czwartek, 29 listopada 2012

Rozdział 20|XX


Minął tydzień odkąd nie mogłam spotykać się z Łukaszem. Było mi cholernie ciężko, ale postanowiłam, że dam radę. W końcu to tylko 2 tygodnie. Wróciłam na treningi i zaczęłam ostro trenować. Wiem, że nie powinnam się nadwyrężać, bo ostatnio zaliczyłam dość groźny upadek, ale lubię ostro trenować. Zdarzały mi się upadki, więc to dało ojcu do myślenia, że to jednak nie przez Łukasza są to wszystkie kontuzje. Po kilku kolejnych upadkach, na szczęście lekkich, znów zaczął boleć mnie kręgosłup. Nie dawałam tego po sobie znać, bo nie chciałam, aby ojciec gadał głupoty, ale strasznie mnie bolało. Nie powiedziałam też o tym Kubie. Nie chciałam go martwić. Z dnia na dzień ból się nasilał. Wiedziałam, że nie mogę z tym do nikogo pójść, nawet do Dave’a  więc zdecydowałam się kupić na lewo kortyzol. Wiem, że to złe i nie zdrowe, ale ból był nie-do-wytrzymania. Zadzwoniłam, więc do Sama, by poprosił ojca, lekarza, o kortyzol. Znając jego to pewnie go wykradł. I oczywiście sporo za to chciał. 60₤ to nie mała kasa, ale całe szczęście, że mam swoją pieniądze. Co prawda nie dużo jest jej, ale zawsze to nie muszę prosić ojca i wciskać mu jakiś kit. Spotkałam się z Samem przy starym magazynie. Tam nikt nie mógł nas zobaczyć. W drodze do domu zajechałam do apteki po strzykawki, igły, płyn antyseptyczny i waciki kosmetyczne. Wróciłam do domu. Ukradkiem przeniosłam wszystko do swojego pokoju i od razu schowałam by nikt się nie dowiedział. Była już godzina 23.20 więc poszłam wziąć prysznic by później jak już wszyscy pójdą spać, zrobić sobie zastrzyk. Jak to dobrze, że miałam kurs medyczny i mniej więcej pamiętam jak nie trafić w nerw. 
***
Następnego dnia wstałam w świetnym humorze. Nic mnie nie bolało i czułam się znakomicie, więc schowałam kortyzol do szafki na klucz by już go więcej nie używać. Przeprałam się szybko, zeszłam na do kuchni, zjadłam szybko śniadanie i pobiegłam na trening. Tak, pobiegłam. Przynajmniej nie będę musiała już się rozgrzewać na treningu. Cały dzień zleciał mi szybko i bez upadków, co mnie cieszyło. Pod koniec dnia przyszedł na trening Wojtek, co mnie nie zaskoczyło, ale troszkę zdziwiło. Oczywiście ojciec pozwolił mu zostać, bo strasznie go lubi. Szkoda, że takim samym uczuciem nie darzy Łukasza, ale mam nadzieję, że to się w końcu zmieni. 

- Natasza? – podszedł do Nataszy, kiedy ta ćwiczyła układy wolne
- Co tam Wojtek? – podeszła do niego
- Co porabiasz dziś wieczorem? – spytał pośpiesznie
- Nie wiem jeszcze… Pewnie będę się nudzić, a co?
- Może dasz się zaprosić na kolacje, co?
- Jasne… Z chęcią pójdę… - powiedziała bez wahania a Wojtek był wyraźnie zaskoczony – A twoja mina sugeruje co? Bo jakoś nie umiem jej odczytać…
- No zgodziłaś się bez namawiania… To jakiś cud chyba – dalej był zszokowany
- I tak nie mam, co robić wieczorem. A zresztą nie chcę mi się siedzieć z ojcem i ciągle analizować technik gimnastycznych dziewczyn z innych drużyn – wzdrygnęła się na samą myśl o tym – Więc z chęcią pójdę.
- Dobrze więc. Przyjadę po ciebie o 19.00, pasuje?
- Jasne… Będę gotowa. – wzięła torbę – A teraz wybacz. Idę wziąć prysznic i pójdę do domu. 
- Może odwiozę cię, co?
- Nie, przejdę się… - poszła w stronę szatni 
- Widzimy się o 19.00 – powiedział głośniej Wojtek 
- Już nie mogę się doczekać – zniknęła z winklem

Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się i poszłam do domu. W drodze napisałam do Łukasza sms’a: „Skarbie, muszę się dziś spotkać z Wojtkiem na mieście. Nie wściekaj się, jeśli nas razem zobaczysz. Tylko ciebie kocham, kochałam i zawsze będę kochać. Kocham Natasza :* ” Dziwnie jest pisać do chłopaka, że wieczorem zamierzam się spotkać z innym chłopakiem, ale cóż… Lepiej żeby wiedział. 
***
Wieczorem, tak jak zapowiedział, o 19.00 w drzwiach mojego domu ukazał się punktualny Wojtek. Był dość elegancko ubrany. Może nie elegancko, ale na pewno inaczej niż zwykle. Ja ubrałam się w ładniejsze ciuchy, ale nie przesadziłam z tym. Nie chciałam jakoś zbytnio się stroić. Więc pojechaliśmy… Zdziwiło mnie to, że nie pojechaliśmy do restauracji a pojechaliśmy do mieszkania Wojtka. W tym momencie mogłam się już spodziewać wszystkiego. Weszliśmy do mieszkania Wojtka i zobaczyłam świeczki… wszędzie rozstawione małe świeczuszki, które paliły się ciepłym pomarańczowym światłem, co dało niesamowity efekt. Na podłodze był rozłożony koc a na nim leżały poduszki…

- Co to ma być? – powiedziała zszokowana Natasza
- Nastrojowa atmosfera… - uśmiechnął się i wziął od Nataszy płaszcz
- Wojtek, wiem co kombinujesz, ale od razu ci mówię że nie masz szans… - powiedziała poważnie
- Oj… Od razu wysnuwasz takie wnioski… Poczekaj chwilę… - wszedł do kuchni – Rozgość się. Zaraz podam pierwsze danie – uśmiechnął się do dziewczyny
- No dobrze… - usiadła na kocu i rozejrzała się po salonie – Dużo pracy w to włożyłeś?
- No trochę… - słychać było jak Wojtek wyjmuje talerze w szafki – Ale dla ciebie wszystko…
- Wojtek… Błagam cię… - zaczęła
- Oj wiem… Wiem… - wszedł do salonu z dwoma talerzami – Proszę… - wręczył jej jeden z talerzy
- Sam gotowałeś – Wojtek pokręcił twierdząco głową – No nie wierzę… - zaśmiała się i po chwili spróbowała – To jest naprawdę dobre… Naprawdę sam gotowałeś? Przecież ty nie umiesz gotować.
- No wiesz… Książka kucharska nie gryzie… - nalał do kieliszka Nataszy białego wina -  Gotowałem zgodnie z przepisem – zaśmiał się
- Ale wiesz co… Kurczaka po hawajsku to każdy głupi potrafi zrobić – także się zaśmiała
- No dzięki! – nadął twarz 
- Ej no.. Nie dąsaj się, ale taka prawda – przysunęła się do niego – A tak po za tym, to uwielbiam kurczaka po hawajsku…
- Cieszę się, że chociaż ci smakuje… - spojrzał jej głęboko w oczy i przysunął się jeszcze bardziej
- Wojtek… Proszę cię, nie niszcz naszej przyjaźni – westchnęła głęboko
- Przecież ja nic nie robię… - przysunął się jeszcze bardziej aż czuli swoje oddechy na sobie
- Jak nic nie robisz… A to, że się przysunąłeś? 
- Ty też się przysunęłaś – dalej patrzył jej w oczy a ich usta prawie się spotykały
- Boże Wojtek… - ponownie westchnęła - Dlaczego jesteś taki…
- Dlaczego jestem jaki? – zaczął głębiej oddychać
- Nie! Nie mogę! – odsunęła się gwałtownie – Natasza ogarnij się!
- Dlaczego Natasza?! – Wojtek też ocknął się z transu
- Bo jestem z Łukaszem! – podniosła głos – Nie zdradzę go!
- Pocałunek to jeszcze nie zdrada – uśmiechnął się łobuzersko
- Odwieź mnie do domu… - wstała – Proszę, odwieź mnie do domu!

Ubrałam płaszcz i szybko wyszłam z mieszkania Wojtka. Po chwili Wojtek ruszył za mną. Przez całą drogę panowała grobowa cisza w aucie. Boże… Jeszcze chwila a bym pocałowała Wojtka w jego mieszkaniu. Co w nim jest takiego, że tak mnie do niego ciągnie? Na to pytanie chyba nigdy nie zdołam sobie odpowiedzieć. Podjechaliśmy pod dom. Pośpiesznie wysiadłam z auta i szybkim krokiem weszłam do domu a następnie niczym w transie poszłam do swojego pokoju. Usiadłam przy oknie i gapiłam się na samochód Wojtka, ale nie odjeżdżał. Stało się wręcz przeciwnie. Wojtek wysiadł z samochodu a do niego podszedł Kuba, co mnie cholernie zdziwiło. Jeszcze bardziej zdziwiła mnie ich rozmowa, bo gadali o mnie. Wojtek wyżalił się dla Kuby ze wszystkiego. No nic… Żeby nie podsłuchiwać poszłam się przebrać w piżamę do łazienki. Kiedy wróciłam nie było już Wojtka pod naszym domem. I bardzo dobrze… Następnego dnia nie miałam treningu, więc siedziałam w domku i się nudziłam. Ojciec gdzieś pojechał, więc byłam w domu sama z Kubą. 

- Kubuś skarbie… co to było wczoraj za obgadywanie mnie? – weszła do pokoju brata
- Podsłuchiwałaś? – oburzył się
- Nie. Ale dość głośno gadaliście. A zresztą nawet nie zamierzałam podsłuchiwać, bo zaraz poszłam do łazienki a jak wróciłam to już was nie było. Więc...?
- No co… Wojtek chciał się wyżalić to się wyżalił chłopak. 
- Taaa… I co lżej mu na duszy? – powiedziała dość sarkastycznie
- Chyba nie… Ale wiesz co Natasza… Zdecyduj się na jednego chłopaka ok?
- Powiedział ci? – Kuba pokiwał twierdząco głową – No to powinien ci też powiedzieć, że między nami nic nie było, bo kocham Łukasza i na pewno go nie zdradzę. 
- No ja myślę.. Spodobała mi się myśl, że będę go mieć jako „szwagra” – zaśmiał się
- Ha, ha, ha… - powiedział ironicznie – Bardzo śmieszne! – chwilkę później – Idę oglądać film, idziesz?
- Jasne… Co obejrzymy?
- Nie wiem… Zaraz coś wybierzemy… .
***
Nastały w końcu eliminacje do MŚ. Ja nie musiałam martwić się o miejsce w składzie, ale przyszłam na eliminacje by po dopingować moją drużynę. Z mojego ośrodka bez problemu do MŚ przeszli: z grupy męskiej: Kuba, Derek, Scott i Jackson. Z grupy damskiej: Ja, Kate, Sara i Anne. Choć Annie mogła nie przejść ze względu na nieudany skot przez kozła. Najbardziej chyba szkoda było mi Danielle, że nie przeszła. Ostatnio tak bardzo się starała na treningach, ale niestety taka jest gimnastyka. Wygrają tylko najsilniejsi. Po eliminacjach Sasha mianował kapitanów drużyn. Ja byłam w damskiej grupie a Scott był w męskiej. Oczywiście Annie oburzyła się jak dowiedziała się, że to ja jestem kapitanem, ale ja mam gdzieś jej fochy. To nie ja o tym zdecydowałam tylko mój ojciec. Sama nie chciałam być kapitanem. Bycie kapitanem zespołu to wielka odpowiedzialność, ale też i wielka władza ja tego zbytnio nie lubię. W końcu ojciec pozwolił mi na spotykanie się z Łukaszem. I całe szczęście, że tak się stało, bo już dłużej nie mogłam wytrzymać. Tego samego dnia pojechałam do Łukasza, bo powiedział, że ma dla mnie niespodziankę. Szczerze to byłam bardzo ciekawa, co mi przygotował. 

- Już jestem! – weszła do mieszkania Łukasza – O Łał! – zszokowało ją to, co przed chwilą zobaczyła
- Podoba ci się? – spytał Łukasz
- Nie wiem co was tak naszło na robienie takich romantycznych scenerii – w dalszym ciągu była zdziwiona bo idę tyczną scenerię zobaczyła podczas kolacji u Wojtka
- Nie podoba ci się?? – Łukasz się lekko zasmucił
- Podoba i to bardzo! – podeszła do niego i pocałowała go namiętnie – Romantyczna kolacja przy świecach… Bardzo mi się podoba. 
- Miałem nadzieje, że ci się spodoba… Siadaj! – rozkazał – Zaraz podam do stołu
- Sam gotowałeś?? – spytała
- Tak. Mam nadzieję, że będzie ci smakować. 

Łukasz poszedł do kuchni przyniósł dwa talerze. W sumie nie wiedziałam co to jest ale smakowało bosko i wzięłam nawet dokładkę. Trochę nie dowierzałam mu, że to on sam gotował, bo to było za dobre, ale niech mu będzie. Po kolacji usiadłam a salonie a Łukasz sprzątnął ze stołu i pozmywał naczynia. Dobrze jest mieć takiego dobrego mężczyznę. Łukasz wszedł do salonu i włączył wolną muzykę.

- Mogę prosić? – spytał wyciągają do Nataszy dłoń
- Chcesz tańczyć? – spytała z niedowierzaniem
- Tak. Chce cie mieć jak najbliżej siebie – uśmiechnął się a Natasza podała mu rękę
- No dobrze… - wstała i Łukasz objął ją w pasie rękoma a Natasza przytuliła się do niego
- Boże! Jak dobrze, że mam znów ciebie przy sobie – pocałował delikatnie Nataszę w szyję
- Ja też się cieszę! Nawet nie wiesz jak bardzo….
- Natasza…
- Tak kochanie?
- Byłaś u Dr. Hinigana?
- Jezu Łukasz! – zatrzymali się na chwilę – Ty znów swoje??
- Tak Natasza. Martwię się o ciebie. 
- Nie, nie byłam. Ale przyznaje się bez bicia, że nie miała czasu. 
- Kiedy zamierzasz pójść do niego?
- Za kilka dni mam umówioną z nim wizytę. Pójdziesz ze mną?
- Oczywiście, że pójdę. Zawsze chcę być przy tobie. Mam nadzieję, że tym razem uda się nam pójść. 
- Uda, uda… Przed imprezą u Theo jestem umówiona… 

Tak bardzo nie chciało mi się iść do tego lekarza, ale wiedziałam, że Łukasz nie odpuści, więc niech już mu będzie. Jeszcze przez chwilę tańczyliśmy i poszliśmy do pokoju Łukasza. Byłam troszkę zmęczona treningiem, więc wzięłam prysznic, przebrałam się w piżamę, która zawsze tu na mnie czkała i położyłam się. Za kilkanaście minut dołączył do mnie Łukasz. Wtuliliśmy się w siebie i tak zasnęliśmy. Następnego dnia obudziłam się o 7.00. Łukasz jeszcze spał, więc miałam chwilę czasu, by przygotować śniadanie. Poszłam do kuchni by sprawdzić czy cokolwiek jest coś w lodówce. Oczywiście prawie nic w niej nie było, więc postanowiłam pójść do sklepu. Całe szczęście, że dziś nie mam treningu, więc mogę sobie spokojnie pobyć z Łukaszkiem. Tylko szkoda, że on ma trening. Wróciłam ze sklepu a Łukasz dalej spał. W sumie nie dziwie mu się była dopiero 7.55. Rozpakowałam wszystkie zakupy i zabrałam się za przygotowywanie prostego śniadania, bo ja też mistrzem kucharskim nie jestem. Przygotowałam jajeczniczkę ze szczypiorkiem i tościkami. No i kawę rzecz jasna. Kiedy tylko kawa się zaparzyła, jakimś cudem w kuchni zjawił się Łukasz, który się przeciągał. 

- Cześć kochanie! – podszedł do Nataszy i ucałował ją w policzek – Co tak ładnie pachnie?
- Wiedziałam, że się obudzisz jak poczujesz zapach? – uśmiechnęła się do niego
- Co tam takiego dobrego upichciłaś?
- A sam zobacz… - wskazała na przygotowany talerz, który stał już na stole
- Ooo… - spojrzał na stół - Uwielbiam jajecznicę i tosty… Jesteś kochana… - pocałował ponownie Nataszę w policzek
- Dla ciebie wszystko skarbie… - nalała do kubka kawy i podała Łukaszowi – Proszę… - chwilę później – O której masz trening?
- O 10.00 A ty dziś nie masz treningu? – spytał po czym zaczął pałaszować śniadanie
- Nie, dziś mam wolne, więc jak wrócisz z treningu to możemy cały dzień spędzić razem. 
- Podoba mi się taki dzień – uśmiechnął się
- Mi też – zaczął dzwonić telefon Nataszy – O poczekaj… - odebrała – No co tam Kuba?
- No gdzie ty jesteś?! – prawie że krzyknął
- Dzień dobry tobie też bracie… 
- Gdzie jesteś? – jego głos być zdenerwowany
- U Łukasza. A co się stało? 
- Ojciec wydzwania do ciebie cały wieczór i cały ranek a ty nie odpowiadasz.
- Przepraszam wyłączyłam wczoraj telefon… Co się stało?
- Masz wrócić do domu, bo mi kończą się kłamstwa gdzie mogłaś być przez całą noc. 
- Przecież zostawiłam kartkę na lodówce, że będę u Łukasza i by na mnie nie czekał. 
- Jak widać nie widział jej. Wracaj do domu i to natychmiast! – rozłączył się nagle
- O co chodzi? – spytał przejęty Łukasz
- A ja wiem… Coś ojcu znów odbiło. Muszę jechać… - w pospiechu chwyciła za torebkę, ale cała zawartość wysypała się z niej. Natasza zaczęła zbierać w pośpiechu swoje rzeczy do torebki, ale nie wszystko zabrała – Zobaczymy się później… - wyszła
- Natasza… Coś ci wypadło! - podniósł buteleczkę, która wypadła z torebki, ale Natasza już go nie słyszała – Kortyzol…? Po co dla Nataszy kortyzol? – był wyraźnie zdziwiony i zaniepokojony

Wyszłam w pośpiechu z mieszkania Łukasza. Zdenerwował mnie trochę telefon od Kuby, bo wyraźnie napisałam gdzie będę nocować. Mam nadzieję, że wyjdę cało z kolejnej kłótni. Ale po dojechaniu do domu nic się nie stało takiego. Weszłam do domu, ale nic się nie stało. Ojciec jedynie powiedział, że mogłam do niego zadzwonić a nie zastawiać kartkę na lodówce i tyle było z rozmowy. Ucieszyłam się, bo nastawiłam się na coś gorszego. Po tej krótkiej, ale jakże przyjemnej rozmowie poszłam do swojego pokoju i włączyłam laptopa. Na 10.30 umówiłam się z siostrą cioteczną na skype. Olga to przemiła dziewczyna i zawsze mogę na nią liczyć. 

- No Hej… Dawno nie gadałyśmy – powiedziała wesoło Olga
- No trochę czasu minęło. Co tam w nudnej Polsce słychać?
- Same nudy. Bez ciebie mi smuto…. Ale opowiadaj co tam u ciebie?
- A u mnie też raczej nudno. Trening - dom - trening - dom i tak w kółko. 
- A jak tam chłopak? Łukasz zdaje się nazywa…
- Skąd ty o tym wiesz?!
- Twój ojciec powiedział Kasandrze a Kasandra powiedziała mi. Więc??? Chcę wiedzieć wszystko…
- Co mam ci powiedzieć… Spotykamy się od jakiegoś czasu, jest nam razem dobrze i co tu dużo mówić…
- Jaki on jest?
- Kochany, miły, dobrze wychowany, zdecydowanie spokojny, na pewno dobrze ułożony i oczywiście idealny na męża. Kocham go nad życie!
- Cieszę się twoim szczęściem… 
- Jak przyjedziesz do mnie to cie z nim poznam. 
- Naprawdę?
- Jasne. Poznam cię, z kim tylko będziesz chciała. 
- Kochana jesteś… Pewnie dopiero w wakacje przyjadę.
- A dlaczego nie teraz?
- Bo matura na głowie…
- A no tak… matura… Ale przecież za kilka dni już koniec egzaminów więc będziesz mogła do mnie przyjechać. 
- Ostatni egzamin mam 15 maja więc jeszcze prawie miesiąc. 
- A umiesz coś?
- To się okaże jak będę pisać – zaśmiała się Olga 
- Czyli podchodzisz do tego jak ja – Natasza również się zaśmiała 
- Dalej piszesz pamiętniki??
- Hmm… Nie, już nie… Dlaczego pytasz? – Natasza chwyciła torebkę i zaczęła czegoś w niej szukać. 
- A tak jakoś mi się przypomniało o nich…
- Chcesz pogadać z Kubą? Bo ja muszę wyjść na miasto…
- Co?? Już? Dopiero zaczęłyśmy gadać… - powiedziała zawiedziona
- Gadamy już prawie godzinę… - chwilę później – Do zobaczenia Olga… 
- Trzymaj się ciepło…

Posłałam jej buziaka i rozłączyłam się. Zaczęłam nachalnie szukać buteleczki z kortyzolem w torebce, ale nie mogłam jej znaleźć. Byłam przekonana, że jeszcze mam go trochę, ale najwidoczniej już musiał mi się skończyć. Napisałam więc do Sama by skołował dla mnie kolejną buteleczkę. Nie chciałam tego ponownie robić, ale zaczęłam czuć, że ból zaczął się odnawiać. Znów spotkałam się z Samem przy starym magazynie i odebrałam swoje zamówienie. Wróciłam do domu i położyłam się na chwilę, bo czułam jakby mi ktoś wbijał szpilkę w kręgosłup. Nie jest to całkiem przyjemne uczucie. Kiedy tak leżałam to przypomniałam sobie o pamiętnikach. A raczej Olga mi o nich przypomniała. I dobrze, że to zrobiła. Podniosłam się z łóżka i zaczęłam szukać w szafce jednego z nich. Usiadłam z powrotem na łóżku i otworzyłam pamiętnik na losowo wybranej stronie:

„22 Kwiecień 2008

Drogi pamiętniku! To już 3 miesiące odkąd zmarła mama. Tak bardzo mi jej brakuje. W sercu mam wielką pustkę, której nie mam, czym zapełnić. Wszyscy wokół starają się mnie na siłę pocieszyć. Wmusić we mnie pozytywne uczucia i emocje, ale ja nie mogę. Rozpacz przepełnia moje serce i nie chce mi się żyć. Podejrzewam, że to jest mój ostatni wpis. Jutro już nic nie będzie się liczyć. Ostatnie 3 miesiące były koszmarne. Nie umiem a raczej nie potrafię sobie z tym poradzić. Boże!!! Dlaczego akurat mi się to przytrafiło… Nie dam rady tak żyć, dlatego tak postąpię. Nie mam innego wyjścia, tak będzie lepiej dla mnie i dla wszystkich. Tato, proszę wybacz mi. Wiem, że cię rozczaruje (zresztą zawsze cie rozczarowywałam) ale tak będzie lepiej. Kuba, jesteś moim najukochańszym bratem i bardzo cie kocham. Przykro mi, że muszę cie zostawić. Mam nadzieję, że mi kiedyś wybaczycie…

                                                                                                              Kocham Natasza!”

Pamiętam, że położyłam wtedy otwarty pamiętnik na stoliku nocnym. Następnie wzięłam wszystkie tabletki, które przypisał mi lekarz i połknęłam je popijając dla pewności alkoholem. Położyłam się na łóżku, zamknęłam oczy i czekałam na śmierć. Obudziłam się po kilku tygodniach w szpitalu…

~~~~~~~~~~
Ogłoszenia Parafialne:
1. Poszłam na ugodę z moim bratem i mam internet. Niestety to wiąże się z kosztami, bo będę musiała mu płacić za internet. Nie bardzo mi to pasuje bo on zarabia 20 razy więcej niż ja, ale wolę już taki układ niż tracić co jakiś czas dostęp do Internetu. 
2. Rozdział 20 za nami i szczerze powiedziawszy jeszcze 5 rozdziałów i byłby koniec ALAS. 25 rozdział byłby ostatni i zostałby się tylko epilog. 
3. Nawiązując do podpunktu 2, ogłaszam iż ALAS zostaje 'przedłużone' ale będzie to na takich zasadach jak pisałam po poprzednim rozdziałem, czyli jak będę mieć czas to będę wstawiać rozdziały. 
4. U góry z prawej strony macie taką wspaniałą ramkę "Szybkie linki", gdzie znajdują się linki to moich stron które prowadzę. 
5. W "Szybkich linkach" znajduje się zakładka "Spam - czyli zostawiacie swoje powiadomienia", gdzie bardzo bym prosiła o zostawianie powiadomień o nowych rozdziałach, czy nowych opowiadaniach  Strasznie nie lubię jak ktoś piszę mi powiadomienie w komentarzu pod rozdziałem. W końcu to ma być komentarz do rozdziału a nie miejsce do powiadamiania. 
6. Zapraszam na blog z One - Shotami, gdzie można zamawiać króciutkie historyjki ze swoimi ulubionymi piłkarzami. Link też znajduje się w "Szybkich linkach" ----> Football One Shots
7. Przepraszam wszystkich tych, którzy wysłali mi powiadomienia o nowych rozdziałach. Cześć już przeczytała i skomentowałam ale zostało mi się jeszcze trochę. Przepraszam najmocniej ale ja naprawdę nie mam czasu. III rok studiów do najłatwiejszych i najlżejszych nie należy.
8. Nie wiem czy mi się wydaje, ale chyba przestało się wam opowiadanie podobać.
9. Kolejny rozdział tak jak zawsze w czwartek, choć zastanawiałam się by nie przenieść tego na środę.
10. DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM ZA NOMINACJE DO LIEBSTER AWARDS!!!!!

To byłoby chyba na tyle... Tak więc komentujcie, polecajcie, czytajcie. Każdy komentarz bardzo mnie uszczęśliwia.

xoxo N. 

(P.S. Dla tych którzy nie wiedzą jak mam na imię: Natasza. Ostatnio rozwaliło mnie to jak ktoś się mnie oto zapytał xD)


12 komentarzy:

  1. Nie podoba mi się to, że Natasza bierze kortyzol...
    Wojtek rozpierdala system.. xD
    SZYBKO DZIAŁA ! xD
    ZA SZYBKO NAWET ! xD

    Rozdział świetny :P
    Czekam na następny :)
    Życzę weny i pozdrawiam ! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czym Wojtek rozpierdolił system. Wg mnie był grzeczny :D

      Dziękuję za komentarz :)

      Pozdrawiam N.

      Usuń
  2. no i umarłam o:
    dla wyjaśnienia ~ umarłam ze szczęścia, bo po powrocie do domu i otworzeniu laptopa; natychmiastowo wskoczyłam na alas`ka, i co? o: I MOJE OCZY UJRZAŁY KOLEJNY JUŻ ROZDZIAŁ :3
    nie skłame, jeżeli powiem iż ten tydzień dłużył mi się w nieskończoność :c ale; jakoś wyczekałam do czwartku, i mogłam wypatrzeć oczy na treści Twojego opowiadania c:
    ale żeby nie zanudzać moimi monotonnymi wypowiedziami o tematyce czysto życiowej; zabieram się za wypisanie słów opisujących wrażenia, jakie pozostały we mnie po przeczytaniu rozdziału XX o:
    ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
    chciałabym rozpocząć moje dywagacje od sytuacji jaka nawiązała się pomiędzy N. a W. Z tegoż właśnie powodu ~ mam chęć stwierdzić iż... moje serce naraziło się na poważny uszczerbek w swoim ogólnym samopoczuciu o: Jak tylko wyczytałam o tym, że W. zaprasza główną bohaterkę na spotkanie to... umarłam o: każde słowo czytałam szybciej niż normalnie, bo w mojej główce pojawiła się dzika myśl o: `a co, jeżeli N. zdradzi lusia? O:`
    czuję się źle z tym, iż mogłam przez nawet ~ najkrótszą chwilkę tak pomyśleć :c {w przeciągu tego ~ męczącego tygodnia; znalazłam czas na to, żeby uznać jedną sprawę za zamkniętą... Łukasz nie może zostać na lodzie! o:} starłam pot z czoła, kiedy N. powstrzymała swojego BFF przed wykonaniem drastycznych w skutkach kroków o: {ale W. i tak nie może się poddawać, bo jest/musi być człowiekiem szczęsnym :3}
    ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
    nie będę kłamała, jeżeli napiszę... iż Fabio w Twoim opowiadaniu jest tak bardzo uroczy, że bardziej chyba nie da się go sobie wyobrazić ;3
    ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
    jeżeli chodzi o sytuację N... Mam nadzieję, że w jej życiu nie zaistnieje kolejna tego typu sytuacja; jak ta przez Ciebie przytoczona :c btw. N. jest silną osobowością, i NIE MOŻE poddawać się magii `marnych zwodników` O: w całym swoim alas`kowym opowiadaniu przeżyła tyle, że... nie zasługuje na cierpienie :c {smuteczkuję :c} + zdziwiło mnie trochę zachowanie Łukasza o: który z taką lekkością podszedł do `uzależniacza` znalezionego {prawie} u N. :3
    ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
    kończąc moją tygodniową `rozprawkę`, chciałabym {jak zwykłam już to robić} ~ pogratulować świetnego rozdziału :3
    to wspaniałe, że nieważne który to już rozdział Twojego opowiadania czytam ~ za każdym razem odkrywam całą historię na nowo *.*
    tak więc ~ jeszcze raz gratuluję; życzę czasu, weny i chęci; a także ~ chciałabym podziękować za otworzenie mi drzwi do świata `ff` tematyki piłkarskiej :3 {gdyż Twoje opowiadanie było pierwszym na jakie miałam okazję trafić :3}

    pozdrawiam
    Celia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach! Jak zwykle twój komentarz sprawia, że się uśmiecham i moje "czarne" serduszko zaczyna się czerwienić.

      Haha, kto wie czy N. nie zdradzi Ł. Kto wie... No Bambiś jest bardzo uroczy ale to może się zmienić xD

      Cieszę się bardzo że byłam twoją inspiracją. Bardzo mnie to cieszy. :)



      Dziękuję za komentarz :)

      Pozdrawiam N.

      Usuń
  3. Mnie tez nie podoba sie to, ze Nataszy bierze tyle kortyzolu, ona się juz uzaleznia pomału do tego ;-(
    Boże zgadzam się z poprzedniczka, ze Łukasz w tym opowiadaniu jest taki fajny, że az sie serce uśmiecha :DD
    Hehehe

    co do spotkania Nataszy i Wojtka to normalnie każde słowo czytałam z coraz wiekrzymi emocjami <33 haha Wojtek jest zajebisty z tymi swieceami, poduszkami ahahah :DD
    Przez chwile myslalam, ze juz cos miedzy tym dwojgiem sie wydarzy, ale Natasza ma głowe na karku powstymała sie od tago :DD

    tak ciutkiem myslalam ze mu ulegnie, w koncu jak sama zauwazyła cały czas ja pociaga , a sama nie wie czemu :DD

    Co do ogłoszen parafialnych, dobrze, ze doszlaś jakos do poruzumienia z bratem, oby tylko nie zminił zdania :(

    Co do opoiwadania to z zadnym życiu bym nie powiedziała, ze mi sie nie podoba, jest zajebiste i naprawde z wielka radościa go czytam kazdego czwartku :DD

    trzymaj sie :***

    OdpowiedzUsuń
  4. No zgadzam się z komentarzami powyżej. Trochę się ,martwię o Natasze, ze się uzależni od kortyzolu... a teraz byle do następnego czwartku :**
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak masz na imię? :D. Jak zwykle będę cię przepraszać za to że późno czytam, ale tak już jakoś mam. Boje się o Natasze i ten jej kortyzol. Chociaż ciągle doczekuje się tych mistrzostw ponieważ to przez to te wszystkie leki i kontuzje. Ja jednak jeszcze wierze w magię pomiędzy Wojtkiem a Nataszą, haha.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. O kurde... z tym kortyzolem zaczyna być coraz poważniej...
    Ale jest na szczęście jeszcze miła sprawa, bo widzę, że Wojtuś się nie poddaje ;D Haha... Kiedy Natasza zrozumie, że są sobie z Wojtkiem przeznaczeni? hahah xd

    OdpowiedzUsuń