Olga bez problemów dotarła do UK. Razem z Kubą odebraliśmy Olgę
z lotniska i wróciliśmy do domu. Bardzo cieszyłam się, że przyjechała. Kuba
zaniósł rzeczy Olgi do gościnnego pokoju. A ja i Olga usiadłyśmy w salonie razem
z ojcem. Długo nie gadaliśmy, bo jutro z samego rana jest trening i trzeba rano
wstać.
Następnego dnia wstałam z piekielnym bólem kręgosłupa.
Wzięłam gorący prysznic by rozgrzać plecy, ale to nie pomogło i musiałam znów
sięgnąć po kortyzol. Niestety skończyła mi się 2 buteleczka i po raz kolejny
muszę skorzystać z pomocy Sama. Dzisiejszy trening jakoś przebolałam. Starałam
się jakoś wszystko przetrzymać i nie dać po sobie nic poznać. Po treningu
spotkałam się z Samem przy starym magazynie. Niestety przekazanie towaru nie
odbyło się ja powinno.
- Natasza… - wyłonił się jak duch z cienia Kuba – Co ty…? Natasza?!
– prawie zawarczał
- Kuba?! – zbladła przestraszona – To nie tak jak myślisz…
- No to ja spadam – wtrącił Sam – Do następnego… - skinął
głową i odszedł
- Natasza czy możesz mi to wytłumaczyć? – wyrwał jej torebkę
– Kortyzol… No pięknie!
- Kubuś, to nie tak jak myślisz. To tylko na wszelki
wypadek.
- Podejrzewałem, że coś się dzieje, ale nie wiedziałem że
jest tak źle. Masz mi wszystko wytłumaczyć.
- Kręgosłup wcale mnie nie przestał boleć. Było gorzej… Ból
się nasilał i nasilał aż nie mogłam wytrzymać, więc skorzystałam z wyjścia
awaryjnego i pomogło.
- Ile zastrzyków już przyjęłaś?
- Tylko się nie wściekaj…
- Ile?! - krzyknął
- 6… ale robiłam przerwy…
- Natasza!!!! Jasna cholera!
- Kubuś, wiem i przepraszam. Ale nie dawałam rady tak mnie
bolało.
- Trzeba było mi powiedzieć o tym. Natasza tak nie można.
Wiesz, że to jest szkodliwe a jednak to zrobiłaś. Co cie podkusiło?
- Ból, ambicja, samozaparcie, dążenie do bycia idealną dla
ojca… Przepraszam, to się nie powtórzy. Błagam nie mów ojcu. Błagam, błagam
cię!
- Nie powiem… Byłaś u lekarza?
- Tak, byłam. Razem z Łukaszem byłam u specjalisty, ale
czekam jeszcze na jakieś wyniki badań. W sumie powinny już być, bo trochę czasu
minęło. – nastała niezręczna cisza – Mogę odzyskać buteleczkę?
- Nie użyjesz jej? – spojrzał podejrzliwie na Nataszę
- Nie – powiedziała bez zawahania
- Na pewno?
- Tak, na pewno. – chłopak oddał jej torebkę z zawartością –
Możemy już jechać?
- Taaa… Jasne…
***
Późnym wieczorem wybrałam się na spacer po parku z Wojtkiem.
Byłam trochę za na siebie za tą sytuacje przy magazynie. Czułam się teraz
trochę winna. Ale dzięki Wojtkowi zapomniałam na chwilę o tym.
- Chciałam cie poinformować, że przyleciała do nas Olga –
powiedziała Natasza
- Świetnie. Na długo przyjechała?
- Na kilka tygodni… Może dłużej. A co?
- Może się spotkamy i wyskoczymy na jakiegoś drinka, co?
- Po ostatnim drinku mam na jakiś czas ich dość. Ale na
pewno wpadniemy do ciebie w najbliższym czasie.
- Proszę, proszę… Kogo ja widzę… - wyszedł z naprzeciwka
Łukasz
- Łukasz? Co ty tu robisz? – Natasza lekko zbladła
- Nie ważne co ja tu robię. Ważne co ty tu robisz z nim… -
Łukasz był zdenerwowany
- Spokojnie Łukasz. Natasza i ja tylko wyszliśmy się
przejść. – wtrącił Wojtek
- Ty się lepiej nie odzywaj! – powiedział ostro Łukasz
- Będziecie się kłócić tylko oto, że wyszłam na spacer z
przyjacielem? – Natasza prychnęła – Zachowujecie się jak dzieci a nie dorośli.
– zaczęła się od nich oddalać
- Gdzie idziesz? – spytał Wojtek
- Do domu. Nie chcę widzieć waszej autodestrukcji. Żegnam… -
odeszła od nich
- Czego ty od niej chcesz? – powiedział Łukasz
- Nic nie chcę. Jedynie chce być dobrym przyjacielem… -
Wojtek również odszedł
Wróciłam do domu i musiałam się położyć. Ból kręgosłupa dokuczał
mi jeszcze bardziej niż zwykle. Obiecałam Kubie, że już nie wezmę kortyzolu,
ale ból był za silny. Zrobiłam zastrzyk i po kilkunastu minutach bolało coraz
mniej i mniej aż w końcu przestało boleć. Poczułam ulgę.
Następnego dnia na treningu było dość spokojnie. Ojciec cały
dzień nie wychodził z gabinetu, więc mogliśmy trochę przystopować i poudawać.
Na koniec dnia zawołał wszystkich, bo chciał coś ogłosić.
- Rozmawiałem dziś z przedstawicielem Amerykańskiej
Gimnastyki Sportowej. – powiedział dość głośno Sasha - Trevor zaproponował nam
wyjazd sparingowy, zarówno drużyny męskiej jak i damskiej, do USA do Nowego
Jorku. Mam nadzieję, że cieszycie się z takiego wyjazdu. – ale na sali panowała
dziwna cisza
- A musimy koniecznie tam jechać? – wtrąciła Natasza – Nie
długo MŚ i nie potrzebne są nam takie sparingi.
- Właśnie, że są potrzebne. Drużyna z USA też będzie
brać udział w MŚ i dobrze jest zobaczyć wcześniej jak są przygotowani.
- Takie sparingi to tylko zawracanie dup… znaczy głowy…
- Natasza, nie masz nic do gadania, bo już ustaliłem z
Trevorem wszystkie szczegóły. Jedziemy do USA za tydzień. Koniec treningu –
wrócił do swojego gabinetu
- Chce wam się jechać na ten sparing? – spytała Natasza
- Nie bardzo, ale jak mus to mus… - powiedziała Kate
Tego samego dnia wieczorem pojechałam do Wojtka razem z Olgą.
Wojtek bardzo ucieszył się z tego spotkania. Bardzo dawno nie widział Olgi,
więc że tak powiem był nią oczarowany. Poświęcał jej więcej uwagi niż mnie i to
było bardzo dziwne. W sumie to dobrze. Olga straciła rodziców i przyda jej się
takie oderwanie od rzeczywistości. Wojtek ciągle do niej zagadywał i ciągle
ją rozśmieszał. Do domu wróciłyśmy późnym wieczorem i szczerze przyznam, że po
całodniowym treningu i wizycie u Wojtka byłam wykończona, więc jak tylko się
położyłam to od razu zasnęłam. Następnego dnia wstałam strasznie niewyspana i
bolały mnie wszystkie mięśnie i kości. Najgorzej było chyba z kręgosłupem, ból
był za śliny i ponownie sięgnęłam po kortyzol. Zamknęłam się w łazience i
najpierw wzięłam prysznic później zrobiłam zastrzyk. Dziś zdecydowałam się w
końcu na rozmowę z Łukaszem. Cholernie bałam się tej rozmowy. Bałam się, że
możemy się jeszcze bardziej pokłócić i to może być nasz koniec a tego bym nie
chciała. Gdzieś tak koło godziny 18.00 zostawiłam Olgę razem z Kubą a sama
udałam się do mojego ukochanego. Przez całą drogę myślałam, co mam mu
powiedzieć, jak go przeprosić za moje humorzaste nastroje i inne rzeczy…
- Łukasz… - weszła do mieszkania chłopaka i udała się do salonu,
w którym siedział – Przyjechałam porozmawiać… - zdjęła płaszcza i usiadła przy
nim - Chciałam cię przeprosić za moje zachowanie…
- Nie Natasza, to ja chciałem cie przeprosić – spojrzał jej
w oczy
- Moje zachowanie było głupie i szczeniackie, ale nie podoba
mi się to, że mnie szpiegujesz.
- Wiem i za to najmocniej cie przepraszam. Już nigdy nikomu
nie uwierzę i będę wierzyć tylko tobie skarbie – przybliżył się i pocałował
Nataszę w usta a ta oddała pocałunek
- Boże jak ja za tobą tęskniłam! – znów się pocałowali, ale
tym razem to Natasza pocałowała Łukasza
- Ja też za tobą tęskniłem – znów się pocałowali - Teraz
zapytam całkiem serio… - spoważniał
- Słucham? - również spoważniała
- Czy jest coś, o czym jeszcze mi nie mówisz? – Natasza
pokiwała przecząco głową – Natasza wiem, że bierzesz na lewo kortyzol
- Wiesz? – spytała z niedowierzaniem
- Tak, wiem…
- Ale to nie jest prawda…
- Natasza kłamiesz! – wstał i wyjął z szafki małą pustą
buteleczkę – Proszę – podał jej ją – Wypadła ci torebki jak się wtedy
śpieszyłaś do domu.
- Łukasz… - zaczęła płakać -
Ja naprawdę przepraszam, ale nie chciałam aby ktoś się dowiedział
- Nie płacz proszę – pocałował ją w czubek nosa i zaczął
uspokajać – Ze mną możesz gadać na każdy temat. Na każdy temat zwłaszcza jeśli
jest to temat twojego zdrowia. – przytulił ją mocno – Musi cie mocno bolec,
skoro sięgnęłaś po kortyzol.
- Nawet nie wiesz jak mnie boli. Każdy najmniejszy ruch jest
strasznie bolesny. Tylko po kortyzolu mogę normalnie funkcjonować – pociągnęła
nosem
- Spokojnie… - jeszcze mocniej ją przytulił – Wszystko
będzie dobrze… - ucałował ją w głowę
Tę noc spędziłam z Łukaszem w jego ramionach. Prawie całą
noc rozmawialiśmy. Zgodziłam się na wszystko co zaproponował mi Łukasz. Bardzo
się cieszyłam, że między nami już jest wszystko w porządku. Brakowało mi jego,
bardzo mi jego brakowało.
Następnego dnia spędziłam cały dzień z Łukaszem. Byliśmy
razem w parku, w wesołym miasteczku, na objedzie w restauracji. Później
pojechaliśmy na lody i tak minął nam cały dzień. Świetnie się bawiłam. Nawet
zapomniałam o bolącym kręgosłupie i wszystkich problemach. Chyba Łukasz jest
moją osobistą tabletką na ból i wszystkie problemy. Wieczorem Łukasz odwiózł mnie
do domu i pożegnaliśmy się namiętnie przed domem. Kontem oka spojrzałam, że w
oknie stoją Kuba z Olgą i śmieją się.
Tydzień później…
- Wojtek cholera jasna, spóźnię się przez ciebie na samolot!
– krzyknęła do niego
- Już idę – wsiadł do samochodu, odpalił auto i po chwili
ruszył
- Jestem ci wdzięczna za to, że pod nieobecność Łukasza
zgodziłeś się być moim szoferem, ale jeśli za 20 minut nie zjawię się na
lotnisku to ojciec mnie zabije gołymi rękoma – krzyknęła
- Spoko Natasza – już jedziemy
- Taaa… Zanim dojedziemy to samolot odleci – naburmuszyła
się
I miałam rację. Zanim dojechaliśmy to samolot do USA już
odleciał. No pięknie! Kapitan zespołu spóźnił się na samolot a po powrocie
ojciec mnie zabije.
- I co mówiłam, że się spóźniony. Będziesz się srogo
tłumaczył mojemu ojcu jak wróci.
- Nie panikuj. Zaraz się coś wymyśli – odszedł szybkim
krokiem
- Ciekawe co wymyślisz? – krzyknęła – Bo jeśli myślisz, że
dolecimy do USA na skrzydłach nadziei to się grubo mylisz! – wrzasnęła do niego
Czekałam chyba z 10 minut na tego patentowanego głupka ale w
końcu pojawił się. Pojawił się z wielkim uśmiechem na twarzy.
- A ty co się szczerzysz głupku!?
- Lecimy do USA. Za 15 minut mamy bezpośredni samolot pierwszą
klasą do Nowego Jorku i będziemy szybciej niż twoja drużyna.
- Naprawdę?? – ucieszyła się
- Tak, naprawdę. Przeze mnie się spóźniłaś i musiałem to
jakoś naprawić. Chodź pod bramkę – pociągnął Nataszę za rękę
- Ty też jedziesz? – spytała zdziwiona
- Tak, muszę cie dostarczyć całą i zdrową… - uśmiechnął się
Poszliśmy pod bramkę i akurat zaczynała się odprawa, więc w
samą porę zdążyliśmy. Byłam pod wrażeniem I klasy, bo nigdy nie latałam I
klasą. Usiedliśmy w fotelach i cierpliwie czekaliśmy na start samolotu. W końcu
się doczekaliśmy i wystartowaliśmy. Lot przebiegał bez żadnych zbędnych zakłóceń.
Wysiedliśmy całe 20 minut przed lotem, którym lecieli mój ojciec i reszta
drużyny. Ojciec jak tylko mnie zobaczył to dał mi jeden wielki ochrzan. W mojej
obronie stanął Wojtek, ale to nic nie dało. Dojechaliśmy do naszego miejsca
docelowego i mieliśmy resztę dnia wolną. Jako że Wojtek był pasażerem na gapę,
zaoferowałam mu nocleg w moim pokoju na podłodze. Niestety nie miał innego
wyjścia.
Następnego dnia Sasha zafundowała nam trening z piekła
rodem. Wróciłam do pokoju cała poturbowana i cała obolała. Nie byłam pewna czy
dam radę na jutrzejszym sparingu. Jak tylko wróciłam do pokoju to klapnęłam na
łóżko. Do pokoju wszedł Wojtek…
- Ciężki trening? – spytał
- Nawet nie pytaj…. – westchnęła
- No to co… Może masażyk? – usiadł obok Nataszy
- O tak! Poproszę! – rozweseliła się na samą myśl
- No to rozbieraj się za chwilę poczujesz ulgę…
Ściągnęłam z siebie trykot i zostałam w samej bieliźnie.
Wojtek dokładnie spojrzała na mnie od góry do doły ze zdziwieniem a ja tylko
kiwnęłam nieznacząco głową i położyłam się na brzuchu, po czym zdjęłam stanik.
Wojtek nakrył mnie od pada w dół kocem, wziął z torby olejek do masażu i usiadł
delikatnie okrakiem na moich biodrach = tyłku. Po chwili Wojtek polał moje
plecy olejkiem i zaczął delikatnie masować moje plecy. Robił to tak zmysłowo,
że zatraciłam się i na chwilę odpłynęłam. Z zatracenia wyrwała mnie głos
Wojtka.
- Słyszałem, że pogodziłaś się z Łukaszem – powiedział
pytając
- Tak, tydzień temu się pogodziliśmy. I cieszę się z tego
powodu.
- Dlaczego się cieszysz? – zadał głupie pytanie
- Cieszę się, bo już nie mogłam bez niego wytrzymać. Jestem
od niego uzależniona.
- Widzę, że myślisz o nim bardzo poważnie… - zasmucił się
lekko
- Bardzo poważnie. – westchnęła – Wydaje mi się, że
znalazłam tego jedynego.
- Co masz na myśli?
- Chcę być z Łukaszem do końca mojego życia. Jestem w nim
zakochana po uszy…
- Przemyślałaś to dokładnie?
- Tak i nie zmienię już zdania. Kocham Łukasza i nigdy go
już nie zostawię.
- W takim razie cieszę się twoim szczęście i życzę ci jak
najlepiej.
- Naprawdę życzysz mi jak najlepiej?
- Tak. Jeśli ty jesteś szczęśliwa to i ja jestem szczęśliwy…
- westchnął ciężko i dalej masował mi plecy.
Następnego dnia wstałam z wielkim bólem pleców a raczej to
ten ból mnie obudził. Ledwie wstałam z łóżka tak cholernie mnie bolało. Ale
wstałam, syknęłam kilka razy z bólu, ominęłam Wojtka leżącego na podłodzie i
udałam się do łazienki. Zaczęłam szukać w kosmetyczce buteleczki z kortyzolem.
Już myślałam, że nie wzięłam, ale po chwili odetchnęłam z ulgą. Wyciągnęłam
buteleczkę i strzykawkę jednorazową. Nabrałam odpowiednią porcję do strzykawki
i zrobiłam zastrzyk domięśniowy w prawy bok pleców.
- Natasza! – nagle wszedł do łazienki Wojtek – Co ty robisz?
- O boże! Nie powinieneś tego widzieć! – wkurzyła się
- Bierzesz narkotyki?? – był cholernie zdziwiony
- Nie, to środek przeciwbólowy. Nie martw się. Nie jest
szkodliwy i jest dozwolony.
- Nie powinnaś tego robić…
- Nie mów mi co mam robić, ok!? – krzyknęła i wyszła z
łazienki a zaraz za nią Wojtek
- Co bierzesz? – wyrwał jej z ręki buteleczkę – Kortyzol…
Natasza co ci jest?
- Mam uraz kręgosłupa. Nabawiałam się go podczas kontuzji
przez Sandrę. Ból się nasilał aż w końcu stał się nie do zniesienia i musiałam
wziąć pierwszą dawkę kortyzolu. Ale uwierz mi wszystko jest ok.
- Jak wszystko jest ok. skoro musisz brać tak silne środki
przeciwbólowe?! – oburzył się
- Zapewniam cie, że wszystko jest ok. A teraz wybacz. Muszę iść,
bo za 1h rozpocznie się sparing.
Przebrałam się w trykot i wyszłam z pokoju. Udałam się na
rozgrzewkę, która trwała 45 minut. Później Sasha walnął rozgrzewającą mowę i ja
też powiedziałam kilka słów zagrzewających do walki. Po 2h było już po
wszystkim. Moja drużyna oczywiście wygrała. To nie było jakimś szczególnym zaskoczeniem,
bo wiadomo, że ja i moja drużyna jest najlepsza. Jak tylko sparing się skończył
to wróciliśmy do Londynu. Tym razem ojciec mnie pilnował abym tym razem nie
spóźniła się na samolot.
Zaraz po powrocie pojechałam do Łukasza, który pogratulował mi
wygrania sparingu. Bardzo cieszyłam się z tego, że nasze relacje są w końcu
normalne. Spędziłam z Łukaszem cały wieczór po powrocie a musiałam wracać do domu,
bo nie mogę wiecznie zostawiać Olgi z Kubą. Łukasz odwiózł mnie do domu i
pożegnaliśmy się. Weszłam do pokoju Olgi i usiadłam na łóżku
- Co tam Olga? – spytała z uśmiechem na ustach Natasza – Jak
ci się tu podoba?
- Fajnie jest. Chyba polubię Londyn. – odpowiedziała z
entuzjazmem Olga
- Cieszę się, że ci się tu podoba, bo ja nie za bardzo lubię
to miasto. Ale to chyba dlatego, że jestem już ty dobrych klika lat – zaśmiała
się
- Natasza… ? – spytała nie pewnie
- Słucham cie uważnie…
- Kiedy pojedziemy do Wojtka?
- Uuuuuu… proszę, proszę… - Natasza uśmiechnęła się wiedząc
co się kroi – Podoba Ci się Szczęsny, tak?
- Co?! Nie! – prychnęła
- Olga nie udawaj! Wiem, że ci się podoba i to od kilku lat.
- Głupoty gadasz! – Natasza posłała jej groźne spojrzenie –
No dobrze… Podoba mi się… Ale nie mów mu, ok? Wiem, że nie mam u niego szans.
Bynajmniej wiem, że nie mogę konkurować z tobą.
- Olga, mnie i Wojtka łączy tylko przyjaźń. Jestem z
Łukaszem i to z nim chcę być do końca życia. Więc Wojtek jest cały twój.
- Fajnie ale on pewnie na mnie nawet uwagi nie zwraca… -
zasmuciła się
- Teraz to ty głupoty gadasz! – zaśmiała się – Tydzień temu
całkowicie mnie olał jak byliśmy u niego. I ty mówisz, że nie zwraca na ciebie
uwagi… Pfff… - prychnęła a Olga rozweseliła się
- Czyli mam u niego szansę? – jej oczy zaczynały błyszczeć
ze szczęścia
- Tak i ja już się oto postaram by coś z tego wynikło –
uśmiechnęła się cwaniacko.
Somewhere
and nowhere at Arsenal Training…
- Wojtek… - podszedł do chłopaka Boss – Możemy porozmawiać?
- Tak, jasne Boss – zeszli z boiska treningowego – O co
chodzi?
- Nie pokazałeś się ostatnio na treningu i nie uprzedziłeś
mnie o tym…
- A tak wiem i przepraszam, ale to wypadło mi tak nagle.
- Zostajesz zawieszony na 2 mecze. A na twoje miejsce
wskakuje Łukasz Fabiański.
- Co?! Dlaczego? – oburzył się Wojtek
- Musisz zostać ukarany za niesubordynacje. Twoja absencja
mam nadzieję, że będzie dla ciebie dobrą nauczką. Tak więc kolejne 2 mecze
obejrzysz sobie z ławki na trybunach – odszedł od niego
- Kurwa! – przeklął i poszedł do szatni
Tego samego dnia. Ośrodek treningowy gimnastyków.
Na treningu byłam niezwykle skupiona. Dziś rano nie robiłam zastrzyku,
więc plecy cholernie mnie bolały, ale starałam się nie myśleć o bólu tylko
skupiłam się na wykonywanych zadaniach. Szło mi całkiem nieźle do czasu aż do
ośrodka wszedł Wojtek. Kiedy go zauważyłam automatycznie straciłam kontrolę na
skupieniem i spadłam z poręczy asymetrycznych. Wojtek widząc to podbiega do
mnie.
- Natasza! – kucnął przy niej – Nic ci nie jest?
- Nie… Pomóż mi się podnieść… - chłopaka pomaga jej się
podnieść i siadają na ławeczce obok – Dzięki…
- Nie ma sprawy… Ale na pewno wszystko w porządku?? –
spojrzała na dziewczynę i jej plecy
- Tak, nie martw się o mnie. Takie upadki są u mnie na
porządku dziennym.
- Nie prawda – krzyknął z Kuba, który podszedł do nich –
Ostatnio coraz częściej spada z poręczy.
- Idź sprawdź do szatni czy ciebie tak mnie, ok? – warknęła
do Kuby
- Taka prawda Natasza… Nie migaj się! – powiedział Kuba
- Dobra, dzięki za szczerość ale nie chcę jej słyszeć. –
rzuciła i odwróciła się od brata – Dlaczego nie jesteś na treningu? - spytała
Wojtka
- Boss zawiesił mnie na dwa spotkania, więc wkurzyłem się i
tyle mnie widzieli.
- Że co słucham?? Zawiesił cie??!! – była w szoku
- Tak. Zawiesił za to, że pojechałam bez uprzedzenia z tobą
do USA.
- No pięknie! Przeze mnie masz kłopoty. Muszę porozmawiać z
Bossem
- Nie! Nie rób tego! – podniósł ton głosu – Po co? To tylko
dwa mecze.
- Kto jest twoim zmiennikiem?
- Jakbyś nie wiedziała… - Wywrócił oczyma – Łukasz
oczywiście…
- Naprawdę?? – w jej oczach pojawiła się radość
- Tak, naprawdę. Pokaże chłopak co potrafi a potrafi nie
mało.
Kilkanaście minut później zwolniłam się z mojego treningu i
pojechałam razem z Wojtkiem na trening
Arsenalu. Co prawda on nie chciał jechać,
ale zmusiłam go siłą. Usiedliśmy na ławeczkach i obserwowaliśmy jak chłopcy
sobie grają. Arsenal podzielił się na dwie drużyny i zaczęli treningowy
sparing. Theo Walcott był przeważnie przy piłce, ale przy każdej chwili nie
uwagi zwinnie mu tą piłkę zabierał Jack Wilshere. W końcu nadarzyła się
pierwsza okazja do strzelenia bramki. Ramsey biegł z piłą w stronę bramki
Łukasza. Nie wiem dlaczego to zrobiłam, ale jak głupia wstałam i krzyknęłam na
cały głos: „Come on Łukasz”. Łukasz niestety się zdekoncentrował i dostał piłką
prosto w podbrzusze. Zgiął się wpół i klęknął na kolana. Podbiega do niego
Ramsey i klepie go przepraszając w plecy. Łukasz podnosi się w schodzi z boiska
zgięty lekko wpół i idzie do szatni. Bałam się, że będzie kontuzjowany i
poszłam za nim.
- Żyjesz tam? – weszła do pokoju, w którym siedział Łukasz –
Łukasz…
- Żyję… - powiedział prawie bez głośnie
- Nieźle dostałeś – zaśmiała się
- To nie jest śmieszne Natasza!
- A czy ja się śmieje?? – usiadła obok niego i dała mu
całusa w usta – Dlaczego mi nie powiedziałeś, że Wojtek wyleciał ze składu na
dwa mecze?
- Bo sam się dowiedziałem przed godziną. Dlaczego pytasz? Czyżby
Wojtek ci się żalił?
- Tak się pytam i tak żalił mi się. Dobrze wiesz, że zależy mu
na tym.
- A mi niby nie zależy na byciu I bramkarzem?
- No zależy, zależy… I bardzo się cieszę, że mój misiaczek w
końcu stanie między słupkami w Arsenalu – pocałował go w usta
- Ja też się bardzo cieszę. – ponownie się pocałowali
____________
Ogłoszenia Parafialne:
1. Na samym wstępie chciałam was przeprosić za to, że ten rozdział pojawił się tak późno ale niestety kolejny też będzie wtedy kiedy będę miała czas go napisać.
2. Kolejny rozdział pewnie pojawi się po nowym roku. Więc życzę wam : SZCZĘŚLIWEGO SYLWESTRA. ABY PO IMPREZIE WSZYSTKIE KRĘTE ZAKRĘTY BYŁY PROSTE. I SZCZĘŚCIA W NOWYM ROKU.
4. U góry z prawej strony macie taką wspaniałą ramkę "Szybkie linki", gdzie znajdują się linki to moich stron, które prowadzę.
5. Zapraszam na blog z One - Shotami, gdzie można zamawiać króciutkie historyjki ze swoimi ulubionymi piłkarzami. Link też znajduje się w "Szybkich linkach" ----> Football One Shots
6. Przepraszam za błędy i literówki które na pewno są. Znając was to pewnie mi to wypomnicie.
7. No i chciałam was poinformować że ten rozdział jest najdłuższy ze wszystkich
8. No i ostatnia informacja. Zostało się kilka rozdziałów do epilogu.
To byłoby chyba na tyle... Tak więc komentujcie, polecajcie, czytajcie. Każdy komentarz bardzo mnie uszczęśliwia.
xoxo N.
Ahhh...
OdpowiedzUsuńJak zawsze perfekcja ! :D
Nowy Jork i Londyn.
Dwa miasta, które kocham i do których chce jechać.
Ale Natasza z tymi zastrzykami lekko przesadza, ja oczywiście rozumiem, że ją baaardzo boli, ale no bez kitu. Ileż MOŻNA ?!
Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością i życzę Ci weny ! <3
Pozdrawiam ! <3
Bardzo się cieszę, że się podobało. Też chcę pojechać do NY zwłaszcza, że mam tam rodzinkę :)
UsuńDziękuję za komentarz.
Pozdrawiam N.
bardzo sie ciesze, ze Natasza pogodziła sie z Łukaszem ;))
OdpowiedzUsuńi niepokoje sie o ten kortyzol tez :( mam nadzieje, ze w koncu jej to przejdzie, ale wiadomo kregosłup :(
bardzo podoba mi sie rozdzila, fajnie, ze Łukasz wrócił do bramki naprawde sie ciesze, ale szkoda mi Wojtka ;( no jak zawsze heh :P
szkoda, ze juz niedługo koniec bo bardzo mi sie podobaja twoje opowiadania ;)))
też zycze Szczesliwego Nowego Roku :)) wszystkiego najlepszego :))
buziaki i pozdrawiam :))))
FAJNY TEN ROZDZIAŁ. ZABAWNY...
OdpowiedzUsuńALE TAK NA SERIO, NIEPOKOJĘ SIĘ, ŻE NATASZA UZALEŻNI SIĘ OD KORTYZOLU... ZA CZĘSTO GO BIERZE...
NO I BARDZO SIĘ CIESZĘ, ŻE ŁUKASZ Z NATASZĄ WRÓCILI DO SIEBIE !!! ♥
ZASMUCIŁAM SIĘ CZYTAJĄ 8 PUNKT Z OGŁOSZEŃ PARAFIALNYCH .. :( JA NIE CHCĘ JESZCZE KOŃCA !!!.. MOŻE DAŁOBY SIĘ JAKOŚ WYDŁUŻYĆ OPOWIADANIE ?? ;d
ŻYCZĘ CI SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU. ŻEBY BYŁ DLA CIEBIE LEPSZY OD POPRZEDNIEGO, ŻEBY ZNIKNĘŁY WSZYSTKIE TWOJE PROBLEMY, ORAZ ŻEBY SIĘ SPEŁNIŁY WSZYSTKIE TWOJE MARZENIA.. ♥
Pozdrawiam - Kamila.
Dziękuję za komentarz.
UsuńPozdrawiam N.
Szkoda mi trochę Szczęsnego, bowiem poświęcił się on, bezinteresownie pomaga Nataszy, a ona jeszcze cieszy się z jego niepowodzenia. Jednak cóż poradzić, kiedy ona kocha Łukasza i każda jego szansa na spełnienie marzeń (bycie nr 1) jest jej radością. To dobrze, że Olga z Wojtkiem się dogadują, może przynajmniej choć trochę zapełni ona w nim pustkę po N, jest w końcu z nią spokrewniona. Szczęsny kocha Nataszę na tyle, że najważniejsze jest to, aby ona była szczęśliwa, nawet kiedy jego to rani. To wspaniałe, a za razem smutne.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział i również życzę Szczęśliwego Nowego Roku. :)
Z tym kortyzolem jest coś nie tak. Nie wiem, czy można się nim uzależnić, ale wygląda na to, że Natasza nie może bez niego normalnie funkcjonować. Co ja mówię. Od wszystkiego można się uzależnić, a od takiego leku to już w ogóle. Niech ona się ogarnie i w końcu powie ojcu, co i jak. Powinien zrozumieć. Niech lepiej zrobi to szybko, bo później będzie tylko gorzej. I jeszcze jak pokaże ojcu wyniki badań, to może nareszcie da jej spokój.
OdpowiedzUsuńNie wiem, co jest z Łukaszem. Jakiś dziwny się zrobił.
A. I Wojtuś. Może zakocha się w Oldze i przestanie nachodzić Nat.
Pozdrawiam.
Dziękuję za komentarz.
UsuńPozdrawiam N.
Boje się o to że Natasza się chyba uzależnia. No i jest Olga, czyżby ona i Wojtek coś tam whohohohoho? Ciesze sie ze Kuba przeszkodził w kupowaniu Kortyzolu, jednak szkoda że to nie podtrzymało dziewczyny i nadal go bierze. No i Wojtek wylatuje z składu, ciekawie się robi. Ciekawie. Bambi taki dziwny troszkę się robi. Szkoda, nie chce kłótni. Życzę szczęśliwego nowego roku.
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz.
UsuńPozdrawiam N.
Ciekawe, ciekawe;)
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM DO SIEBIE!
U MNIE NOWY POST LICZĘ NA KOMENTARZ/OBSERWACJĘ! :))
Hmm... Zobaczymy...
UsuńDzięki za koma.
Pozdrawiam N.
Niech ona nie przesadza z tym lekiem, bo będzie źle ;C
OdpowiedzUsuńSzkoda mi trochę Wojtka, bo chłopak się angażował, a ona wybrała Łukasza, ale z drugiej strony Łukasza kochała bardziej.
Czekam na nexta ;*
Dziękuję za komentarz.
UsuńPozdrawiam N.