmykam do domu. Podziękuj swojej mamie ode mnie i powiedz Kubie, że poszłam, ok?
- Nie ma sprawy. Może cie odwiozę, co? – powiedział Wojtek
- Nie, przejdę się. Dobrze mi to zrobi… - weszła do mieszkania i po cichu wzięła swoje rzeczy – To do zobaczenia w Londynie Wojtek.
- W Londynie?! To jutro się nie spotkamy? – był zdziwiony tym co powiedziała Natasza
- Taa, na jutro mam plany a zaraz po świętach mam do załatwienia jeszcze jedną sprawę i wracam do Londynu więc zobaczymy się za kilka dni. – puściła mu oczko i odeszła w kierunku furtki

Szłam sobie długimi ulicami warszawskiej Pragi. Nigdy nie lubiłam Warszawy, zwłaszcza warszawskiej Pragi na której się wychowałam. Ludzie tu zawsze byli jacyś dziwni, już nie mówię o tym jak rozpieszczone bachory tu mieszkają. A wieczorem strach się bać wyjść na ulicę. Bez eskorty starszego brata nie ma co marzyć. Na szczęście ja zawsze miałam Kubę i Wojtka. Ach… to były czasy. Moim ulubionym miejscem zamieszkania był zawsze Poznań. Mieszkałam tam 2 lata jak mama pracowała w studio tańca, ale później znalazła pracę w Warszawie i już cały czas mieszkaliśmy tu na Pradze. Po 20 minutach wolnego spaceru doszłam do domu.

Następnego dnia obudziłam się cała w skowronkach. To właśnie dziś spotkam się z Łukaszem. Trochę martwi mnie wizja spotkania jego rodziny. Dopiero jesteśmy ze sobą 8 miesięcy, nie licząc nieszczęsnego rozstania na 2 miesiące, a on już chce mnie przedstawić swojej rodzinie. Szkoda, że ja nie mogę zrobić tego samego. Bardzo szybko zwlekłam się z wyra. Dosłownie odbyło się to w ekspresowym tempie. Wyciągnęłam z szafy swoja walizę i wyjęłam z niej moją piękną białą sukienkę w czarne kwiaty. Miała dwa delikatne ramiączka i od pasa w dół delikatnie rozchodziła się w lekkich falach. Uwielbiam tą sukienkę, bo idealnie do mnie pasuje. Do tego zrobiłam lekki dymny makijaż, wyprostowałam włosy, wskoczyłam w czarne eleganckie butki i byłam gotowa do wyjścia.

- Kuba… - weszła do pokoju brata – I jak wyglądam? – obróciła się wokół własnej osi
- WOW! – zrobił wielkie oczy – Wyglądasz nieziemsko! Łukasz oszaleje z zachwytu…
- Cicho! – syknęła – Przecież wiesz, że oficjalna wersja jest taka, że jadę do koleżanki…
- W takim stroju?! Uważaj bo ci uwierzą… - zaśmiał się
- Tak, w takim stroju. Dlatego teraz ty zejdziesz na dół i przyniesiesz mi mój płaszcz abym się mogła zakryć. – Kuba wyszedł z pokoju i po kilku chwilach wraca z płaszczem Nataszy – Dzięki.
- To gdzie mam cię zawieźć? – spytał schodząc schodami na dół
- Na dworzec… Później już sobie sama poradzę. – weszli do salonu
- Już wychodzisz? – spytała Kasandra, która razem Sashą siedziała w salonie
- Tak – odpowiedziała szybko Natasza
- O której wrócisz? – spytał ponuro Sasha
- Nie wiem. To zależy, ale mam nadzieje, że wrócę na noc do domu. A jak nie, to Patrycja mnie przenocuje i jutro z samego rana będę już w domu. – powiedziała Natasza
- Nie musiałaś ubierać sukienki – burknął Sasha
- Tak, musiałam. Muszę jakoś wyglądać przy ludziach. – powiedziała poczym włożyła telefon do torby i zaczęła podążać w kierunku wyjścia
- Bezpiecznej drogi – powiedziała Kasandra
- Mam nadzieję, że będzie bezpieczna… - otworzyła drzwi Natasza
- Jak dojedziesz to zadzwoń, chcę wiedzieć, że jesteś cała i zdrowa. – powiedział szybko ojciec Nataszy
- Dobrze. Jak tylko dojadę to zadzwonię. – chwyciła Kubę pod rękę i wyszli razem z mieszkania.

Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy. Bardzo cieszyłam się, że za chwilę zobaczę mojego kochanego Łukasza, który czeka na mnie na dworcu. Szkoda, że Łukasz nie mieszka z rodziną w Warszawie tylko w Szamotułach pod Poznaniem. Znaczy sam Łukasz mieszka w Warszawie jak wraca do polski, ale na święta został z rodziną. Zanim dojedziemy na miejsce to czeka nas około 4h jazdy samochodem. Aktualnie mamy godzinę 9.30 więc Łukasz musiał wstać o 5.30 i wyjechać z domu o 6.00 by przyjechać po mnie do Warszawy. Ja osobiście mogłam pojechać pociągiem, ale Łukasz się uparł na to, że po mnie przyjedzie. Niestety nie mogłam z nim rywalizować. Bałam się tylko, że będzie zmęczony. Ale to nie problem, bo ja mam prawko i zawsze to ja mogę jechać za niego. Po 20 minutach dojechaliśmy na dworzec. Kuba zaparkował samochód i po chwili wysiedliśmy z auta. Na parkingu przy samochodzie już czekał na mnie Łukasz. Na jego widok aż mi ciepło się na sercu zrobiło.

- Cześć… - podbiegła do Łukasza szybkim krokiem i pocałowała go – W końcu cie widzę! – powiedziała z radością
- Też się cieszę, że ci widzę. – uścisnął ją mocno
- Łukasz… – powiedział Kuba
- Kuba… - kiwnął głową Łukasz – To co jedziemy?
- Tak, jasne… - Natasza była cała w skowronkach
- Pamiętaj, że chcę zobaczyć siostrę całą, zdrową i tak samo uśmiechną tą jak teraz kiedy od ciebie wróci – powiedział dość groźnie Kuba
- Nie masz się czym martwić. Przy mnie jej włos z głowy nie spadnie. – odpowiedział szybko Łukasz
- No ja mam nadzieję, bo ja nie… to poleje się krew! – uśmiechnął się złowieszczo po czym wsiadł do samochodu i odjechał
- Masz, jakby to powiedzieć… Dość ostrego brata… - był lekko zdziwiony
- On już tak ma. Po prostu martwi się o mnie. – dała mu buziaka  w usta – Jedziemy?
- Tak… - wsiedli do samochodu Łukasza po czym odjechali

Kilka minut później…

- Łukasz, jeśli jesteś zmęczony to ja mogę prowadzić – spytała Natasza z troską
- Nie, nie jestem zmęczony. Zaraz wjedziemy na autostradę i szybko pójdzie. – przez krótką chwilę spojrzał w oczy Nataszy
- Na pewno? – spytała dociekliwie
- Tak, na pewno. Nie martw się. Dojedziemy w jednym kawałku. – uśmiechnął się
- Nie martwię się tym. Martwię się zupełnie inną rzeczą – posmutniała na twarzy
- Czym się martwisz, kochanie? – spytał troskliwie
- Trochę boję się twojej rodziny – powiedziała nieśmiało – Nie wiem jak zareagują na mnie, czy mnie polubią… I takie tam… Powiedziałeś im, że przyjeżdżam tak? – spytała nagle
- Oczywiście, że powiedziałem. I nie masz się co martwić. Mama z ojcem już nie mogą się doczekać by cie spotkać - położył dłoń na udzie Nataszy -  Mama wręcz tylko o tobie mówiła przez wczorajszy dzień. Tylko trochę Arka musiałem podporządkować… - zaśmiał się
- Dlaczego? Nie polubi mnie? – przestraszyła się lekko
- Nie. Obawiam się, że może ciebie zbyt bardzo polubić… W końcu jesteś piękną kobietą i jeszcze mi ciebie zabierze…
- Słuchaj Fabiański! – podniosła ton głosu – Kocham tylko ciebie, jasne?
- Też cie kocham, ale wiesz… młodszy Fabiański może ci się bardziej spodobać – wydawało się jakby droczył się z Nataszą
- Kotek, mnie akurat pociąga starszy Fabiański i kropka – lekko się zdenerwowała
- Starszy Fabiański, tak? – uśmiechnął się łobuzersko
- Tak, starszy Fabiański. Wiesz, ten brunet z pięknymi brązowymi oczyma, który jest znakomitym bramkarzem Arsenalu choć często grzeje ławę – Natasza zaśmiała się i również zaczęła się z nim droczyć - Znasz go?
- Coś mi tam świta… - podrapał się za głowę i uśmiechnął się
- Także wiesz… Bardzo mnie kręci ten starszy Fabiański – pochyliła się do Łukasza i pocałowała go.

Przez całą drogę gadaliśmy i przewijały się różne tematy. Od mojego ojca po Sandrę i Wojtka. Łukasz też nie był zachwycony tym, że oni są znów razem ale cóż poradzić. Ja z Sandrą żyć nie będę, tylko on. W końcu dojechaliśmy do Szamotuł. Im bliżej byliśmy domu Łukasza tym bardzie byłam zestresowana. W końcu Łukasz wjechał na piękny podwórek. Widać, że mama Łukasza  lubiła kwiaty i inne rośliny, ponieważ ich ogród był przepiękny. Po kilku minutach podeszliśmy pod drzwi ale na chwilę zatrzymaliśmy się.

- Gotowa? – spytał Łukasz
- Powiedzmy, że gotowa – powiedziała nieśmiało Natasza
- No dobra – otworzył drzwi – Mamo już jestem… - krzyknął, wtedy w korytarzu pojawiła się mama Łukasza
- Skarbie jak dobrze, że jesteś cały i zdrowy – ucałowała syna – A to jak mniemam jest ta sławna Natasza, tak? –obejrzała Nataszę
- Tak. Mamo… Poznaj Nataszę, moją dziewczynę… - uśmiechnął się do Nataszy
- Dzień dobry pani… - powiedziała nieśmiało Natasza – Bardzo mi miło Panią poznać – uśmiechnęła się
- Mi ciebie też miło poznać. Wiele o tobie słyszeliśmy… - Natasza lekko zbladła – Oczywiście same dobre rzeczy… Chodź, rozbieraj się… - uśmiechnęła się szeroko i zniknęła za ścianą
- Widzisz… - szepnął Łukasz – Mówiłem, że będzie dobrze… - Natasza zaczerwieniła się lekko.

Ja i Łukasze zdjęliśmy okrycie wierzchnie, po czym Łukasz chwycił mnie za dłoń i zaprowadził do salonu. W salonie czekał obficie zastawiony różnymi potrawami stół. Trochę mnie to przeraziło. Kiedy weszliśmy do salonu zobaczyłam starszego mężczyznę, który na mój widok wstał się przywitać i młodego Fabiańskiego, czyli Arka, który także wstał by się ze mną przywitać. Cały dzień minął w bardzo miłej atmosferze. Nawet nie zauważyłam kiedy zrobiło się ciemno. W między czasie zadzwoniłam do ojca by powiedzieć mu, że jestem na miejscu cała i zdrowa. Później musiałam drugi raz zadzwonić by powiedzieć mu, że muszę zostać na noc, bo już nie mam jak wrócić. Tak więc, cały dzień minął w bardzo miłej atmosferze. Rodzice Łukasza byli tacy mil, rodzinni aż miło było z nimi przebywać. Łukasza mama ciągle opowiadała o Łukaszu kiedy był mały a ten ciągle się czerwienił i złościł. Cóż poradzić, matki tak mają. Po kolacji ja i Łukasz poszliśmy do jego pokoju.

- Twoi rodzice są bardzo mili. Bardzo dobrze się dziś bawiłam… - uśmiechnęła się Natasza
- Widzisz… Mówiłem ci, że wszystko będzie ok – odpowiedział Łukasz – Mam nadzieję, że mam ci się za bardzo nie narzucała?
- Nie, no co ty. To bardzo miła kobieta. Bardzo ją polubiłam. Mam nadzieję, że ona mnie też polubi.
- Żartujesz!? Ona już cie kocha i już traktuje jak córkę – uśmiechnął się szeroko
- Przesadzasz… - zawstydziła się Natasza
- Nie, wcale nie. Nigdy nie widziałem jej w takim humorze. Zwłaszcza kiedy widywała moja dziewczynę. Ona naprawdę cie lubi.
- W takim razie pozostało mi się cieszyć. – chwilę później – Jutro z samego rana odwieziesz mnie, dobrze?
- Jasne. Jutro masz tą sprawę do załatwienie tak… A tak a propos, to co ta za sprawa?
- Jutro mam spotkanie z prezesem PZG, wiesz prezesem Polskiego Związku Gimnastycznego. Chyba wiem o co mu chodzi, ale jutro dowiem się na pewno. – uśmiechnęła się do Łukasza i pocałowała go
- A o co mu chodzi? – usiadł na łóżku a Natasza usiadła na nim okrakiem i ponownie się pocałowali
- Nie chcę na razie niczego mówić. Jak jutro dowiem się na pewno to ty jako pierwszy się dowiesz – pocałowała go i zaczęła rozpinać Łukaszowi koszulę
- Tajemnicza jesteś – delikatnie pocałował Nataszę w szyje, po czym ponowił pocałunek
- Tak… - westchnęła – Łukasz?
- Słucham cię… - pocałował Nataszę w dekolt
- Wiesz, że jesteśmy w domu twoich rodziców… - Natasza zaczęła głęboko oddychać – A jutro musimy wstać bardzo wcześnie bo na 9.30 jestem umówiona…
- Wiem… - pocałował Nataszę w usta przerywając jej po czym zaczął rozpinać sukienkę Nataszy – Chcesz tego? – spytał szepcząc delikatnie w ucho Nataszy
- Tak… - Natasza wyszeptała i zdjęła z siebie sukienkę stając w samej bieliźnie przed Łukaszem, a po chwili znów usiadła okrakiem na Łukasza i zdjęła z niego koszulę.
- Na pewno? – ponowił pytanie szepcąc jej w ucho
- Tak, bardzo tego chcę… - tym razem to Natasza szepnęła mu w ucho – Nie martw się…
- Jesteś tego pewna? – spojrzał w oczy Nataszy
- Nie gadaj tylko działaj! – Natasza uśmiechnęła się łobuzersko po czym Łukasz chwycił mocno Nataszę za biodra i położył ją na łóżku.

Uwielbiam Łukasza kiedy jest taki władczy. Strasznie mnie to podnieca. Zresztą jakby nie było on cały mnie podnieca.

Następnego dnia wstaliśmy o 4.30 by spokojnie, nie spiesząc się dojechać do Warszawy. Wychodząc z domu obudziliśmy niechcący rodziców Łukasza, którzy wyszli ze swojego pokoju.

- Już jedziecie? – spytała zaspana mama Łuksza, kiedy wyszła z pokoju
- Tak, Natasza ma spotkanie w warszawie i musimy już jechać – opowiedział na pytanie Łukasz
- Może coś wam na drogę zapakuje? – weszła do kuchni mama Łukasza
- Nie, dziękujemy… – wtrąciła Natasza
- Szkoda, że już jedziesz? Tak krótko tu byłaś… - lekko zasmuciła się mama Łukasza
- Było mi bardzo miło, ale muszę jechać. Z chęcią jeszcze kiedyś tu przyjadę jak tylko będę w Polsce - powiedziała z uśmiechem Natasza

Uścisnęłam się na pożegnanie z mamą Łukasza, później z jego ojcem i wyszliśmy z domu. Niestety nie miałam okazji pożegnać się z Arkiem, bo biedaczyna spał. Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy. Na dworze było strasznie ciemno a w samochodzie byliśmy tylko ja i Łukasz.

~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Ogłoszenia parafialne:

Dziękuję za tyle pięknych komentarzy pod poprzednim rozdziałem. Bardzo wiele to dla mnie znaczy i jest mi niezmiernie miło, że się wam tak podoba.

Jeśli chodzi o Halloween House to... Jezu... nie wiem co mnie naszło by wam to pokazać. No ale jak już zapowiedziałam to będę słowna i wstawię. Od razu mówię, jeśli nie lubicie gwiazd disney'a to nie czytajcie, nie oglądajcie. Jak zaczynałam robić takie filmiki (seriale) to był na nie straszny popyt i musiałam wziąć gwiazdy disney'a. Zresztą ja zaczynałam swoją karierę na YT prawie 7 lat temu, więc wtedy były jeszcze inne gwiazdy modne. Moje konto to: XxmrufkaXX

Tu macie link do opowiadania: http://scary-halloween-house.blogspot.com/

Kolejny?? Kolejny rozdział pojawi się w czwartek. Zresztą zobaczymy jeszcze.   

Tak więc komentujcie, polecajcie, czytajcie. Każdy komentarz bardzo mnie uszczęśliwia. 

Moje strony, na które zapraszam serdecznie:

xoxo N.

wtorek, 23 października 2012

Rozdział 14|XIV


Następnego dnia na treningu ćwiczyłam dość intensywnie. Chciałam wszystko odreagować a zarazem przemyśleć. Wszyscy się dziwili, dlaczego tak intensywnie ćwiczę, ale nie za bardzo mnie to obchodziło. Głównie zastanawiałam się, co zrobić z Wojtkiem. Strasznie nie podoba mi się jego zachowanie. Zachowuje się jak rozkapryszony bachor a ma 22 lata. Nie wiem co ja mam z nim zrobić. Kolejna rozmowa nie wiem czy coś da, ale można zawsze spróbować. Pójdę do niego jutro…

- Natasza… - z gabinetu wyszedł Sasha i podszedł do Nataszy
- Co tam, tato ? – zeskoczyła z równoważni ciężko dysząc
- Co ty tak dziś trenujesz zawzięcie? – spytał podejrzliwie
- Muszę pomyśleć, a przy trenowaniu najlepiej mi się myśli. To źle?
- Nie. Dobrze… Cieszę się, że w końcu zaczęłaś poważnie traktować trenować. – uśmiechnął się pod nosem
- A do tej pory nie robiłam tego poważnie. Te wszystkie tytuły to dla żartów zdobywałam, tak? – lekko się zdenerwowała
- Spokojnie Natasza. – zaczął się śmiać – Spokojnie…
- Teraz ciebie bawię, tak?! – oburzyła się – Nie rozumiem was! A raczej ciebie… - chwilę później – Ja już skończyłam trening na dziś – powiedziała spoglądają na zegar wiszący na ścianie – Więc idę…
- Natasza, dopiero 15.00 – powiedział ostro Sasha
- Tak, wiem… Ale ja jestem tu od 7.00 więc sobie idę – wzięła swoją torbę i poszła do szatni

***
Wojtek siedział sam w swoim wielkim mieszkaniu. Krzątał się po nim, oglądał filmy, mecze ale nie mógł znaleźć sobie miejsca. W pewnym momencie usłyszał dzwonek do drzwi, więc poszedł otworzyć.

- A ciebie, czego tu przywiało? – otworzył drzwi swojego mieszkania
- Możemy porozmawiać? – spytała niepewnie Sandra
- No nie bardzo, ale wchodź… - odsunął się by wpuścić Sandrę do środka
- Chciałam cie bardzo przeprosić… - powiedziała
- Łał! 2 miesiące i dopiero mnie przepraszasz… Ty to masz tupet – rzucił oschle Wojtek
- Lepiej późno niż wcale – uśmiechnęła się lekko
- Coś jeszcze cie do mnie sprowadza? – wszedł do kuchni by nie patrzeć się na Sandrę
- Tak… Zachowałam się wtedy jak… jak skończona… - zawahała się
- Suka? To miałaś na myśli? – uśmiechną się
- Tak… Zachowałam się jak suka i błagam cię – podeszła do Wojtka – Wybacz mi… Proszę… a nawet błagam…
- Mam ci wybaczyć… - zastanowił się -  I co dalej, co? – wzruszył ramionami
- Tak… proszę wybacz mi. – spojrzała głęboko w oczy Wojtka
- No dobrze, wybaczam ci… - również spojrzał Sandrze w oczy, po chwili pojawiała się w nich radość i uśmiechnęła się – Co cie tak rozweseliło? – również się uśmiechnął
- Wybaczyłeś mi a to już jest powód do bycia weselszym – ponownie się uśmiechnęła a ich dłonie splotły się w uścisku.
- Dlaczego to zrobiłaś? – spojrzał na ich dłonie a po chwili znów patrzył w oczy Sandry
- Nie zrobiłam bym tego gdybyś tego nie chciał – przysunęła się bliżej do Wojtka
- Boże… Sandra… Nie… - odsunął się lekko od niej
- Dlaczego?? Zawsze było nam razem dobrze… - delikatnie musnęła jego usta swoimi
- Pewnie będę tego żałować… - odwzajemnił jej pocałunek

Rzucili się na siebie niczym dzikie zwierzęta. Ich oddechy przyśpieszyły. Wojtek wziął Sandrę na ręce i zaniósł do salonu, po czym położył na kanapie. Nie przestawał całować Sandry, a po jej ciele rozchodziły się dreszcze Po chwili Wojtek zdjął z siebie koszulę, po czym zrobił to samo z bluzką Sandry. Poszło mu to całkiem sprawnie. Delikatnie całował Sandry dekolt i schodził coraz niżej i niżej. Po chwili sięgnął dłonią do spodni Sandry, zaczął rozpinać zamek, zdjął je i rzucił na podłogę. Ze swoimi spodniami zrobił to samo, po kilku chwilach ich ubrania leżały na podłodze.
***
Weszłam do mieszkania trochę wściekła. Ojciec nigdy mnie nie zrozumie a ja nie zrozumiem jego. Jak można być tak okrutnym człowiekiem to ja nie wiem. Ale całe szczęście, że tylko do Mistrzostw Świata będę musiała to znosić. Potem rzucam to wszystko i w końcu zajmę się swoim życiem. W końcu bez obaw mogłabym być z Łukaszem. Ach mój kochany Łukasz, ciągle o nim myślę. Jestem naprawdę totalnie od niego uzależniona. Po chwili do mieszkania wszedł Kuba.

- Gdzie byłeś? – spytała brata, który wszedł do salonu
- Yyy… Na treningu… - powiedział powoli
- Aha… A później? – spytała podejrzliwie
- A ty co, gestapo? – odpowiedział szybko
- Spokojnie, pytam się tylko. Jak nie chcesz odpowiadać to nie. Nie nalegam… - usiadła na kanapie
- Co ty taka zadowolona jesteś? – spytała siadając koło siostry
- Aa… Tak jakoś… - uśmiechnęła się szeroko
- Znów jesteście razem, co? – wziął Nataszy nogi na swoje kolana i uśmiechnął się
- Taak… Znów jesteśmy razem… - jej oczy śmiały się
- To wspaniale. W końcu przestaniesz smęcić! – zaśmiał się
- Ej! – walnęła go poduszką – Nie śmiej się!
- Natasza co ja zrobię. Cieszę się, że znów jesteście razem.
- Naprawdę się cieszysz?
- Tak, bardzo. Choć myślałem, że ty i Wojtek… że między wami coś jest…
- To lepiej nie myśl, bo ci się mózg zgrzeje. – tym razem to Natasza się zaśmiała
- Bardzo śmieszne… - pokazał język siostrze
- Dobra… Nie ważne. To powiesz mi gdzie byłeś? – ponowiła pytanie
- Co ty taka dociekliwa jesteś… - Natasza pokręciła – Miałem kilka spraw na mieście, dlatego trochę wcześniej skończyłem.
- Jasne… Ale niech ci będzie… - wywróciła oczyma
- A ty nie lepsza… Słyszałem, że też wcześniej wyszłaś?
- Tak, ale ja kochaniutki, byłam na treningu już o 7.00. czyli wcześniej niż powinnam być.
- Ok. – zamyślił się na chwilę – Idziesz dziś do Łukasza?
- Tak, ale najpierw pójdę do Wojtka muszę mu wyjaśnić kilka rzeczy.
- Co chcesz mu wyjaśnić? – spytał zaciekawiony
- A zalazł mi ostatnio za skórę i muszę mu coś wyjaśnić. A jak tego nie zrozumie to będzie to koniec naszej przyjaźni.
- Jasne… Różnie między wami było, ale ty tak samo jak i Wojtek nigdy nie pozwolicie na to by wasza wieloletnia przyjaźń runęła przez jakąś głupią sprawę.
- Masz racje, ale tym razem dam mu ostrzeżenie.

Przez dosłownie chwilę posiedziałam jeszcze z bratem i poszłam przebrać się do swojego pokoju. Nie wiedziałam, w co się ubrać. Ale chyba założę po prostu jeansy i jakąś bluzkę. W sumie, po co mam się stroić, na imprezę nie idę. Nie minęło kilka minut a ja już byłam ubrana. Wzięłam kluczyki do auta i wyszłam pospiesznym krokiem z mieszkania. Kuba coś tam burknął, ale go nie usłyszałam. Wsiadłam do samochodu i odjechałam. Jadąc naszą ulicą minęłam się z ojcem, który oczywiście musiał mnie zauważyć i zadzwonić do mnie z pytaniem: Gdzie jadę? Oczywiście powiedziałam mu, że jadę do Kate i znając życie uwierzył. Strasznie naiwnego mam ojca, ale nie zawsze to jego naiwność wychodzi mi na dobre. Dojechałam do mieszkania Wojtka. Przez chwilę nie wysiadałam z samochodu. Chciałam poukładać sobie w głowie to, co mam zamiar mu powiedzieć. Po kilku minutach wysiadłam z samochodu i poszłam do mieszkania Wojtka. Weszłam do niego jak do swojego i zdziwił mnie widok Wojtka, który siedział w samych spodenkach w salonie.

- Oł! Przepraszam – zrobiła wielkie oczy wchodząc nagle do mieszkania Wojtka – Przeszkadzam?
- Nie – odpowiedział Wojtek – Ale mogłabyś zapukać… - zaśmiał się
- Sorry. Wiesz to z przyzwyczajenia – podeszła bliżej – Czasami zapominam… Musimy pogadać
- Oho… Zamierzasz znów mnie zdzielić kopniakiem w kroczę? – przestraszył się lekko
- Nie – uśmiechnęła się niewinnie – Ale ta rozmowa może nie będzie aż tak bardzo miła.
- No dobra… Zaczynam się bać – chwilę później – Słucham…
- Wojtek Musisz zrozumieć, że jestem z Łukaszem i jeśli chcesz się na kimś odegrać to odgrywaj się na mnie.
- Natasza… Boli mnie to, że ty i on… - wzdrygnął się na samą myśl o tym, że Natasza i Łukasz uprawiali seks
- Hola, hola… To jest tylko i wyłącznie moja i Łukasza sprawa. I musisz zrozumieć, że ja i Łukasz chcemy być ze sobą. Nie możesz się z tego powodu na nim odgrywać…
- Ale ja mam powód – wtrącił pośpiesznie
- Jaki? Taki, że wróciliśmy do siebie? – podniosła ton głosu
- Wróciliście do siebie? – spytał lekko zszokowany
- Tak, wróciliśmy do siebie. Wojtek, błagam cię… Bądź normalnym człowiekiem, za jakiego zawsze cie miałam i pogódź się z tą sytuacją. I mam do ciebie jeszcze jedną prośbę…
- Jaką? – powiedział prawie bezgłośnie
- Przeproś Łukasza za to, że go potraktowałeś lewym sierpowym i nie kłóćcie się więcej. Jak widzę was skłóconych, zwłaszcza przeze mnie, to serce mi krwawi. Proszę, Wojtek, zrób to dla mnie. Dla naszej przyjaźni. – w jej oczach pojawiły się łzy
- Dobrze. Porozmawiam z nim jutro na treningu. Zrobię to dla ciebie. Nie dla niego, dla ciebie.
- Dziękuję. Jesteś kochany! – uścisnęła go
- Jest coś, o czym i ja muszę ci powiedzieć – powiedział, kiedy oswobodził się z uścisku Nataszy
- Teraz to ja ciebie słucham… - odsunęła się
- Bo widzisz… - spojrzał w stronę otwierających się drzwi od łazienki – Ja…
- No… Co ty? – podążyła za wzrokiem Wojtka i zobaczyłam stającą w korytarzyku w samych bokserkach i koszuli Wojtka Sandrę – Och.. Przepraszam… Ja… Znaczy wy… - nie wiedziała co powiedzieć – Wróciliście do siebie? – wykrztusiła w końcu z siebie
- Tak – wtrąciła Sandra – Znów jesteśmy razem – Wojtek podrapał się po głowie
- Yyy… Przepraszam… Ja tak w paradowałam ni stąd ni zowąd… - Natasza wydawała się być zła
- Sandra ma ci coś do powiedzenia – powiedział pośpiesznie Wojtek
- Tak – powiedziała niepewnie Sandra – Chciałam cie za wszystko przeprosić. Naprawdę tego żałuje.
- Jasne – powiedziała z ironią – Ale wiesz co… Miejmy to już za sobą. Przeprosiny przyjęte – powiedziała sarkastycznie
- Naprawdę? – na twarzy Sandry powstał wymuszony uśmieszek
- Yyy… - zawahała się – Tak – nigdy jej nie wybaczę, pomyślała. Ale powiedziała szybko, po czym wstała – Ja już pójdę – zaczęła zmierzać ku drzwiom wyjściowym – Jutro Wojtek zapytam się Łukasza jak ci poszło… - powiedziała poczym wyszła z mieszkania Wojtka.

Boże! Już chyba gorzej być nie może. Ten pustak wrócił do Wojtka. Ale jak?! Przecież Wojtek z nią zerwał. Ta żmija zawsze się jakoś wślizgnie. Po tym, czego się dowiedziałam nie miała ochoty jechać do Łukasza. Byłam troszkę zniesmaczona widokiem Sandry. Wyciągnęłam telefon i napisałam Łukaszowi, że dziś nie mogę do niego przyjechać, i że wpadnę jutro po treningu.

Następnego dnia, ojciec zafundował mi i wszystkim innym trenującym w ośrodku prawdziwą rzeź na treningu. Nie wiem, za co i po co, bo w końcu do kolejnych mistrzostw zostało się 4 miesiące, ale na tym treningu przesadził. Sara ma nadwyrężone mięśnie, Kate ma otarcia na biodrze i stopach a ja mam obolałe nabitą kość udową, bolące mięśnie a do tego mam rozwalony palec u nogi, bo spadłam z równoważni i zaczepiłam o kant maty. Boże jeszcze w życiu tak ostro nas nie trenował. Chyba mu coś odbiło. Zaraz po treningu pojechałam do Łukasza, który widząc mnie w takim stanie bardzo się przejął.

- Natasza… Tak nie może być! – przyniósł apteczkę do salonu – On was zatyra takimi treningami.
- Co ja na to poradzę. On ma czasami takie fazy. Ała – syknęła, kiedy Łukasz polał wodą utlenioną palec Nataszy
- Przepraszam – wziął bandaż i zaczął owijać chorego palca – Staram się to robić delikatnie…
- Nie.. Nic nie szkodzi… - spojrzała na Łukasza – Jestem cała obolała… - była strasznie zmęczona
- Nie puszczę cie na kolejny trening. – powiedział dość poważnie
- Obawiam się, że będę musiała się jutro stawić… - znów syknęła, kiedy ten zawiązywał bandaż
- Przepraszam… - pocałował Nataszę w stopę – Gotowe!
- Dziękuję – pocałowała Łukasza w usta – Jesteś kochany, ale takie już moje życie… Do zakończenia kariery będę cierpieć. – na twarzy Nataszy rysował się ból
- Chodź… - wziął Nataszę na ręce, zaniósł do pokoju i położył na łóżku – Rozmasuje ci bolące mięśnie… - uśmiechnął się
- Dziękuję… Boski jesteś – zdjęła z siebie bluzkę i położyła się na łóżku – Rozmawiałeś z Wojtkiem?
- Tak. Trochę zdziwiło mnie to, że ze mną rozmawia a nie rzuca piłką prosto w twarz czy dostaje od niego lewym sierpowym. – Natasza zrobiła pytającą minę – Tak, przeprosił mnie. Pogodziliśmy się.
- Cieszę się bardzo – Łukasz zaczął masować bolące mięśnie pleców Nataszy – Ooo… Jak dobrze – westchnęła – Musimy porozmawiać o naszym związku…
- O! Mam się bać? – powiedział zdziwiony
- Nie. Chodzi oto, że znów musimy się ukrywać. Przez jakiś czas, ale musimy, ok.?
- Dobrze, jak sobie życzysz kochanie – musnął lekko ustami plecy Nataszy
- Jak miło… - wzięła głęboki oddech – Ale tym razem będzie inaczej…
- Wiem… - odparł poczym ponownie pocałował plecy Nataszy – Kocham cie i zrobię wszystko, aby się nam ułożyło. Kocham cię i nigdy z ciebie nie zrezygnuje – ponownie pocałował Natasze w plecy
- Ja ciebie też kocham… Bardzo cie kocham… - podniosła się i pocałowała Łukasza w usta
(…)


~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Ogłoszenia parafialne:

Jestem naprawdę szczęśliwa wiedząć, że wam tak się to opowiadanie podoba. Nie wiedziałam, że będzie się wam aż tak podobać, bo jestem straszną pisarką, znaczy mam strasznie ciężki styl pisana i nie każdemu się to podoba. A także piszę w dwóch różnych stylach co nie zawsze jest mile odbierane. Jeśli chodzi o fabułę to nigdy nie miałam problemu z wymyślaniem historii i już mam kilka dzieł na swoim koncie. Jedno z moich dzieł pojawi się w Halloween, i ma ono tytuł Halloween House. Ci co znają moją twórczość z youtube (bo działałam kiedyś pod innym pseudonimem na YT) będą wiedzieli o jakie dzieło mi chodzi i w jakiej formie ono będzie. Pojawi się ono w Halloween na innym blogu, podam wam później linki i wcześniej dam wam też zapowiedz na ALAS (czyt. skrót od Another Life Another Story).

Kolejny?? Kolejny rozdział pojawi się w sobotę lub w niedzielę. Zobaczę jak w czasem będę stała.  

Tak więc komentujcie, polecajcie, czytajcie. Każdy komentarz bardzo mnie uszczęśliwia. 

Moje strony, na które zapraszam serdecznie:

xoxo N.

czwartek, 18 października 2012

Rozdział 13|XIII


Przez całą drogę panowała niezręczna cisza a ja nie wiedziałam, o co chodzi. Wiele razy chciałam zapytać się Łukasza, dlaczego jest taki cichy, ale jakoś nie miałam odwagi. Taaa… nie mam odwagi spytać się go, dlaczego jest taki chichy a miałam odwagę mu powiedzieć, że prawdopodobnie jestem w ciąży. Jestem strasznie głupia. Ale po kilkunastu minutach dojechaliśmy do mieszkania Łukasza. Przez moment i w mieszkaniu Łukasza panowała niezręczna cisza… Postanowiłam ją przerwać.

- Łukasz… Dlaczego milczysz? – spytała troskliwie
- Dlaczego mi nie powiedziałaś, że byłem twoim pierwszy? – spojrzał ostro na Nataszę
- Przecież powiedziałam ci abyś uważał, żebyś był ostrożny… - powiedziała nieśmiało
- Myślałem, że nie chcesz abym sprawił ci bólu… - był zdezorientowany
- Przepraszam… Nie wiedziałam, że to takie ważne dla ciebie.
- To bardzo ważne. Gdybym wiedział nigdy by do tego nie doszło a już na pewno nie w taki sposób.
- Łukasz… Naprawdę przepraszam… - zasmuciła się
- Nie to ja przepraszam Natasza, ale gdybym wiedział… Gdybym tylko wiedział, że jest to twój pierwszy raz to postarałabym się, aby był…
- I był taki – ujęła jego twarz w swoje dłonie – Naprawdę był taki… - spojrzała mu głęboko w oczy. Kocham cie! I nigdy nie przestanę kochać. – pocałowała go
- Też cie kocham. Najmocniej na świecie! – odwzajemnił pocałunek Nataszy – Ale nigdy sobie tego nie wybaczę…- westchnął
- Czego sobie nie wybaczysz? – ponownie spojrzała mu w oczy
- Tego, że nie było jak należy. Boże! Czuje się teraz taki winny…
- Łukasz, proszę cie przestań!. Wszystko był ok, naprawdę był ok. Było mi bardzo dobrze, byłeś delikatny, namiętny, czuły. Nic więcej mi nie potrzeba było. Zawsze marzyłam, aby mój pierwszy raz był z ukochaną osobą, którą kocham nad życie i tak było. Kochałam się z tobą, bo cie kocham, rozumiesz głuptasie?
- Ale Natasza… - westchnął
- Łukasz, proszę… Bo się rozmyślę i znów odejdę – powiedziała dość ostro
- Nie! – zaprotestował szybko – Nie zniosę ponownego rozstania z tobą. – wtedy zapukał ktoś do drzwi – Poczekaj chwilkę. Sprawdzę, kto to i wracam.

Łukasz wyszedł z pokoju i otworzył drzwi.

- Jak mogłeś jej to zrobić?! – Natasza usłyszała huk i wybiega z pokoju by zobaczyć, co się stało – Jak mogłeś! - krzyczał Wojtek
- Co się tu dzieje?! – Natasza wbiegła do korytarza i widzi Wojtka a obok niego trzymającego się za szczękę Łukasza – Coś ty mu zrobił?
- Natasza daj spokój… - Łukasz potarł szczękę dłonią i przesłonił ciałem Nataszę – Chyba mi się należało…
- I to jeszcze jak należało! – krzyknął Wojtek
- Wojtek co ty sobie myślisz, co?! – Natasza się wściekła
- A co on sobie myślał robiąc to ci!? – Wojtek ponownie podniósł pięść by przywalić Łukaszowi, ale Natasza stanęła między nimi
- Zwariowałeś!? Nawet się nie waż! Jeśli chcesz kogoś uderzyć to uderz mnie!
- Ciebie nigdy nie uderzę – spojrzał w oczy Nataszy, Wojtek
- Dlaczego to zrobiłeś?! – powiedziała Natasza prawie płacząc
- Wykorzystał cie! Nie daruje mu tego! – w jego oczach była czysta nienawiść
- A skąd wiesz, że to on mnie wykorzystał a nie ja jego, co?
- Słucham? Chyba się przesłyszałem! – był zszokowany
- Nie przesłyszałeś się. A teraz żegnam! – zatrzasnęła mu drzwi przed nosem

Boże! Co on sobie myślał przychodząc tutaj i bijąc mojego ukochanego Łukasza. Nie wiem czy zdołam mu to wybaczyć. Posunął się za daleko. Rozumiem, że można być zazdrosnym, bo ja także o Łukasza często i gęsto jestem zazdrosna, ale bez przesady! Do czegoś takiego bym się nie posunęła. A z drugiej strony jestem ciekawa, od kogo się dowiedział… No jak, od kogo? Przecież tylko jedna osoba o tym wiedziała a mianowicie chodzi mi o Kubę jakże by inaczej. Wzięłam telefon i napisałam mu, że go zabije z zimną krwią. Ja i Łukasz weszliśmy do kuchni. Otworzyłam zamrażarkę i wyjęłam kostki lodu. Zawinęłam je w ścierkę i przyłożyłam do bolącej szczęki Łukasza, ten jedynie syknął z bólu.

- Przepraszam za niego. – patrzyła na Łukasza ze smutkiem w oczach – On jest taki…
- Wiem, jaki jest Wojtek. Gramy w jednym klubie już 6 lat.
- Przez niego a raczej przeze mnie będziesz mieć siniaka…
- Ej! Nawet tak nie myśl! To nie przez ciebie. To moja wina! Należało mi się.
- Nic ci się nie należało! Gdyby Kuba nie wygadał to by Wojtek nie wiedział o tym, ale pewnie Kubie się wymsknęło. Jak wrócę do domu to go zabije!
- O której pojedziesz?
- Nie wiem – dała mu całusa w bolące miejsce na twarzy – Jak przestanie cie boleć… -  uśmiechnęła się łobuzersko
- Jeszcze nie przestało – odwzajemnił uśmiech a Natasza pocałowała go jeszcze raz - I jeszcze nie…
- Więcej nie dostaniesz – znów przyłożyła lód do twarzy Łukasza a ten syknął

Zrobiłam to trochę naumyślnie, chciałam, aby go zabolało. Siedziałam jeszcze z Łukaszem godzinę. Na twarzy zaczynał mu się robić siniak. Było mi go szkoda, że przeze mnie został skrzywdzony. Już ja się policzę z Wojtkiem i Kubą. Niech Bóg ma ich w swojej opiece jak będę się mścić. Po godzinie pojechałam do domu. Ojca jeszcze nie było obędzie się bez kazań czy innych nie przyjemnych zdarzeń. Jak tylko weszłam do mieszkania, to od razu poszłam do pokoju Kuby. Weszłam bez pukania a moja mina świadczyła, że zaraz coś mu zrobię.

- Jak mogłeś mu powiedzieć! – była wściekła – Czy ty wiesz, co narobiłeś!
- Natasza przepraszam – zaczął się kajać – Całkiem nieświadomi mi się wymsknęło.
- Nie świadomie?! Czy może z premedytacją, co?! – w jej oczach był czysty gniew
- Przecież tego nie cofnę! – podniósł lekko ton głosu
- Masz rację! Nie cofniesz!
- Co zrobił Wojtek? – spytał niepewnie
- Przyszedł do mieszkania Łukasza i zaserwował mu lewego sierpowego. O mało mu szczęki nie załamał.
- Natasza, najmocniej przepraszam. Więcej się to nie powtórzy.
- Masz racje. Więcej się to nie powtórzy, bo nic ci nie powiem!
- Natasza… - zrobił słodkie oczka
- Nie… I nawet tak na mnie nie patrz! – ale dalej patrzył się na nią oczkami małego pieska – O boże… Co ja mam z tobą zrobić?
- Wybaczyć mi? – dalej się patrzył na Nataszę
- Chyba nie mam wyboru… - westchnęła ciężko
- Jeszcze raz przepraszam Natasza – przytulił siostrę – I jak poszło u lekarza?
- Mogę odetchnąć z ulgą. Nie jestem w ciąży.
- Natasza, to świetna nowina. – ucieszył się Kuba
- Wiem. Strasznie mi ulżyło… Choć Łukasz się zasmucił lekko. On chyba naprawdę chciał tego dziecka.
- Cóż… Nie dziwię się mu. On ma już 27 lat… Zawsze mnie to dziwiło… Ty masz 18 a on ma 27. Między wami jest 9 lat różnicy, a kochacie się jak jakieś nastolatki, które mają po 16 lat. I nawet nie przeszkadza wam ta różnica wieku.
- Wiesz Kuba… Wiek tu nie jest ważny. Jeśli miłość jest prawdziwa i szczera to wiek nie ma znaczenia. Kocham Łukasza i nie ważne jest dla mnie, że ma 27 lat. Ważne jest, że się kochamy.
- Teraz wrócicie do siebie?
- Jeśli poprosi mnie ponownie o chodzenie to jak najbardziej… - rozmarzyła się

Następnego dnia chciałam pójść do Wojtka i pogadać z nim. On musi w końcu zrozumieć pewne rzeczy i choć gadałam z nim już wiele razy on dalej nic nie rozumie. Ale nie pójdę do niego. Mam go dość! Niech teraz on cierpi tak jak ja cierpię.

Byłam strasznie zmęczona ostatnimi dniami i marzyłam sobie, aby pospać tak z kilkanaście godzin, ale niestety u mnie w domu się nie da. I choć po zdobyciu tytułu na krajowych to i tak ojciec goni mnie to treningów. Chyba naprawdę dam sobie spokój z gimnastyką. Dotrzymam do MŚ i oficjalnie zrezygnuje z gimnastyki. Choć kocham gimnastykę nad życie to nie mam już na nią siły. Myślałam, że mój ojciec, choć trochę będzie mnie rozumieć i jakoś dam radę do zakończenia kariery, bo on sam był gimnastykiem, ale od 4 lat jest coraz gorzej i nie daje rady. Jeszcze kiedyś jak mama żyła to go pauzowała, ale teraz… szkoda gadać. Za wysokie wymagania mi stawia.

Następnego dnia nie miałam co robić. Powiedziałam ojcu, że nie pójdę na trening i zostałam w domu. Chyba po raz pierwszy raz w życiu sprzeciwiłam mu się. O dziwno nie wydarł się na mnie, tylko zrobił dziwaczną minę i wyszedł z mieszkania na trening. Pewnie później będę tego gorzko żałować, ale co tam. Już gorzej być nie może. Tak, więc strasznie nudziło mi się, więc wpadłam na pomysł by pojechać na trening Arsenalu. Pojechałam autobusem, bo pewnie wrócę razem z Łukaszem. Weszłam na teren ośrodka treningowego i usiadłam sobie na ławeczkach. Podszedł do mnie Boss.

- Kogo ja widzę… Natasza? – powiedział z radością Boss
- Tak, to ja. Natasza we własnej osobie – uśmiechnęła się i uścisnęła mu dłoń
- Co cie tu sprowadza, co? – usiadł koło Nataszy
- A przyjechałam popatrzeć jak sobie Łukasz radzi. Mogę prawda? – spytała szybko
- Oczywiście, że możesz. Wróciliście do siebie? – powiedział Boss
- Nie wiem. – zamyśliła się na chwilkę – Oficjalnie jeszcze Łukasz nie zapytał się mnie czy chcę do niego wrócić.
- No to mam nadzieję, że zapyta i ty się zgodzisz.
- A dlaczego?
- Bo Łukasz jest wyraźnie inny. Od czasu, kiedy się rozstaliście to był nie do wytrzymania a teraz zmiana nastroju o 180 stopni. I nawet dobrze mu idzie… Tylko Wojciech dziś w stosunku do niego jest nie, co dziwny.
- Jak to „nieco dziwny”? – spytała zdziwiona
- No… Dziwnie zagrywa do niego piłki, tak jakby chciał, aby coś mu się stało. Szczerze to nie wiem, o co mu chodzi. Zawsze byli zgodnym duetem a ich rywalizacja była zdrowa. – powiedział wolno Boss
- Już ja wiem o co mu chodzi – wstała – Za chwilę wracam…

Wstałam z ławeczki, przeskoczyłam płotek oddzielający boisko od twardej nawierzchni i weszłam na murawę. Wszyscy patrzyli się na mnie jak idę na pole bramkarzy. Podeszłam do Wojtka i kopnęłam go w kroczę.

- Jak śmiesz się tak zachowywać! – zaczęła na niego wrzeszczeć – Myślałam, że umiesz oddzielać życie prywatne od zawodowego! – Wojtek zwijał się z bólu a wszyscy gapili się na Nataszę nie wiedząc, o co jej chodzi
- Natasza… - Wojtek był czerwony na twarzy i trzymał się za kroczę – Przepraszam – wydukał
- Wsadź sobie w dupę te twoje przepraszam! – ponownie go krzyknęła i zeszła z boiska.

Idąc z powrotem w stronę ławeczek, wszyscy gapili się na mnie. Część śmiała się z Wojtka a raczej z tej akcji a część była zszokowana. Chyba najbardziej się śmiał Alex a najbardziej zszokowany był Boss. Usiadłam na ławeczce i czekałam aż skończy się trening. Po 30 minutach było już po wszystkim. Wszyscy poszli się przebrać a ja czekałam na Łukasza przy jego samochodzie. W końcu z ośrodka wyszedł Łukasz i podszedł do mnie. Jego mina była wyraźnie uradowana. Chyba cieszył się z tego, co zrobiłam Wojtkowi. Pocałował mnie na powitanie, następnie wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy. Po drodze do domu zajechaliśmy do sklepu na zakupu a następnie pojechaliśmy prosto do mieszkania Łukasza.

- Co to była za akcja na boisku? – usiadł na kanapie Łukasz
- Wojtek zasłużył na swój los. – Natasza usiadła obok Łukasza
- Naprawdę? – spytał zdziwiony – Dość boleśnie go potraktowałaś… -skrzywił się na samą myśl o tym
- Tak, naprawdę. Powinien rozróżniać niektóre aspekty życia. – uśmiechnęła się łobuzersko
- Natasza, chciałbym się ciebie o coś zapytać… A raczej poprosić… - powiedział niepewnie
- Słucham cie uważnie – tym razem uśmiechnęła się słodko
- Czy zechciałbyś być ponownie moją dziewczyną? – spojrzał Nataszy głęboko w oczy i uśmiechnął się do niej
- Si! Yes! Da! – powiedziała uradowana i zarzuciła mu ręce na szyje – Tak!
- Naprawdę? – przybliżył się do Nataszy
- Oczywiście, że tak – pocałowała go – Kocham cię!
- Ja ciebie też kocham – odwzajemnił pocałunek Nataszy

~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Ogłoszenia parafialne:

Ach.... Moje serce się całe raduje, kiedy widzę wasze komentarze, że nie możecie się doczekać kolejnego rozdziału. Po prostu lejecie miód na moje serce i nagle mój zły dzień staje się na koniec tym najpiękniejszym.  Dziękuję wam za to, że tak dzielnie mnie wspieracie. Kocham was!

Kolejny?? Kolejny rozdział pojawi się we wtorek lub w środę. W poniedziałek będę zbyt zmęczona po weekendzie na uniwerku by sprawdzić rozdział i go wstawić, także we wtorek lub w środę nowy rozdzialik się pojawi na blogu. 

Tak więc komentujcie, polecajcie, czytajcie. Każdy komentarz mnie bardzo uszczęśliwia. Niektóre wasze komentarze rozwalają system, ale kocham je. 

+Za błędy nie odpowiadam! Ciągle mnie ponaglacie i nie mogę spokojnie sprawdzić, ale mam nadzieję, że nie ma za dużo błędów :P

Moje strony, na które zapraszam serdecznie:

xoxo N.

P.S - Jeśli jesteście zainteresowani, to na bieżąco odpowiadam na wasze komentarze. Przeważnie w nocy jak już jakieś są. Jeśli jesteś zainteresowani co wam odpisałam to zapraszam do sprawdzania co jakiś czas bloga. 

niedziela, 14 października 2012

Rozdział 12|XII



Wyszłam z mieszkania, wsiadłam w samochód i odjechałam. Byłam wściekła, że nie zauważyłam tak prostych objawów. Boże! Co ja teraz zrobię…? Mam zaledwie 18 lat.  Nie poradzę sobie, jako samotna matka. Zaczęłam wyć jak opętana. Łukasz pewnie będzie chciał kontynuować karierę piłkarską i nie ucieszy się na wiadomość o dziecku. Kto by chciał, po takim traktowaniu jak ja traktowałam Łukasza przez ostatnie tygodnie. Jeździłam w kółko po Londynie zastanawiając się nad tym jak zrujnowałam sobie życie. I kiedy byłam przy mieszkaniu Łukasza, po chwili odjeżdżałam. Powtórzyło się to kilka razy. Nie mogłam wysiąść z samochodu. Bałam się… Bałam się jak cholera jego reakcji. Nie wiedziałam co zrobi, ale muszę mu powiedzieć, bo on też miał w tym udział i ma prawo wiedzieć. Wysiadłam z samochodu i zaczęłam zmierzać ku wejściu do mieszkania Łukasza.

- Mam nadzieję, że jesteś w domu… - szepnęła po czym zapukała do drzwi. Po kilku chwilach drzwi otworzyły się
- Natasza… - w drzwiach w piżamie ukazał się Łukasz, był zdziwiony – Co ty tu robisz?
- Mogę wejść? – w jej oczach ponownie stanęły łzy
- Zaczyna się tak jak poprzednio – odsunął się od wejścia – Ale wejdź proszę…
- Dziękuję – weszła do mieszkania Łukasza i zdjęła z siebie płaszcz
- Co cie do mnie sprowadza o tak późnej porze? – spojrzał na zegarek – Jest po 23.00
- Musimy porozmawiać – powiedziała niepewnie
- O tej porze? – ziewnął
- Widzę, że ci przeszkadzam… - zasmuciła się jeszcze bardziej – Pójdę już sobie… - zaczęła podążać w kierunku wyjścia
- Nie! – złapał ją za rękę – Czekaj! Nie przeszkadzasz mi. Nigdy mi nie przeszkadzasz. Cieszę się, że tu jesteś. Chodź… - usiedli na łóżku – Mów co się stało…
- A skąd wiesz, że coś się stało? – spojrzała mu prosto w oczy
- Twoje oczy są czerwone od płaczu – dotknął dłonią jej policzka i lekko go pogłaskał
- Masz rację, chyba coś się stało… - przysunęła się do Łukasza
- Mów szybko, bo się denerwuje – położył dłoń na jej udzie i pogładził je
- Okres mi się spóźnia 16 dzień… - wyszeptała -  Mam mdłości i zawroty głowy…
- Nie rozumiem… - był lekko zdziwiony
- Chyba jestem w ciąży… - Łukasz słysząc to zbladł i nic nie mówił – Wiedziałam, że nie powinnam przychodzić… - wstała
- Nie! Natasza… - złapał ją za rękę – Właśnie powinnaś do mnie przyjść – nagle na jego twarzy zagościł uśmiech
- Nie gniewasz się na mnie? – wyszeptała i znów usiadła obok ukochanego
- Zwariowałaś! Nawet bym nie śmiał. – chwilę później – Naprawdę jesteś w ciąży?
- Chyba tak… - wyszeptała nieśmiało
- Chyba? – patrzył czule na Natasze
- Zrobiłam jeden test, który wyszedł pozytywnie. No i do tego spóźniający się okres, mdłości, zawroty głowy… - rozpłakała się
- Nie płacz… - mocno przytulił Nataszę – Jeśli chcesz, pójdziemy razem do lekarza by ustalić czy na pewno jesteś w ciąży. – pogłaskał ją po głowie
- Więc ty nie chcesz… - odsunęła się od niego – Wiedziałam… wiedziałam… Co ja sobie myślałam? Jestem młoda i głupia myślą, że ty…
- Natasza… Ja chcę tego dziecka. Jeśli okaże się, że jesteś w ciąży to będę najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi – ujął jej twarz w swoje dłonie – Teraz też jestem szczęśliwy. Kocham cie… - pocałował ja w czoło i ponownie mocna przytulił
- Ja ciebie też kocham – pocałowała go w usta
- Połóż się, pewnie jesteś zmęczona – Natasza posłusznie się położyła a Łukasz położył się zaraz koło niej
- Jestem przerażona – wyszeptała – Nie wiem, co zrobię, jeśli… jeśli okaże się to prawdą…
- Spokojnie Natasza, masz mnie. Razem damy sobie radę. Na pewno nam niczego nie zabraknie. – pocałował ją w czoło
- Wiem, ale ja jestem za młoda… - po policzki pociekła jej łza
- Ciii… - pocałował ją w koniuszek nosa – Będzie dobrze… śpij… - objął ją mocno i zasnęli.

Całym tym stresem byłam bardzo mocno zmęczona, więc bardzo szybko zasnęłam. Następnego dnia, kiedy się obudziłam, nie zobaczyłam przy sobie Łukasza. Leżałam sama w wielkim łóżku, przykryta kocem. Wstałam i poszłam do kuchni zrobić sobie herbatę. Łukasz długo nie przychodził i zaczęłam się martwić. Wtedy na lodówce zobaczyłam kartę z wyraźnym pismem Łukasza: „Natasza, wyszedłem do sklepu. Około 11.00 powinienem wrócić. Kocham cie! Łukasz” Po chwili spojrzałam na swój telefon by zobaczyć, która godzina, zamiast tego zobaczyłam, że 10 nieodebranych połączeń od Kuby. Oddzwoniłam więc.

- No wreszcie! – krzyknął do słuchawki – Gdzie ty się podziewasz?
- Nie krzycz na mnie! Nic mi nie jest. Jestem u Łukasza – powiedziała spokojnie
- Powiedziałaś mu? – był zdumiony
- Tak, powiedziałam mu. – weszła do salonu i usiadła w fotelu
- I jak zareagował?
- Dobrze. Spodziewałam się gorszej reakcji…
- Na pewno?
- Tak. Nie masz się czym martwić. – chwilę później – Ojciec coś mówił? Zauważył coś?
- Nie. Z samego rana gdzieś pojechał i jeszcze nie wrócił. Kiedy wrócisz?
- Nie wiem. Dziś chcę pójść z Łukaszem do lekarza by się upewnić.
- Zgodził się? – był lekko zszokowany
- Tak. Nawet sam mi to zaproponował. – usłyszała, że ktoś wszedł do mieszkania – Kuba, muszę kończyć. Łukasz wrócił. Zadzwonię wieczorem. Pa – rozłączyła się

- Łukasz… - zawołała
- Natasza… - wszedł do salonu – Już nie śpisz?
- Tak. Wstałam kilkanaście minut temu. Dlaczego mnie nie obudziłeś?
- Tak słodko spałaś, nie chciałem cie budzić zbyt wcześnie. – podszedł i dał całusa w usta Nataszy – Chodź, zjemy śniadanie.
- Nie jestem głodna… - pokręciła głową – A raczej nie mogę patrzeć na jedzenie…
- Musisz coś zjeść. – wziął ja za rękę i pociągnął za sobą – Jeśli będzie trzeba zmuszę cię do tego – uśmiechnął się łobuzersko.
- Grozisz mi? – odwzajemniła jego uśmiech
- Nie, ostrzegam tylko. Zrobię grzanki, to chyba jedno co potrafię – zaśmiał się
- Fakt. Kunsztem kulinarnym to ty nie grzeszysz. – także się zaśmiała – Dobrze więc… - usiadła przy stole.
- O której chcesz pójść do lekarza? – spytał wyjmując chleb tostowy
- Może po południu, kiedy już nikogo nie będzie. Nie chcę aby ktoś mnie zobaczył.
- Rozumiem… Zrobimy jak będziesz chciała. A teraz jedź… - na talerzu położył jej kilka grzanek
- A zresztą dzwoniłam już do lekarza i powiedziałam  mu, że będę o 16.00 – chwilę później - Masz dziś trening? – spytała smarując grzanki dżemem
- Tak, ale już dzwoniłem do Bossa i powiedziałem mu, że nie będzę dziś na treningu.
- Dlaczego? – zdziwiła się – Z mojego powodu nie powinieneś opuszczać treningów.
- Ale chcę. Chcę być z tobą cały dzień… Chcę się tobą nacieszyć. Tyle czasu mnie odtrącałaś…
- Przepraszam Łukasz. Dla mnie to także było bardzo trudne i bolesne. Nawet nie wiesz jak cierpiałam, kiedy nie było cię obok mnie. Przepraszam, że przeze mnie cierpiałeś. Tak bardzo tego żałuje… - po jej policzku poleciała łza
- Nie musisz mnie przepraszać – otarł łzę z jej policzka – Kocham cię! I mam nadzieję, że nic na nie rozdzieli.
- Ja ciebie też kocham… - pocałowali się namiętnie

Zjedliśmy śniadanie i poszliśmy do salonu. Usiedliśmy na kanapie i przytuliliśmy się do siebie. Łukasz przytulił mnie mocno swoimi ramionami a ja czułam się przy nim bardzo bezpieczna. W między czasie rozmawialiśmy z Łukaszem o różnych sprawach. Najchętniej rozmawiał o tym, że chciałby mieć synka, któremu dałby na imię Fabian. Strasznie dziwnie by to brzmiało: Fabian Fabiański. Aż zaczęłam się śmiać jak wymawiał to imię razem ze swoim nazwiskiem. Kiedy byłam z Łukaszem automatycznie poprawił mi się humor. Łukasz jest jak narkotyk, jest moją ulubioną odmianą heroiny, którą uwielbiam się zaciągać. Nastała godzina 16.00 Ubraliśmy się i wyszliśmy z mieszkania Łukasza. Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy. Byłam strasznie zestresowana. Chciałam, aby to była ciąża urojona lub ciąże spowodowana tak zwanym obżarstwem. Przed gabinetem lekarskim staliśmy dosłownie chwilę, bo po kilku minutach zawołała nas pielęgniarka. Łukasz wszedł razem ze mną do gabinetu dr Havanath.

- Witam panią doktor… - powiedziała niepewnie Natasza i zdjęła płaszcz
- Witaj Nataszo. – kiwnęła głową pani doktor i uśmiechnęła się – Przy badaniu będzie obecny chłopak?
- Tak – wtrącił Łukasz – Tak, chciałbym przy tym być.
- Dobrze… Natasza proszę rozbierz się i połóż się a Pan panie…? - urwała dr Havanath
- Łukasz… Łukasz Fabiański – odpowiedział szybko
- Zapraszam pana z drugiej strony fotela. – dopowiedziała pani doktor 
- Jestem gotowa – szepnęła Natasza wyraźnie zdenerwowan, która leżała już na fotelu ginekologicznym.
- Ważne pytanie: Czy to był twój pierwszy stosunek? – spytała pani doktor
- Tak – spojrzała niepewnie na Łukasza a ten ścisnął mocno dłoń, którą trzymał – Tak, to był mój pierwszy stosunek.
- Jak dawno on był? – ponownie spytałam dr Havanath
- 8 tygodni temu – poczuła zimno na brzuchu
- Mogę z całą pewnością stwierdzić, że… - zatrzymała się na chwilę i dokładnie przyjrzała monitorowi - … nie jesteś w ciąży. – Natasza odetchnęła z ulgą
- Bogu niech będą dzięki! – jej twarz rozweseliła się
- Podejrzewam, że twoje objawy były czymś spowodowane. Czy w ostatnim czasie brałaś jakieś leki?
- Tak. Miałam uraz stawu skokowego. Brałam krynolinę 2 razy dziennie.
- No i wszystko jasne. Następnym razem bierz go 1 dziennie. To środek silnie działający, który może spowodować objawy podobne do ciąży a także zahamować miesiączkę. Przypiszę ci witaminy na wzmocnienie i lek regulujący pracę organizmu. – wzięła bloczek z receptami – Jestem ciekawa jak do tego doszło. Przecież ostatnio wypisywałam ci leki antykoncepcyjne…
- Ja też nad tym myślałam i dziś rano oświeciło mnie. W styczniu byłam na antybiotyku i nie mogłam brać tabletek, co mnie chyba rozregulowało no i… ale jak widać wszystko jest ok.
- Przyjdź do mnie za kilka tygodni ok? – wręczyła Nataszy receptę
- Dobrze. Ok. zaraz zapiszę się na wizytę – razem z Łukaszem wyszła z gabinety dr Havanath.

Po wyjściu od razu zapisałam się na kolejną wizytę. A zaraz po tym poszliśmy do samochodu. Przez całą drogę panowała niezręczna cisza a ja nie wiedziałam, o co chodzi.
***
- Kuba, jest Natasza w domu? – spytał zaraz po wejściu do mieszkania państwa Belov
- Dzięki, że pukasz – chwilę później – Nie, Nataszy nie ma w domu i dziś jej raczej nie będzie.
- Ooo… A to czemu? – zdziwił się
- Nie mogę ci niestety powiedzieć. Przykro mi – wzruszył ramionami
- Ok… A kiedy wróci? –usiadł w fotelu
- Tego to nie wiem. Coś mam jej przekazać?
- Wolałbym jej to sam powiedzieć.
- A co chcesz jej powiedzieć? – był strasznie dociekliwy
- Chcę jej powiedzieć, że będę walczyć o jej serce. Nie poddam się, dlatego tylko, że ona chcę być moim przyjacielem.
- Ooo… Wojtek… Chyba już trochę na to za późno…
- Dlaczego tak myślisz? Nigdy nie jest późno… - uśmiechnął się
- Natasza wróciła do Łukasza.
- Że słucham? –był zszokowany
- No Natasza wróciła do Łukasza. Między nimi coś zaszło i wrócili do siebie.
- O Boże! Nie mów, że on i ona… - skrzywił się
- Tego nie powiedziałem… - Wojtek wstał – Co ty robisz?
- Jadę do niego! –był zdenerwowany – Jak on mógł!
- Wojtek, nie rób nic głupiego. Oni mają teraz swoje problemy i muszą być sami.
- Swoje problemy?! On ją wykorzystał! Natasza jest niewinna, nie wiem jak on mógł to zrobić! – zaczął podążać w kierunku wyjścia
- Wojtek! Stój! – zaczął za nim iść – Jak Natasza się dowie, że ci powiedziałem, to mnie wykastruje.
- Udam, że to nie od ciebie wiem.. – wyszedł z mieszkania państwa Belov
- O mój Boże! Chyba rozpętałem wojnę… - złapał się za głowę.

~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
A więc wstawiam kolejny rozdział. Mam nadzieje, że wam się podobał i nie zanudziłam was za bardzo. Jak się wam podobało to dajcie znać w komentarzu. Lubię je czytać, bo dają mi siłę na pisanie kolejnych.

Postanowiłam, że rozdziały będą się pojawiać ale w różnych odstępach czasowych. Jak większość z was wie, jestem studentką III roku i nie mam aż tak dużo czasu (wiecie: praca licencjacka, sesje, obrona), ale rozdziały będą się pojawiać. Wiem, że łatwo jest wam napisać, że "masz pisać rozdziały". I uwierzcie mi, gdybym miła więcej czasu to rozdziały pojawiałyby się nawet codziennie, bo ja lubię tą historię i nie mam problemu z pisaniem, zwłaszcza, że całą historię mam już opisaną. No może oprócz zakończenia bo nie wiem jak zakończyć tą historię, ale ogólny zarys już mam. 

Tak więc komentujcie, polecajcie, czytajcie. Każdy komentarz mnie bardzo uszczęśliwia. 

Kolejny?? Nie wiem kiedy…

P.S - Jeśli jesteście zainteresowani, to ja na bieżąco odpowiadam na wasze komentarze. Przeważnie w nocy jak już jakieś są. Jeśli jesteś zainteresowani co wam odpisałam to zaprasza do sprawdzania co jakiś czas bloga. 


xoxo N.

czwartek, 11 października 2012

Rozdział 11|XI


Z pospiechem wyszłam ze szpitala, wsiadłam do samochodu i odjechałam. Dlaczego zawsze muszę się na niego natknąć. Każde spotkanie z nim to jak wbijanie cierni w serce – cholernie boląca sprawa. Ale z czasem się przyzwyczaję a z dnia na dzień będzie coraz lepiej. Po drodze do domu zatrzymałam się jeszcze w mojej ulubionej kafejce i wzięłam dwie Cafe Latte dla ojca i Kuby i jedną gorącą czekoladę dla mnie. Zaraz po tym wstąpiłam jeszcze do apteki a później wróciłam prosto do domu.

- Natasza – zawołał z salonu Sasha – Podejdź tu do mnie… - jego głos brzmiał dość groźnie
- Taak… - weszła do salonu i podała ojcu i Kubie Latte
- 2 tygodnie tak? – był niezadowolony
- No tak powiedział Dave – usiadła w fotelu – Jeśli chcę być całkiem zdrowa na krajowe… - powiedziała niepewnie
- Ale wiesz, że po tych dwóch tygodniach masz tylko 2 tygodnie na złapanie formy – mówił nie patrząc się na córkę – Dasz radę?
- Oczywiście, że dam. – powiedziała ucieszona – Geny mam po tobie…
- W takim razie… masz 2 tygodnie wolnego – dalej czytał gazetę
- Naprawdę? Żadnych sprzeciwów? Kazań? Krzyku? – była zdziwiona a Sasha kiwnął głową twierdząco – Wow! To naprawdę szokujące…
- Chcę abyś w końcu była zdrowa. Nie chcę żadnych przerwanych treningów, bo kontuzja się odnowiła – podniósł głowę i spojrzał na córkę – Inni się tylko rozpraszają…
- Więc nie dbasz o mnie a o resztę składu, tak? – rzuciła smutna
- Nie skarbie. Dbam o ciebie. Ale muszę tez dbać o resztę – wrócił do czytania gazety
- Świetnie – wstała z fotela – No po prostu świetnie… - wyszła z salonu i poszła do pokoju brata

Weszłam do pokoju Kuby z trzaskiem drzwi i usiadłam na łóżku.

- Jak dalej będzie tak trzaskać to w końcu te drzwi nie wytrzymają – oderwał się od czytania książki
- Przepraszam, że ale on czasami potrafi mnie jednym słowem tak wkurzyć… Ugh… - wzięła poduszkę brata i zaczęła się nią bawić
- Co powiedział? – założył książkę zakładką i odłożył ją na biurko
- Nasz tatuś przekłada zdrowie składu nad moje… Fajnie jest wiedzieć…
- Nie no… Na pewno tego tak nie ujął…
- Cytuję: „Chcę abyś w końcu była zdrowa. Nie chcę żadnych przerwanych treningów, bo kontuzja się odnowiła. Inni się tylko rozpraszają”
- Ale powiedział, że chcę abyś ty była zdrowa. – usiadł koło siostry
- Szkoda, że nie słyszałeś jak to mówił… Był zimny i nawet na mnie nie spojrzał. 
- Pewnie przesadzasz, ale znając naszego ojca to mogło tak być. – poklepał siostrę po udzie
- A ty, co tak czytasz? – spojrzała na książkę leżącą na biurku
- A jakąś tam książkę… Nic ciekawego… - pokręcił głową
- O Boże! – wzięła książkę – Zmierzch! – zdziwiła się – Znajdź se jakąś dziewczynę i przeleć ją lub coś tam.
- Natasza! – zdenerwował się lekko
- No co! Czytasz babskie książki - uniosła książkę do góry – Koniecznie znajdź sobie dziewczynę…
- Nie potrzeba mi dziewczyny… - odwrócił głowę – Samemu jest mi dobrze. 
- Jasne a robótki ręczne są całkiem w porządku – zaśmiała się
- Boże! Za kogo ty mnie masz!? – rzucił w Nataszę poduszką
- Przede wszystkim za człowieka, mój drogi bracie. – odrzuciła mu poduszkę – Znajdź se dziewczynę a o Alice zapomnij. 
- Możemy o niej nie gadać? – zrobił groźną minę – Staram się o niej zapomnieć…
- Ale kiedyś musimy o tym pogadać. I nawet mi nie przerywaj – powiedziała szybko, gdy zobaczyła, że Kuba chce coś powiedzieć – Wiem, że ciężko ci się z tym pogodzić, bo Alice zdecydowała się usunąć wasze dziecko bez twojej wiedzy i zgody, ale musisz ruszyć dalej. 
- A co powiesz na to: Wiem, że jest ci ciężko, bo rozstałaś się z Łukaszem a potem się z nim przespałaś, ale musisz ruszyć dalej.
- Brutalne!
- No co ty nie powiesz. – chwilę później – Jeszcze nie jestem gotowy na kolejny związek. 
- Dobrze, wiedzę, że nasza rozmowa nie ma dłużej sensu…
- To co powiedział ci Dave? – zmienił temat
- Że wypadam z gry na 2 tygodnie. Powiedział, że staw skokowy jest lekko przesunięty i mam naciągnięte ścięgna. Ale po za tym jest wszystko jest ok. Do tego przypisał mi leki przeciwbólowe i mam się do niego zgłosić za 2 tygodnie. 
- No to ładnie se nogę załatwiłaś – chwilę później – A liściki z pogróżkami i dziwne sms’y ucichły?
- Taak… Nawet nie zauważyłam kiedy. Co zrobiłeś?
- Ja… Praktycznie nic. Jedynie porozmawiałem z jedną osobą. – uśmiechnął się łobuzersko
***
Przez kilka kolejnych dni strasznie się nudziłam w domu. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca, więc co rusz coś sprzątałam i łaziłam po całym mieszkaniu. A to oglądałam TV, a to grałam na gitarze. Po tygodniu siedzenia w domu pojechałam na trening popatrzeć jak dziewczyny sobie radzą. Siedząc na ławce mogłam spojrzeć na nie pod innym kątem. Nie tego czy są dobre czy nie, ale jaką technikę stosują. Dzięki temu mogłam się wiele nauczyć. Trochę brakowało mi tych wszystkich obrotów, skoków i przewrotów, ale czego nie robi się dla zdrowia. Dziewczyny były trochę zdziwione tym, że siedzę i nic nie robię. Kiedy wracałam do domu, znów zrobiło mi się słabo. Całe szczęście, że byłam blisko domu i szczęśliwie dojechałam na miejsce. Jak tylko weszłam do mieszkania to zadzwoniłam do Dave’a.

- Cześć Dave. Wybacz, że cie niepokoje – powiedziała lekko zmartwiona
- Hej, nie no, co ty. Coś się stało? – odpowiedział ze spokojem Dave
- Jest mi słabo i nie dobrze… Czy to może być coś związane z tymi tabletkami, które mi przypisałeś?
- A jaką dawkę bierzesz? 2x1
- Nie, przecież powiedziałeś mi żebym brała 2x2 – była lekko zdziwiona
- Nie Natasza. Te tabletki są bardzo silne i nawet ci napisałem, że masz je brać 2 razy dziennie, ale po jeden tabletce. Teraz musisz je odstawiać, bo to przez mnie możesz tak się czuć. 
- Dobrze, już nie będę ich brała. Nie wiem, co mi skojarzyło, aby brać je 2x2. 
- Wystarczy, że na 4 dni je odstawisz i wszystko wróci do normy. Po tym czasie będziesz brać tylko jedną tabletkę jeden raz dziennie, tak dla ostrożności, ok?
- Dobrze doktorku… - powiedziała radośnie
- Natasza wybacz mi, ale wzywają mnie na urazówkę. Do zobaczenia za tydzień na kontroli…
- Ok. Do zobaczenia na kontroli. 

Wzięłam ulotkę z opakowania po tabletkach i przeczytałam, że przedawkowanie może spowodować ból głowy, mdłości, złe samopoczucie, zawroty głowy i utraty świadomości. Tym ostatnim strasznie się przeraziłam i postanowiłam, że całkowicie zastosuje się do rady Dave’a. Odstawiłam, więc leki na kilka dni. Poszłam do swojego pokoju i położyłam się…
***
Dosłownie przez chwilę siedziałam sama w wielkim białym salonie w mieszkaniu Wojtka. Wojtek stanął w drzwiach swojego mieszkania i posłał mi spojrzenie przepełnione namiętnością. Nie wiedziałam, co się w tej chwili ze mną dzieje. Zrobiło mi się strasznie gorąco a w brzuchu pojawiło się dziwnie przyjemne mrowienie. Nie wiedziałam, o co chodzi z tym jego spojrzeniem, ale podobało mi się. Po kilku chwilach Wojtek usiadł koło mnie. 

- Napijesz się wina? – powiedział po chwili unosząc lekko butelkę wina i uśmiechnął się ponownie
- Tak, poproszę – odwzajemniłam uśmiech. Wojtek nalał nieco wina do mojego kieliszka a po chwili do swojego
- Skosztuj – szepnął cicho a ja upiłam łyk – I jak?
- Wyśmienite, skąd je masz? – upiłam kolejny łyk
- Z Paryża. Z najlepszego sklepu winnego w Paryżu. – znów się uśmiechnął
- I marnujesz je na mnie? – byłam lekko zszokowana. 
- Jesteś niego warta. A zresztą przygotowałem kolejce i będzie pasować do tego wspaniale – wstał i oddalił się do kuchni
- Ty ‘przygotowałeś’ kolacje? – zaśmiałam się – Serio?
- Tak, a co w tym dziwnego? – wyjął coś z piekarnika
- Ty nie umiesz gotować – wstałam i przeszłam do kuchni – No to pokaż, co ugotowałeś? – spojrzałam przez ramię Wojtka – Pieczeń z kurczaka… Zadziwiasz mnie Szczęsny – uśmiechnęłam się do niego
- Spróbuj – powiedział podając mi widelec
- No dobrze… Spróbujmy – wzięłam widelec i lekko skubnęłam pieczeń – Mmm… Jest pyszna! – spojrzałam na Wojtka wciąż przeżuwając kawałek pieczeni
- Smakuje ci? – spytał niewinnie lekko się przybliżając do mnie
- Tak… - odpowiedziałam robiąc to samo

Wtedy rzucił się na mnie a ja na jego. W tej chwili nie myślałam, co robię, jedynie, czego cichłam to, aby nie przestawał mnie całować. Jego pocałunki były słodkie niczym miód. Nasze oddechy przyśpieszyły. Wojtek posadził mnie na blat stołu. Nie przestawał mnie całować a po całym ciele rozchodziły się przyjemne dreszcze. Wszystkie mięsnie napinały się powodując lekki przyjemny ból. 

Po chwile Wojtek zdjął ze mnie bluzkę. Poszło mu to całkiem sprawnie. Długo nie byłam mu dłużna i także ściągnęłam z niego koszulę. Delikatnie całował mój dekolt i schodził coraz niżej i niżej. Czułam jak rośnie moja ekscytacja Wojtkiem. Boże jak on bosko całuje. Każdy pocałunek to niezwykłe doznanie. Powoli z ramienia zdjął ramiączko i pocałował delikatnie ramię. Wiedziałam, że za kilka minut to się stanie. Po chwili sięgnął dłonią do moich spodni i…

- O mój Boże! – zerwała się cała mokra z łóżka – Takie sny mi nie służą! – ciężko oddychała

Poszłam przemyć twarz do łazienki zimną wodą. Boże! Ten sen był taki realistyczny… Taki namiętny… Boże, to wszystko miesza mi w głowie! Wróciłam z łazienki i położyłam się powrotem spać. Przez chwilę myślałam o tym, ale moja podświadomość krzyczała we mnie: NATASZA! WEŹ SIĘ OGARNIJ!!!!
***
Minęło kilka kolejnych dni, ale dziwne symptomy nie odchodziły. Zaczęłam się martwić, że te tabletki bardziej mi szkodzą niż pomagają. Więc przestałam je całkowicie brać. Ból i tak już był prawie nikły, więc, po co mi one. Po 2 tygodniach wróciłam na treningi i ćwiczyłam 2 razy mocnej i 2 razy dłużej, bo nie chciałam zawieść ojca. Czułam, że się przetrenowuje, ale dałam słowo, że do krajowych będę w formie. Na każdy trening przyjeżdżałam o 8.00 Rano a wychodziłam z ośrodka, jako ostatnia o 19.00. Po 11h trenowania wracałam do domu wykończona i marzyłam tylko o śnie. Kuba krzyczał na mnie, że narobię sobie kłopotów zdrowotnych, ale nie chcę dać ojcu satysfakcji, że nie dałam rady. Na 3 dni przed zawodami rozchorowałam się i zaczęłam wymiotować. Kuba chciał mnie zmusić bym poszła do lekarza, ale wzięłam leki na przeziębienie i jakoś przeszło. Na zawodach nie czułam się najlepiej, ale na szczęście nie zawaliłam żadnej konkurencji. Oczywiście zajęłam I miejsce i mam mistrzostwo kraju, Sara zajęła II miejsce a Anne na jej zadarty nos III. Mój ośrodek wyeliminował wszystkie inne. Cieszyłam się z tego, bo mój „klub” jest najlepszy w kraju i niech tak zostanie. 

- Widzisz… Mówiłam, ze zdobędę mistrzostwo kraju – powiedziała zadowolona Natasza do Sashy
- Zawsze w ciebie wierzyłem – odpowiedział bez entuzjazmu Sasha
- Jasne… Zawsze we mnie wierzysz – zadrwiła z niego – Gdzie jedziemy?
- Do restauracji, będziemy świętować twoje zwycięstwo – zatrzymał samochód
- Wow – zdumiała się kiedy podjechali pod restauracje - Restaurant Gordon Ramsay ?! 
- A co tam… Raz się żyje… - Sasha wysiadł za samochodu i otworzył drzwi Nataszy
- Kuba a ty co tak smutny, co? – spojrzała w kierunku brata – Drugie miejsce nie jest złe…
- Nie oto mi chodzi. Martwię się o ciebie… - wysiadł z auta
- Dlaczego o mnie? Czuje się świetnie. Nawet lepiej niż wcześniej…
- Musisz pójść do lekarza, bo to może być grypa żołądkowa. Masz szczęście, że komisja cie nie złapała. 
- Kubuś skarbie, bardzo dobrze się czuję. I nie ma potrzeby iść do lekarza. – złapała go za rękę – 
Chodź… Nie przepuszczę takiej okazji by zjeść kolację u Gordona Ramsaya – weszli do środka

Ojciec musiał chyba złożyć rezerwacje z pół roku temu, bo ciężko jest się tu dostać stolik na szybkiego by coś zjeść. A ja zawsze marzyłam by pójść do tej restauracji. Na początek zamówiliśmy przystawki, które smakowały bosko. Później zamówiliśmy wołowinę, ale zrobiło mi się nie dobrze a na deser nie mogłam już patrzeć. Późnym wieczorem wróciliśmy do domu. Byłam totalnie wyczerpana i marzyłam tylko o śnie. Praktycznie natychmiast poszłam do swojego pokoju. Jedynie na chwilę weszłam do kuchni po szklankę wody. Weszłam do pokoju i położyłam się. Całe szczęście, że MŚ są dopiero w czerwcu przynajmniej sobie odpocznę. Cały czas było mi niedobrze. Miałam takie uczucie jakbym się obżarła i na widok jedzenia mi się robiło niedobrze. Leżałam sobie i myślałam… Myślałam i myślałam aż nic nie wymyśliłam. Miałam totalną pustkę w głowie. To był chyba pierwszy raz od kilkunastu dni. 

- I jak się czujesz? – wszedł Kuba do pokoju siostry
- Źle… - skrzywiła się – Nie potrzebnie tyle jadłam. Teraz przez miesiąc nie będę mogła patrzeć na jedzenie. 
- No nie będzie tak źle, ty ciągle coś wcinasz. Pewnie jutro znów będziesz normalnie jeść. – uśmiechnął się do siostry
- Chyba pójdę o lekarza, bo może faktycznie grypa żołądkowa mnie łapie. 
- No ja myślę… - zamyślił się na krótką chwilę – A jak tam noga?
- W porządku. Lekko naciągnęłam ścięgna, ale przeżyje. Najważniejsze, że mam tytuł i nie dałam satysfakcji ojcu. 
- No postarałaś się. Gratulacje moja siostrzyczko. Zawsze w ciebie wierzyłem. 
- Chyba tylko ty zawsze we mnie wierzyłeś… - uśmiechnęła się do brata
- Przestań! Nie tylko ja. Wojtek wierzy, ojciec wierzy, Łukasz wierzył…
- Proszę… Nie wspominaj… - nagle zrobiła się blada jak ściana i zastygła w bezruchu
- Natasza… - pstryknął palcami przed oczyma Nataszy – Co ci jest?
- Chyba zawału dostanę… - wyszeptała bardzo cicho, zerwała się z łóżka i pobiegła do łazienki
-  Natasza…? – poszedł za nią – Wszystko ok.?
- Nie wiem, zaraz się okaże… - wzięła do ręki kalendarz
- Dlaczego przeglądasz kalendarz? – spytał siostrę
- O mój Boże! – zbladła jeszcze bardziej na twarzy – To nie może być prawdą!
- Co się stało? – podszedł do siostry
- Okres mi się spóźnia… - po policzku poleciała jej łza
- Słucham? – był zdziwiony i też lekko zbladł
- 16 dni mi się spóźnia… O Boże… – osiadła na sedesie
- Spokojnie… Może to normalne… - kucnął koło siostry – Może to przez te leki, które brałaś… - otarł łzę z policzka siostry
- Nie, to nie jest normalne. Zawsze miałam na czas, nigdy opóźnień. – wstała i weszła do pokoju – Teraz rozumiem… Zawroty głowy, mdłości, nie mogę patrzeć się na jedzenie…
- Boże Natasza… - poszedł za siostrą do jej pokoju – Będzie dobrze… Obiecuje, że będzie dobrze. Razem to przetrwamy. Ojciec na razie nie musi wiedzieć. 
- Myślisz, że mu powiem? – zaczęła coś szukać w szafce – Na pewno się nie dowie!
- Co robisz? – spytał zdziwiony
- Kiedyś dla zabawy Kate dała mi test ciążowy na urodziny… - wyjęła go z szafki – Poczekaj… - weszła do łazienki i zamknęła się. Minęło chyba z 20 minut zanim wyszła a jej mina nie była wesoła. 
- Iiii – Kuba był wyraźnie spięty
- Ten plus przekreślił moje życie… - Kuba zbladł a Natasza zaczęła się przebierać - Kryj mnie. Ojciec już pewnie śpi, więc nie zauważy jak wychodzę. – wyszła z pokoju 

Wyszłam z mieszkania, wsiadłam w samochód i odjechałam. Byłam wściekła, że nie zauważyłam tak prostych objawów. Boże! Co ja teraz zrobię…? Mam zaledwie 18 lat.  Nie poradzę sobie, jako samotna matka. Łukasz pewnie będzie chciał kontynuować karierę piłkarską i nie zechcę tego dziecka. Kto by chciał, po takim traktowaniu jak ja traktowałam Łukasza przez ostatnie tygodnie. Ale muszę mu powiedzieć, bo on też miał w tym udział i ma prawo wiedzieć. 

- Mam nadzieję, że jesteś w domu… - zapukała do drzwi i po kilku chwilach otworzyły się
- Natasza… - był zdziwiony – Co ty tu robisz?
- Chyba jestem w ciąży… - Łukasz słysząc to zbladł

~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Miałam już więcej nie wstawiać rozdziałów, ale ten miałam napisany i tak ciężko mi go nie wstawić. Jestem strasznie wkurzona od niedzieli i jakoś jeszcze mi nie przeszło. Zniknęłam także z TT, ale tego nikt nie zauważył, więc spoko.

I jak się wam podobał rozdział? Jak się wam podobało to dajcie znać w komentarzu. 

Kolejny rozdział… to zależy ode mnie czy w ogóle będzie. Jakoś nie mam na to siły. Studia mnie trochę przeraziły w tym roku, komentarzy jest mało. Ja wiem, że dużo jest osób czytających anonimowo, widać to po wyświetleniach, ale naprawdę komentarz nie boli a bardzo cieszy autora. 

xoxo N.